czwartek, 28 września 2017

Dziecko bez opieki. Co na to prawo?

W jakim wieku dziecko może samo wracać ze szkoły do domu?
Czy dziecko jest już na tyle duże, że można je samo zostawić w domu?

Aby odpowiedzieć na te pytania nie wystarczy tylko rodzicielska intuicja i wiedza jaką rodzic posiada o tym jak samodzielne jest jego dziecko. Przydałaby się jeszcze choć podstawowa znajomość przepisów prawa, które regulują te kwestie.

Zatem zaczynam poszukiwania w sieci odpowiednich przepisów:

Kodeks Drogowy - Prawo o Ruchu Drogowym
  • DZIAŁ II Ruch drogowy
  • Rozdział 5 Porządek i bezpieczeństwo ruchu na drogach
Art. 43. 1. Dziecko w wieku do 7 lat może korzystać z drogi tylko pod opieką osoby, która osiągnęła wiek co najmniej 10 lat. Nie dotyczy to strefy zamieszkania.  
2. Dziecko w wieku do 15 lat, poruszające się po drodze po zmierzchu poza obszarem zabudowanym, jest obowiązane używać elementów odblaskowych w sposób widoczny dla innych uczestników ruchu.
 
***

Kodeks Wykroczeń
Rozdział XII Wykroczenia przeciwko osobie

Art. 106. Kto, mając obowiązek opieki lub nadzoru nad małoletnim do lat 7 albo nad inną osobą niezdolną rozpoznać lub obronić się przed niebezpieczeństwem, dopuszcza do jej przebywania w okolicznościach niebezpiecznych dla zdrowia człowieka,podlega karze grzywny albo karze nagany.


***

I jeszcze coś z Kodeksu Karnego
Rozdział XXVI Przestępstwa przeciwko rodzinie i opiece

Art. 210
§ 1. 
Kto wbrew obowiązkowi troszczenia się o małoletniego poniżej lat 15 albo o osobę nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny osobę tę porzuca, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. 
Jeżeli następstwem czynu jest śmierć osoby określonej w § 1, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.


***

Tyle udało mi się znaleźć na temat co nasze (polskie) prawo mówi o opiece nad dzieckiem. To jest, kiedy może samo poruszać się po drodze (np.ze szkoły do domu) lub przebywać samo w domu bez opieki dorosłych.

Wygląda na to, że pozostawienie bez opieki dziecka w wieku do 7 lat grozi rodzicowi konsekwencjami, nawet jak się nic dziecku nie stanie. Zatem nie można nawet na chwilę pozostawić małego dziecka samego w wózku pod sklepem, w samochodzie (bez względu na pogodę), a nawet w domu. Dziecko siedmioletnie lub młodsze musi stale być pod opieką.

Natomiast jak wynika (przynajmniej w mojej interpretacji) z przepisów Prawa o Ruchu Drogowym, to moja starsza, prawie jedenastoletnia córka, mogłaby swoją młodszą siostrę (6 lat) odprowadzić z przedszkola do domu.
Na szczęście wewnętrzne przepisy przedszkolne nakazują by dziecko odebrała osoba dorosła.

I teraz to co lubię najbardziej w naszym prawie... Co z dziećmi w wieku od 7 do 15 lat? Teoretycznie można pozostawić je na jakiś czas bez opieki. Straż Miejska lub Policja nie podejmie interwencji widząc 12-latka na spacerze z pieskiem (pies nie jest opiekunem).
Piszę jednak, że takie dziecko można "teoretycznie" zostawić w domu bez opieki lub samo wypuścić na spacer. I nikt się nie przyczepi. Nie przyczepi się do czasu, aż coś złego się małoletniemu przydarzy. Bo patrząc na art. 210 Kodeksu Karnego to zawsze można zarzucić rodzicowi, że nie dopełnił obowiązku "troszczenia się o małoletniego poniżej lat 15".

Zatem. Starsze dziecko można zgodnie z prawem pozostawić bez opieki. Dopóki mu się coś złego nie stanie. Wtedy już nie będzie zgodnie z prawem.

***

Nie jestem prawnikiem i mogę się mylić w swoich interpretacjach ww przepisów. Więc gdyby ktoś z czytelników bloga raczył coś dodać od siebie w komentarzu to chętnie przeczytam.

piątek, 22 września 2017

Zmiana przedszkola

Jak pisałem we wcześniejszej notce (patrz tu) podział zajęć (plan lekcji) zaproponowany przez szkołę, do której zapisaliśmy córki okazał się bardzo trudny do pogodzenia z pracą rodziców. Szczególnie godziny funkcjonowania oddziału zerowego (od 7 do 12-ej, bez prawa do świetlicy) dawały w kość. Jedno z nas musiałoby chyba zrezygnować z pracy. Tak zupełnie aby zapewnić młodszej córce opiekę po zajęciach.
Na szczęście żonie udało się znaleźć inny oddział przedszkolny w innej szkole, która jednak jest pod tym samym zarządem (ten sam organ prowadzący). Tu można dziecko zostawić do 15ej (a nawet do 17ej - płatne). A to już wystarczy do zorganizowania sobie życia.

***
Pierwszy dzień w nowym przedszkolu okazał się jednak być wyzwaniem dla córki i tatusia. Bo to tatuś (czyli ja) zaprowadził dziecko do nowego przedszkola.

Wszystko niby przygotowane, uzgodnione, córeczka mówi, że chce iść do nowej szkoły i poznać nowe koleżanki, ale po wejściu do sali nagle mocno chwyta tatusia i mówi:
- Nie... Nie zostanę tu sama. Wracamy do domu, albo Tata zostaje tu ze mną.

Pani prowadząca zerówkę pozwoliła mi przez godzinę być w pobliżu, ale dłuższa moja obecność kolidowałaby z rytmem pracy oddziału przedszkolnego.
Czas mija, a dziecko dalej wczepione w koszulę taty. I co tu robić?

Mówię do Pani Opiekunki (bardzo miła osoba), że chyba trzeba będzie spróbować jeszcze raz następnego dnia. Bo dziecko jest przerażone, a przynajmniej sprawia wrażenie przerażonego.

Przez chwilę porozmawialiśmy o dziecku, a ja wykorzystałem okazję by powiedzieć nauczycielce też o historii córki i jak znalazła się w rodzinie.

Przedszkolanka przyjęła stan dziecka ze zrozumieniem i ustaliliśmy plan działania na dzień następny. Przychodzimy rano, krótkie pożegnanie i dziecko zostaje w przedszkolu.

***
Wychodzę z córeczką na zewnątrz i siadamy do samochodu. Przez chwilę zastanawiam się co robić.
Córka najwyraźniej wyczuła mój stan ducha i umysłu. Chcąc mnie (chyba) pocieszyć albo udobruchać powiedziała:
- Nie martw się. Wrócimy do domu. Ja sobie obejrzę bajkę, a ty będziesz mógł coś zrobić.
I chyba w tym momencie spłynęło na mnie jakieś natchnienie.
- Nie kochanie. Bajka miała być po przedszkolu. Wracamy do domu i przez ten czas jaki miałaś być tu z koleżankami i Panią będziemy robić takie zadania jak w przedszkolu. A bajka dopiero potem.

Córkę chyba zaskoczyła moja odpowiedź. Bo po chwili wydusiła tylko z siebie:
- Ale ja chcę bajkę...

- Nie. Bajka będzie tylko po przedszkolu. W nagrodę.

Chwila wahania i dziecko mówi:
- To ja jednak zostanę. Teraz...

I została.

wtorek, 19 września 2017

O opiece zastępczej. Notka bez cukru

Szanowny bloger Siukum Balala napisał na Salon24 notkę pt. "Zamachowiec - sierotka z londyńskiego metra". Jak przystało na znanego blogera notka świetnie napisana, a jej wymowa trafiła najwyraźniej do czytelników, bo i komentarzy sporo.
Jednak czy historia: " dwóch wychowanków zamieszanych w zamach terrorystyczny" jest rzeczywiście "skazą na życiorysie rodziców zastępczych"?
Nie znam się na źródłach terroryzmu i nie nad tym będę się tu rozpisywał. Skupię się na tym, co można próbować naprawić w życiu skrzywdzonego dziecka, które trafiło do opieki zastępczej.

Otóż jak słusznie zauważył nasz szanowny bloger Siukum Balala nasze wyobrażenie o sierotkach w instytucjonalnej pieczy zastępczej jest często błędne, naiwne i przesłodzone. Tak. Nie są to Anie z Zielonego Wzgórza lub dziewczynki tak słodkie jak ta z filmu Listy do M. Więcej... Większość z nich to sieroty społeczne. Dzieci, które co prawda mają gdzieś tam rodziców ale ci nie potrafili spełniać swojej roli w życiu dziecka. Dzieci te noszą w sercu skutki wieloletnich zaniedbań, odrzucenia przez rodziców, przemocy i innych niegodziwości doznanych od dorosłych, często bliskich.
Traum jakie musiał przejść w swoim życiu młody chłopak (bohater notki Siukuma) nawet nie chcę sobie wyobrażać. Wojna, utrata rodziców, tułaczka, "Dżungla" pod Calais... Wystarczy by zniszczyć dorosłego, a co dopiero dziecko. I nie chodzi mi teraz o szukanie usprawiedliwienia dla młodego zamachowca lecz o to czy angielscy opiekunowie zastępczy mieli szansę naprawić psychikę chłopaka.
Wspomniany w notce Siukuma chłopak trafił do sierocińca prowadzonego przez państwo Ronalda i Penelopę Jones. Małżeństwa, które jak napisał Siukum wychowało w trzydziestoletniej historii swojej działalności jako "instytucja" opieki zastępczej ponad 280 dzieci. Jednak taka forma opieki to nadal jest opieka instytucjonalna, a nie rodzina. Nawet jeżeli opiekunowie wychowują w niej podopiecznych tak jak własne dzieci. Odnosząc się do polskich realiów dom państwa Jones moglibyśmy nazwać Rodzinnym Domem Dziecka. Mniejszy, ale nadal Dom Dziecka.
Państwo Jones swój "Rodzinny Dom Dziecka" prowadzili zapewne dobrze, a może nawet wspaniale. Bo w końcu odznaczenie otrzymane z rąk królowej nie było za " wieloletnie pożycie" tylko za zasługi. Jednak te zasługi nie polegały na tym, że każdy z wychowanków "wyszedł na ludzi". Państwo Jones tylko stwarzali im taką szansę.
***
W grudniu zeszłego roku zapytałem się jednej z pracownic Domu Dziecka: Czy cieszy się widząc dziecko opuszczające ich placówkę?
Odpowiedziała, że bardzo się wzrusza gdy jakaś rodzina zabiera do siebie dziecko. Ale cieszy się jeszcze bardziej, gdy ktoś zadzwoni np. po roku od tego wydarzenia i nadal w jego głosie słychać ten sam entuzjazm rodzica, który właśnie znalazł swoje dziecko. Ale największą radość sprawiło jej kiedyś spotkanie z dawnym wychowankiem, któremu udało się stworzyć własną szczęśliwą rodzinę. Bo zdarzało się, że o dalszych losach wychowanków dowiadywała się gdy ich dzieci trafiały do Domu Dziecka, który wcześniej opuścili rodzice.
***
Wspaniałość ludzi takich jak państwo Jones polega na tym, że potrafią dawać coś od siebie i pracować nad wychowankiem nawet wtedy gdy nie widać szans na naprawę tego co w psychice dziecka wyrządziły osierocenie, wojna i przemoc.

czwartek, 14 września 2017

Ciąża z promilami, czyli prawo do życia wyznacza granice wolności

Skutki picia alkoholu przez matkę podczas ciąży. To rzecz, która była wielokrotnie poruszana podczas kursu dla kandydatów na rodziców adopcyjnych, w którym uczestniczyłem wraz z żoną. Te wykłady miały nas przygotować do zmierzenia się z problemami z jakimi trafiają dzieci do opieki zastępczej.

Wykłady na temat, czym jest Alkoholowy zespół płodowy (FAS), jakie niesie skutki dla rozwoju dziecka oraz jakie stawia wyzwania opiekunom zastępczym wywarły na mnie silne wrażenie. I muszę się przyznać, że wywołały też u mnie uczucie lęku. Lęku, że w przypadku pracy z dzieckiem dotkniętym FAS będę się czuł pozbawiony nawet nadziei na naprawę tego co wyrządziło dziecku picie alkoholu przez jego matkę podczas ciąży.
Takie obawy kandydata na rodzica adopcyjnego lub opiekuna zastępczego są imo zupełnie zasadne. Nadzieja na wyzdrowienie, rehabilitację dodaje sił. Natomiast skutki picia alkoholu przez matkę podczas ciąży są często nieodwracalne. A alkoholizm jest jedną z głównych przyczyn odbierania rodzicom biologicznym dzieci, które później trafiają do rożnych form pieczy zastępczej.

***
Mając w pamięci to co dowiedziałem się podczas kursu w Ośrodku Adopcyjnym ze zrozumieniem przyjąłem inicjatywę Rzecznika Praw Dziecka (RPD), który chce by stworzyć w polskim prawie możliwość ochrony dziecka przed skutkami spożywania alkoholu przez matkę podczas ciąży. Projekt RPD zakłada takie zmiany w Kodeksie Rodzinnym i Opiekuńczym oraz Kodeksie Postępowania Cywilnego, które dały by możliwość interwencji zapewniającej opiekę dziecku pijącej matki. Projekt ten zakłada też, możliwość przymusowego leczenia uzależnionej od alkoholu matki.

Inicjatywa Rzecznika Praw Dziecka jednak nie wszystkim się podoba. Oto opinia, która mnie zwyczajnie zszokowała.

"Zmiany w prawie proponowane przez Rzecznika Praw Dziecka są próbą ograniczenia praw kobiet"

Kto to powiedział? Krzysztof Brzózka (szef Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych) w rozmowie z TOK FM.
O w dziób pingwina!... O co chodzi szefowi Państwowej Agencji, która nie rozwiązała w żadnym stopniu problemu alkoholizmu w Polsce? O jakim ograniczeniu praw mówi? Może ma na myśli prawo do picia razem z nienarodzonym dzieckiem?
Za sprzedaż alkoholu nieletniemu sprzedawca może dostać mandat i stracić koncesję. Za upijanie małoletniego dorosły może nawet trafić do pierdla. Ale prawem jest swoboda picia przez matkę podczas ciąży, upajania nienarodzonego dziecka oraz narażania jego życia i zdrowia.

Zabolało, że ten przepis o przymusowym leczeniu może dotknąć tylko kobiet spożywających alkohol w trakcie ciąży. Że jest to niby dyskryminacja ze względu na płeć.
Może zatem należy iść dalej i wprowadzić przepisy, które umożliwią przymusowe leczenie każdego uzależnionego od alkoholu, gdy choroba ta stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia innych ludzi. Bez względu na płeć, rasę, wyznanie, brak wyznania, poglądy polityczne osoby uzależnionej.
Bo żadna Państwowa Agencja przez sam fakt istnienia, nawet w minimalnym stopniu, nie rozwiązała problemu pijanych kierowców oraz matek rodzących pijane dzieci.

czwartek, 7 września 2017

Adopcja w Niemczech - ciekawe statystyki

Dane statystyczne publikowane przez polskie Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej:(http://www.mpips.gov.pl/wsparcie-dla-rodzin-z-dziecmi/adopcja/informacje/informacje-statystyczne/) wskazują, że liczba adoptowanych dzieci w Polsce to około 3000 rocznie. I przyznam się, że sam nie potrafiłem ocenić czy to jest mało, czy dużo jak na kraj liczący 38 mln ludzi (wg Wikipedii). A spotkałem się też z twierdzeniem, że Polacy są mało empatyczni i nie chcą adoptować dzieci. Tak między innymi uzasadniano "konieczność" zgody na zagraniczne adopcje polskich dzieci.

A jak rzecz wygląda u naszych najbliższych (geograficznie) sąsiadów od zachodu - czyli w Niemczech. W kraju liczącym ponad 80 mln mieszkańców (wg Wikipedii), czyli dwukrotnie więcej niż Polska.
Pokazana poniżej rycina przedstawia dane statystyczne dotyczące adopcji w Niemczech.

Objaśnienia do rysunku:
1 Adoptionen gesamt / Adopcja ogólnie (całkowicie)
2 Auslanadoptionen / Adopcje zagraniczne (dzieci z innych krajów)
3 Stiefkindadoptionen / Adopcja dziecka współmałżonka (pasierba)
4 Verwandtenadoptionen / Adopcja dziecka spokrewnionego
5 Fremdadoptionen / Adopcja dziecka obcego (niespokrewnionego)

Jednak aby zacząć coś mówić o danych z powyższego wykresu należy też wiedzieć ile dzieci w danym kraju znajduje się pod opieką instytucjonalną. Ta liczba będzie obrazować skalę zjawiska tzw "rodzin dysfunkcyjnych", czyli niedających sobie rady ze sprawowaniem właściwej opieki nad dzieckiem.
W Polsce wg serwisu dieciwpolsce.pl pod stałą opieką instytucjonalną znajduje się około 19 000 dzieci i jest to liczba niezmienna od lat. Z polskojęzycznego serwisu Deutsch Welle dowiedziałem się natomiast, że w Niemczech stale wzrasta liczba dzieci trafiających pod opiekę Jugendamtów i w 2013 r pod opieką tej instytucji znajdowało się około 42 000 dzieci. Tak więc biorąc pod uwagę te liczby oraz liczbę ludności w obu krajach można wnioskować, że skala osierocenia społecznego w Polsce i Niemczech jest podobna. Choć sytuacja ekonomiczna mogłaby sugerować, że większe problemy powinny mieć rodziny w Polsce. Ale jak widać "funkcjonalność" rodziny nie wynika jedynie z jej możliwości ekonomicznych.
Wzrost liczby dzieci pod opieką Jugendamtów serwis DW tłumaczy tak:
"Dotychczas dużo się mówiło o dzieciach, jako ofiarach zaniedbań rodzicielskich, czego objawem są m.in. przemoc domowa, seksualne wykorzystanie i narkomania. Federalny Urząd Statystyczny uzasadnia natomiast wzrost liczby dzieci wymagających przejęcia opieki przez urzędy ds. dzieci i młodzieży nadmiernym przeciążeniem rodziców."

A teraz wróćmy do wykresu.
Wynika z niego, że ogólna liczba adopcji dzieci w Niemczech na przestrzeni ostatnich lat ciągle spada. Od ponad 5000 w 2004 r do około 3800 w roku 2015.
Tak więc twierdzenie, że Polacy w porównaniu ze społeczeństwami Europy Zachodniej są mniej empatyczni, mniej skłonni do przyjęcia dziecka adoptowanego, jest w świetle tych danych całkowicie nieuzasadnione.

Patrząc na powyższy wykres można też zauważyć, że w niemieckich statystykach uwzględnia się też adopcję dziecka współmałżonka oraz że znaczna część adopcji dotyczy dzieci "biologicznie spokrewnionych" z nowymi rodzicami. Niestety nie znam takich statystyk dla Polski. Tylko z rozmów z pracownikami Ośrodków Adopcyjnych mogłem się dowiedzieć, że w naszym kraju "w rodzinie" problemy takie załatwia się raczej w formie opieki zastępczej, a nie adopcji.

Z wykresu wynika też, że stale spada również liczba dzieci pochodzących z innych krajów, które zostały adoptowane w Niemczech.
Może wbrew niektórym teoriom niemieckie Jugendamty nie polują na polskie dzieci w celach adopcyjnych?

***
Dlaczego w bogatych Niemczech ciągle spada liczba dzieci, które znalazły nową rodzinę dzięki przysposobieniu?
Wydaje mi się, że jest to wynikiem starzenia się społeczeństwa niemieckiego. Im później decydujemy się na dziecko to tym później przychodzi też myśl o adopcji. W wieku przedemerytalnym trudniej się zdecydować, a i przejście przez procedury może być niewykonalne. I w tej kwestii tak Polska jak i Niemcy mogą być do siebie podobne.

***
Patrząc na powyższe statystyki można też wątpić w to, że Niemcy dadzą radę "wchłonąć" (wiem, że nie brzmi to ładnie) osierocone dzieci, które dotarły do Niemiec wraz z falą migrantów w ostatnim czasie.

Może liberalizacja przepisów w Niemczech, która pozwala na adopcję przez pary homoseksualne nie wynika z "tolerancji" społeczeństwa niemieckiego? Może to sięganie po kandydatów tam gdzie nikt "normalnie" nie sięga bo tych normalnych zwyczajnie zaczyna brakować.


Powiązane:
Adopcja dzieci w krajach UE - statystyki

poniedziałek, 4 września 2017

Szkoła jest niereformowalna

Jeżeli liczyłem na to, że inauguracja nowego roku szkolnego zaskoczy mnie na plus... to się zawiodłem. Niestety spełniło się dokładnie to czego się obawiałem już w czerwcu, z końcem poprzedniego roku szkolnego.
Plan zajęć w nowym roku był trzymany w tajemnicy do ostatniego dnia, do ostatniej chwili. Przeczytaj i masz się dostosować rodzicu nasz drogi.
plan zajęć kl 4 sp

Patrzę na ten rozkład lekcji mojego dziecka (czwarta klasa szkoły podstawowej) i przypomina mi się moja własna szkoła podstawowa. Ta w czasach ohydnej i siermiężnej komuny. Przepełniona, z nauką na dwie zmiany. Też miałem tak, że lekcje zaczynały się w każdy dzień o innej porze. Ale ja podobno jestem z pokolenia wyżu demograficznego, a teraz podobno dzieci jest za mało.

Stoję z dzieckiem na uroczystej inauguracji i dalej chyba trwa moje deja vu. Uroczystość jakby żywcem wyjęta z moich wspomnień. Tylko sztandar mniej czerwony. Ale grono wręcz identyczne - pączusie i kwiatusie (podsuszone). Tylko feminizacja grona doszła do 99.9%. Zamiast sekretarza gminnego Partii Zjednoczonej jakiś oficjel samorządowiec się kiwa i szeroko uśmiecha do dziatek. Pokazać się wśród dzieci zawsze było PRowo w modzie.

***
Drugie dziecko mam w oddziale zerowym (przedszkolnym) w tej samej szkole. I tu dopiero jest ciekawie. Zajęcia od 7ej do 12ej... I dziecko nie ma prawa do świetlicy. Ktoś musi dziecko odebrać "w samo południe"...
Jest jeszcze problem z salą, bo meble będą dopiera za miesiąc. Ale na szczęście dywan będzie już jutro...
- Damy radę - powiedziała pani przedszkolanka
- Ale dzieci niech przyniosą własne mydełko i ręcznik

No jasne. My wszyscy damy radę.

***
A teraz coś co chciałbym powiedzieć szanownej Pani Minister od oświaty.

Droga Pani
Dopóki dzieci w szkołach podstawowych będą uczyć się na zmiany.
Dopóki wszystkim dzieciom na etapie edukacji przedszkolnej i wczesnoszkolnej nie będzie zapewniona opieka w świetlicy po godzinach lekcyjnych do czasu aż rodzic będzie mógł je odebrać.
Dopóki podstawowym zmartwieniem rodziców będzie nie to czego uczy się dziecko, a to: co ja z nim zrobię przed lekcjami lub po zajęciach.

To w sens żadnej reformy systemu edukacji ja nie uwierzę.

A... I może Pani przekazać reszcie Rady Ministrów:
Jak myślicie, że samo 500+ wystarczy by zachęcić Polaków do posiadania liczniejszej rodziny... To jesteście w błędzie.
Musicie dać jeszcze szanse na pogodzenie życia rodzinnego z praca zawodową rodziców. Bo rodziny już zostały zmuszone do tego, by i ojciec, i matka musieli pracować. A na pomoc dziadków nie zawsze można już liczyć.

piątek, 1 września 2017

Teofil Adam Żal - mój wrześniowy bohater


Teofil Adam Żal
Teofil Adam Żal

Urodził się 14.12.1909 r we wsi Grzymała w gminie Tuczępy, w województwie świętokrzyskim. Jego rodzice: Jan Żal i Marianna z domu Gozdek starali się swoim siedmiorgu dzieciom wpajać tradycyjne wartości, ale też zapewnić jak najlepsze wykształcenie. Dzięki temu Teofil w 1930 r. mógł uzyskać maturę w renomowanym Gimnazjum im. Jana Śniadeckiego w Kielcach w klasie matematyczno – przyrodniczej. Po maturze rozpoczął służbę wojskową, którą kontynuował jako żołnierz zawodowy.
We wrześniu 1939 r. w stopniu porucznika brał udział w wojnie obronnej. Był dowódcą kompani zwiadowczej w 23 pułku piechoty, który w ramach 27 Dywizji Piechoty miał bronić Pomorza. Przeszedł z tą jednostką jej wrześniowy szlak bojowy, a 28.09.1939 po upadku Warszawy dostał się do niewoli niemieckiej. Był jeńcem w obozach Prenzlau i Woldenberg (Dobiegniew).
Po wojnie nie mógł kontynuować kariery wojskowej. Dzięki kursom, które odbył podczas pobytu w niewoli w oflagu II c, mógł podjąć pracę nauczyciela w jednej ze szkół w Łodzi. W tym czasie poznał też swoją żonę Marię.
Teofil często odwiedzał swojego brata Józefa (mojego dziadka), który przejął rodzinne gospodarstwo. Lubił w rodzinnych stronach odpoczywać podczas wakacji. Wizyty Teofila były często wspominane przez dzieci Józefa, które bardzo lubiły wujka z Łodzi.
Podczas jednej z takich wizyt w lipcu 1973 r. Teofil zmarł nagle. Jego śmierci nikt się nie spodziewał. Pół roku wcześniej zmarła jego żona (rak nerki).
Może serce Teofila nie wytrzymało lat stresu i ciężkich przeżyć.
Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Tuczępach obok swoich rodziców jako Adam Żal.

***

Każda rocznica związana z początkiem lub zakończeniem II Wojny jest dla mnie wspomnieniem o tych, których nauczono mnie podziwiać, a których nigdy nie mogłem poznać osobiście.
Nie mogłem sam niestety poznać Teofila. Urodziłem się dwa tygodnie po jego śmierci i znam go wyłącznie z opowieści jego rodzeństwa, a szczególnie mojego dziadka Józefa Żala. Teofil był też często wspominany przez moją mamę Mariannę jako ulubiony wujek.
Przekazano mi wspomnienie o Teofilu jako człowieku niezwykłym, wzorze wierności i odwagi. A ponieważ mogłem dobrze poznać jego braci Józefa i Antoniego, wiem, że taki był. Rodzina Teofila też miała swoją niezwykłą historię. W 1984 r. Instytut Yad Vashem przyznał rodzicom Teofila oraz jego braciom Antoniemu, Janowi oraz Józefowi tytuł Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

Mariusz
wnuk Józefa brata Teofila

***

Linki: