środa, 31 października 2018

Zimna wojna domowa

I bądź tu mądry...
Zaczęło się od zabawy i śmiechu. Potem się pokłóciły, pobiły i obraziły na siebie.

Teraz jest stan zimnej wojny.

A ludzie sobie myślą...
Może postaramy się o dziewczynkę. 
Dziewczynki są grzeczniejsze.

Dobry żart :)
Piorą się tak samo jak chłopaki. Tylko pisku może więcej a mniej siniaków... No trochę mniej siniaków.

A poza tym... Grzeczne dziecko
Jeszcze lepszy żart. Chyba jak chore i nie ma siły aby rozrabiać.

Tyle na dziś...
Idę wyegzekwować "godzinę policyjną". Może w jej trakcie zasną.


sobota, 27 października 2018

Ale spójrz na to z drugiej strony...

Czasem w dyskusjach słyszę (zwłaszcza od Pań), że jestem "mało elastyczny" w poglądach. Że czasem powinienem: "spojrzeć na problem z drugiej strony".

No to czasem spoglądam. I dziś na ten temat pogadałem z młodszą córką.
Tak moja pociecha zrozumiała co znaczy: spojrzeć na świat z drugiej strony.
:)

Kocham tę małą bestyjkę za to jej proste dziecięce myślenie.
Bo jak się człowiek za dużo gimnastykuje w patrzeniu na świat to mu się może w głowie zakręcić.

poniedziałek, 22 października 2018

Pedofil grasuje koło szkoły. Nowa wersja czarnej wołgi?

Już w zeszłym roku szkoła i jej okolice huczały od plotek na temat jakiegoś osobnika, który miał jakoby nagabywać (a może i napastować) dziewczynki wychodzące ze szkoły.
W tym roku już nie tylko plotka o takim typie (typach?) ostrzega. Ostrzeżenie pojawiało się też w korespondencji przekazywanej przez dziennik elektroniczny. Już chyba trzeba nad tym problemem zacząć się poważnie zastanawiać. Dziennik elektroniczny to w końcu już oficjalny kanał informacyjny.

Okolica, w której żyję jest bardzo tradycyjna i takie zachowania (nagabywanie i dwuznaczne zainteresowanie) wobec dzieci nie są tu akceptowane. Sytuacja robi się chwilami tak napięta, że nie chciałbym być w skórze typa podejrzanego o takie niecne zamiary wobec dziecka.

Ale nie tylko w szkole i jej okolicach słyszę o "narastającym problemie" napaści na dzieci. Napaści wyjątkowo paskudnej bo... aż wstyd o tym pisać: "co ON chciał zrobić temu dziecku.

Cechą wspólną wszystkich tych pogłosek jest to, że napastnikiem zawsze jest jakiś ON a napadniętym dzieckiem zawsze Mała Dziewczynka... I zawsze jest to oparte na "pewnym źródle": znajoma znajomej to słyszała w...

***
Cóż... Wiem, że żyjemy w dosyć wrednych czasach i wiele kiedyś nieprzekraczalnych granic już dawno zostało zatartych. Ale czy wierzyć pogłoskom, które momentami wkraczają na jakiś grząski grunt zbiorowej histerii?

Jako dziecko załapałem się jeszcze na opowieści o czarnej Wołdze, której napęd miała zapewniać "krew porwanych przez jej kierowcę dzieci".
Brr... Aż mnie czasem otrząśnie jak sobie przypomnę jakie to było straszne i... głupie.

Co chciano osiągnąć opowieściami o czarnej Wołdze to mogę się tylko domyślać.
Może chodziło tylko o to by dzieci nie biegały po drodze i nie narażały się na ryzyko wpadnięcia pod samochód. Ale może było w tym i drugie głębsze dno.

Włoga - samochód produkcji ZSRR kojarzony z autem służbowym używanym przez notabli partyjnych w okresie PRLu.

wtorek, 9 października 2018

Czy dziecko powinno uczęszczać na lekcje religii?

Jeżeli uważasz się za osobę wierzącą, a praktyki religijne nie są dla Ciebie tylko pustym rytuałem. Jeżeli wierzysz, że wysyłając dziecko do Pierwszej Komunii dajesz mu prawdziwą łączność z Bogiem, który ofiarowuje w Eucharystii swoje prawdziwe Ciało i Krew. Jeżeli w to wszystko naprawdę wierzysz...
To będziesz też zapewne chciał aby Twoje dziecko rozwijało swoją wiarę oraz poznawało Boga i Jego Kościół.
W takim wypadku Twoje dziecko powinno być przez Ciebie zachęcane do uczestnictwa w praktykach religijnych i nauczaniu religii.

I pamiętaj też, że:
Przynosząc lub przyprowadzając dziecko do Chrztu prosiłeś Kościół o wiarę i chrzest dla dziecka. A prośba o Chrzest w Kościele Katolickim jest jednocześnie zobowiązaniem do wychowywania dziecka w wierze katolickiej.
Zatem podchodząc poważnie do tego zobowiązania powinieneś dbać o jego rozwój w wierze. Także poprzez zachęcanie do nauki religii. Bo gdybyś o to nie dbał to mogło by to znaczyć, że utraciłeś wiarę lub Twoje zobowiązanie do wychowania dziecka w wierze nie było szczere.

Jeżeli sam nie wierzysz... To dziecka wiary nie nauczysz.


piątek, 5 października 2018

Adopcja poza systemem OA i krakowski dołek

W Polsce podobno procedura przysposobienia (adopcji) dziecka jest możliwa wyłączne za pośrednictwem Ośrodków Adopcyjnych (OA). Prawo podobno nie daje innych możliwości. Ale jednocześnie to samo prawo daje bardzo dużo swobody w określaniu warunków kwalifikujących kandydatów do adopcji (przysposobienia) dziecka. Patrz: Raport NIK o adopcji w Polsce.

Cóż... W moim kochanym Krakowie nie ma na podobnej zasadzie problemu prostytucji i domów publicznych. Bo przecież nasze surowe prawo zabrania czerpania korzyści z cudzego nierządu. I zgodnie z tym prawem nie można zarejestrować oraz legalnie prowadzić takiego przybytku. Nie można i już... A że Kraków ma niestety opinię europejskiego centrum takich usług "rozrywkowych" to już inna inszość.

Tak więc polskie prawo nie pozwala na funkcjonowanie komercyjnych instytucji, które na zasadach wolnego rynku mogłyby "pomagać" w przypadku chęci oddania dziecka w "dobre ręce" innej rodziny.

Art. 211a Kodeksu Karnego

Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, zajmuje się organizowaniem adopcji dzieci wbrew przepisom ustawy, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.


Ale problem zaczyna się już od zdefiniowania: kiedy zaczyna się korzyść majątkowa.

Oczywiście można żyć w przekonaniu, że w Krakowie nie ma domów publicznych. Bo prawo tego zabrania. Można też na tej samej zasadzie wierzyć, że w Polsce nikt nigdy nie handlował i nie handluje żywym towarem. Że kobiet i dziewcząt nie sprzedawano do zagranicznych "agencji towarzyskich". Że tzw adopcja ze wskazaniem nie była furtką (i to szeroko otwartą) do handlu dziećmi.

Tylko dlaczego miasto aspirujące do rangi kulturalnej stolicy naszego kraju ma jednocześnie opinię zwykłego qrvidołka?

czwartek, 4 października 2018

Komputer lub tablet dla dziecka. Co wybrać?

Tego nie da się dziś uniknąć. Dziecko do nauki i... niestety także rozrywki potrzebuje też urządzeń elektronicznych. Komputer dla dziecka to już wręcz konieczność. A tablet... Hmm. Dziecku odmówisz?



Komputer czy tablet?
To tak naprawdę żaden wybór. Tablet nie zastąpi komputera. Jeżeli urządzenie ma służyć wyłącznie do zabawy (gry, filmy na yt) to wystarczy tablet. Jeżeli natomiast dziecko już chce i potrzebuje sprzętu do nauki to nie da się uniknąć dylematu jaki komputer dla niego pozyskać.

Tablet
Ale zanim przejdę do tego jaki komputer wybrałem dla swojej starszej córki kilka słów o tabletach.
Tak jak już napisałem jest to w mojej ocenie sprzęt głównie dla rozrywki i prostych zastosowań takich jak przeglądanie stron internetowych, korzystanie z poczty lub przeglądanie zdjęć z aparatu cyfrowego.
Jak ktoś chce to może taki sprzęt kupić dla swojego dziecka ale w mojej ocenie nie ma tu co szaleć w wyborach. Wybór jest duży. Natomiast warto zwrócić uwagę przy zakupie czy to co wybieramy ma przyzwoite parametry (wielkość wyświetlacza, pamięci ram i jaką wersję systemu na nim zainstalowano). Zakładam, że będzie to sprzęt budżetowy z Androidem wiec wybieramy aktualną (w miarę) wersję tego systemu. Pamięć RAM: niech będzie więcej niż 1 GB. Wyświetlacz 7" to czasem za mało, może warto poszukać coś o przekątnej 8" - 10".
I tyle co mogę podpowiedzieć. Każdy wybiera tu sam.
Dodam jeszcze własny przykład dlaczego uważam, że nie warto inwestować w sprzęt drogi i/lub kupowany na raty.



Na ilustracji powyżej widzimy jak wygląda 8" tablet po trzech miesiącach użytkowania przez dziecko.
Podobnie z czasem wygląda większość "komunijnych" prezentów (tabletów, smartfonów), którymi tak chętnie ostatnio obdarowuje się dzieci.
Ten już nie działa bo to nie jest zwykłe pękniecie szkła. Matryca też poszła. Naprawa w tym wypadku jest zupełnie nieopłacalna, a takich uszkodzeń gwarancja nie obejmuje.

O smartfonach jednak chyba napiszę coś oddzielnie. Bo to szerszy temat.

Komputer
Nauczony doświadczeniem z trzymiesięcznego użytkowania tabletu praz dziecko i szybkim procesem jego destrukcji doszedłem do wniosku, że urządzenia mobilne nie są jeszcze odpowiednie dla bardzo żywego i "mobilnego" dziecka. Dlatego uznałem, że komputer stacjonarny będzie lepszym wyborem niż laptop.

Tak wiem: Większość dzieci chce laptopa i nic poza tym... Ale to my kupujemy i decydujemy. Nie ma co tu ulegać dziecięcym wymaganiom.

Ile wydamy na taki zakup to już zależy od naszego budżetu i możliwości czerpania z niego.
Z doświadczenia jednak wiem, że każdy sprzęt komputerowy używany przez dziecko bardzo szybko się starzeje i przestaje spełniać dziecięce wymagania. Tak więc szybko usłyszymy, że: "jest za wolny", "ścina się", "muli" lub wprost: "to już zwykły grat". A potem nastąpi kategoryczne żądanie czegoś nowego, lepszego. Nawet jeżeli ten poprzedni jeszcze spłacamy...

Ja zdecydowałem się na zakup sprzętu poleasingowego (czytaj: używany wcześniej w jakimś biurze lub banku). Ma to swoje wady bo dziecko oczywiście chce coś nowego, najnowszego i najlepszego. Na używki patrzy raczej krzywo.
Ale to ja wybieram... Więc wybieram taki aby nie wykazywał bardzo widocznych śladów używania. Kupuję samo "pudło" bo monitor i resztę już mam.

Procesor: i3 3,4 GHz dwurdzeniowy... hmm... wystarczy

Pamięć RAM: 8 GB DDR3.... też wystarczy

Dysk HDD: 500 GB... Hmm... Jak zacznie robić kopię zapasową całego internetu to i tak zabraknie. Na dyski SSD jeszcze nie patrzę bo w podobnej cenie są znacznie mniej pojemne. Taki raczej bym brał pod uwagę w przypadku nowego (nieużywanego) sprzętu.

Grafika: Tu mnie sprzedawca miło zaskoczył dodając kartę Radeon i jest coś więcej niż to co zintegrowano na płycie głównej (Intel). Bez szaleństw ale na początek wystarczy.

Oprogramowanie: Cóż, możemy kręcić nosem na monopol M$ ale... I tak w szkole pojawi się ten problem, że na zajęciach z tzw "informatyki" są przykłady wyłączne dla zastosowań w systemie Windows. A i wszelkie materiały pomocnicze do zastosowań szkolnych będą szykowane pod ten domyślny system operacyjny.
Więc zamawiam sprzęt z preinstalowanym systemem Windows 10 Pro (licencja na komputery z odzysku - Refubished).

Cena takiego komputera?
Poniżej 1000 zł... I to dobrze poniżej.

Do tej pory córka używała starego (już za starego) komputera z Ubuntu i... też dawała sobie radę. Ale był już: "za wolny", ciągle się "net ścinał" i takie tam.

Zobaczymy co powie teraz.
Dam znak :)

Dostęp do sieci internet
Tak komputer jak i tablet to urządzenia umożliwiające nam (dorosłym i dzieciom) dostęp do zasobów sieci internet. Jednak jako osoby dorosłe sami decydujemy o tym jak i kiedy korzystamy z tych zasobów. W przypadku dzieci to rodzice jednak powinni regulować czas jaki dziecko przeznacza na przeglądanie stron internetowych, a także interesować się tym jakie treści trafiają przez sieć do dziecka. Taka jest moja opinia w tym temacie.
Dlatego też uważam, że tablet, a szczególnie smartfon wyposażony w dostęp do sieci poza wszelką kontrolą (karta sim i internet z sieci komórkowej) to nie jest dobry pomysł na bezpieczną rozrywkę dla dziecka.
Ustalam ze swoimi córkami, że jedynym administratorem domowej sieci i routera jest Admin (czyli ja). A jedyną osobą, której Admin może ulegać to Mama. Na kwik i płacz dzieci mogę w tej sprawie być nieczuły.