sobota, 29 grudnia 2018

Mamo, nie krzywdź - kampania fundacji "Ad vocem"

Chodząc ulicami Krakowa nauczyłem się ignorować treści na licznych plakatach i bilbordach. Natłok i nachalność tej formy reklamy sprawia, że odruchowo stajemy się na nią obojętni.
Jednak koło bilbordu fundacji ad vocem obojętnie przejść nie mogłem:

Bilbord wisi/wisiał/ dokładnie na wprost jednego z wejść do Galerii Krakowskiej. Miejsca tłumnie odwiedzanego przez młodych mieszkańców Krakowa oraz turystów. Może młodzi przyszli rodzice (matki, ojcowie) też zwrócą uwagę na treść i przekaz bilbordu fundacji ad vocem.

Może treść tego plakatu choć kilku osobom przypomni o tym jakie mogą być skutki spożywaniu alkoholu. To przypominanie wydaje się być szczególnie ważne dziś gdy tworzy się pewien rodzaj "kultury picia", który dopuszcza też spożywanie alkoholu, a wręcz jego nadużywanie, przez młode kobiety.

Warto zajrzeć też na stronę fundacji ad vocem: www.advocem.org.pl i przeczytać np. o skutkach oddziaływania alkoholu we krwi matki na rozwijający się organizm związanego z nią dziecka w fazie płodowej. Choćby po to by skonfrontować własne przekonania o tym czy i kiedy alkohol szkodzi. Bo może część z nich to mity.

Czy mając wiedzę o możliwych skutkach picia alkoholu można już tak z "czystym sumieniem" namawiać kogoś do jego spożywania?

Bo kultura to nie tylko w tym by wiedzieć ile można, z kim i kiedy... Ale także w tym by umieć samemu odmówić i nie proponować usilnie picia komuś kto nie chce.

***
Ze strony advocem.org.pl:
- dzieci z FAS rodzą się nie tylko w rodzinach określanych jako "patologiczne"...
- w Polsce rodzi się więcej dzieci z FAS niż z zespołem Downa...
- FAS to choroba... nieuleczalna. Można tylko łagodzić jej skutki.

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Gospoda w Betlejem. Nieplanowane Narodziny Boga

- Witaj Baltazarze. Nie widziałem Cię już tyle lat... Co sprowadza Cię do mojej gospody?
- Podziwiam Baltazarze Twoją mądrość i umiejętność czytania z gwiazd, ale uwierz mi. W tym mieście nic się nie wydarzy bez mojej wiedzy... Gdyby tu się miał narodzić jakiś król, to ja bym już o tym wiedział. Do mojej gospody zaglądają wszyscy przybysze, a do moich uszu docierają wszystkie wiadomości.
- Tak, wiem drogi Baltazarze, że: są rzeczy, o których się nie śniło nawet mędrcom ze wschodu. Ale moja rodzina prowadzi tę gospodę już od pokoleń. Aby się utrzymać musieliśmy się nauczyć planować i być dobrze przygotowani na to co niespodziewane.
- I widzisz... Nie wiedziałem, że przybędziesz, ale przezornie trzymałem wolne miejsce dla gościa tak zacnego jak Ty i Twoi towarzysze. A przez ten spis i całe to zamieszanie wszędzie tu pełno wędrowców i innych potrzebujących miejsca w mojej gospodzie.
- A ludzie są coraz mniej odpowiedzialni. A już szczególnie ci młodzi... Ostatnio przybył tu taki do mnie z pytaniem o miejsce na nocleg. Początkujący cieśla z Nazaretu. Cały jego majątek to jeden osiołek, na którego wpakował młodą żonę... A ta żona w ciąży, choć sama jeszcze niedawno była dzieckiem. Całkowity brak odpowiedzialności...
- Co z nimi zrobiłem? Odesłałem za miasto. Tam gdzie pasterze mają swoje groty. O tej porze roku zawsze jest jakaś wolna. Tyle mogłem pomóc tej nieodpowiedzialnej mizerii...
- Baltazarze... Gdzie się wybierasz? Zostań na noc w miejscu, które przezornie zachowałem dla Ciebie... Jest tyle ważnych spraw do omówienia.




***
Wszystkim oczekującym na narodziny, na Ten Telefon lub inną Radosną Nowinę życzę gotowości i otwartości na Miłość, która czasem przychodzi niezaplanowana lub nie tak jak to sobie wyobrażaliśmy.
Przygotujmy miejsce w sercu, gotowe na Miłość i Boga.

niedziela, 16 grudnia 2018

Nie pytaj dlaczego ktoś nie chce oddać dziecka

Czytając fora internetowe lub blogi czasem trafiam na pytanie:

Dlaczego ktoś kto sobie nie radzi w życiu i rodzicielstwie nie odda dziecka tym, którzy na takie dziecko czekają i mogą mu dać wszystko?

Wiem, że wiele rodzin zwodzi system obietnicami poprawy i że... zajmą się dzieckiem/dziećmi. Że to powtarzające się dawanie im kolejnej szansy może być denerwujące. Ale... Wyczuwam też, że decyzja o oddaniu dziecka może być trudniejsza od tej o jego przyjęciu przez rodzinę adopcyjną.

Dlatego w takich sytuacjach mówię sobie i innym:
– Nie zastanawiaj się dlaczego ktoś nie chce oddać. Myśl o tym dlaczego Ty chcesz przyjąć dziecko. Dziecko, które kiedyś zacznie cię męczyć, wkurzać, irytować, a może nawet kiedyś doprowadzi cię do rozpaczy…

Bo czy oddasz je wtedy tylko dlatego, że nie dajesz sobie z nim i ze sobą rady?

sobota, 1 grudnia 2018

Tata w delegacji

Praca rzuciła mnie na chwilę do roboty z dala od domu. Mam tu pod opieką dwa wiercenia za węglem w okolicach Jastrzębia - Zdroju. Wyjazd niby krótki ale po tygodniu do domu już tęskno.


Gadam przy okazji o takiej robocie z ludźmi, którzy większą część swojego zawodowego życia spędzają daleko od domu. Bo taka jest specyfika pracy wiertników i geologów poszukiwawczych.
Cóż... Po prostu trzeba lubić takie życie albo z jakiegoś przymusu godzić się na ciągłą nieobecność w domu. No bo jak ktoś mówi, że w domu z rodziną jest przez 7 dni w miesiącu... To ja nie jestem w stanie zrozumieć jak taka rodzina funkcjonuje. A jakoś funkcjonować musi.

I jakoś nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że tak mogłaby funkcjonować rodzina adopcyjna. Bo jak tu budować więź z dzieckiem gdy taty (lub mamy) ciągle nie ma w domu?

niedziela, 25 listopada 2018

Jak często kontaktujecie się z Ośrodkiem Adopcyjnym?

Kontakt po kursie a przed Tym Telefonem

Po kursie i uzyskaniu kwalifikacji powiedziano nam, że czekając na Ten Telefon dobrze czasem samemu zadzwonić i przypomnieć się w Ośrodku Adopcyjnym (OA). A z dalszej części rozmowy wynikało coś co zrozumiałem jako wytyczną, że:
- Należy odzywać się tak przynajmniej raz w miesiącu.

Nie wiem czy jest to praktykowane w wszystkich Ośrodkach ale ja pilnowałem sumiennie by mieć taki regularny kontakt z opiekującym się nami pracownikiem OA.

Tylko, że po dwóch latach takiego regularnego dzwonienia i wysłuchiwania standardowych odpowiedzi: dzieci nie ma, trzeba czekać itp., człowiek zaczyna tracić poczucie, że to dzwonienie ma jakiś sens. A przynajmniej ja tak czułem...

W trzecim roku takiego czekania postanowiliśmy z żoną spróbować jeszcze raz w innym Ośrodku Adopcyjnym. W tym drugim OA nikt nam nie sugerował jak często mamy się odzywać. Tu prowadząca sama zaskakiwała nas niespodziewanymi telefonami, a i my potrafiliśmy się "odwdzięczyć" niezapowiedzianą wizytą. A niespodziewana wizyta w OA oddalonym o ponad 300 km może być trochę szalonym pomysłem. To szaleństwo jednak wyłączyło poczucie rutyny...
A gdy w końcu zadzwonił Ten Właściwy Telefon z Tą Wyczekiwaną Wiadomością to okazało się, że... mam go na liście połączeń nieodebranych.

Od Tego Telefonu do Pierwszego spotkania

Może się zdarzyć, że już po Tym Telefonie sprawy zaczną toczyć się szybko ale... Nam dano dwa tygodnie do namysłu. Dwa tygodnie wyciszenia i oswajania z myślą o dwójce dzieci (rodzeństwo, dwie dziewczynki), o których wiemy tylko tyle, że są daleko, w jeszcze innym OA i ile mają lat. Dwa tygodnie ciszy...

Po decyzji, że chcemy się spotkać nastąpiło przyspieszenie i telefony zaczęły działać jak na jakieś gorącej linii. Tyle spraw do załatwienia i ustalenia.
Powiem szczerze: nigdy wcześniej tak często nie dzwoniłem w jakiejkolwiek sprawie.

Po pierwszym spotkaniu

Największe zaskoczenie. Telefon od córek, które koniecznie chciały ze mną porozmawiać. Zaskoczyły mnie w pracy i... pobiły się o słuchawkę bo każda chciała rozmawiać. Lekko zszokowany słuchałem jak popłakały się w kłótni o to, która pierwsza miała rozmawiać.

Przed rozprawą

Dzieci zabraliśmy do siebie w następny weekend po pierwszym spotkaniu. Do rozprawy sądowej było mało czasu (sąd działał zadziwiająco szybko i sprawnie), a spraw jeszcze sporo do załatwienia. Kontakt z OA właściwie codziennie. To trzeba jeszcze załatwić, takie zaświadczenie zdobyć i dostarczyć, panie chcą przyjechać na wizytę kontrolną i sprawdzić jak funkcjonujemy razem jako rodzina...

Po rozprawie

Na posiedzenie sądu pojechaliśmy bez dzieci - zostały pod opieką babci.
Parę godzin czekania bo wcześniejsze sprawy się przedłużały. Na szczęście w naszym wypadku idzie wszystko sprawnie i szybko. Decyzja stanie się prawomocną już za dwa tygodnie.

No i na szczęście kontakt z OA i panią Psycholog, która wcześniej zajmowała się dziećmi nie zakończył się w tym dniu. Bóg im zapłać za to, że jeszcze później mogliśmy dzwonić i zawracać im głowę w różnych sprawach. Naprawdę było to potrzebne.

Czas po przysposobieniu

Przez pierwsze pół roku dzwoniliśmy dosyć często. Właściwie nie było miesiąca bez kilku telefonów. Szczególne w czasie trzeciego-czwartego miesiąca od pojawienia się dzieci w naszym domu. To jest w czasie gdy córki zaczęły nas dokładnie testować i sprawdzać na ile mogą sobie pozwolić, a jednocześnie jeszcze sprawdzały czy naprawdę będziemy dla nich mamą i tatą.
Potem częstotliwość takich rozmów zaczęła się zmniejszać. I gdy minął rok uznaliśmy, że właściwie już nie ma czym głowy zawracać pracownikom OA. U nas jest OK, a oni mają świeże sprawy do załatwienia.

Dwa lata po przysposobieniu

Dziś chodzi mi tylko po głowie pomysł wysłania listów z podziękowaniami do wszystkich, którzy nas wytrwale i fachowo wspierali w drodze do naszego rodzicielstwa. Nie dzwonie bo wiem, że Ośrodki mają swoje problemy, mają nowych kandydatów, nowe sprawy o przysposobienie... Zwyczajnie nie chcę zawracać ludziom gitary...

Dlatego jak czytam na blogu Izzy (http://www.naszmalyswiatek.pl/), że nadal utrzymuje kontakt ze "swoim OA" i nadal potrafi prowadzić ponad godzinne rozmowy na tematy poruszane potem na blogu to... jestem w lekkim szoku.

Podobnie jak w szoku są czasem ludzie, którzy mnie nadal pytają o to:
- Jak często jesteście sprawdzani przez OA?
A słyszą moją odpowiedź:
- Teraz nikt nas nie sprawdza. Jesteśmy zwykłą, normalną rodziną. Czas na sprawdzanie był przed decyzją o przysposobieniu. Teraz trzeba sobie radzić i funkcjonować jak każda, samodzielnie radząca sobie z problemami rodzina.

niedziela, 18 listopada 2018

Ściegi nie są proste, czyli czego uczą się dzieci na ZPT

Z własnego dzieciństwa wspominam, jak na lekcjach ZPT (Zajęcia Praktyczno-Techniczne) próbowano uczyć mnie budowy obrabiarki, silnika elektrycznego lub wpajać inną całkowicie zbędną w warunkach domowych wiedzę (np. budowa wielkiego pieca w hucie). Były też prostsze i bardziej praktyczne próby samodzielnego zbudowania karmnika dla ptaków lub estetycznej deski do krojenia produktów spożywczych... Wychodziło mi to lepiej lub gorzej, ale oceny zawsze nadrabiałem wyjątkowa zdolnością do: pisma technicznego.

Czasy się jednak najwyraźniej zmieniły i w edukacji szkolnej nastąpił imo jakiś progres. Dzieci nadal uczęszczają na ZPT (i bardzo dobrze), ale zajęcia te w mojej ocenie bardzo zbliżyły się do tego, co rzeczywiście uznajemy za Praktyczne, a nie tylko Techniczne.

W szkole, do której uczęszcza moja starsza córka zajęcia praktyczno-techniczne nie są już dzielone na grupy (oddzielnie chłopcy, oddzielnie dziewczęta). Profil zajęć jest ten sam dla wszystkich dzieci. Bo i umówmy się, każdemu przyda się wiedza, jak bezpiecznie używać sprzętu agd, a szczególnie tego stosowanego w kuchni. Każdemu przyda się wiedza, jak czytać instrukcję obsługi lub montażu prostych urządzeń domowych. I każdemu przyda się wiedza o tym, jak dbać o domowe sprzęty oraz jak je konserwować lub wykonać podstawowe naprawy.

Dobrym pomysłem imo jest też, że dzieci uczą się na tych zajęciach np. o tym, z jakich materiałów szyje się odzież i jak czytać symbole umieszczone na metce naszego ubrania. To dobra i rzeczywiście potrzebna wiedza, tak dla chłopca jak i dla dziewczynki.

Dużym wyzwaniem była natomiast (chyba najbardziej dla mnie) nauka podstawowych ściegów. Bo muszę się przyznać, że w tej materii wiedzę posiadam/posiadałem naprawdę nikłą ;)
I szczerze mówiąc musiałem uczyć się od podstaw razem z moją 12letnią córką.

Ściegi (szablon przód)
Ściegi (szablon - tył)

sobota, 10 listopada 2018

Przysposobienie (adopcja) dziecka w odrodzonej Polsce (1918-1939). Notka na 100lecie odzyskania Niepodległości

Sto lat temu Nasza Ojczyzna odzyskała niepodległość po 123 latach rozbiorów. Jednak proces odbudowy państwa i scalania jego w jeden organizm trwał jeszcze wiele lat i czasami można mieć wrażenie, że pewnych sferach życia trwa nadal.

Po latach zaborów odrodzone państwo musiało podjąć wysiłek nie tylko obrony przed napaścią wrogich sąsiadów (konflikty mieliśmy właściwie na wszystkich granicach). Należało też ujednolicić system prawny stanowiący podstawy funkcjonowania niepodległego państwa. Także prawo dotyczące przysposobienia (adopcji) dziecka.

Cóż... Każdy z zaborców miał własne regulacje w tej dziedzinie i żadne z nich nie były właściwe dla odrodzonej Polski. Co gorsza na znacznej części terytorium Polski nadal w sprawach rodzinnych miały zastosowanie przepisy z kodeksu cywilnego... Królestwa Polskiego z 1825 r. Przepisy delikatnie rzecz ujmując nieżyciowe i anachroniczne. Przepisy powstałe w systemie stanowym i skupiające się głównie na zapewnieniu dziedziczenia oraz praw rodowych. Powstałe w czasach gdy przysposabiało się już właściwie osobę dorosłą dla zapewnienia ciągłości rodu i opieki nad pozostawionym majątkiem.

Już pierwszy punkt w zapisach kodeksu z 1825 dziś może zwalić z nóg:



No i jak Wam się to podoba?
Przysposobić mogą tylko bezdzietni, którzy ukończyli... 50... tak pięćdziesiąt lat życia.
Potrzebny tu jeszcze jakiś komentarz uzasadniający pilną potrzebę zmian?

Pełny tekst kodeksu cywilnego Królestwa Polskiego z 1825 r znajdziecie tutaj:
http://www.bibliotekacyfrowa.pl/Content/78267/PAd_16854.pdf
Jest to wersja cyfrowa wydania z 1871. Przepisy dotyczące przysposobienia od strony 126.

Ale, że w Polsce wszelkie zmiany dotyczące prawa trwają długo i budzą wiele emocji, to i na te zmiany trzeba było długo czekać. A stan prawny II RP czasem najdobitniej oddają słowa samego marszałka Józefa Piłsudskiego takie jak: konstytuta (słowo powstałe z mariażu ustawy zasadniczej z nierządem) czy epitety typu: "pierdel, serdel, burdel".

No ale jak już się udało to powstała krótka w treści ale niezwykle precyzyjna i jak na owe czasy bardzo nowoczesna "ustawa o ułatwieniu przysposobienia małoletniego". Tak brzmiał tytuł tej ustawy: o ułatwieniu. To słowo chciałem tu podkreślić.
Pełny tekst tej ustawy znajdziecie tutaj:
http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19390630416/O/D19390416.pdf
Ustawa została ogłoszona i wprowadzona w życie w dniu: 13 lipca 1939 r.

I tu znów można westchnąć nad ironią losów naszego państwa oraz ustawy, która weszła w życie właściwie w przededniu wybuch II Wojny Światowej.

Cóż... Wiatr historii często wieje nam w oczy.

***

Ciekawe wyimki z "Ustawy o ułatwieniu przysposobienia małoletniego" z dnia 13 lipca 1939 r.:

- Przysposobić mogły tylko osoby, które ukończyły 35 lat (małżeństwo lub osoba samotna)
- W przypadku małżeństw wymagany był 5 letni staż małżeński (bezwzględnie).
- Przysposobić mogły tylko osoby nieposiadające własnych, ślubnych dzieci.
- Przysposobienie zasadniczo miało dotyczyć małoletnich do 7 roku życia i mieć formę przysposobienia pełnego.
- W przypadku dzieci starszych było możliwe lecz był wymagany 3 letni okres wcześniejszego utrzymywania dziecka przez przysposabiających.

I jeszcze jedna ciekawostka:
- Dziecko wyznania rzymsko-katolickiego mogła przysposobić tylko rodzina (lub osoba) tego samego wyznania...

czwartek, 8 listopada 2018

Karta uodpornienia (karta szczepień) dziecka

Czytając o nowych przypadkach zachorowań na odrę oraz o tym jak ważne w profilaktyce chorób zakaźnych są szczepienia ochronne chcąc nie chcąc przypomniałem sobie o pewnym ważnym dokumencie.
O karcie uodpornienia, która nazywana jest czasem kartą szczepień.

Co to jest?
Karta uodpornienia jest to podstawowy dokument zawierający historię szczepień konkretnego pacjenta. Karta taka powinna być założona dziecku zaraz po jego narodzinach i być przechowywana w jednostce zajmującej się podstawowa opieką zdrowotną danego pacjenta. W niej mają być odnotowane wszystkie zastosowane szczepienia ochronne i wpisane terminy kolejnych szczepień.
Niestety mimo postępującej cyfryzacji karta uodpornienia (karta szczepień) jest w naszym kraju nadal dokumentem papierowym. Można wystawić elektroniczną fakturę, testuje się e-recepty, już można wystawić elektroniczne L4 (nie tylko dla policjanta) ale historia szczepień nadal na papierze.

Ma to swoje wady.
Jak zmieniamy lekarza to... ta papierowa karta musi wędrować razem z nami.
Jest tam gdzie jest nasz lekarz i inne placówki nie maja do niej wglądu. A choroby i nagłe przypadki nie wybierają miejsca.
Lekarz o terminie kolejnego szczepienia przypomni sobie dopiero jak zajrzy do karty.



Karta uodpornienia dziecka przysposobionego (adoptowanego)
I tu zaczyna się prawdziwy problem. Karta wystawiona bezpośrednio po urodzeniu dziecka zawiera zazwyczaj dane rodziny pochodzenia dziecka i jego pierwotny numer pesel. Po przysposobieniu dane dziecka (nazwisko i nr pesel, czasem imiona) się zmieniają. Ale na papierowej karcie uodpornienia (szczepień) nie można oficjalnie dokonywać żadnych zmian. Ujawnianie, nawet lekarzowi, danych o rodzinie pochodzenia dziecka też może być niezgodne z prawem. A większość lekarzy zwyczajnie nie wie jak postępować z takim dokumentem. Partyzantka na całego...

Może Ministerstwo Zdrowia wysiliłoby się wreszcie na jakieś wytyczne dla lekarzy rodzinnych/pierwszego kontaktu jak postępować w tej specyficznej sytuacji!?

No ale może jednak szybciej doczekam się przejścia na cyfrową formę przechowywania danych o szczepieniach pacjenta i tam już będzie można uwzględnić odpowiednią ochronę danych oraz powiązanie z numerem pesel pacjenta, a także to, że dane pacjenta mogą się zmieniać w trakcie jego życia.

środa, 31 października 2018

Zimna wojna domowa

I bądź tu mądry...
Zaczęło się od zabawy i śmiechu. Potem się pokłóciły, pobiły i obraziły na siebie.

Teraz jest stan zimnej wojny.

A ludzie sobie myślą...
Może postaramy się o dziewczynkę. 
Dziewczynki są grzeczniejsze.

Dobry żart :)
Piorą się tak samo jak chłopaki. Tylko pisku może więcej a mniej siniaków... No trochę mniej siniaków.

A poza tym... Grzeczne dziecko
Jeszcze lepszy żart. Chyba jak chore i nie ma siły aby rozrabiać.

Tyle na dziś...
Idę wyegzekwować "godzinę policyjną". Może w jej trakcie zasną.


sobota, 27 października 2018

Ale spójrz na to z drugiej strony...

Czasem w dyskusjach słyszę (zwłaszcza od Pań), że jestem "mało elastyczny" w poglądach. Że czasem powinienem: "spojrzeć na problem z drugiej strony".

No to czasem spoglądam. I dziś na ten temat pogadałem z młodszą córką.
Tak moja pociecha zrozumiała co znaczy: spojrzeć na świat z drugiej strony.
:)

Kocham tę małą bestyjkę za to jej proste dziecięce myślenie.
Bo jak się człowiek za dużo gimnastykuje w patrzeniu na świat to mu się może w głowie zakręcić.

poniedziałek, 22 października 2018

Pedofil grasuje koło szkoły. Nowa wersja czarnej wołgi?

Już w zeszłym roku szkoła i jej okolice huczały od plotek na temat jakiegoś osobnika, który miał jakoby nagabywać (a może i napastować) dziewczynki wychodzące ze szkoły.
W tym roku już nie tylko plotka o takim typie (typach?) ostrzega. Ostrzeżenie pojawiało się też w korespondencji przekazywanej przez dziennik elektroniczny. Już chyba trzeba nad tym problemem zacząć się poważnie zastanawiać. Dziennik elektroniczny to w końcu już oficjalny kanał informacyjny.

Okolica, w której żyję jest bardzo tradycyjna i takie zachowania (nagabywanie i dwuznaczne zainteresowanie) wobec dzieci nie są tu akceptowane. Sytuacja robi się chwilami tak napięta, że nie chciałbym być w skórze typa podejrzanego o takie niecne zamiary wobec dziecka.

Ale nie tylko w szkole i jej okolicach słyszę o "narastającym problemie" napaści na dzieci. Napaści wyjątkowo paskudnej bo... aż wstyd o tym pisać: "co ON chciał zrobić temu dziecku.

Cechą wspólną wszystkich tych pogłosek jest to, że napastnikiem zawsze jest jakiś ON a napadniętym dzieckiem zawsze Mała Dziewczynka... I zawsze jest to oparte na "pewnym źródle": znajoma znajomej to słyszała w...

***
Cóż... Wiem, że żyjemy w dosyć wrednych czasach i wiele kiedyś nieprzekraczalnych granic już dawno zostało zatartych. Ale czy wierzyć pogłoskom, które momentami wkraczają na jakiś grząski grunt zbiorowej histerii?

Jako dziecko załapałem się jeszcze na opowieści o czarnej Wołdze, której napęd miała zapewniać "krew porwanych przez jej kierowcę dzieci".
Brr... Aż mnie czasem otrząśnie jak sobie przypomnę jakie to było straszne i... głupie.

Co chciano osiągnąć opowieściami o czarnej Wołdze to mogę się tylko domyślać.
Może chodziło tylko o to by dzieci nie biegały po drodze i nie narażały się na ryzyko wpadnięcia pod samochód. Ale może było w tym i drugie głębsze dno.

Włoga - samochód produkcji ZSRR kojarzony z autem służbowym używanym przez notabli partyjnych w okresie PRLu.

wtorek, 9 października 2018

Czy dziecko powinno uczęszczać na lekcje religii?

Jeżeli uważasz się za osobę wierzącą, a praktyki religijne nie są dla Ciebie tylko pustym rytuałem. Jeżeli wierzysz, że wysyłając dziecko do Pierwszej Komunii dajesz mu prawdziwą łączność z Bogiem, który ofiarowuje w Eucharystii swoje prawdziwe Ciało i Krew. Jeżeli w to wszystko naprawdę wierzysz...
To będziesz też zapewne chciał aby Twoje dziecko rozwijało swoją wiarę oraz poznawało Boga i Jego Kościół.
W takim wypadku Twoje dziecko powinno być przez Ciebie zachęcane do uczestnictwa w praktykach religijnych i nauczaniu religii.

I pamiętaj też, że:
Przynosząc lub przyprowadzając dziecko do Chrztu prosiłeś Kościół o wiarę i chrzest dla dziecka. A prośba o Chrzest w Kościele Katolickim jest jednocześnie zobowiązaniem do wychowywania dziecka w wierze katolickiej.
Zatem podchodząc poważnie do tego zobowiązania powinieneś dbać o jego rozwój w wierze. Także poprzez zachęcanie do nauki religii. Bo gdybyś o to nie dbał to mogło by to znaczyć, że utraciłeś wiarę lub Twoje zobowiązanie do wychowania dziecka w wierze nie było szczere.

Jeżeli sam nie wierzysz... To dziecka wiary nie nauczysz.


piątek, 5 października 2018

Adopcja poza systemem OA i krakowski dołek

W Polsce podobno procedura przysposobienia (adopcji) dziecka jest możliwa wyłączne za pośrednictwem Ośrodków Adopcyjnych (OA). Prawo podobno nie daje innych możliwości. Ale jednocześnie to samo prawo daje bardzo dużo swobody w określaniu warunków kwalifikujących kandydatów do adopcji (przysposobienia) dziecka. Patrz: Raport NIK o adopcji w Polsce.

Cóż... W moim kochanym Krakowie nie ma na podobnej zasadzie problemu prostytucji i domów publicznych. Bo przecież nasze surowe prawo zabrania czerpania korzyści z cudzego nierządu. I zgodnie z tym prawem nie można zarejestrować oraz legalnie prowadzić takiego przybytku. Nie można i już... A że Kraków ma niestety opinię europejskiego centrum takich usług "rozrywkowych" to już inna inszość.

Tak więc polskie prawo nie pozwala na funkcjonowanie komercyjnych instytucji, które na zasadach wolnego rynku mogłyby "pomagać" w przypadku chęci oddania dziecka w "dobre ręce" innej rodziny.

Art. 211a Kodeksu Karnego

Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, zajmuje się organizowaniem adopcji dzieci wbrew przepisom ustawy, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.


Ale problem zaczyna się już od zdefiniowania: kiedy zaczyna się korzyść majątkowa.

Oczywiście można żyć w przekonaniu, że w Krakowie nie ma domów publicznych. Bo prawo tego zabrania. Można też na tej samej zasadzie wierzyć, że w Polsce nikt nigdy nie handlował i nie handluje żywym towarem. Że kobiet i dziewcząt nie sprzedawano do zagranicznych "agencji towarzyskich". Że tzw adopcja ze wskazaniem nie była furtką (i to szeroko otwartą) do handlu dziećmi.

Tylko dlaczego miasto aspirujące do rangi kulturalnej stolicy naszego kraju ma jednocześnie opinię zwykłego qrvidołka?

czwartek, 4 października 2018

Komputer lub tablet dla dziecka. Co wybrać?

Tego nie da się dziś uniknąć. Dziecko do nauki i... niestety także rozrywki potrzebuje też urządzeń elektronicznych. Komputer dla dziecka to już wręcz konieczność. A tablet... Hmm. Dziecku odmówisz?



Komputer czy tablet?
To tak naprawdę żaden wybór. Tablet nie zastąpi komputera. Jeżeli urządzenie ma służyć wyłącznie do zabawy (gry, filmy na yt) to wystarczy tablet. Jeżeli natomiast dziecko już chce i potrzebuje sprzętu do nauki to nie da się uniknąć dylematu jaki komputer dla niego pozyskać.

Tablet
Ale zanim przejdę do tego jaki komputer wybrałem dla swojej starszej córki kilka słów o tabletach.
Tak jak już napisałem jest to w mojej ocenie sprzęt głównie dla rozrywki i prostych zastosowań takich jak przeglądanie stron internetowych, korzystanie z poczty lub przeglądanie zdjęć z aparatu cyfrowego.
Jak ktoś chce to może taki sprzęt kupić dla swojego dziecka ale w mojej ocenie nie ma tu co szaleć w wyborach. Wybór jest duży. Natomiast warto zwrócić uwagę przy zakupie czy to co wybieramy ma przyzwoite parametry (wielkość wyświetlacza, pamięci ram i jaką wersję systemu na nim zainstalowano). Zakładam, że będzie to sprzęt budżetowy z Androidem wiec wybieramy aktualną (w miarę) wersję tego systemu. Pamięć RAM: niech będzie więcej niż 1 GB. Wyświetlacz 7" to czasem za mało, może warto poszukać coś o przekątnej 8" - 10".
I tyle co mogę podpowiedzieć. Każdy wybiera tu sam.
Dodam jeszcze własny przykład dlaczego uważam, że nie warto inwestować w sprzęt drogi i/lub kupowany na raty.



Na ilustracji powyżej widzimy jak wygląda 8" tablet po trzech miesiącach użytkowania przez dziecko.
Podobnie z czasem wygląda większość "komunijnych" prezentów (tabletów, smartfonów), którymi tak chętnie ostatnio obdarowuje się dzieci.
Ten już nie działa bo to nie jest zwykłe pękniecie szkła. Matryca też poszła. Naprawa w tym wypadku jest zupełnie nieopłacalna, a takich uszkodzeń gwarancja nie obejmuje.

O smartfonach jednak chyba napiszę coś oddzielnie. Bo to szerszy temat.

Komputer
Nauczony doświadczeniem z trzymiesięcznego użytkowania tabletu praz dziecko i szybkim procesem jego destrukcji doszedłem do wniosku, że urządzenia mobilne nie są jeszcze odpowiednie dla bardzo żywego i "mobilnego" dziecka. Dlatego uznałem, że komputer stacjonarny będzie lepszym wyborem niż laptop.

Tak wiem: Większość dzieci chce laptopa i nic poza tym... Ale to my kupujemy i decydujemy. Nie ma co tu ulegać dziecięcym wymaganiom.

Ile wydamy na taki zakup to już zależy od naszego budżetu i możliwości czerpania z niego.
Z doświadczenia jednak wiem, że każdy sprzęt komputerowy używany przez dziecko bardzo szybko się starzeje i przestaje spełniać dziecięce wymagania. Tak więc szybko usłyszymy, że: "jest za wolny", "ścina się", "muli" lub wprost: "to już zwykły grat". A potem nastąpi kategoryczne żądanie czegoś nowego, lepszego. Nawet jeżeli ten poprzedni jeszcze spłacamy...

Ja zdecydowałem się na zakup sprzętu poleasingowego (czytaj: używany wcześniej w jakimś biurze lub banku). Ma to swoje wady bo dziecko oczywiście chce coś nowego, najnowszego i najlepszego. Na używki patrzy raczej krzywo.
Ale to ja wybieram... Więc wybieram taki aby nie wykazywał bardzo widocznych śladów używania. Kupuję samo "pudło" bo monitor i resztę już mam.

Procesor: i3 3,4 GHz dwurdzeniowy... hmm... wystarczy

Pamięć RAM: 8 GB DDR3.... też wystarczy

Dysk HDD: 500 GB... Hmm... Jak zacznie robić kopię zapasową całego internetu to i tak zabraknie. Na dyski SSD jeszcze nie patrzę bo w podobnej cenie są znacznie mniej pojemne. Taki raczej bym brał pod uwagę w przypadku nowego (nieużywanego) sprzętu.

Grafika: Tu mnie sprzedawca miło zaskoczył dodając kartę Radeon i jest coś więcej niż to co zintegrowano na płycie głównej (Intel). Bez szaleństw ale na początek wystarczy.

Oprogramowanie: Cóż, możemy kręcić nosem na monopol M$ ale... I tak w szkole pojawi się ten problem, że na zajęciach z tzw "informatyki" są przykłady wyłączne dla zastosowań w systemie Windows. A i wszelkie materiały pomocnicze do zastosowań szkolnych będą szykowane pod ten domyślny system operacyjny.
Więc zamawiam sprzęt z preinstalowanym systemem Windows 10 Pro (licencja na komputery z odzysku - Refubished).

Cena takiego komputera?
Poniżej 1000 zł... I to dobrze poniżej.

Do tej pory córka używała starego (już za starego) komputera z Ubuntu i... też dawała sobie radę. Ale był już: "za wolny", ciągle się "net ścinał" i takie tam.

Zobaczymy co powie teraz.
Dam znak :)

Dostęp do sieci internet
Tak komputer jak i tablet to urządzenia umożliwiające nam (dorosłym i dzieciom) dostęp do zasobów sieci internet. Jednak jako osoby dorosłe sami decydujemy o tym jak i kiedy korzystamy z tych zasobów. W przypadku dzieci to rodzice jednak powinni regulować czas jaki dziecko przeznacza na przeglądanie stron internetowych, a także interesować się tym jakie treści trafiają przez sieć do dziecka. Taka jest moja opinia w tym temacie.
Dlatego też uważam, że tablet, a szczególnie smartfon wyposażony w dostęp do sieci poza wszelką kontrolą (karta sim i internet z sieci komórkowej) to nie jest dobry pomysł na bezpieczną rozrywkę dla dziecka.
Ustalam ze swoimi córkami, że jedynym administratorem domowej sieci i routera jest Admin (czyli ja). A jedyną osobą, której Admin może ulegać to Mama. Na kwik i płacz dzieci mogę w tej sprawie być nieczuły.

środa, 26 września 2018

Ubezpieczenie NNW ucznia w szkole

Pierwsze zebrania szkolne już za nami. Papirologia odwalona, zgody podpisane, informacja o RODO przekazana... Trójki klasowe wybrane. Nawet na "klasowe" udało się już zebrać.
Jeszcze tylko kwestia ubezpieczenia NNW uczniów. I...

I tu pojawił się u mnie jakiś sygnał, że coś jest nie tak.

Pani podała listę aby się wpisywać z zaznaczeniem jaki rodzaj (opcję) ubezpieczenia NNW ucznia wybieramy.

WTF?

Tyle paplania o RODO a teraz Pani tak bez słowa dane o uczniach dla jakieś firmy zewnętrznej zbiera?
Ale to pikuś.

Patrzę na informację prawną i... Ubezpieczenie NNW ucznia w szkole jest dobrowolne i nieobowiązkowe (patrz artykuł w serwisie infor.pl: Ubezpieczenie ucznia w szkole - nieobowiązkowe). A tu rzecz wyłożona jakby: każdy musi się wpisać.

A co gorsze (i to już moim zdaniem skandal) jest tylko lista, a nie ma do niej załączonych żadnych dokumentów. W nagłówku jest tylko nazwa firmy ubezpieczeniowej ale nawet skróconej formy warunków ubezpieczenia brak. Pani tylko coś z karteczki czyta o kwotach za to czy tamto...

Postanowiłem nie wpisywać żadnych danych na puszczoną listę.

Następnego dnia dzwonię do osoby, u której ubezpieczam dom i samochody z pytaniem o ubezpieczenie szkolne dla córek.

I po chwili dostaję ofertę indywidualną.Ubezpieczając dwójkę dzieci już mam zniżkę. Cena jest trochę niższa od polisy zaproponowanej w szkole ale mam przed sobą warunki polisy i mogę sprawdzić zakres ubezpieczenia. Jest ważna cały rok (kalendarzowy), całą dobę i nie tylko na terenie Polski. Nawet pobyt w szpitalu nie wynikający z NNW jest uwzględniony.

I o to chodziło.


Podsumowując

Decyzja o ubezpieczeniu dziecka ma być świadomym i dobrowolnym wyborem rodzica. Szkoła imo nie powinna wybierać za rodziców gdzie i w jakim zakresie ubezpieczyć dziecko.

W takim puszczaniu list bez właściwej informacji o tym, że jest to ubezpieczenie nieobowiązkowe można doszukiwać się, ze ktoś tu ma w tym jakiś interes.
Ubezpieczenie to produkt komercyjny.

Byłem przekonany, że takie ubezpieczenia zbiorowe (cała szkoła) powinny być tańsze od indywidualnych. Ale i tu można się zdziwić.

Wniosek główny
Czytać uważnie co nam w szkołach (i nie tylko) podsuwają do podpisu. I nie parafować automatycznie.

wtorek, 18 września 2018

Ile "powinna" zarabiać i jaki mieć dom rodzina starająca się o adopcję dziecka?

Jak można wnioskować z lektury postów na forum Nasz Bocian sporo osób rozważających adopcję dziecka ma obawy czy ich dochody oraz posiadane warunki mieszkaniowe są wystarczające do uzyskania kwalifikacji na rodziców adopcyjnych.
Nie jest to coś dziwnego bo i sporo "zwykłych" rodzin uważa, że najpierw człowiek powinien się dorobić i zapewnić sobie m.in. odpowiednie warunki mieszkaniowe, a dopiero potem "może sobie pozwolić" na myślenie o rodzinie i dzieciach. Ale życie przynosi niespodzianki i dziecko "trafia się" często wcześniej niż w pierwotnych planach zakładano. Na szczęście w większości wypadków świat się z tego powodu nie wali, a jedynie kolejność wydarzeń ulega przeszeregowaniu i priorytety przewartościowaniu.
Zasadnicza różnica polega na tym, że "zwykłych rodzin" raczej nikt nie kwalifikuje i nie ocenia "merytorycznie" i "z urzędu" pod względem przygotowania i predyspozycji do tego by mogli zostać także rodzicami. No chyba, że jakiś wyjątkowo upierdliwy teść, szczególnie wredna teściowa lub jakaś wiedźma z sąsiedztwa.

Wymagane dochody
W zestawie wymaganych przez Ośrodek Adopcyjny (OA) dokumentów jakie będą musieli przedstawić kandydaci na rodziców adopcyjnych będzie jakaś forma zaświadczenia o osiąganych dochodach. Nie ma jednolitej formy zaświadczeń bo i formy ich uzyskiwania są różne.
Nie ma też określonych minimalnych dochodów koniecznych do uzyskania kwalifikacji
Zaświadczenie jest po to aby wykazać później przed sądem, że rodzina ma w ogóle dochody i jest stabilna, samodzielna finansowo. Natomiast można założyć, że przydałoby się aby łączne dochody podzielone przez ilość osób w rodzinie (tzw dochód na członka rodziny) były wyższe niż minimum socjalne. Tylko licząc ten dochód wypadałoby już uwzględnić dziecko/dzieci, które mamy zamiar przysposobić.

Wg Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych (jest taka instytucja, a jak) średnio liczone minimum socjalne w Polsce w roku 2017wynosiło... około 900 zł na osobę w rodzinie (Uwaga! Wartość netto).

Jak dla mnie kwota ta jest szokująco niska. Ale to już temat na oddzielną dyskusję o skali ubóstwa i/lub jak kto woli zamożności polskich rodzin.

W każdym bądź razie dla OA ważne będzie niekoniecznie to jak duża jest to kwota (byle była wystarczająca). OA będzie zapewne interesowało też jak kandydaci radzą sobie w życiu i pracy. Ile czasu poświęcają na pracę zawodową. Czy zostaje im poza pracą jeszcze trochę czasu na dom i życie rodzinne... Może będą zawracali uwagę ile w naszych rozmowach z pracownikiem OA zajmuje temat pracy, a ile poświęcamy rodzinie, rozrywce, zainteresowaniom...
No bo w końcu nie samym chlebem człowiek żyje.

Ze swojego doświadczenia mogę dodać, że pojawienie się dzieci w rodzinie urealniło moje pojmowanie o tym ile można wydać na dom i rodzinę. Jak pod opiekę 2 dorosłych (pracujących) trafi 2 dzieci to wydatki nie wzrosną x2. Nie ma takiego przelicznika... Wszystko będzie zależeć od naszego sposobu gospodarowania i skali potrzeb.

I jeszcze jedno...
Warto mieć jednak jakieś oszczędności. Bo na początku wydatki potrafią zaskoczyć.
W pierwszym miesiącu "wyszło" nam tak około 6000 zł ekstra bo trzeba było kupić właściwie wszystko. Od kurtek zimowych i butów po meble do pokoju dziecięcego (wtedy dziewczyny zajmowały jeden wspólny pokój - tak jak w DD).

Wymagane warunki mieszkaniowe
W mojej głowie długo było zakodowane przekonanie, że: każde dziecko powinno mieć zapewniony swój oddzielny pokój. Nie pamiętam już skąd u mnie się ono pojawiło i na jakiej podstawie. Raczej nikt w OA mi tego nie zasugerował. Nie wiem skąd się to i mnie wzięło, ale takie "święte przekonanie" miałem.

Jednak jak się okazało to i w tej dziedzinie nie ma jakoś szczególnie sprecyzowanych wymogów. Rodzina po prostu ma mieć gdzie mieszkać. Czy lokal zajmowany przez rodzinę spełnia wymogi mu stawiane to już określają przepisy budowlane, a pracownik OA nie jest inspektorem nadzoru budowlanego. ;)
Mieszkanie nie musi być duże. Ważne by były w nim warunki do życia i rozwoju rodziny z dzieckiem (dziećmi). I wcale nie musi być perfekcyjnie czyste. Nawet wskazane jest by nosiło ślady użytkowania... Ale i dbałości o jego stan.

Może mieć znaczenie to czy mieszkanie jest wynajmowane, czy też jest własnością rodziny. Ale sam fakt wynajmowania mieszkania nie będzie tu jakoś decydujący. Ważne będzie jak rodzina sobie z tym radzi. Może też jak często zmienia miejsce zamieszkania... O tym wszystkim można jednak szczerze rozmawiać z ludźmi pracującymi w OA.

Ale może to tylko mnie się tak łatwo o tym gada bo mieszkam z rodziną we własnym domu na wsi. Niektórzy nawet twierdzą, że w dużym domu. Choć jak dla mnie to całkiem duży, to jest trawnik i ogród do skoszenia.
Tak... Dom na wsi ma swoje zalety. Sąsiadom raczej nie przeszkadzają głośne zabawy (potworne wrzaski) moich dzieci. Może łatwiej na chwilę znaleźć jakiś w miarę cichy kąt tak tylko dla siebie. Ale też zawsze jest w nim coś do roboty. Zdecydowanie więcej czasu potrzeba na dojazdy (do pracy, do szkoły, do lekarza...). Ma się po prostu cały dom na głowie... Od fundamentów aż po dach. Więc jak komuś już to przeszkadza w życiu to po co sobie jeszcze dokładać zmartwień.

piątek, 14 września 2018

Miłość to nie pluszowy miś. Apel do znanej podróżniczki

Na stronach poświęconych temu co dzieje się w świecie ludzi znanych z tego, że są znani pojawiła się wiadomość:

Do znanej podróżniczki Martyny Wojciechowskiej przybywa z wizytą: "jej adoptowana córka".

Nic tylko się cieszyć i wzruszać. Może nawet popłakać nad tak wzruszającą historią.

Niestety we mnie lektura tych artykułów wywołała bardzo mieszane uczucia. Rozumiem ludzi, którzy chcieliby wspierać osierocone dzieci gdzieś "na krańcach świata". Rozumiem, że chcieliby im pomagać finansowo (bardzo szlachetny cel) i wspierać duchowo. Nie mam nic przeciwko takim inicjatywom. Co więcej... Jestem bardzo wdzięczny ludziom zaangażowanym w tzw "adopcję duchową" - modlitwa za dzieci nienarodzone, dzieci niechciane. Takie inicjatywy umacniały moją wiarę i przekonanie, że jako ludzie nie jesteśmy obojętni na krzywdę dziecka oraz, że rodzicielstwo będące skutkiem przysposobienia (adopcji) dziecka jest w naszym społeczeństwie akceptowane przez zwykłych ludzi, takich jak ci wśród których żyję.

Celebryckie portale piszą o tym, że odwiedza Panią: "adoptowana córka". Ale czy to dziecko, a właściwie teraz już młoda kobieta, jest rzeczywiście członkiem Pani rodziny?

"Adopcja na odległość" polegająca wspieraniu finansowym rozwoju i edukacji dziecka to jednak nie jest to samo co włączenie go przez przysposobienie (adopcję) do własnej rodziny. Swego czasu mówiło się też o "adopcji dziecka" przez Agatę Młynarską. Ale gdy wyszło, że tak naprawdę było to coś w formie "rodziny zaprzyjaźnionej" to pojawił się niesmak.

Mam nadzieję, że nie chodziło tylko o stworzenie sobie właściwego wizerunku.

Można przeczytać też, na tych kolorowych i pełnych wzruszających zdjęć portalach, że władze Tanzanii (kraj, z którego pochodzi dziewczyna, której rozwój i edukację wspiera p. Martyna Wojciechowska) nie są przychylne Pani działalności w tym kraju. Że nawet zabroniły Pani przyjazdu i kontaktów z "podopieczną".

Nie znam całej problematyki społecznej krajów Afryki ale wiem, że są one często traktowane przez bogate społeczeństwa zachodu jak obszary do pozyskiwania dzieci do adopcji. Że stwarza to wrażenie jakoby miejscowe społeczności były "zbyt zacofane" by zapewnić właściwą opiekę zastępczą skrzywdzonemu przez los i ludzi dziecku.

Niestety tak traktowana była też Polska. Nam też wmawiano, że adopcja zagraniczna to najlepsze co może spotkać osierocone dziecko w Polsce.

Wiem też, że opieka instytucjonalna nad osieroconym dzieckiem jest kosztowna. Dlatego popieram wszelkie formy wsparcia dla instytucji, które opiekują się sierotami społecznymi.

Mam świadomość,  że widząc krzywdę dziecka u większości z nas pojawia się naprawdę szczera chęć pomocy. Tak aby mu dać choć pluszaka lub coś słodkiego na pocieszenie. I nie ma znaczenia skąd dziecko pochodzi i jaki ma kolor skóry.

Nie wiem jak w Afryce... Ale w polskich domach dziecka wychowankom nie brakuje jedzenia, zabawek czy słodyczy. Natomiast wszystkim osamotnionym i skrzywdzonym dzieciom brakuje prawdziwej miłości. Takiej zwyczajnej, na co dzień i nie na odległość. Takiej jaką może dać tylko kochająca mama i czuły tata.

Takiej miłości nie można udawać. Taka miłość nie jest na pokaz.

poniedziałek, 3 września 2018

Witaj szkoło... A ty się martw pierdoło

Zgodnie z tradycją, tak jak przed rokiem na uroczyste rozpoczęcie nowego roku szkolnego udaliśmy się właściwie bez wiedzy jak będzie wyglądał plan zajęć w roku 2018/2019. Szliśmy z cichą nadzieją, że dzieci będą uczyć się w systemie jednozmianowym.

O 8.00 msza św w intencji uczniów, rodziców, grona (lub odwrotnej kolejności), a potem przeskok na spotkanie w szkole. Gadka szmatka, przywitanie tak jak co roku i do klas.

A tu już proza życia...
Starsza córka (klasa V) ma plan zajęć inny na każdy dzień i nie mam tu na myśli zestawu przedmiotów. W poniedziałek zaczyna 12.40 i kończy po 17ej. W piątek zaczyna o 8.00, kończy koło 15ej.
Uczniom z tych klas, w tej szkole świetlica przed zajęciami lub po nich już nie przysługuje.

Więc się rodzicu martw...

I niech mi ktoś wytłumaczy, jak dziecko ma się zdrowo rozwijać i mieć czas np. na odrobienie zadań domowych,gdy kończy lekcje po godzinie 17ej, a następnego dnia ma dla odmiany na rano?

Młodsza córka ma na szczęście lepiej. Jej szkoła (niestety filia tylko do klasy III) działa w systemie jednozmianowym i chyba wszystkim dzieciom zapewni miejsce w świetlicy (gdy oboje rodzice pracują).
Ta szkoła też miałaby problemy lokalowe, gdyby nie wsparcie miejscowej parafii. Tak, parafii... Szkoła przylega do budynków parafialnych i rada parafialna zgodziła się udostępnić szkole jedno z posiadanych pomieszczeń.

W szkole, do której uczęszcza starsza córka, część dzieci będzie się uczyć w pomieszczeniach pierwotnie przeznaczonych na świetlicę, magazyn itp.

W ogóle młodsza córka to ma w szkole lepiej. Nawet jej wychowawcą będzie ta sama pani co w klasie zerowej. Pani też awansowała.

W szkole starszej córki zaszły spore zmiany także w składzie grona pedagogicznego. Sporo nauczycieli odeszło do innych szkół lub zrezygnowało z zawodu.

Ale dla części rodziców chyba największym zmartwieniem było to, że od nowego roku nie można już parkować za darmo na placu przed szkołą, bo zamiast prowizorycznego parkingu jest tam całkiem ładny plac sportowy.

sobota, 1 września 2018

Miałeś być nauczycielem. Notka na pierwszy dzień września

Jan miał zostać nauczycielem. Miał ukończyć seminarium nauczycielskie w Kielcach (tak to się chyba nazywało) i wrócić na swoją rodzinną wieś by uczyć dzieci. Takie zadanie wyznaczył mu jego ojciec Filip.

Jan z sympatią (?) w Kielcach - lata 30te

Jan nie zawiódł ojca. Szkołę ukończył i w nagrodę miał swoją pierwszą praktykę nauczycielską rozpocząć we Lwowie. Pierwszy dzień jego praktycznej nauki zawodu miał się rozpocząć 1 września 1939 r.

Jednak w sierpniu został zmobilizowany i praktyki nauczycielskiej nigdy nie rozpoczął. Rozpoczęła się natomiast jego wojenna tułaczka.

Jan (*1915 - +1943)

Nic nie wiem o jego udziale w walkach we wrześniu 1939 r.

Jest na listach żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, którzy brali udział w walkach o Tobruk.

Później brał udział w formowaniu II Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na terytorium ówczesnej Palestyny.

Jan do domu nigdy nie wrócił. Zmarł w szpitalu wojskowym w Ramla (obecnie miasto w Izraelu) i spoczął na miejscowym cmentarzu wojskowym (http://2korpus.itgo.com/Cmentarze/Ramla/Ramla_WC.html). Pośmiertnie awansowany do stopnia podporucznika.


***

Te dwie zamieszczone tu przeze mnie fotografie to właściwie wszystko co zostało jako materialna pamiątka po śp Janie. Jego dom rodzinny spłonął w 1945.
Na sowieckich czołgach przyjechała do Polski nowa władza, która nie chciała zachować w ludzkiej pamięci żołnierzy takich jak Jan.


***

Dziś starsza córka zapytała mnie: Dlaczego ta data - 1 września 1939 - jest dla nas tak ważna.

Opowiedziałem jej historię Jana.
Tak jak kiedyś opowiadał mi o nim mój dziadek Stefan (Patrz notka: O uczuciu, które leczy duszę).

piątek, 24 sierpnia 2018

Nauka korzystania z zegara


Jakby mi ktoś dwa lata temu powiedział, że 12letnie dziecko może jeszcze nie potrafić odczytać godziny z analogowego zegara (takiego ze wskazówkami) to chyba bym nie uwierzył. Ale życie uczy, że w tej dziedzinie nie ma rzeczy niemożliwych.

Siedzę zatem ze swoją starszą córką i uczę ją prawidłowego odczytywania godziny z klasycznego budzika.

Uczymy się czytać godziny po polsku i po angielsku. Bo dziecko ma już w szkole język angielski. Ten obcy język jest na tym etapie szkolnym uczony jeszcze w stopniu właściwie podstawowym ale... Dla dziecka, które ma problemy w określaniu i opisywaniu świata we własnym ojczystym języku, nauka języka obcego jest właściwie torturą. Torturą dla dziecka i... nauczyciela.

Córka robi niesamowite postępy odkąd jest z nami. Nauczyła się czytać i pisać, choć do wysiłku nadal trzeba ją motywować. Ale z nauką angielskiego będzie najwięcej problemów.
Aż strach pomyśleć o tym, że jeszcze w szkole podstawowej (siódma klasa?) ma dojść nauka jeszcze jednego języka obcego.

***
Cóż... W świecie, w którym często języków obcych uczy się już na etapie przedszkola niektóre dzieci mają do tej wiedzy naprawdę pod górkę. I wcale nie musi to wynikać ze szczególnych zaniedbań, czy jakiejś patologii.

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Adopcja starszego dziecka. Obawy i oczekiwania potencjalnych rodziców

Co mógłbym powiedzieć osobie, która rozważa adopcję (przysposobienie) starszego dziecka?
Czy jej obawy skwitowałbym krótkim: Nie przesadzaj. Nie ma się czego bać?

Szczerze mówiąc, to wolałbym nikogo nie przekonywać do takich decyzji. Mógłbym mówić o tym, jak to było w przypadku mojej/Naszej/ rodziny. I nigdy nie bagatelizowałbym obaw kogoś, kto zastanawia się nad adopcją dziecka (bez względu na spodziewany wiek dziecka).

Bo obawiać się można i te obawy nie biorą się tylko z lęków wyhodowanych w wyobraźni.

Tak. Dzieci te mają za sobą wiele przejść i będą musiały przerobić wiele. Będą pamiętać rzeczy z przeszłości i obciążenia te będą się ujawniać w rożnych momentach ich życia.

Czy można pokochać takie dziecko?
Tak. Jeżeli są w nas pokłady uczuć i otwarte serce, to można pokochać każde dziecko.

Czy ono nas pokocha?
Tego się nie dowiemy nigdy, jeżeli nie damy szansy na to, by to uczucie w ogóle mogło się narodzić. Ale nie oczekujmy, że miłość ta pojawi się od "pierwszego spotkania".

Czy uzna nas dziecko starsze za swoich rodziców?
Będzie to przerabiać zapewne w podobny sposób, jak my jego uznanie za swoje dziecko. Do nas córki zaczęły zwracać się Mamo,Tato po trzech miesiącach pobytu z nami. Ale warto było przetrwać te trzy miesiące... A nie jest łatwo, gdy podczas wizyty w USC córka powie do matki: "ciociu".

Czy starsze dziecko będzie chciało wejść w rodzinę?
Zapewne tak. Zyska przecież dziadka i babcię, którzy będą je rozpieszczać i psuć ku zmartwieniu rodziców. Zyska kuzynów i/lub kuzynki do wspólnej rodzinnej zabawy... To dla dziecka może być kuszące.

"Nie oczekuj zbyt wiele. Ciesz się z drobnych rzeczy"

To byłaby chyba moja jedyna rada dla osoby rozważającej przysposobienie (adopcję) starszego dziecka. Ale czy tylko w takim wypadku? Czy nie jest to rzecz do rozważań dla każdego przyszłego rodzica? Także tego czekającego na szczęśliwe rozwiązanie konwencjonalnej ciąży...
Bo tak szczerze mówiąc, to właśnie za to mógłbym sam być najbardziej wdzięczny swoim rodzicom. Za to, że kochali i kochają mnie takim, jakim jestem. Za to, że nigdy nie czułem, że nie spełniam ich oczekiwań. Za to, że akceptowali moje wybory i nie narzucali mi drogi życia... Za to, że uzyskane od nich wzorce mogłem sam uznawać za własne, a nie narzucone schematy.

niedziela, 19 sierpnia 2018

Adopcja w Polsce. Szybciej i łatwiej nie będzie

Jest taki akapit w opublikowanym niedawno raporcie NIK o procedurach adopcyjnych w Polsce, który powinien właściwie rozwiewać wszelkie złudzenia, że w staraniach o dziecko kandydaci mogliby liczyć w przyszłości na szybsze i łatwiejsze procedury.
Oto ten fragment:

"W kontrolowanym okresie w badanych ośrodkach prawie wszystkie dzieci, tj. 98 proc. z zakwalifikowanych do adopcji znalazły swoich nowych rodziców. Zdaniem NIK wysoka skuteczność działań ośrodków wynika przede wszystkim z faktu, że liczba potencjalnych rodziców znacznie przewyższa liczbę dzieci z uregulowaną sytuacją prawną, umożliwiającą skierowanie ich do adopcji."
https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/adopcja-po-polsku.html

***
Cóż... Trudno oczekiwać, że nagle zwiększy się liczba dzieci "wolnych prawnie", które będą mogły być szybko zakwalifikowane do przysposobienia przez oczekujące na nie rodziny.

W reakcji na wspomniany raport NIK można oczekiwać, że procedury zostaną ujednolicone. Że będą one miały lepsze uzasadnienie w obowiązującym prawie. Ale nie można oczekiwać, że będzie szybciej i łatwiej w staraniach o dziecko.

sobota, 11 sierpnia 2018

Adopcja w Polsce w świetle raportu NIK. Komentarz ojca blogującego

Na początku sierpnia br Najwyższa Izba Kontroli (NIK) opublikowała raport o "wykonywaniu zadań przez ośrodki adopcyjne" w Polsce. Jego treść jest dostępna na oficjalnej stronie NIK pod adresem:
https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/adopcja-po-polsku.html

Nie będę to streszczał treści raportu ponieważ zainteresowanym polecam jego lekturę w całości. Uważam, że warto go przeczytać wnikliwie i porównać z własnymi doświadczeniami.

Mnie wnioski pokontrolne zawarte w tym raporcie bardzo poruszyły. Chociaż muszę się przyznać, że w natłoku bieżących spraw pewnie bym nie zauważył jego publikacji. Ale nadal oczekująca "Adopcyjna" umieściła link do raportu na swoim blogu.

***
A oto mój komentarz do raportu NIK napisany na podstawie moich odczuć po zapoznaniu się z treścią tego dokumentu:

- Cieszę się, że państwo i jego instytucje kontrolne wreszcie poważnie zainteresowały się tematem funkcjonowania Ośrodków Adopcyjnych (OA) w Polsce;

- Raport uznaję za wnikliwe i wiarygodne źródło wiedzy o stanie systemu adopcyjnego w Polsce;

- Zgadzam się z zawartymi w raporcie spostrzeżeniami dotyczącymi braku spójności zasad funkcjonowania OA w Polsce. Raport wyraźnie stwierdza, że w naszym systemie nie istnieją jednolite zasady kwalifikacji kandydatów do roli rodzica adopcyjnego. Że OA działają jakby według własnego uznania i często nie czuć tu związku z obowiązującym w Polsce prawem.

- Przeraziła mnie zawarta w raporcie sugestia, że polski system ośrodków adopcyjnych jest całkowicie pozbawiony mechanizmów zabezpieczających przed zagrożeniem korupcyjnym (np. o kwalifikacjach decydują wyłączne pracownicy OA, brak procedur odwoławczych, niedostateczny system kontroli przez organy nadzorujące);

- Przeraziło mnie też stwierdzenie, że: "od czasu wprowadzenia w 2012 r. zmienionych przepisów dotyczących adopcji, czyli przez ponad sześć lat, kompleksowo nie badano i nie analizowano, jak działa system".
To się w mojej głowie nie mieści.

- Jednak raport ten w mojej ocenie był pisany jakby pod kątem oczekiwań kandydatów na rodziców adopcyjnych. Dużo w nim o czasie oczekiwania na przysposobienie (adopcję) dziecka, braku jednolitych zasad kwalifikacji i innych uciążliwościach, na które natrafiają ludzie starający się o przysposobienie dziecka. Dużo więcej niż o dzieciach oczekujących na "cokolwiek" w domach dziecka i innych placówkach instytucjonalnej pieczy zastępczej;

- Raport zwraca uwagę, że wydłużanie się czasu starań o dziecko wynika ze stosunkowo małej liczby dzieci "wolnych prawnie", które mogłyby być adoptowane (przysposobione). Jednak sugestie wskazujące na liczbę dzieci w pieczy zastępczej oraz możliwości zwiększenia liczby adopcji w Polsce mają w mojej ocenie raczej charakter życzeniowy.
W naszym kraju zasadniczo nie ma żadnej presji na przyśpieszenie spraw o pozbawienie praw rodzicielskich i żaden rząd (ten czy inny) nie będzie zainteresowany przyprawieniem sobie łatki tego, który "odbiera dzieci rodzicom";

Mam nadzieję, że raport ten i wnioski w nim zawarte nie będą kolejnym dokumentem jakich wiele się wytwarza, a potem papiery te znikają gdzieś w czeluściach ministerialnych szaf. Mam nadzieję, że jest to początek rzeczywistych zmian (Dobrych Zmian) w systemie funkcjonowania ośrodków adopcyjnych w Polsce.

środa, 1 sierpnia 2018

Wnioski o świadczenia z programów Rodzina 500 Plus oraz Dobry Start można składać nie tylko w urzędzie

Po raz pierwszy wysłałem dziś wnioski o świadczenie wychowawcze z Programu Rodzina 500 Plus oraz Dobry Start (tzw 300+) za pośrednictwem serwisu bankowego (bankowość internetowa). Dotychczas wszelkie wnioski składałem tradycyjnie na papierowym formularzu w odpowiednim urzędzie (Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej). Wniosek o świadczenie Dobry Start składałem w ogóle po raz pierwszy... Bo to pierwsza okazja do uzyskania takiego świadczenia.


Plusy składania wniosków on-line:
- Złożenie obu wniosków zajęło mi łącznie około 15 minut. To mniej niż czas jaki byłby mi potrzebny na dojechanie do właściwego GOPSu.
- Formularz on-line jest imo bardziej czytelny niż wniosek papierowy. Serwis banku już z automatu wypełnia część pól dotyczących wnioskodawcy i sprawdza czy wszystkie wymagane pola zostały wypełnione.
- Automatycznie zostaje wygenerowane potwierdzenie (PDF) złożenia wniosku.


Problemy:
- Jedyny problem jaki się ujawnił podczas takiego składania wniosku to... Wybór właściwego urzędu. W moim wypadku GOPS ma siedzibę w miejscowości innej niż gmina i stąd nie można go wyszukać po nazwie gminy. Ale to już problem do zgłoszenia administratorowi serwisu by uwzględnił to w kryteriach wyszukiwania.


Co trzeba mieć aby złożyć wniosek:
- Przede wszystkim trzeba być uprawnionym do świadczenia by w ogóle był sens składania wniosku o jego przyznanie.
- Korzystać z bankowości internetowej lub posiadać profil zaufany i konto w serwisie emp@tia
- Mieć przygotowane podstawowe dane do wniosku.


Dane potrzebne do złożenia o świadczenie wychowawcze Rodzina 500 Plus (wersja uproszczona na drugie i kolejne dziecko):
- Dane dzieci (imię, nazwisko, pesel, data urodzenia)
- Dane współmałżonka (imię, nazwisko, pesel)

Dane potrzebne do wniosku o świadczenie z programu Dobry Start (tzw 300+)
- jak do 500 Plus
- typ szkoły oraz dane adresowe szkoły, do której uczęszcza lub zacznie uczęszczać od września nasze dziecko.

Trzeba mieć jeszcze "trochę odwagi" aby wniosek wysłać w formie elektronicznej bez tradycyjnych papierów i okienka w urzędzie.

***
Ważne:
Świadczenie Dobry Start przysługuje na dziecko rozpoczynające lub kontynuujące naukę szkolną. Nie przysługuje natomiast na dziecko w klasie przedszkolnej ("klasa zerowa", "zerówka").
W formularzu wniosku należy zaznaczyć odpowiednie pola stanowiące oświadczenie o tym, że dziecko będzie pobierać naukę szkolną i nie będzie uczęszczać do oddziału przedszkolnego (tzw zerówki). Jest to szczególnie ważne w przypadku dzieci (w wieku 6 - 7 lat) rozpoczynających naukę w szkole podstawowej w roku szkolnym 2018/2019.

Jak nas widzą dzieci?

Oglądam zdjęcia w serwisach parentingowych, a tam pełno fot słodkich bobasków i dzieci idealnych (wizerunkowo).
Na blogach rodziców też tylko te wybrane słodkie fotografie dzieciaczków.

Bo tak chyba chcielibyśmy aby otoczenie postrzegało nasze dzieci jako istoty idealne.

A jak widzą nas dzieci?

mama & tata
Ten rysunek raczej trudno uznać za wyidealizowany. Jest w nim natomiast duże skupienie na pewnych szczegółach. Kolor oczu, kształt głowy, bruzdy na czole i mocny zarost na twarzy ojca...

Z jakiegoś powodu te szczegóły były dla dziecka tak ważne, że bardzo chciało pokazać je na rysunku.

***

Blogi ludzi czekających na adopcję (przysposobienie) dziecka często przepełnione są pięknymi grafikami. Także zdjęciami dzieci.

Ciekawe jakby wyglądał od tej strony "blog" dziecka czekającego na rodziców?

poniedziałek, 16 lipca 2018

Siedmiolatka robi porządki w swoim pokoju

Poprosiłeś mnie tato, abym posprzątała w swoim pokoju i wreszcie zrobiła porządek na półkach.
Ale starsza siostra postanowiła mi pomóc i... coś nam wypadło.

Teraz jeszcze pokłócimy się przy ponownym układaniu tych wszystkich rzeczy i sprzątanie zajmie nam naprawdę duuuużo czasu.

***
Ps
Akcja zakończona interwencją taty i sprawdzeniem zawartości dwóch worów z rzeczami podobno już: "tylko do śmieci".

Tata zastosował konsekwencje  (nie mylić z karą) i zarządził powtórną segregację zawartości ww worów.
Efekt: około 1/3 zawartości wróciło na półki.
Reszta została dokładnie podzielona na trzy części: papier, plastiki+metal, śmieci ogólne.

sobota, 30 czerwca 2018

Gdzie jest "Gdzie jest smyk"?

Podobno rękopisy nie płoną, a treści wrzucone w globalną sieć zaczynają swoje własne życie i nie można już ich bez śladu z sieci usunąć.
A jednak próba odnalezienia bloga gdziejestsmyk.blogspot.com kończy się wyświetleniem komunikatu o tym, że blog został usunięty.
Pozostały ślady w postaci komentarzy autorki bloga "gdziejestsmyk" na innych blogach (także moim). Wyszukiwarka google w swojej pamięci też jeszcze przez jakiś czas będzie przechowywać fragmenty zapisane na blogu "gdziejestsmyk".

Może blog został skasowany przypadkowo?
Jeżeli tak się stało to może jest jeszcze szansa na odzyskanie tego wartościowego zbioru myśli zapisanych przez ich autorkę. W blggerze trzeba się trochę postarać aby blog skasować tak definitywnie.

Blog i wpisy na nim mają wartość. 
Tak uważam. Wiele blogów to zapis autentycznych i wartościowych myśli oraz spostrzeżeń. Taki też w mojej opinii był blog gdziejestsmyk.blogspot.com.
Warto pozostawić dla innych te zapiski nawet jeżeli brakuje czasu lub możliwości na dalsze kontynuowanie działalności blogerskiej.
Imo nie warto usuwać bloga z sieci. A jeżeli okoliczności wymagają to wystarczy dodać wpis, że: "Blog został zamknięty".

niedziela, 24 czerwca 2018

Szkoła dla Rodziców, czyli o dzieciach nie tylko w adopcyjnym kręgu

Od marca do czerwca miałem możliwość uczestnictwa w zajęciach Szkoły dla Rodziców i Wychowawców organizowanych przez Powiatową Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną. Zajęcia te poświęcone były tematowi:

"Jak mówić do dzieci aby nas słuchały, jak słuchać, żeby do nas mówiły"

Dało mi to okazję do zapoznania się z przykładami nowych sposobów na pracę z dziećmi tak by łagodzić konflikty, umiejętnie kierować rozwojem dziecka, jak uczyć o konsekwencjach niewłaściwego postępowania bez stosowania kar oraz jak nagradzać by nagroda była motywacją a nie formą przekupstwa.

Była to też dobra okazja aby o problemach wychowawczych podyskutować nie tylko z psychologiem specjalistą ale też z grupą rodziców. I ten element pracy grupowej okazał się dla mnie szczególnie ważny.

W grupie uczestników tych zajęć byłem jedynym "rodzicem adopcyjnym" więc o dzieciach rozmawialiśmy bez szczególnego skupienia na tym co wynika z faktu przysposobienia oraz mojej innej drogi do rodzicielstwa. I muszę przyznać, że bardzo podbudowała mnie ta możliwość dyskutowania o rodzinie i wychowaniu dzieci bez etykietki: "rodzina adopcyjna".

Mam nadzieję, że i ten mój blog będzie coraz bardziej o rodzinie... bez dodatkowych etykietek. :)

***
A tak patrząc np. na dyskusje toczone na forum Nasz-Bocian czasem myślę, że takie zamykanie się w dyskusji tylko do wąskiego kręgu "ludzi ze środowiska" bywa nawet szkodliwe. Odruchowo szukamy grupek, w których tylko utwierdzamy się w już posiadanych poglądach, a doświadczenia innych przyjmujemy tylko gdy spełniają nasze oczekiwania.

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Kanapka kibica

Kanapka: Radość kibica Meksyku po zwycięstwie nad Niemcami


Tak w postaci kanapki zobrazowała moja starsza córka radość kibica z Meksyku po wygranej z Niemcami.
Dla tych co meczu nie oglądali: Meksykanie wygrali 1:0, a Niemcy to obrońcy tytułu mistrzowskiego.

Lubię oglądać mecze z moją córką. To gwarantuje dodatkowe emocje.
Dzięki tym wspólnie przeżywanym emocjom łączy nas coraz więcej. Nie tylko piłka.

***
Po meczu utknęliśmy na ok. 30 min na autostradzie A4 (wypadek) między Brzeskiem a Bochnią.
Stresową atmosferę (nikt nie lubi stać w korku na autostradzie) rozładowała zabawa w "powrót kibica". Flaga za okno i jedziemy.... To jest jedziemy ze śpiewem, bo auta stoją.
Do zabawy przyłączyli się też pasażerowie innych uziemionych w korku pojazdów.

piątek, 15 czerwca 2018

Klaps jako element władzy rodzicielskiej. Czy tak ma być?

Czytając ostatnio pojawiające się notki na Salonie24 poświęcone stosowaniu "klapsów" (czytaj kar cielesnych) w wychowaniu dziecka odnoszę wrażenie, że nadal sporo osób uznaje je za wyjątkowo skuteczny, szybki w działaniu (efekt "od ręki") oraz niezbędny element wychowawczo-dyscyplinujący.
Skąd takie przekonanie? Nie wiem.
Może po prostu sporo z nas nie zna innych sposobów. Mamy natomiast w głowie przekonanie, że: skoro nas tak wychowywano i wyszliśmy na ludzi to znaczy, że stosowanie klapsów (kar cielesnych) musi być dobre teraz bo sprawdziło się wcześniej na nas.

No cóż... Spróbujmy sobie zatem wyobrazić, że inna Władza np. policjant z drogówki, ma możliwość stosowania wobec niesfornych kierowców kar w postaci paru batów "na zad" zamiast "mało skutecznych" zwykłych mandatów karnych. W końcu "klaps" to "skuteczna i sprawdzona metoda wychowawcza. Jak odpowiedzielibyście na pytanie Władzy w stylu: Czy zgadzacie się przyjąć (na d...) 5 batów karnych?
Oburzające? Przecież są społeczeństwa i kraje, które akceptują chłostę jako element "wychowawczy" w stosunku do własnych współziomków, obywateli.

Na szczęście w naszym cywilizowanym kraju władza policjanta ma prawne i społeczne ograniczenia. I policjant nie może swobodnie wybierać w arsenale kar, nawet jeżeli niektóre z nich uznaje za wyjątkowo skuteczne. Więcej... Ten sam policjant jest nawet zobowiązany chronić naszą godność i nietykalność przed zakusami innych ludzi, którzy chcieliby np. samodzielnie wymierzyć nam karę w postaci klapsa, policzka lub kopa w wiadome miejsce. Prawo nas chroni. Nikt (nawet policjant) nie może bezkarnie i swobodnie wymierzać takie samowolne kary obywatelowi.
Ale czy tylko dorosłemu obywatelowi?

Spróbujmy sobie wyobrazić, że ktoś (policjant, nauczyciel, katecheta, przechodzień na ulicy) próbuje w ten sposób - za pomocą klapsa, zdyscyplinować nasze dziecko. Nie jakieś dziecko. Nasze dziecko.
Czy jesteśmy w stanie zaakceptować, że obca osoba stosuje wobec naszego dziecka kary w postaci klapsa, pacnięcia linijką w łapę, wytargania za ucho itp.?
Myślę, że większość z nas nie akceptowałaby takiego postępowania obcych ludzi (nawet funkcjonariuszy) wobec własnego dziecka. Choć jeszcze niedawno takie kary cielesne stosowane np. przez nauczycieli w szkołach były społecznie akceptowane i tolerowane.

Jeżeli uznajemy, że nikt obcy nie może bezkarnie wymierzać klapsów naszemu dziecku, a sami takie kary wobec niego stosujemy to: Czy nie jest to aby przejaw myślenia, że jako rodzice mamy monopol na stosowanie takich kar wobec dziecka? Monopol i prawo, które sami sobie nadaliśmy. Bo czy władza rodzicielska daje nam takie prawo?
Pamiętajmy, że każda władza (także rodzicielska) podlega ograniczeniom i jest nierozerwalnie związana z odpowiedzialności za tych, którzy tej władzy podlegają.

***
A teraz ja spróbuję sobie wyobrazić siebie w roli rodzica, który chce wyegzekwować wobec dzieci swoją władzę, a jedyne co zna to metoda klapsa..

środa, 13 czerwca 2018

O klapsach jako "metodzie wychowawczej"

Przeglądając Salon24 natrafiłem na notkę blogera GPS poświęconą zastosowaniu klapsów w "wychowaniu" dzieci. Oto jej fragment:

"Klapsy to nie jest metoda wychowywania dzieci i nie jest kwestią dotyczącą dzieci. To problem rodziców. Rodzice klapsami wychowują sami siebie. Na dzieci to wpływa ewentualnie tak, że im rodzice siebie lepiej wychowają, tym będą mieć bardziej wychowane dzieci. W pełni wychowani rodzice oczywiście nie muszą się wychowywać poprzez klapsy dawane dzieciom. Ale rodzice niewychowani muszą się tak wychowywać by dawać swoim dzieciom klapsy. Bo jeśli potraktują klapsy jako jakieś tabu, jeśli będą się powstrzymywać przed klapsami bez zrozumienia tego dlaczego klapsy są nieskutecznie, to zaczną dzieci ciemiężyć psychicznie, co wywoła tysiąckroć większą szkodę. (...)"

Więcej pod adresem: https://www.salon24.pl/u/gps65/873568,klapsy

Zachęcam do zapoznania się z całością tego artykułu blogera GPS.
Warto przeczytać też komentarze pod nim aby się przekonać, że jeszcze wielu wyedukowanych na tyle by potrafiło coś napisać wierzy w wychowawczą moc kar cielesnych.

niedziela, 10 czerwca 2018

Emerytura za urodzenie dzieci?

Redakcja Newsów rzuciła na  Salon24 notkę o nowych propozycjach w polityce prospołecznej i prorodzinnej obecnego rządu (PiS). Do czytania ma zachęcać intrygujący tytuł, sugerujący, że już sam fakt urodzenia przynajmniej czwórki dzieci ma dawać ich matce uprawnienia emerytalne.
Ale jeżeli wnikliwie przeczyta się teść notki, to jednak wynika z niej, że ta gwarantowana emerytura (choć minimalna) nie ma być nagrodą za sam fakt urodzenia dzieci, lecz za wysiłek włożony przez matkę w ich wychowanie.
I do tego właściwie nie ma co się przyczepiać. 
Bo rzeczywiście czasem trudno jest pogodzić macierzyństwo i opiekę nad dziećmi z pracą zarobkową. Nie mówiąc już o karierze rozumianej jako sukces zawodowy i ekonomiczny.
I nie miałbym nic przeciwko temu, aby okres ciąży oraz dwa lata po urodzeniu dziecka były traktowane jak okres, za który to państwo płaci do ZUS składki emerytalne. I świadczenia takie imo mogłoby przysługiwać wszystkim matkom bez względu na to, czy są zatrudnione na etat, czy tez prowadzą własną działalność, czy też zajmują się wyłącznie wychowaniem dzieci.
Ale im dalej tym więcej wątpliwości i pytań o to, jak mógłby ten system wyglądać w praktyce.
W informacji podanej przez salonowe newsy jest mowa wyłącznie o uprawnieniach emerytalnych dla matek, które poświęciły część swojego życia na wysiłek wychowywania dzieci. Jakby pominięto tu fakt, że do opieki nad dzieckiem zobowiązani są oboje jego rodzice. I że nie zawsze to matka (ta która urodziła dziecko) później zajmuje się opieką nad nim oraz jego wychowaniem.
Współcześni ojcowie też coraz częściej chcą się angażować w proces wychowawczy i opiekę nad dzieckiem. Wystarczy spojrzeć, jak wyglądają dziś place zabaw, jak często widzimy na nich młodych ojców z dziećmi. Coraz częściej ojcowie korzystają też z uprawnień urlopowych (urlop rodzicielski), które dawniej były kojarzone wyłącznie z przywilejem matek. A ojciec, który chce dać rodzinie coś więcej i być przy rodzinie też często musi dokonywać wyborów: kariera czy rodzina.
Może lepiej byłoby mówić o nabywaniu uprawnień emerytalnych przez faktycznych opiekunów dziecka?
Zazwyczaj będzie to matka ale... Życie uczy, że nie zawsze jest tak jak nam się wydaje, że być powinno.
W polskich placówkach instytucjonalnej opieki zastępczej przebywa stale około 19 tys. dzieci. Czy ich matki mogłyby nabyć uprawnienia emerytalne za sam fakt urodzenia np. czwórki dzieci? 
Tak więc o ile w ogóle podoba mi się idea wspierania rodzin oraz docenienia, że rola dobrej matki to ciężka praca to:
- Będzie trudno opracować takie zmiany w systemie emerytalnym aby rzeczywiście były one elementem polityki prorodzinnej i demograficznej, a nie były odbierane jak kolejny zasiłek. By nie utrwalały wzorca, że kobieta (matka) do opieki nad dzieckiem jest zobowiązana, a mężczyzna (ojciec) to dobrze, gdy w ogóle się poczuwa. 

sobota, 9 czerwca 2018

Pielgrzymka do Ludźmierza w rocznicę I Komunii

Dziś mogłem uczestniczyć razem z córką w pielgrzymce do sanktuarium maryjnego w Ludźmierzu.

Sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala w Ludźmierzu

Pielgrzymka była zorganizowana przez parafię oraz rodziców dzieci, które w zeszłym roku po raz pierwszy przystąpiły do eucharystii.

Sanktuarium MB w Ludźmierzu widok z ogrodu różańcowego

Dla mnie była to także szczególna pielgrzymka związana z moją własną prośbą, którą kiedyś skierowałem do Ludźmierskiej Gaździny i Matki Boga.

Prośbę tę wyraziłem w 2011 r jeszcze przed rozpoczęciem kursu dla kandydatów na rodziców adopcyjnych w OA. Poprosiłem o wytrwałość w podjętej już decyzji. Prosiłem o powodzenie w naszych staraniach. Dodałem gdzieś w duchu zobowiązanie... Że pokonam wszelkie trudności i wiary nie utracę.

Cóż... Wygląda na to, że Pani Gorców i Podhala uważnie słucha próśb do niej skierowanych.
Wytrwaliśmy. Starania zakończyły się powstaniem nowej rodziny adopcyjnej. Ale trudności i sprawdzianu wiary nam nie oszczędzono.

Tak więc prośby kierowane do Matki Boga przed ołtarzem ludźmierskim sanktuarium radziłbym traktować poważnie.

Sanktuarium MB w Ludźmierzu


***

środa, 6 czerwca 2018

Karta rowerowa

rowerowe miasteczko ruchu drogowego
Starsza córka zdała dziś egzamin na kartę rowerową ;)
To chyba jej pierwszy taki samodzielny sukces. Pierwszy egzamin.
Cieszę się, że mogłem być w tej chwili razem z nią.

Mam nadzieję, że pomoże jej to nie tylko w poruszaniu się rowerem po drogach. Ale też w uzyskaniu większej wiary w siebie i swoje możliwości.
Bo do tej pory słyszałem głównie, że: za trudne, nie dam rady... itp.

piątek, 25 maja 2018

Państwo powinno występować o należne mu alimenty na dzieci

W poprzedniej notce przedstawiłem zebrane przez siebie dane dotyczące kosztów utrzymania wychowanka (jednego dziecka) w finansowanej ze środków publicznych placówce opiekuńczo-wychowawczej.

Patrz: Koszt utrzymania dziecka w placówce opiekuńczo - wychowawczej na przykładzie danych z Małopolski

Z danych tych jasno wynika, że średni miesięczny koszt pobytu jednego dziecka w takiej placówce często jest wyższy niż całkowite miesięczne dochody brutto niejednej rodziny.

Szczególnie duże koszty są związane z prowadzeniem placówek w typie specjalistyczno-terapeutycznym. To jest takich, do których trafiają dzieci wymagające intensywnej rehabilitacji. Często o tak znacznym stopniu niepełnosprawności, że nigdy nie będą w stanie osiągnąć zdolności do samodzielnego funkcjonowania. W takiej specjalistycznej formie opieki zastępczej średnie miesięczne wydatki na pobyt, leczenie i rehabilitację dziecka mogą dochodzić do kilkunastu tysięcy złotych (np. 12 178,00 zł/mc w krakowskiej specjalistycznej placówce opiekuńczo-wychowawczej znajdującej się przy ul. Pod Kopcem, dane na rok 2018, decyzja: Prezydent Miasta Krakowa).

Dlatego też uważam, że:

- Domaganie się finansowego wsparcia ze strony państwa przez rodziny i opiekunów osób niepełnosprawnych jest całkowicie uzasadnione. A dla nas jako społeczeństwa jest to nie tylko ważne ze względów humanitarnych. Także prosty rachunek ekonomiczny powinien nam podpowiadać, że rodzina jest najlepszą, najbardziej efektywną oraz najtańszą formą opieki nad dzieckiem. Nawet jeżeli rodzina wymaga wsparcia finansowego.

- Nie popieram formy protestu polegającej na okupacji parlamentu. Brzydzą mnie nowocześni populiści, którzy na tej tragedii chcą ugrać swój interes polityczny. Ale tak powszechnie krytykowany postulat 500 zł (na rękę) wysuwany przez protestujących rodziców i opiekunów w świetle danych o kosztach opieki instytucjonalnej nie jest w mojej ocenie żądaniem wygórowanym lub bezczelnym.

- Natomiast coraz bardziej jestem przekonany o tym, że państwo powinno w niektórych wypadkach upomnieć się o należne mu alimenty na dzieci. Na dzieci opuszczone przez prawnych opiekunów. Opiekunów, którzy nie wywiązują się ze swoich obowiązków rodzicielskich, nie robią nic aby naprawić swoją relację rodzinną, naprawić stosunki rodzinne, zerwać z nałogami, odzyskać dzieci znajdujące się w instytucjonalnej opiece zastępczej oraz blokują ich stan prawny uniemożliwiając im szansę na nowe życie w dobrze funkcjonującej, troskliwej rodzinie.

czwartek, 24 maja 2018

Koszt utrzymania dziecka w placówce opiekuńczo - wychowawczej na przykładzie danych z Małopolski

Dane zebrane z oficjalnych komunikatów (zarządzeń) publikowanych w Dziennikach Urzędowych Województwa Małopolskiego. Dotyczy placówek finansowanych przez starostów powiatowych oraz prezydentów miast w randze powiatu.



Kwoty podane w tabelach to średni miesięczny kosz utrzymania wychowanka (jednego dziecka) w placówce opiekuńczo – wychowawczej wyrażony w złotówkach (PLN).


Powiat bocheński
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Dom Dziecka w Bochni 4 050,44 4 254,83 4 579,09 4 747,56


Powiat brzeski
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Dom Dziecka w Jasieniu ul. ks. Józefa Mazurkiewicza 171 4.158,74 4.307,40 4.308,84 4.666,65


Powiat chrzanowski
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Dom Dziecka im Bł. Edmunda w Libiążu, ul. Oświęcimska 80 1.988,98 1.861,37 1.846,22 1.927,22
Dom Dziecka im. Św. Jana Pawła II w Chrzanowie, ul. Główna 32A 1.824,25 1.589,75 1.603,60 1.884,92
Powiatowy Ośrodek Wsparcia Dziecka i Rodziny w Chrzanowie, ul. Marii Skłodowskiej – Curie 10 4.206,88 4.107,20 5.263,43 5.966,88


Powiat dąbrowski
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Jednostka Wspierająca Rodzinę w Dąbrowie Tarnowskiej 3.115,43 3.295,57 3.323,39 3.761.09
 

Powiat gorlicki
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Centrum Opieki nad Dzieckiem „Razem” z siedzibą w Gorlicach 3.332,99 3.454,20 3.937,47 4.234,58

Miasto Kraków (w randze powiatu)
Placówki typu socjalizacyjnego
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Zyblikiewicza 5/111 w Krakowie
3.332,00
3.557,00
4.275,00
4.813,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Sobieskiego 10/5 w Krakowie
3.869,00
4.161,00
4.788,00
5.636,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Piłsudskiego 9/5 w Krakowie
3.585,00
4.148,00
4.679,00
5.784,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Św. Teresy 16/7 w Krakowie
3.827,00
4.164,00
4.781,00
5.310,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Św. Gertrudy 2/3 w Krakowie
3.281,00
4.156,00
4.614,00
5.298,00
Specjalistyczna Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza im. Jana Brzechwy, al. Pod Kopcem 10a w Krakowie
6.129,00
-
-
-
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, os. Szkolne 27 w Krakowie
5.674,00
6.256,00
7.878,00
8.822,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, os. Zielone 25 w Krakowie
2.819,00
2.970,00
3.543,00
3.851,00
Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Parkowa 12 w Krakowie
5.343,00
-
-
-
Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Benedykta 11/7 w Krakowie
5.146,00
-
-
-
Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Dzialkowa 24/21 w Krakowie
5.007,00
-
-
-
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Cieślewskiego 11/3-4 w Krakowie
3.345,00
3.536,00
4.055,00
3.775,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Cieślewskiego 11/17-18 w Krakowie
3.629,00
3.535,00
3.634,00
4.054,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Deszczowa 5 w Krakowie
2.921,00
3.262,00
3.844,00
4.739,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Lipowa 3 w Odporyszowie
4.679,00
3.886,00
3.376,00
3.423,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Źródlana 17 w Krakowie
4.003,00
3.752,00
3.801,00
3.626,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, Pasierbiec 79
2.398,00
2.644,00
2.799,00
2.444,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Szpakowa 6 w Krakowie
2.536,00
2.874,00
2.824,00
2.744,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Ruciana 6a w Krakowie
3.038,00
3.463,00
3.267,00
3.932,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Borkowska 29/44-45 w Krakowie
3.673,00
4.119,00
4.844,00
4.144,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Kąpielowa 41 w Krakowie
3.285,00
3.434,00
3.748,00
3.767,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Piekarska 2a w Krakowie
2.890,00
3.066,00
3.504,00
3.938,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Piekarska 4 w Krakowie
2.890,00
3.165,00
3.504,00
3.938,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Piekarska 6 w Krakowie
2.890,00
3.191,00
3.513,00
4.020,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Siemiradzkiego 31 w Krakowie
2.903,00
3.292,00
4.268,00
-
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, al. Modrzewiowa 25/2 w Krakowie
3.360,00
3.443,00
3.516,00
-
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, ul. Hamernia 31A w Krakowie
-
-
-
3.571,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, Żmiąca 144
3.240,00
3.590,00
4.062,00
4.311,00

Placówki typu specjalistyczno-terapeutycznego
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, ul. Parkowa 12 w Krakowie
-
5.623,00
6.859,00
7.462,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, ul. Parkowa 12b w Krakowie
-
4.472,00
5.226,00
5.906,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, ul. Benedykta 11/7 w Krakowie
-
5.003,00
5.392,00
7.314,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, ul. Działkowa 24/21 – 22 w Krakowie
-
5.149,00
5.407,00
5.911,00
Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, al. Pod Kopcem 10 a wKrakowie
-
6.986,00
11.203,00
12.178,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, al. Pod Kopcem 26/1 – 2 w Krakowie
-
4.472,00
6.458,00
7.298,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP, ul. Lenartowicza 4 w Krakowie
4.004,00
4.201,00
4.220,00
4.238,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, Żmiąca 144
3.416,00
3.689,00
4.097,00
4.294,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, ul. Bardosa 9 w Krakowie
5.210,00
5.633,00
5.857,00
5.776,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, ul. Rajska 10/6 w Krakowie
-
-
-
6.080,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu specjalistyczno – terapeutycznego, ul. Siemiradzkiego 31 w Krakowie
-
-
-
6.080,00


Placówki typu interwencyjnego
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Interwencyjna Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza dla Chłopców, ul. Naczelna 12 w Krakowie
5.487,00
5.476,00
6.881,00
7.313,00
Interwencyjna Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza dla Dziewcząt, os. Willowe 19 w Krakowie
2.868,00
2.885,00
3.678,00
3.676,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu interwencyjnego, ul. Rajska 10 w Krakowie
3.491,00
4.438,00
3.393,00
3.707,00

Placówki typu rodzinnego
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu rodzinnego, ul. Kopalina 7a w Krakowie
2.545,00
2.940,00
3.062,00
2.620,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu rodzinnego, ul. Pałacowa 39 w Sieborowicach
2.509,00
2.552,00
2.580,00
2.737,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu rodzinnego, ul. Jagiellończyka 10 w Krakowie
2.494,00
2.549,00
2.542,00
2.564,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu rodzinnego, ul. Prylińskiego 21 w Krakowie
2.470,00
2.339,00
2.330,00
2.645,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu rodzinnego, ul. Borkowska 29 w Krakowie
2.502,00
2.608,00
2.744,00
2.822,00
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu rodzinnego, al. Modrzewiowa 25/1 w Krakowie
2.501,00
2.552,00
2.568,00
2.580,00


Powiat krakowski
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Dom Dziecka w Sieborowicach, ul.Pałacowa 22, 32-091 Michałowice 5.639,23 5.686,56 5.284,14 5.788,88
Pogotowie Opiekuńcze w Skawinie, ul. Kopernika 13, 32-050 Skawina 3.999,41 5.372,85 5.874,25 5.899,64
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego „Spokojna Przystań” w Miękini, Miękinia 198, 32-065 Krzeszowice 4.428,91 5.117,80 5.191,20 6.362,34
Rodzinny Dom Dziecka „Dar Serca” Centrum DON GUANELLA w Skawinie, ul. Leśna 5, 32-050 Skawina 3.515,81 3.824,89 4.398,76 4.050,31
„Rodzinny Dom Dziecka Stowarzyszenia Pro Familia w Krakowie, Barbara i Mateusz Dunikowscy”, prowadzonej przez Stowarzyszenie Rodzin Adopcyjnych i Zastępczych „Pro Familia”, 31-968 Kraków os. Zielone 2.464,72 3.632,54 3.153,73 3.574,06


Powiat limanowski
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Dom Dziecka w Łukowicy – Lasek 134 2.318,00 2.434,00 2.507,00 2.653,00


Powiat miechowski
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Centrum Administracyjne do Obsługi Placówek Socjalizacyjnych w Miechowie 4.175,00 4.172,00 4.196,00 4.267,00


Powiat myślenicki
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
SIEMACHA Spot 24/7 w Lubniu 2.913,51 3.422,55 3.275,15 3.323,88
placówka opiekuńczo-wychowawcza typu rodzinnego w Nowej Wsi - - 2.625,81 4.447,47

Miasto Nowy Sącz (w randze powiatu)
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, Dom Dziecka w Nowym Sączu, ul. Teligi 24
4.691,09 5.333,09 6.273,88 7.300,24
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu socjalizacyjnego, Dom Dziecka Trzycierz 95
4.691,09 5.333,09 6.273,88 7.300,24
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu interwencyjnego w Nowym Sączu, ul. Łącznik 20
4.691,09 5.333,09 6.273,88 7.300,24
Rodzinny Dom Dziecka Nr 1 w Nowym Sączu, ul. Tarnowska 107
2.383,26 2.372,82 2.608,48 3.028,10
Rodzinny Dom Dziecka Nr 2 w Nowym Sączu, ul. Zyndrama 17
3.065,55 2.992,76 3.070,71 3.312,47
Rodzinny Dom Dziecka Nr 3 w Nowym Sączu, ul. Kilińskiego 79
2.246,01 2.455,23 2.410,24 2.504,89


Powiat nowosądecki
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Rodzinny Dom Dziecka w Lipnicy Wielkiej 2.969,00 - - -
Dom Dziecka w Klęczanach 3.057,32 3.443,57 3.446,22 4.498,50
Katolicka Placówka Wychowawcza "Nasz Dom" w Mochnaczce Niżnej 2.310,00 2.360,00 2.400,00 2.500,00
Salezjańska Placówka Wychowawcza " Dom Bosko" w Gostwicy 2.310,00 2.360,00 2.400,00 -


Powiat nowotarski
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Rodzinny Dom Dziecka im. Jana Pawła II w Dursztynie 2.166,37 2.327,33 2.487,35 2.604,98
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu rodzinnego, Dom Dziecka bł. K. Kózkówny w Spytkowicach 2.179,41 2.387,75 2.487,63 2.517,28
Rodzinny Dom Dziecka „Pokój i Dobro” w Szaflarach 2.132,57 2.297,10 2.456,36 2.506,02


Powiat olkuski
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Socjalizacyjna Placówka Opiekuńczo - Wychowawcza w Olkuszu 4.552,13 4.265,45 4.720,38 5.173,08
Ośrodek Terapii Uzależnień Dzieci i Młodzieży w Jeżówce 5.257,39 5.493,55 - -


Powiat oświęcimski
Placówka
Rok 2015
Rok 2016
Rok 2017
Rok 2018
Dom Dziecka im. K. Makuszyńskiego w Oświęcimiu, ul. Krasickiego 14 3.157,71 3.387,50 3.443,68 3.684,58
Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza w Kętach, ul. 3 Maja 2 3.570,02 3.773,43 3.883,18 4.247,71
Wioska Dziecięca im. J. Korczaka w Rajsku, ul. Korczaka 34 3.349,18 3.430,09 3.512,33 3.786,93


Powiat proszowicki
Nie znalazłem informacji o placówkach opiekuńczo - wychowawczych na terenie powiatu proszowickiego, które byłyby finansowane przez Starostwo w Proszowicach.

Powiat suski
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Dom Dziecka im. bł. Celestyny Faron w Łętowni 2.560,90 2.367,34 2.581,90 2.485,33

Miasto Tarnów (w randze powiatu)
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza im. Janusza Korczaka w Tarnowie przy ul. Szarych Szeregów 1 4.681,10 4.497,22 4.616,47 4.667,22
Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza „Przyjazny Dom” w Tarnowie przy ul. Chyszowskiej 3 3.693,72 3.632,18 3.774,46 4.723,38
Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza „Pogotowie Opiekuńcze” w Tarnowie przy ul. Chemicznej 10a 3.263,02 3.302,82 4.400,26 6.938,32
Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza „Słoneczny Dom” w Tarnowie przy ul. Pułaskiego 59 5.190,11 4.920,19 5.504,61 5.927,64


Powiat tarnowski
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza „PROMYK” w Rzuchowej 4.089,49 4.133,29 4.205,62 4.250,00


Powiat tatrzański
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Centrum Wsparcia Dziecka i Rodziny w Zakopanem, ul. Tetmajera 31 – placówka opiekuńczo - wychowawcza typu socjalizacyjnego 3.405,00 4.030,52 4.559,61 5.028,05
Rodzinny Dom Dziecka w Zakopanem, ul. Bachledzki Wierch 7 2.813,00 2.811,54 2.886,00 2.946,00


Powiat wadowicki
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
FENIKS Ośrodek Interwencji Kryzysowej i Placówka Opiekuńczo-Wychowawcza, Radocza ul. Dworska 9 3.875,00 3.539,00 3.933,00 4.005,00


Powiat wielicki
Placówka Rok 2015 Rok 2016 Rok 2017 Rok 2018
Dom Dziecka „Moja Rodzina” w Pawlikowicach 3.382,14 3.213,64 3.382,96 4.514,61
Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza typu Socjalizacyjnego Caritas Archidiecezji Krakowskiej w Kłaju - 2.900,00 4.097,72 3.655,07
SIEMACHA Spot 24/7 w Kłaju 3.725,15 - - -


***
Dane zebrałem bo ciężko trafić na takie zbiorcze zestawienie.
Pokazuje to w jakiś sposób skalę pomocy państwa.
Ile jest takich placówek i jakie są koszty funkcjonowania instytucjonalnej pieczy zastępczej.