niedziela, 31 grudnia 2017

List Konferencji Episkopatu Polski na Niedzielę Najświętszej Rodziny

Dziś przypada w naszym Kościele Niedziela Najświętszej rodziny. Z tej okazji Episkopat Polski wystosował też list do wiernych.

W liście "Kochać, nie zabijać" biskupi po raz kolejny przypominają o świętości ludzkiego życia od pierwszych chwil jego istnienia. Że życie człowieka podlega ochronie w każdym etapie jego rozwoju i nie ma żadnych okoliczności, które dawałby nam prawo uznać czyjeś życie za niewarte trwania.



Zawsze staram się słuchać listów duszpasterskich z należytą uwagą. A w tym liście szczególnie poruszył mnie jego pewien fragment:
"Każde dziecko potrzebuje miłości. Dziecko poczęte, choć rozwija się w łonie matki, nie jest własnością rodziców – jest powierzone ich trosce przez Boga."
Te słowa stanowią w mojej opinii wyraźny sygnał, że podstawowym obowiązkiem rodziców jest troska o dziecko oraz zapewnienie mu poczucia życia w atmosferze miłości. Dziecko podlega władzy rodzicielskiej ale władza ta (jak każda) podlega ograniczeniom - dziecko nie jest własnością rodziców.

Pan Bóg powierza nam dzieci w opiekę tak jak talenty w przypowieści.

Pełny tekst Listu znajduje się pod adresem:
http://episkopat.pl/prezydium-episkopatu-nie-moze-byc-miejsca-na-zabijanie-niepelnosprawnych-i-chorych-dzieci/

sobota, 30 grudnia 2017

Noworodek tanio sprzedany

Małgorzata M. zaszła w ciążę i ogłosiła, że chce sprzedać swoje dziecko.
Dziecko zostało sprzedane za 5 tysięcy złotych, zaś osoby biorące udział
w transakcji właśnie uniewinnione.



Jak widać nielegalna adopcja w państwie teoretycznym jest nadal możliwa.

piątek, 29 grudnia 2017

Gwiezdne Wojny. Ostatni Jedi

Wczoraj wybrałem się ze starszą córką na film. Gwiezdne Wojny od lat integrują ojców z dziećmi, więc liczyłem, że i teraz magia "Niech Moc będzie z Tobą" nadal działa.
***
Logo polskiej wersji filmu
By The Walt Disney Company Polska - https://www.youtube.com/watch?v=G_52TS4Vne8 Star Wars: The Last Jedi (Polish version), Domena publiczna, Link

***
Nie pchałem się do krakowskich multipleksów. Od niedawna w Wieliczce też mamy kino w "Kampusie". A dla lepszego efektu zdecydowałem się na wieczorny seans. Niech córka wie, że tata ją traktuje poważnie.
Dałem się jeszcze namówić na kupno popcornu i coli, chociaż sam nie lubię dźwięku chrupania w kinie i tego "zapachu" smażonej na czymś syntetycznym kukurydzy.

No, ale już rozsiądźmy się wygodnie bo za chwilę kończą się reklamy i...
O nie. Jeszcze szybki wyskok w poszukiwaniu toalety. Pepsi już zaczęła działać, a córeczka sama nie wyjdzie na poszukiwania. Film trwa 2 godz 30 min - inne dzieci będą wychodzić w trakcie seansu.

Ok. Wracamy na salę kinową i do filmu... Uff. Zdążyliśmy na wlatujące napisy: Dawno temu w odległej galaktyce...

***
Fabuły filmu nie będę streszczał. Napiszę tylko komentarz.
Mógłbym twórcom filmu Gwiezdne Wojny. Ostatni Jedi wiele wybaczyć. Nawet grawitacyjne zrzucanie bomb w przestrzeni kosmicznej (tak jak z bombowca w czasie 2 Wojny Światowej). To, że poruszający się z kosmicznymi prędkościami w nadprzestrzeni  żołnierze Najwyższego Porządku do rozbicia ostatniej kryjówki Rebeliantów ciągną (dosłownie) jakieś działo, tak jak Szwedzi oblegający Jasną Górę kolubrynę, też mógłbym uznać za element pewnej konwencji. Ale 150 minut ziania nudą i dowcipem na poziomie parodii Jamesa Bonda już wybaczyć nie potrafię. A wszystko podlane pseudointelektualnym sosem... Dobrze, że Han Solo tego nie dożył.

czwartek, 28 grudnia 2017

Ojcostwo św. Józefa

Czy mały Jezus mówił do Józefa: tato?
Chyba wielu z nas nawet w myśli ma obawę przed zadawaniem sobie takich pytań? Bo tak mocno tkwi w nas traktowanie Józefa wyłącznie jako opiekuna dla Jezusa i jego Matki. Matki, której macierzyństwa nikt nie kwestionuje.
Ale przecież tak na zdrowy rozum, to dla ludzi, którzy żyli w Nazarecie tuż obok rodziny cieśli Józefa było oczywiste, że Jezus jest jego synem.



Odpowiedź na to pytanie nie jest jednak najważniejsza dla prawdy o naszym zbawieniu. Bo gdyby tak było to ewangeliści napisaliby zapewne dużo więcej o dzieciństwie Jezusa i jego relacjach z Józefem.

***
Muszę jednak przyznać, że zawsze mnie intrygował wiersz Andrzeja Bursy, którego bohaterem jest św. Józef.
Oto ten wiersz:

Ze wszystkich świętych katolickich
najbardziej lubię Józefa
bo to nie był żaden masochista
ani inny zboczeniec
tylko fachowiec
zawsze z tą siekierą
bez siekiery chyba się czuł
jakby miał ramię kalekie
i chociaż ciężko mu było
wychowywał Dzieciaka
o którym wiedział
ze nie jest jego synem
tylko Boga
albo kogo innego
a jak uciekali przed policją
nocą
w sztafażu nieludzkiej architektury Ramzesów
(stąd chyba policjantów nazywają faraonami)
niósł Dziecko
i najcięższy koszyk

czwartek, 21 grudnia 2017

[O mnie] Gdy byłem małym chłopcem...

Oto fotografia autora tego blogu w wieku około lat ~6.
my photo 1979

Tak wyglądałem lata temu, w wieku takim jak moja młodsza córka teraz (grudzień 2017).

Zdjęcie wykonane w przedszkolu przez zawodowego fotografa ale na materiałach takich jakie wtedy były dostępne. Zapewne ORWO - Made in DDR. Stąd kolory trochę już nienaturalne.

Oczywiście w tym czasie chciałem być strażakiem lub żołnierzem. Ale chyba bardziej żołnierzem. W rekach trzymam jednak wóz strażacki bo wojskowych gadżetów chyba w przedszkolu nie było.

Co mnie mogło tak w tym czasie fascynować w wojsku?
Może duża ilość programów o tematyce wojskowej w ówczesnej tv?
Myślę, że jednak bardziej działały na mnie opowieści ojca i dziadków. W ich męskim świecie te wspomnienia z wojska miały duże znaczenie i były częstym tematem w rozmowach. A opowieści o Teofilu (1909 - 1973) oraz Janie (1915 - 1941) i ich losach podczas II Wojny urastały w moich oczach do wydarzeń wręcz mitycznych. Tak bardzo lubiłem słuchać tych opowieści.

A potem mijały lata i legenda munduru słabła. Ale może coś z tych opowieści jednak we mnie zostało.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Wigilia bez chrześcijan

- Kochanie ja już nie mogę. Już padam na twarz ze zmęczenia....
- O siedemnastej łamanie opłatkiem u twoich rodziców, a potem szybko do moich by męczyć się z ośćmi w brutalnie smażonej rybie.
- Kto wymyślił, że w Święto należy spotykać się z rodziną? Te ciotki, ci wujkowie... I jeszcze te dzieci mojej siostry. Jak to mnie wszystko męczy.
- Aż wybrałabym się na zakupy do Galerii. Jakaś nowa kiecka a potem Latte... To by mnie zrelaksowało.
- Tak wiem kochanie, że Galeria zamknięta. Byłam na proteście w tej sprawie.
- Co! Ciebie też już głowa od tego boli?
- No dobrze. Podaj mi Gazetę to sobie poczytam i się zajmę.
/Chwila przerwy/

- Wiesz piszą w Gazecie o tym jak te Święta obchodzą ateiści.
- Ach jak pięknie wyglądałyby te Święta gdyby nie ci chrześcijanie, katolicy i ich zwyczaje oraz cały ten Kościół.

niedziela, 17 grudnia 2017

Różnica między adopcją a in vitro ujawnia się w sądzie

Trzy lata temu w klinice w Policach wykonano zabieg zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro w wyniku, którego urodziło się dziecko. Jednak te narodziny nie stały się początkiem szczęśliwego rodzicielstwa. U dziecka wykryto liczne wady genetyczne, a na dodatek okazało się po szczegółowych badaniach, że dziewczynka genetycznie "nie jest" córką kobiety, która ją urodziła.
Rok temu prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie z powodu niemożności ustalenia: "na którym etapie doszło do powikłań".
W zeszłym tygodniu (środa) sąd lekarski oddalił zarzuty o zaniedbania wysuwane  wobec lekarza, który kierował laboratorium przeprowadzającym zabieg.

czwartek, 14 grudnia 2017

Coś z kurczaka niby po chińsku a la Hepha

kurczak a la Hepha
Nie pytajcie się o przepis... był na opakowaniu z FIXem do potraw chińskich.
Jedyne co tu znałem tak sam z siebie to jak przygotować ryż, tak by nie powstała kleista maź.

***
Ryż nie w woreczkach ale luzem. Najpierw przepłukany w kubeczku tak by pozbyć się ryżowego pyłu i "plew". Przepłukany ryż wrzucam do gotującej się już osolonej wody. (1 miara ryżu na 2 miary wody).
Ryż zostawiam na wolnym ogniu (garnek stoi na płytce) i tak aż woda gdzieś zniknie.
Potem zakręcam gaz i ryż sam dochodzi do właściwego stanu pod przykryciem ale już bez grzania.

***
Z kurczakiem postępuję wg instrukcji z torebki FIXu.
450 g piersi (filet) z kuraka ciacham dużym nożem na paski lub kostkę wg uznania. Nożem operuję całkiem sprawnie.

Na patelni podgrzewam cienką warstwę oliwy.

Wrzucam na rozgrzaną oliwę pokrojone mięso i lekko podsmażam. Na to trochę soli i pieprzu. Delikatnie, nie wiadrami jak u "restauratorów" na Rynku w Krakowie i jak pewna Pani od Kuchennych Rewolucji.

W międzyczasie (tak zwanym)  staram się dokładnie rozmieszać FIX z torebki w 300 ml zimnej wody. Nie mam talentu i wyczucia więc te 300 ml odmierzam z dokładnością niemal aptekarską.

FIX rozprowadzony tak by nie było grudek wlewam na patelnię z podsmażonym mięsem. I niech się chwile podgotuje.

Chwilo trwaj jakieś 10 minut.

Sprawdzam smak i coś z przypraw jeszcze dodaję. Każdy ma swój smak i niech nim się kieruje.

Wyciągam mieszankę warzyw. Taki gotowy mrożony produkt ze sklepu wielkopowierzchniowego. W nazwie ma, że do dań chińskich.
Mam nadzieję, że chińscy kucharze tego czytać nie będą.

Mieszanka warzyw wg przepisu powinna być podsmażona na oddzielnej patelni, ale ja idę jednak tym razem na żywioł i wrzucam ją jak leci do bulgoczącego mięsa z FIXem.

I tak duszę kolejne 10-15 minut. (To widać na zdjęciu powyżej)

Sprawdzam organoleptycznie, doprawiam i... po chwili uznaję za gotowe.

Ryż w tym czasie osiągnął stan, który mogę uznać za satysfakcjonujący. Ziarna się nie rozpadły i nie powstało coś w rodzaju ryżowego puree. Ale jest na tyle spoisty, że można użyć widelca. Pałeczkami jeszcze nie próbowałem.

Danie gotowe na czas i podane rodzinie.
danie na talerzu

Podobno smakowało.


wtorek, 12 grudnia 2017

Informatyka dla czwartoklasisty - Budowa komputera

Jak objaśnić dziecku (czwarta klasa szkoły podstawowej) z jakich podzespołów składa się komputer? Dziecku, które nigdy wcześniej nie miało swojego komputera. Nie miało też osoby, która mogłaby i chciała poświęcić mu czas na poznanie tajemnic "maszyny obliczeniowej". A na dodatek dziecku, które ma problemy z zapamiętywaniem. Dziecku, które jest wzrokowcem i najlepiej przyswaja wiedzę podsuwaną w formie obrazkowej.
I jeszcze objaśnić to tak aby było to zgodne z tym czego szkoła wymaga od ucznia 4 klasy szkoły podstawowej.

 ***

Mam na szczęście jeszcze stary komputer stacjonarny, który składałem sam ze zbieranych elementów. Stare pudło ma tę zaletę, że można otworzyć jego obudowę i zajrzeć do środka. W laptopie nawet jak się go otworzy i tak mniej będzie widać.

Zatem otwieramy obudowę i na podstawie tego co widzimy zaczynamy rysować razem z dzieckiem schemat komputera. Na rysunku poniżej przedstawiono efekt wspólnej pracy:

schemat budowy komputera 4 klasa szkoły podstawowej
Komputer-ludek 
I tłumaczymy jeszcze w trakcie rysowania.
  • Że ten największy element schowany w głębi pudła to płyta główna. Taki szkielet komputera, który nosi i trzyma razem wszystkie elementy w jego wnętrzu;
  • Nad płytą umieszczamy procesor z nieodłącznym jego towarzyszem wiatraczkiem. Procesor jest od myślenia, a jak się dużo myśli to się głowa grzeje i wtedy przydaje się wiatraczek;
  • Tuż obok procesora rysujemy pamięć RAM i tłumaczymy, że to te myśli, które są komputerkowi potrzebne w danej chwili ale już niekoniecznie do dłuższego zapamiętania;
  • To co warte zapamiętania na dłużej i późniejszych wspomnień zapisuje się na twardym dysku
    hdd
  • Potem rysujemy kabel zasilający oraz zasilacz i tłumaczymy, że to "przewód pokarmowy" dla komputer-ludka;
  • Idziemy po żyłach kabli i rysujemy urządzenia wejścia, czyli te przez które informacja wchodzi do komputera (klawiatura, mysz itd.), urządzenia wyjścia, czyli te którymi coś wychodzi z komputera (monitor, drukarka itd.);
  • Tłumaczymy przy tej okazji, że są takie urządzenia jak np. karta sieciowa, modem itp. przez które ciągle coś wchodzi do i wychodzi z komputera... Tak jak młodsza siostra przez drzwi do pokoju rodziców.
A Ty drogi czytelniku potrafisz rozpoznać elementy komputera widoczne na dziecięcym schemacie?

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Jak Gazeta Wyborcza obala "Mity o tacierzństwie" tworząc własne

Gazeta Wyborcza postanowiła rozprawić się z "Mitami o tacierzyństwie". Czytelnicy GW mogą dzięki słowu pisanemu i autorytetowi wiodącego tytułu prasowego w PL dowiedzieć się, że:

  • Nie jest prawdą iż dziecko potrzebuje wyłącznie matki. 
  • Jako rodzic można nie kontynuować złych schematów jakie samemu się doznało w dzieciństwie.
  • Nie jest prawdą, że ojciec nie ma pojęcia czym jest dla kobiety (matki) ciąża. Bo nawet GW jest w stanie dostrzec, że ojciec potrafi przeżywać ten "stan odmienny" razem z matką.
  • Nie sprawdza się teoria, że ojcostwo rozleniwia i tatusiowi "tylko brzuch rośnie.
Prawdy niby powszechnie znane ale teraz zostały potwierdzone dodatkowo wynikami badań. Badań na uczelniach, o których w większości wypadków nigdy nie słyszałem, ale sądząc po nazwach, to chyba większość z nich znajduje się gdzieś wśród amerykańskich prerii oraz wielkich pól kukurydzy.

W powyższym zestawie oczywistości Gazeta rozprawia się "naukowo" także z innym, już mniej oczywistym mitem.

Otóż wg Gazety:
  • nie jest prawda, że należy trwać w związku bo tak jest lepiej dla dziecka.
A rozwijając tę myśl Gazeta powołuje się na autorytet badaczy z "Pensylwania State University" oraz "Uniwersytetu w Nebrasce" (nazwy uczelni takie jak w GW). Bo ci badacze podobno dowiedli, że dziecko świetnie sobie radzi z rozwodem rodziców, a dzieci są szczęśliwe gdy rodzic też jest szczęśliwy.


Aż mnie zainteresowało gdzie się takie badania prowadzi.
Niestety nie byłem w stanie ustalić, o który uniwersytet w stanie Nebraska chodzi. Stan ten szczyci się bowiem uniwersytetami w liczbie większej niż jeden. Trochę łatwiej poszło z uczelnią ze stanu Pensylwania. Tu musiałem tylko ustalić czy chodzi o Pennsylvania State University (Penn State), czy tez o University of Pennsylvania, (Penn lub UPenn). Nazwy obu uczelni brzmią poważnie. Ale jak się zestawi Krakowską Akademię im. Frycza Modrzewskiego z Uniwersytetem Jagiellońskim (zwanym niegdyś Akademią Krakowską) to też można mieć wrażenie, że obracamy się w kręgu starych i renomowanych wszechnic. Internety wyjaśniają jednak, że różnica między Penn State a UPenn jest mniej więcej taka jak między "Fryczem" a UJ.
Ale jak się tekst nasyci odwołaniami do wyników badań na uniwersytetach (nieważne jakich) to zawsze brzmi to poważniej i bardziej naukowo. No i wielu ludzi nadal na to się łapie.

***
A tak przy okazji.
Jak Wam podoba się określenie "tacierzyństwo"?
Bo mnie słownik w komputerze podkreśla je jako błąd. A i sam muszę się przyznać, że wolę "tradycyjne ojcostwo".
"Tacierzyństwo" wydaje mi się takim terminem tworzonym na siłę w ramach walki o równouprawnienie.

***
Obrazek, komentarz od Izzy

 Dzięki Izzy za to podsumowanie. Od tego nieświętego "Mikołaja" też wolałbym rózgę.


sobota, 9 grudnia 2017

Boeing CH-47 Chinook. Wersja pokojowa z klocków

Boeing CH-47 Chinook


Boeing CH-47 Chinook

A poniżej foto prawdziwego CH-47 Chinook
Boeing CH-47 Chinook

fota z Wikipedii

Kto powiedział, że dziewczynki mogą bawić się tylko lalkami lub kucykami?
Ciężki śmigłowiec transportowy okazał się być inspirujący dla córki i mamy. ;)

***
Zanim spotkaliśmy się jeszcze z naszymi dziewczynami, Panie z Ośrodka Adopcyjnego powiedziały, że po starszej z dziewczynek możemy oczekiwać tego co moglibyśmy spodziewać się raczej po chłopcu.
I mamy dziewczynkę, która nie ubiera sukienek, spódniczek i innych typowo damskich ciuszków. Pannę, która gra w piłkę nożną z chłopakami. Gania latem po ogrodzie z zabawkowym pistoletem bawiąc się z synem sąsiadów w policjantów i/lub złodziei.
Ładna panienka ale czasem bardzo się stara by wyglądać jak chłopiec i być traktowaną jak chłopiec.

Z drugiej strony... to po prostu chce jak najdłużej być jeszcze dzieckiem.

czwartek, 7 grudnia 2017

Trzy filmy o tematyce adopcji dziecka

Jeszcze podczas kursu na kandydatów na rodziców adopcyjnych jedna z pań prowadzących szkolenie poleciła nam do obejrzenia film:

1.Chłopiec z Marsa (Martian Child); data produkcji: 2007; reżyseria: Menno Meyjes


Chłopiec z Marsa to piękna opowieść w stylu kina familijnego ale z ambicjami. Młody, samotny... ale przystojny pisarz (John Cusack) adoptuje małego chłopca, któremu wydaje się, że jest z Marsa.
Już sama postać młodego mężczyzny, który decyduje się będąc osobą samotną na przysposobienie dziecka jest z perspektywy naszych realiów adopcyjnych właściwie nieprawdopodobna. Ale rzecz dzieje się w USA, a tam wszystko jest inne.
Film może fragmentami wydawać się naiwny ale pięknie (imo dobrze) pokazuje uczucia jakie pojawiają się między dzieckiem a przybranym ojcem.
Film zdecydowanie godny polecenia dla osób, które chciały by się podbudować w odczuwaniu adopcji jako czymś pięknym i pełnym emocji.

Pod koniec kursu w moje ręce trafił przypadkiem zupełnie inny film:
2. Każde życie jest cudem (October Baby); rok produkcji: 2011; reżyseria: Andrew Erwin, Jon Erwin

Film powstał na podstawie życiorysu Gianny Jessen, która urodziła się podczas próby aborcji dokonanej w 8 miesiącu ciąży.
Film emocjonalnie nie oszczędza widza. Drąży tematy, które w nowoczesnym społeczeństwie nie są popularne. Widz razem z bohaterką tej opowieści musi zmierzyć się z licznymi traumami. Gdy człowiek późno dowiaduje się o tym, że był adoptowany oraz o tym, że właściwe miał umrzeć, tylko podczas procesu "przerwania życia" coś nie wyszło. Gdy chcesz dowiedzieć się dlaczego własna matka chciała cię zabić, a rodzice adopcyjni chcieli cię chronić ukrywając prawdę.
Film dla ludzi, którzy nie boją się trudnych tematów. Dla widza poszukującego odpowiedzi ale posiadające mocny system wartości.

O swoich wrażeniach po obejrzeniu tego filmu opowiedziałem też w OA... I dowiedziałem się, że czasem lepiej nie ujawniać swoich poglądów.
A ja poglądów nigdy nie ukrywałem.

Trzeci film obejrzałem dwa lata po zakończeniu kursu w Ośrodku Adopcyjnym gdy nadal oczekiwaliśmy na cud:
3.Niedzielne dzieci; rok produkcji: 1977; reżyseria: Agnieszka Holland


Film powstał 40 lat temu ale jego realizm oraz analogie do współczesnych realiów sprawiają, że jest to obraz naprawdę godny polecenia. Nie ma tu pięknych aktorów. Jest za to świetna rola Ryszarda Kotysa.
Rozmowa w Ośrodku Adopcyjnym (dzieci nie ma trzeba czekać), dylematy młodego małżeństwa, które próżno oczekuje narodzin własnego dziecka, próba poszukiwań rozwiązania na własną rękę... Naprawdę film powstał 40 lat temu, a nadal jest aktualny.
Mnie ten film dał też przykład jak ważna jest rola mężczyzny (męża/ojca). Także w trakcie podejmowania decyzji o przysposobieniu dziecka. Bo tak wiele zależy od jego męskich cech: wiary i wytrwałości.

wtorek, 5 grudnia 2017

Przemoc w rodzinie a policyjne statystyki

Kilka dni temu pisałem o przemocy w rodzinie. Notka miała charakter emocjonalny i dotyczyła głównie tego, jak mało wiemy o tym, jakie są negatywne skutki przemocy oraz jak wiele jest możliwości czynienia zła. Że oprócz przemocy fizycznej dużą moc wyniszczającą ma jeszcze bardziej skrywana przemoc psychiczna i emocjonalna.

Dziś pozwoliłem sobie na przegląd policyjnych statystyk dotyczących przemocy w rodzinie. Dane dotyczą zdarzeń objętych rejestrem, czyli tzw Niebieską Kartą.

Tabela poniżej przedstawia dane na rok 2016 (statystyka.policja.pl)

Liczba wypełnionych formularzy „Niebieska Karta” 73 531
(w tym 59 590 wszczynających procedurę i 13 941 dotyczących kolejnych przypadków w trakcie procedury)
Ogólna liczba ofiar przemocy 91 789
Liczba ofiar - kobiet 66 930
Liczba ofiar - mężczyzn 10 636
Liczna ofiar - małoletnich 14 223
Ogólna liczba osób podejrzewanych o przemoc 74 155
Liczba podejrzewanych sprawców - kobiet 5 461
Liczba podejrzewanych sprawców - mężczyzn 68 321
Liczba podejrzewanych sprawców - nieletnich 373
Ogólna liczba podejrzewanych sprawców będących pod wpływem alkoholu 46 537
Podejrzewani sprawcy pod wpływem alkoholu - kobiety 1 993
Podejrzewani sprawcy pod wpływem alkoholu - mężczyźni 44 499
Podejrzewani sprawcy pod wpływem alkoholu - nieletni 45
Liczba dzieci umieszczonych w nie zagrażającym im miejscu (np. rodzina zastępcza, dalsza rodzina, placówka opiekuńcza) 598

Z danych w niej zawartych wynika, że w Polsce statystyczny sprawca zdarzenia odnotowanego jako przemoc w rodzinie to mężczyzna znajdujący się pod wpływem alkoholu. Liczby wyraźnie pokazuję, że zjawisko przemocy w rodzinie jest w naszym kraju silnie związane z problemem alkoholizmu.
Ofiary przemocy w rodzinie to nie tylko żony i partnerki sprawców. Cierpią wszyscy, którzy zamieszkują razem ze sprawcą. Wspólny dom zamienia się w piekło dla wszystkich. Ofiara nie ma się gdzie schronić. Jest zmuszona do przebywania razem ze sprawcą przemocy pod jednym dachem.

Ostatni wiersz w tabeli pokazuje liczbę dzieci, które w 2016 r należało umieścić placówce opiekuńczej w wyniku interwencji spowodowanej przemocą w rodzinie. W 2016 r trzeba było zabrać z domu rodzinnego 598 dzieci  z powodu bezpośredniego zagrożenia, jakie stanowiła dla nich przemoc domowa.

A przemoc domowa i alkoholizm to nie jest cały arsenał zła, jakie można zafundować rodzinie oraz dziecku.
Tak, drodzy czytelnicy. To nie z powodu biedy statystyki polskich placówek opiekuńczo -  wychowawczych ciągle wskazują na konieczność zapewnienia opieki dla aż 19 tys. dzieci.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Bałwan ;)

bałwan
Oto bałwan ulepiony przez moją starszą córkę. Materiał: śnieg, marchew i kilka klocków...
Patrzę na bałwana i zastanawiam się kto był modelem. Może odpowiedź znajdę w lustrze :))


bałwan

***
Dziś jest Barbary, czyli też Barbórka - święto górników (wszystkich górników) oraz zawodów im pokrewnych. Hepha jako geolog też świętuje.

Patrzymy też dziś na pogodę.
Przysłowie mówi, że:
Jak Barbara po lodzie, to Święta po wodzie.
(Jak Barbara po wodzie, to Święta po lodzie)

Dziś jest lekki mróz -3 st. C i w nocy spadł świeży śnieg. Z mądrości ludowej wynikało by zatem, że świąt można oczekiwać bezśnieżnych i z temperaturami na plusie. Sprawdzamy...
Bo wczoraj miałem problemy z dojazdem do domu. Taka była na drogach ślizgawka (30 min przymusowego "postoju" na autostradzie A4).


sobota, 2 grudnia 2017

Przemoc domowa, przemoc w rodzinie

Weekendowy dodatek do gazety (tej wyborczej) zaatakował mnie zdjęciami celebrytek ucharakteryzowanych tak, by wyglądały jak kobiety pobite. Pobite przez swojego faceta.
Wiem, że jest to rzeczywisty problem społeczny, ale gdybym na ten problem patrzył tylko przez pryzmat lewicującej gazety, to musiałbym zacząć bać się wychodzić na ulice. Tak... Powinienem się bać. Bo jeśli to, co piszą w gazetce, jest prawdą, to po ulicach mojego kraju chodzą całe stada sadystów, którzy czekają tyko na okazję by kogoś poniżyć i pobić.
Z drugiej strony to na podstawie tej lektury można odnieść wrażenie, że spora część kobiet z jakąś masochistyczną pasją pcha się w toksyczne związki. Że znaczna część pań to tak naprawdę istoty "niesamodzielne", niezdolne do uwolnienia się od związku z katującym je partnerem.
***
O przemocy w rodzinie mogłem tez swego czasu porozmawiać z Panią Psycholog w Ośrodku Adopcyjnym. Cóż... Spora część dzieci znajdujących się pod opieką instytucjonalną trafiło tam z rodzin, w których przemoc była zjawiskiem niemal codziennym. Te rozmowy uświadomiły mi, jak w sumie mało wiem o skutkach przemocy w rodzinie.
A prawda jest brutalna i to bardziej niż te podrasowane zdjęcia z gazety. Nie każde małżeństwo (związek) jest udane. Są ludzie, którzy nie potrafią normalnie rozwiązywać problemów. Są ludzie, którzy własne frustracje, niepowodzenia itp potrafią rozładować tylko w jeden sposób - wyżywając się na kimś słabszym. A najsłabszym w rodzinie jest... dziecko.
Wbrew obrazowi tworzonemu w lewicujących mediach sprawcami przemocy w rodzinie nie są wyłączne tradycyjnie wychowani mężczyźni, którzy nie potrafią odnaleźć się w realiach społecznych XXI w. W nowoczesnych związkach nieformalnych partnerzy (konkubenci) też biją. A jak pojawiają się w mediach doniesienia o dziecku skatowanym przez rodzica, to okazuje się, że najczęściej sprawcą jest partner (konkubent), a do zdarzenia doszło przy biernej postawie matki. Matki, która nie reagowała lub była zbyt pijana by zareagować.
Przemoc w rodzinie ma wymiar nie tylko przemocy fizycznej. O przemocy psychicznej oraz terrorze emocjonalnym mniej się mówi, choć są one nie mniej groźne dla zdrowia i przyszłego życia najmłodszych ofiar takiej przemocy. Ta przemoc jest jeszcze mniej widoczna i jeszcze bardziej skrywana. A katami emocjonalno - psychicznymi często są kobiety.
***
Zdjęcia "pobitych" celebrytek nic nie mówią o najsłabszych, ofiarach przemocy w rodzinie i domu rodzinnym. A zło w rodzinie zawsze najbardziej kaleczy dzieci. Dzieci, które są całkowicie bezbronne i pozbawione możliwości wyrwania się z pełnego przemocy układu domowo-rodzinnego.

Dorosła kobieta może opuścić swojego "niedostosowanego" partnera. Może zerwać ten toksyczny związek.
Związek dziecka z rodzicem, nawet tym, który jest katem, ma zupełnie inny charakter. Jest silniejszy niż związek bitego psa z katującym go właścicielem. Bo i pies czasem w końcu zerwie łańcuch przywiązania do właściciela oprawcy. Dziecko samo nie odejdzie od rodzica.