środa, 15 grudnia 2021

Usługi elektroniczne. Tak dziecko może nabić rachunek za telefon

 Ostatnio jestem coraz bardziej przekonany o tym, że smartfony szkodzą dzieciom. Są wręcz jak używki... i to te ciężkie, z gatunku uzależniających.

Niestety mogą to być też drogie używki... Bo dziecko już uzależnione nie będzie miało umiaru w czerpaniu przyjemności z korzystania ze smartfona.

Cóż... A już ofiarowanie dziecku telefonu z abonamentem to kuszenie losu.

Ostatnio na moim rachunku (kilka aktywnych numerów telefonicznych) zaczęły pojawiać się opłaty za usługi elektroniczne.

Ponieważ sam nic nie zlecałem to zacząłem sprawdzać komu się takie coś przytrafiło.

No i okazało się, że to moja starsza córka uległa jakieś aplikacji (chyba gra) i coś tam kliknęła na ekranie smartfona.

Tak więc jeśli na waszym rachunku pojawi się coś takiego:


To znaczy, że ktoś mniej lub bardziej świadomie korzysta z płatnych opcji gier lub aplikacji zainstalowanych w smartfonie.

Jedna taka to niby nie problem... Ale kilka, kilkanaście i to uruchomionych jako usługa cykliczna może znacząco wpłynąć na wysokość rachunku za telefon.

Cóż... W opcjach domyślnych np. Orange (mój operator) nie za bardzo chroni mniej świadomych użytkowników.

Blokadę takich usług lepiej włączyć. I trzeba zrobić to samemu. Bo operator jest jakby to powiedzieć częścią tego interesu. A usługa Zamów z Orange jest komercyjna i operator swoje z tego ma.

Tak wiec w opcjach konta dla telefonu dziecka  warto włączyć blokadę usług elektronicznych:


Bo usunięcie już włączonego i cyklicznie powtarzającego się obciążenia wynikającego z uruchomionej za pomocą usług elektronicznych subskrypcji jest trudniejsze.

piątek, 26 listopada 2021

Jestem zaszczepionym ozdrowieńcem

Dziś kończy się izolacja jaką nałożył na mnie system po pozytywnym wyniku testu na obecność materiału genetycznego wirusa wywołującego COVID-19 w moich drogach oddechowych.

Dzwonię do lekarza aby potwierdzić koniec izolacji. Tak... Działam kierowany instrukcją z sms od Ministerstwa Zdrowia.

Lekarz pyta się o objawy, a ja go informuję, że od kilku dni czuję się świetnie i nie mam żadnych objawów (gorączka, dreszcze, kaszel). Jedyne na co mogę narzekać to nadal przytępiony smak i węch.

Lekarz potwierdza koniec izolacji i mówi, że jestem tzw ozdrowieńcem.

Ale to wiem tylko od lekarza.

Nie potwierdzę tego np. na Internetowym Koncie Pacjenta. Nie uzyskam na IKP certyfikatu ozdrowieńca. System twierdzi, że mam ważny paszport covidowy uzyskany po drugim szczepieniu i nie mogę być jednocześnie "zaszczepieńcem" i "ozdrowieńcem".

Jak chcę certyfikat to ma go sobie sam załatwić u lekarza lub w punkcie szczepień... 

W sumie to mi to bakłażanem zwisa bo paszportu covidowego nikt ode mnie nie wymagał, a moc tych certyfikatów imo jest właściwie żadna.

Zaszczepieni też chorują...

Mnie wystarczy ulga wynikająca z tego, że zarazę przeszedłem łagodnie, bez powikłań i konieczności hospitalizacji.

Z antyszczepionkowcami dyskutować nie będę. Im niech wystarczy to, że byłem chory mimo zaszczepienia. 

piątek, 19 listopada 2021

Dlaczego szczepionka nie uchroniła mnie przed zachorowaniem na COVID-19?

W zasadzie od początku powinienem mieć świadomość, że fakt zaszczepienia nie daje 100% ochrony. Ale może naiwnie, może bezpodstawnie, jednak miałem taką nadzieję, że to mnie naprawdę zabezpieczy.

Cóż... Jednak aby być uczciwym muszę się przyznać, że w dotychczasowych kalkulacjach jednak nie uwzględniłem tu czynnika ludzkiego.

Otóż nie wziąłem pod uwagę, że jednak mam w domu nastoletnią córkę, która ma silne przekonanie, że młodość gwarantuje niezniszczalność, a koledzy i internet to najlepsze źródło wiedzy na temat tego czy warto się szczepić.

No więc moja córa ma poglądy na temat szczepień podobne do grasujących tu sympatyków Konfy. Równie "logiczne" i tak samo nie podlegające dyskusji.

Cóż... Upartego w swych teoriach nastolatka i/lub Konfederaty nikt i nic nie przekona nawet do próby wyjścia poza ustalony z kolegami schemat myślenia i plan działania.

Ale mam nadzieję, że moja córa z wiekiem jednak nabierze innych cech. 

Co do posłów i sympatyków Konfy nie mam już takich złudzeń. 


A wracając do tematu notki...

Jak moja córa złapała w szkole tego COVIDa i przywlekła go do rodzinnego domu to... żadna szczepionka pozostałym domownikom pomóc już nie mogła. 

Tak jak Linia Maginota nie obroniła Francji w 1940 r przed agresją niemiecką.

Wirus dostał w prezencie kuriera, który sam wniósł zarazę omijając wszelkie zabezpieczenia.

czwartek, 18 listopada 2021

Dlaczego w IKP nie ma informacji o kwarantannie/izolacji?

 Na tak zadane pytanie administratorzy serwisu Internetowe Konto Pacjenta (IKP)mają prostą odpowiedź:

"Informacja o kwarantannie nie pojawiła się w IKP, ponieważ laboratorium nie wpisało jeszcze wyniku do systemu IT. Zostań w domu, jeśli zostałeś poinformowany o skierowaniu na kwarantannę."

Ale czy jest to odpowiedź pełna i rzeczowa?

Bo jakoś na PUE ZUS informacje o kwarantannie/izolacji pojawiają się bez opóźnień. 

Lokalny sanepid też bardzo szybko dostaje informacje o wyniku testu za pośrednictwem "systemów IT".


Dlatego mam przeczucie, że podawana przez administratorów serwisu IKP odpowiedź jest dla osób, które nie korzystają np. z ZUS PUE i nie słuchają tego o czym mówi konsultant/konsultantka z sanepidu.

A prawdziwa przyczyna jest taka jak i przypadku informacji o zwolnieniu lekarskim. Te też w serwisie IKP pojawiają się czasem ze znacznym opóźnieniem.

Coś czuję, że w tej sprawie poszczególne elementy "systemów IT" nie współpracują ze sobą, a PUE ZUS ma priorytet względem IKP. 


Ale podano wytłumaczenie, którego użytkownik serwisu IKP nie jest w stanie sprawdzić. Więc musi je przyjąć i już...



środa, 17 listopada 2021

Czekając na wynik testu na obecność COVID-19

 Cóż... Czekając na wynik wspomnianego w tytule notki testu muszę niestety potwierdzić, że:

- Tę zarazę nadal można otrzymać jako niechciany prezent.

- Fakt zaszczepienia (pełnego) nie zapewnia 100% ochrony przed otrzymaniem takiego niechcianego prezentu.

Tak wiec mimo, że mam przyjęte obie dawki szczepionki przeciw COVID-19 to wczoraj zdecydowałem się na wykonanie testu sprawdzającego czy i ja nie jestem jednak chory.

Dlaczego?

Od kilku dni obie moje córki są na kwarantannie bo szkoła, do której uczęszczają okazała się być wylęgarnią COVID-19. Chorują uczniowie i nauczyciele.

Ale to jeszcze nie jest formalnie powodem do wykonania testu przez osobę zaszczepioną. Tak... zaszczepieni nie są kierowani z automatu na kwarantanne i/lub test sprawdzający.

Niestety po kilku dniach u starszej z córek pojawiły się objawy... Gorączka, łamanie w kościach, ból mięśni etc. 

Dwa dni później podobne objawy u żony.

Co gorsze... Żona wykonała test i wyszedł jej wynik pozytywny.

Tak wiec teraz moja małżonka jest w izolacji domowej.

Cóż... Nie mam jakiś (imo) szczególnych objawów (wieczorami temp. do 37 stopni z groszami i ból głowy) ale to już podobno wystarczy.

Tak wiec nie czekając postanowiłem wczoraj wieczorem sam skierować się na test za pośrednictwem formularza internetowego.

Formalnie nie jestem na kwarantannie ale sam z własnej woli siedzę w domu i czekam na wynik testu.


Podsumowując

Prewencyjne zamykanie szkół jednak miało jakiś sens. Dzieci nie da się opanować. Niestety część kadry pedagogicznej też jest jak dzieci. Do mnie od wczoraj wydzwania sanepid z pytaniami czy kontaktowałem się osobą taką a taką, czy byłem na zebraniu szkolnym w dniu... 

Tak dyrekcja szkoły wpadła na fantastyczny pomysł, że zebrania z rodzicami, które spokojnie mogły odbyć się online, będą zorganizowanie w tradycyjnej formie.


Paniom z powiatowego sanepidu naprawdę współczuję. Mają teraz dużo pracy, a nikt nie upomni się o ich uposażenia. A z tego co wiem to o zarobkach na poziomie tych jakie mają nauczyciele to mogą tylko pomarzyć. 


Aktualizacja

Po 24 godzinach od wykonania otrzymałem wynik testu. 

Pozytywny

czwartek, 21 października 2021

Czas na i dla dzieci - wartość większa od pieniędzy

 Mitologia tzw "świadomego rodzicielstwa" mówi nam, że decyzję o poczęciu i narodzeniu dziecka trzeba podjąć we właściwym czasie. W czasie, w którym dorosły człowiek jest już gotowy na to by opiekować się dzieckiem.

Jest to mit bo... Bo ważniejsze od samej decyzji tak naprawdę jest to czy ten czas w ogóle się ma. 

Czy ma się czas dla dziecka i jego potrzeb? A będzie ono wymagało od rodziców dużej zdolności do znajdowania czasu, który będzie przeznaczony na zapewnienie dziecku właściwego rozwoju.

Dziecko może pojawić się w naszym życiu całkiem przypadkowo, bez czasu poświęconego na jego "planowanie"... Ważniejsze jest to aby potem był czas na jego wychowanie.

A z tym czasem i zdolnością rodziców do poświęcania swego czasu dla dzieci jest imo coraz gorzej.

Tak Program Rodzina 500 Plus dał jakiś zastrzyk finansowy, sporo rodzin wyciągnął z nędzy.

Ale program ten nie wpłynął jakoś znacząco na dzietność w naszym kraju. Nie wpłynął, bo nie mógł wpłynąć. Do decyzji o podjęciu się roli rodzica trzeba innej inspiracji niż możliwość uzyskania "świadczenia wychowawczego". Bo za żadne pieniądze nie kupimy sobie czasu jaki trzeba poświęcić na wychowanie dziecka.

A ten czas nadal nam się odbiera...

Bo ile czasu dla dziecka może poświęcić kobieta, która kończy pracę późnym wieczorem? Rano odstawi dzieciaka do szkoły, a po południu kto się nim zajmie? 

Ile czasu dla dziecka ma ojciec wiecznie w delegacji?... Taki wracający do domu tylko po to aby przeprać swoje rzeczy.

No ale przecież podobno wszyscy chcemy aby markety były pootwierane nawet do północy. Bo czas na zakupy jest najważniejszy. Może nawet ważniejszy niż czas jaki powinniśmy poświęcić sobie, małżonkowi, dziecku?

Może dlatego nadal mamy problem z tym aby uznać niedzielę za dzień, który poświęcamy sprawom ważniejszym niż zakupy, zarabianie pieniędzy i robienie większych lub mniejszych biznesów?

Tak... Niedziela jako dzień (czas) przeznaczony np. dla rodziny jest wartością większą niż jakiekolwiek pieniądze jakie można by w tym dniu zarobić.

Dlatego jeśli naprawdę chcemy ułatwić ludziom decyzje o świadomym rodzicielstwie (taką prawdziwą a nie mit) to mówmy nie tylko o pieniądzach. Oddajmy ludziom czas na rodzinę i dzieci. 

Oddajmy czas na realizację naturalnej potrzeby... Bo większość z nas chce mieć rodzinę i dzieci.

czwartek, 5 sierpnia 2021

Narodowy Spis Powszechny i pytania o adopcję

 

Dziś wpadłem na pomysł aby wypełnić samodzielnie ankietę Narodowego Spisu Powszechnego za pośrednictwem serwisu https://spis.gov.pl/.

Z tym samodzielnym wypełnianiem to jednak jest trochę nie tak... Bo jeśli podamy w formularzy inne osoby jako zamieszkujące razem z nami w jednym gospodarstwie to tak naprawdę one też już biorą udział w spisie.

Tak więc ostatecznie ankietę spisową wypełniałem razem z żoną i przy współudziale dzieci. Bo one też zostały spisane.

I tu były potrzebne dane wszystkich tych osób. A w szczególności nr pesel.

I mówiąc szczerze to każda osoba podana jako członek najbliższej rodziny powinna w miarę samodzielnie wypełnić swoją część ankiety.

I rzeczywiście później nie muszą już wypełniać oddzielnych ankiet.


Natomiast wyjaśniło mi się jak to jest z pytaniami o adopcję (przysposobienie) dziecka, które jakoby miały się pojawiać w formularzu spisowym. 

Otóż jest tam też formularz, w którym należy określić wzajemne relacje rodzinne osób wskazanych w ankiecie jako zamieszkujące razem ze sobą.

Tylko, że sformułowania tam użyte mogą moim zdaniem wprowadzać w błąd.


Bo co to znaczy wskazać rodziców (także adopcyjnych)?

Ale kombinowałem o co w tym chodzi tylko przez chwilę. Bo stwierdziłem, że nie będę podawał nic co różni się od aktualnego stanu prawnego.

Przy dzieciach podałem odpowiednio jako ojca siebie, a jako matkę swoją żonę. Dokładnie tak jak jest w aktach USC.

Przy sobie wskazałem żonę jako małżonkę i... Przy żonie siebie jako męża.

Znajdujące się przy moim nazwisku pola wyboru: [ojciec], [matka] wyłączyły się same. System ustalił, że mieszkam we wspólnym gospodarstwie z żoną oraz dziećmi i najwyraźniej o to chodziło.

Nie było, żadnych szczegółowych pytań o adopcję...

Natomiast w pytaniach o to od kiedy dana osoba zamieszkuje pod wskazanym adresem wyszło, że dzieci pojawiły się później. 


środa, 4 sierpnia 2021

E-samosąd, czyli igrzyska dla cyfrowego motłochu

 Motłoch zawsze potrzebował dwóch rzeczy do poczucia pełni szczęścia: chleba i igrzysk.

Tak było w czasach rzymskich, jest i teraz. Ludzka psychika się nie zmieniła. Zmieniły się tylko sposoby zaspokajania tych podstawowych potrzeb ludzkiego motłochu.

Chleb, czyli tanią wyżerkę zapewniają dziś względnie tanie produkty sprzedawane w marketach typu stonka. To nic, że są w znacznej mierze podłej jakości. Ważne, że są w miarę tanie i stać na ich zakup prawie każdego.

A jak się już człowiek napcha wyhodowaną na sterydach imitacją mięsa w postaci wysoko przetworzonych wyrobów przypominających wyglądem wędliny. Jak już wypije te parę litrów lury z puszek oznaczonych napisem sugerującym, że jest to piwo. Jak już upcha w siebie syntetyczne zakąski...

To wtedy do pełni satysfakcji brakuje mu już tylko dobrej zabawy przy oglądaniu igrzysk.

Ale nie takich jak te na sportowych arenach w Tokio. Sam wysiłek, pot i łzy to za mało.

Tu potrzeba jeszcze zapachu krwi i flaków. Czyli tego co dawniej dawało obserwowanie walk gladiatorów lub widowiska polegającego na rzucaniu chrześcijan lwom na pożarcie.

Cóż... Tak było kiedyś. Dziś w społeczności już uświadomionej w kwestii praw zwierząt takie traktowanie lwów, tygrysów, czy innych drapieżników byłoby uznane za postępowanie nieludzkie, niehumanitarne.

Współczesny motłoch dostał nowe cyfrowe narzędzie dzięki któremu może sam sobie zorganizować komfortowe przeżywanie takich igrzysk. Taką internetową walkę trollujacych gladiatorów lub krwawe widowisko polegające na publicznym rozszarpywaniu ofiary przez wygłodniałe lwy z portali społecznościowych. 

Ach jakie to emocjonujące, gdy można kogoś rozszarpać i jego krew zmieszać z błotem... Zwłaszcza, że samemu ryzykuje się co najwyżej kontuzję nadgarstka podczas zbyt intensywnego używania myszy i klawiatury komputerowej.

A ile własnych kompleksów można przy tym wyleczyć?

Ile własnych grzechów można przykryć podczas takiego publicznego e-samosądu?


I tu można imo zadać pytanie:

Co chcieli ukryć ci, którym tak bardzo zależało na wskazaniu kierowcy autobusu jako jedynego winnego tragedii w Katowicach?

Jakie własne kompleksy leczyli ci, którzy pastwili się nad śmiercią młodej kobiety pod kołami wspomnianego autobusu?

sobota, 17 lipca 2021

Mózg nastolatka

 

Płat czołowy 

Odpowiada za bliżej nieokreślone ruchy, drgawki i napady śmiechu. Ale podstawowe procesy jakie tu zachodzą to kojarzenie treści z internetu, komunikatorów oraz smsów.


Płat potyliczny

Odpowiada za błędny wzrok i niebywałą zdolność do skupienia na ekranie smartfona lub komputera. U nastolatków jest to najwyraźniej bardzo aktywna część mózgu.


Płat ciemieniowy

U nastolatka nadal w fazie rozwoju co przejawia się permanentnym brakiem zdolności do skupienia uwagi na rzeczach innych niż ekran komputera lub smartfona, trudnościami w zrozumieniu podstawowych działań matematycznych i w ogóle sensu nauczania tego przedmiotu.


Płat skroniowy

Ten najwyraźniej działa zupełnie odmiennie niż u osoby dorosłej. Umożliwia słuchanie muzyki i innych dźwięków, które są nieprzyswajalne dla zgredów. Ma zablokowaną funkcję wyczuwania smrodu w pokoju nastolatka. Natomiast jest wyjątkowo aktywny w przetwarzaniu bodźców słuchowych (usłyszy wszystko co nie powinien) oraz przynudzanie i/lub darcie ryja (nastoletnie funkcje mowy).

piątek, 2 lipca 2021

Rewolucja kosztem dzieci, cel nie zawsze uświęca środki

 W XXI wieku nasz cywilizowany świat nagle zaczął się przejmować losem dzieci. Wykazując jednak przy tym wyjątkowo krótką oraz wybiórczą pamięć. Bo z naszej pamięci szybko zniknęła świadomość, że szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo było jeszcze niedawno czymś dostępnym dla bardzo małej grupy społecznej.

Przejmujemy się losem dzieci na przełomie XiX i XX w z irlandzkich sierocińców oraz kanadyjskich szkół dla Indian, a zapominamy, że w tym samym czasie dzieci z rodzin robotniczych w cywilizowanych krajach miały równie ciężkie warunki do życia. Zapominamy o tym, że śmiertelność dzieci w owym czasie była nieporównywalnie wyższa niż w czasach, w których żyjemy.

Zapominamy o tym, że w tym czasie w cywilizowanej Anglii dzieci były zatrudniane do prac zdecydowanie zbyt ciężkich i zbyt niebezpiecznych. Bo czy dziś bylibyśmy w stanie zaakceptować, że w europejskich fabrykach zatrudnia się dzieci do pracy przy maszynach?

W europejskich nie... Ale na to jak wygląda życie i przymus pracy dla dzieci w innych rejonach świata już chyba z wygody czasem przymykamy oczy.

Czy ktoś kiedykolwiek rozliczył przemysłowców z tego, że kiedyś dla zbudowania swoich fortun gotowi byli zatrudniać dzieci do pracy w kopalniach? Do pracy w warunkach, które był zbyt trudne aby mogli je wykonywać dorośli?

Nie... Chyba nikt takiego rozliczenia nie przeprowadził. 

Tak jak nikt nie rozliczył niemieckich przemysłowców i innych europejskich kolaborantów z fortun osiąganych dzięki pracy niewolników w niemieckich obozach morderczej pracy.

Tak... Współczesny świat chce rozliczać Kościół z tego jak były prowadzone internaty i sierocińce na przełomie XIX i XX w. Ale o dzieciach, które były ofiarami rewolucji społecznej i przemysłowej w Europie nikt nie chce pamiętać.

A dzieci jako najsłabsze ogniwo w łańcuchu zależności społecznych zawsze są najbardziej narażone na negatywne skutki wszelkich gwałtownych zmian, rewolucji, wojen... Cóż... ofiar wśród dzieci jeszcze nie tak dawno nikt właściwie nie liczył. Normą było chowanie ich w bezimiennych grobach, o których szybko zapominano.

Takie rzeczy były normą nie gdzieś w Azji, Afryce... Tak wyglądała Europa na przełomie XIX i XX w. 

A dziś?

Dziś też jesteśmy świadkami rewolucji... Bo tak należy określić szybkie zmiany jakie zachodzą w społeczeństwach. I nadal udajemy, że zmiany te nie mają negatywnego wpływu na życie naszych dzieci. 

Dzieci, które są najszybciej zapominanymi ofiarami każdej rewolucji. 

czwartek, 24 czerwca 2021

Dziecko, które kiedyś bało się wszystkiego


 I pomyśleć, że to dziecko kiedyś bało się właściwe wszystkiego. A podczas burzy chowało się pod łóżko. 
A dziś nawet solidna burza z piorunami i gradem nie robi już takiego wrażenia.
Co więcej... Skoki na trampolinie z kulkami gradu są okazją do świetnej zabawy. 


czwartek, 28 stycznia 2021

Od 1 lutego można składać wnioski o przyznanie świadczenia z programu Rodzina 500 Plus

Od najbliższego poniedziałku (1 luty br) będzie można już składać wnioski o przyznanie świadczenia wychowawczego z programu Rodzina 500 Plus. I warto już o tym pomyśleć mimo, że rzecz dotyczy transzy wpłat tego świadczenia, która zaczyna się dopiero w czerwcu. Bo jak się coś odkłada na później... To później można o tym zapomnieć.

Ale trzeba wiedzieć, że:

Od 1 lutego można składać wnioski ale tylko drogą elektroniczną. Najwyraźniej intencją Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej jest zainteresowane tym aby jak najwięcej wniosków wpłynęło właśnie w ten sposób.

Możliwość składania wniosków bezpośrednio w biurach GOPS/MOPS przewidziano dopiero od 1 kwietnia 2021.

I raczej lepiej złożyć taki wniosek przed końcem kwietnia. Bo po tym terminie już wypłata będzie opóźniona. Co prawda można liczyć na wyrównanie ale... Ja bym tam nie odkładał składania wniosków na ostatnią chwilę. A już raczej na pewno nie brałbym pod uwagę składania wniosku "tradycyjnie" bezpośrednio w okienku. Są ciekawsze zajęcia niż stanie w kolejce.

Czas najwyższy by forma on-line składania wniosków stała się podstawową i "tradycyjną".

Złożenie wniosku on-line nie jest trudne. Wystarczy mieć konto w banku z dostępem przez sieć lub profil zaufany i chęć skorzystania z możliwości wypełnienia wniosku w serwisie Emp@tia. W przypadku formularzy udostępnianych przez banki nawet będą to wnioski już częściowo wypełnione (dane składającego wniosek, jego pesel, nr konta). Tak... Bankom chyba też zależy na tym aby ich klienci składali wnioski, a pieniądze z wypłat szły na konto. Mnie bank już mailowo przypomina o terminach składania wniosków i możliwości skorzystania z bankowego serwisu internetowego.

Dodatkowo warto wiedzieć, że... Składając wniosek elektroniczny przez bankowość internetową lub serwis Emp@tia otrzymamy na e-mail potwierdzenie złożenia wniosku. To daje nam pewność, że nasz dokument został przyjęty i nie zaginął gdzieś w szufladzie lub stercie papierów na urzędniczym biurku.


Ps

Obecna transza wypłaty świadczeń z programu Rodzina 500 Plus kończy się w maju i nie będzie przedłużona automatycznie. Tak więc wnioski powinni złożyć wszyscy chętni do otrzymania świadczenia i uprawnieni do jego pobierania.

 

niedziela, 24 stycznia 2021

Zgłosiłem rodziców jako chętnych do szczepienia przeciw Covid19

Rodzice od kilku dni próbowali zarejestrować sobie znanymi sposobami, czyli przez kontakt telefoniczny z przychodnią. Ale wszelkie te próby kończyły się wnioskiem, że słuchawki po drugiej stronie nikt nie odbiera.

Próba zgłoszenia się smsem (jest taka opcja) też im się nie udawała.

Jako dobry syn postanowiłem im pomóc.

Rodzice nie posiadają konta w banku z dostępem przez internet. Nie mają profilu zaufanego i o wszelkich takich nie chcą nawet słyszeć.

Zatem e-rejestracja przez serwis pacjent.gov.pl właściwie odpada. Zresztą DemoklesPlus już opisał swoje przeboje z próbą rejestracji matki.

Ale czytam uważnie to co podają w serwisie: https://www.gov.pl/web/szczepimysie/zgloszenia


Rejestracja na szczepienia dla seniorów 70+

Jeżeli masz 70 lat lub więcej oraz posiadasz PESEL - możesz zarejestrować się już na termin szczepienia. Rejestracji możesz dokonać na kilka sposobów: poprzez e-rejestrację na pacjent.gov.pl, dzwoniąc na Infolinię Narodowego Programu Szczepień 989 lub kontaktując się bezpośrednio z wybranym przez siebie punktem szczepień (tutaj znajdziesz mapę i dane kontaktowe).

Jeżeli jednak w Twojej okolicy nie ma już dostępnych wolnych terminów, możesz wypełnić  formularz zgłoszenia. Skontaktujemy się z Tobą, gdy sytuacja się zmieni i pojawią się nowe wolne terminy.


O! czyli nie trzeba się od razu samemu rejestrować... Można wysłać zgłoszenie chęci przez formularz i tu nie jest wymagane posiadanie profilu zaufanego.

No to próbuję...

Próbuje przez przeglądarkę na komputerze rodziców. Ale tu nadal Windows 7 i widocznie czegoś brak w systemie bo formularz nie przechodzi.

Próbuję przez przeglądarkę w telefonie i... po chwili dostaję e-mail, że zgłoszenie zostało przyjęte.

Teraz pozostało czekać na efekt, czyli jak szybko ktoś skontaktuje się z rodzicami i zaproponuje im termin.


Jak będę coś wiedział to napiszę.



 

sobota, 2 stycznia 2021

Komu potrzebny był kurs przedmałżeński?

Niedawno na Salonie24 pojawił się tekst, którego autor chciał podzielić się z czytelnikami swoimi "traumatycznymi" przeżyciami wynikającymi z faktu, że został niejako przymuszony do uczestnictwa w czymś co nosi oficjalnie nazwę "kurs przedmałżeński".

https://www.salon24.pl/u/polakzwykly/1102584,kk-juz-przegral-bo-wierzacy-nie-moga-byc-niewolnikiem-ambicji-biskupow

Co gorsze autor owego tekstu na podstawie tego doświadczenia próbuje dowodzić w jaki sposób Kościół Katolicki sam pozbawia się autorytetu i wiernych.

Cóż... Tekst sprawia co prawda wrażenie pisanego na zamówienie. Zamówienie, które polega na zalewaniu sieci artykułami mającymi sugerować jakoby to zwykli ludzie (zwykli Polacy) mieli już dość takiego Kościoła, a szczególnie jego hierarchów

Ale jednak i z tego tekstu można coś wyciągnąć.

Otóż moim zdaniem warto by jednak tak poważnie zadać sobie kilka pytań. A mianowicie:

- Po co w ogóle są takie kursy?

- Komu są one potrzebne?

- Czy ktokolwiek wyniósł coś wartościowego z takiego kursu?

***

Czy kursy przedmałżeńskie są potrzebne?

Cóż... Jeżeli ktoś myśli, że kurs jest po to aby kogoś ukształtować jak żyć po katolicku w małżeństwie to się grubo myli. I nie ma znaczenia czy ma być to osoba uczestnicząca w kursie jako słuchacz, czy szkolący innych "nauczyciel".

Po prostu taki cel jest niewykonalny podczas takiego szkolenia. Do tego jesteśmy przygotowywani w domu przez własnych rodziców oraz przykład ich życia, ich małżeństwa, ich rodzicielstwa. Jeżeli ktoś nie otrzymał tego od swoich rodziców to będzie musiał w mozole kształtować się sam i nie załatwi tego za pomocą kursu.

Kurs przedmałżeński tak pojmowany nie ma imo żadnego sensu.

Natomiast daje szansę ludziom już ukształtowanym na to aby ponownie odkryli pewne wartości, które w życiu codziennym  mogły już zacząć być traktowane jako rzeczy tak oczywiste, że właściwie nie warte uwagi. Tak... Każdemu można przypominać, że ślub kościelny to nie tylko akt cywilny (prawny). Że jest to przede wszystkim sakrament.

Ludziom, dla których małżeństwo jest  sakramentem a nie tylko formą legalizacji pożycia na pewno takie doświadczenie będzie przydatne. Zwłaszcza gdy trafią na kurs prowadzony przez osoby naprawdę zaangażowane i pełne wiary.

W takim wypadku kurs może być komuś potrzebny.

Może być też potrzebny w ocenie motywacji niektórych kursantów. Jako czas na swobodną dyskusję o życiu i o przyszłym małżeństwie. Bo jak ktoś czuje, że rozmowy o modlitwie oraz sakramentach nie są mu potrzebne to i sam kurs nie będzie dla niego przydatnym. Można niestety też domniemać, że i katolicki ślub takiemu człowiekowi też nie jest właściwie do niczego potrzebny. A jeśli tak to...

Po co zmuszać kogoś do udziału w ceremonii, której sensu nie rozumie?

Po co profanować sakrament poprzez wciskanie go osobie, która nie czuje jego mocy i nie szanuje powagi tego co niby przyjmuje na siebie?

Może być zatem potrzebny w ocenie tego czy przed decyzją nie powinno się porozmawiać z kandydatami do małżeństwa. Porozmawiać o tym czy naprawdę wiedzą czego chcą i czy na pewno chcą to osiągnąć we wspólnocie z Kościołem?


Czy dla mnie udział w kursie przedmałżeńskim był potrzebny?

Cóż... Szczerze mówiąc to pewnie dziś bym się nad tym nie zastanawiał gdyby nie świadomość, że właściwie całe moje życie to był nieustający kurs. Nieustanna nauka także tego jak być dobrym mężem i ojcem. Zwłaszcza wtedy gdy życie uczyło nas tego, że nie da się go zaplanować. Że trzeba umieć przyjmować je takim jakie jest, a nie tak jak nam się wydaje, że być powinno.

Jakby na to nie patrzeć... Ten kurs, który razem z żoną przeszedłem 20 lat temu był po prostu naszym pierwszym przeżyciem małżeńskim. I taka była jego największa wartość... Pokazaliśmy sobie, że możemy przeżyć coś wspólnie. A to już jest imo dobra podstawa do udanego małżeństwa. Podstawa, która w przyszłości procentuje.


Taka jest moja ocena...

Ale chętnie zapoznam się też z opiniami czytelników.