niedziela, 25 lutego 2018

Nie miałam kiedy się bawić...

Przed feriami zastanawialiśmy jak ma wyglądać wypoczynek naszych dzieci. Uznaliśmy, że będzie to w miarę możliwości czas na zabawę i wypoczynek. Czas przerwy nawet od myślenia o szkole.

Ale ferie się kiedyś kończą. Te nasze, dla małopolski, kończą się dziś. No i trzeba jednak zacząć myśleć o szkole.

- Szkoda, że ferie się kończą. Nawet nie miałam kiedy się pobawić.

Tak przypomnienie o szkole skomentowała starsza córka (11 lat).

No tak. Przez tydzień miała tylko basen, stok, narty oraz inne zajęcia na zimowisku. Potem "musiała zajmować się" kuzynką, która do niej przyjechała. Ten przyjazd kuzynki był co prawda wyczekiwany, ale zajmować się trzeba na poważnie.
 Z kuzynką "musiały" znosić obecność młodszej siostry, która nie pozwalała na swobodne trajkotanie i gadanie o tym lub tamtym... chłopaku lub innych ważnych rzeczach...

Jak nie było kuzynki to był kolega z sąsiedztwa z siostrą własną w roli przyzwoitki. Praktycznie przez całe ferie nie było dnia by po naszym domu lub podwórku nie biegała gromadka dzieci.

Naprawdę już zabrakło czasu aby się zwyczajnie bawić.

poniedziałek, 19 lutego 2018

Adopcja i życie po traumie

Trauma to uraz psychiczny wywołany silnym stanem emocjonalnym (przeżyciem) związanym z przykrym i/lub niebezpiecznym wydarzeniem w życiu człowieka. Uraz ten charakteryzuje się ponadto trwałymi lub długotrwałymi zmianami w psychice człowieka.

Definicja niby oczywista ale pojęcie to jednak bywa nadużywane. Aby było jasne muszę tu dodać, że to o czym będę pisał w dalszej części notki nie ma nic wspólnego z takimi przykrościami jak upadek na rowerze, pierwszy dzień w szkole lub nawet śmierć kotka czy pieska.
Tu będzie o skutkach takich przeżyć jak osierocenie, utrata najbliżej rodziny, odrzucenie lub porzucenie przez własną rodzinę, długotrwale zaniedbania oraz przemoc doznana od tych, którzy powinni zapewnić dziecku bezpieczeństwo, a okazali się być jego oprawcami.

***
Rodzice adopcyjni, a szczególnie ci decydujący się na przysposobienie starszego dziecka, muszą zmierzyć się ze skutkami traum swojego dziecka, ale też często borykać się ze skutkami traumy własnej bezdzietności. Różnica jest taka, że rodzice jako osoby dorosłe muszą z własną traumatyczną przeszłością uporać się sami. Nie mogą liczyć na to, że przysposobione dziecko pomoże im pokonać ból po utracie dziecka, które miało im się po prosu urodzić. Natomiast dziecko przysposobione będzie wymagać od rodziców dużego zaangażowania w pomoc w zaleczeniu jego blizn na duszy.

Trauma rodziców
Jak bolesne i trwałe są urazy na sercach ludzi dotkniętych zmaganiem z bezdzietnością można poczuć czytając blogi poświęcone staraniom o dziecko i próbach wyjścia ze stanu "opanowania przez niepłodność".
W tym miejscu muszę się jednak przyznać, że sam nie lubię używać określenia "niepłodność". Mnie dokuczał brak dziecka, a nie nieudane próby jego poczęcia. Ból sprawiały mi cierpienia fizyczne i psychiczne mojej żony, a nie brak ciąży i "brzuszka".
Ale może ta niechęć do określenia "niepłodność" to taki mój sposób na radzenie sobie z problemem. Problemem, którego przyczyn nigdy nie było dane nam poznać.

Traumy dziecka
O przeszłości przysposabianego dziecka będziemy wiedzieć tyle ile powiedzą nam lub dadzą przeczytać z akt w Ośrodku Adopcyjnym (OA). Im dziecko starsze tym więcej będzie o różnych przykrych oraz dramatycznych wydarzeniach z jego życia. Na szczęście będziemy mogli też liczyć na opinię psychologiczną i całkiem sporą porcję danych o aktualnym stanie psychicznym oraz emocjonalnym dziecka.

Gdy przyjechaliśmy na pierwsze spotkanie z naszymi dziećmi najpierw musieliśmy wysłuchać w OA dokładnego opisu aktualnej sytuacji dzieci oraz podpisać dokument potwierdzający, że takich informacji nam udzielono. Pracownik prowadzący sprawę poinformował nas także o własnych odczuciach i obserwacja z wywiadu wcześniej przeprowadzonego w Domu Dziecka (DD).
Gdy dojechaliśmy już do DD to też przed spotkaniem z dziećmi odbyliśmy jeszcze rozmowę z dyrekcją placówki oraz osobami, które zajmowały się dziećmi w czasie ich dwuletniego pobytu w DD. Tu bez "owijania w bawełnę" przedstawiono nam problemy jakie mogą nas czekać jeżeli zdecydujemy się na adopcję dzieci. Pięcio- i dziesięciolatki, których życiorysy zawierały już więcej dramatycznych zwrotów niż to co mógłby napisać o sobie niejeden dorosły człowiek.

Tak ustawieni poszliśmy na spotkanie z "przeznaczeniem"...

Konfrontacja z życiem po traumie
Już po pierwszym spotkaniu było dla nas jasne jaką decyzję podejmiemy. Następny wyjazd był już po to by złożyć w sądzie odpowiednie dokumenty i uzyskać prawo do zabrania dzieci do domu (tzw preadopcja).
I tak tydzień po pierwszym spotkaniu dziewczynki były już razem z nami w naszym domu.
Pierwsze tygodnie po przyjeździe dzieci były spokojne. Dziewczynki zachowywały się tak jak dzieci oddane pod opiekę dobrej Cioci i sympatycznego Wujka.
Jak ktoś liczy, że dziecko od pierwszego spotkania rzuci się mu na szyję z okrzykiem Mama lub Tata to jednak może się przeliczyć.
My jeszcze przez prawie trzy miesiące musieliśmy się czuć jak Ciocia i Wujek. Ale te trzy miesiące to ponoć był proces zachodzący wręcz w błyskawicznym tempie. Mówiono nam, że wielu rodziców musi znacznie dłużej czekać na to aż usłyszą te upragnione słowa: Mamo, Tato...
Starsze dzieci pamiętają swoje rodziny pochodzenia i muszą same zaakceptować nową. I trudno im czasem powiedzieć słowo, które przywołuje jeszcze ból po utracie tej, która miała być "tylko jedna".
A Wam jak łatwo przyszło powiedzieć do teściowej: Mamo?

Budynek pełen dzieci
Dzień, w którym starszą córkę po po raz pierwszy zaprowadziliśmy do nowej szkoły. Weszła jak przestraszone zwierzątko. Zamknięta w sobie, przerażona... Na pytania odpowiadała tylko monosylabami.

To nie było jak pojawienie się dziecka w nowej szkole. Psycholog mówi, że naszym dzieciom zmiana szkoły może kojarzyć się z dniem, w którym znalazły się w Domu Dziecka.

Postrzyżyny
Czas mija i grzywy dzieciom rosną. Trzeba włoski przyciąć by dziewczynki nie wyglądały jak leśne stwory. Mamy sąsiadkę fryzjerkę więc umawiamy się na strzyżenie w naszym domu. Wydaje się, że to zapewni absolutnie bezstresową atmosferę.
A tu zonk... Dzieci na widok akcesoriów fryzjerskich wpadają w  panikę. Kładą się na podłodze i zaczynają rozpaczliwie płakać. Przez chwilę czuję się tak jak w mojej wyobraźni mógłby czuć się obozowy kapo doprowadzający nowe więźniarki na ścięcie włosów...

W końcu udaje się dziewczynki przekonać, że strzyżenie nie boli i, że to dla ich dobra. Ale chyba nigdy się nie dowiem jaki uraz z przeszłości był powodem tego nagłego napadu lęku.

Krew i ból
Starsza córka panicznie boi się wszystkiego co łączy się z bólem lub krwią. Nawet mała ranka, kropelka krwi powoduje, że dziecko zaczyna panikować. Na fotelu dentystycznym panikuje i stomatolog ma duże problemy z wykonaniem prostego zabiegu.
Czasem zdarza się, że córeczka zaczyna skarżyć się na dotkliwy ale trudny do określenia ból. Uspokaja się po podaniu jakiegokolwiek środka "przeciwbólowego". Raz podałem jej gęsty sok malinowy mówiąc, że to lek... Też zadziałało.

Potem zasnęła oparta o mnie. A ja głaskałem ją po główce co jakiś czas dotykając ukrytej pod czupryną blizny na czole. Dobry lekarz szył, z daleka tej blizny nie widać...
Blizny na ciele łatwiej ukryć. Te na duszy co jakiś czas pokazują się same.

sobota, 17 lutego 2018

"Gnomy Rozrabiają" i potwory z nadprzestrzeni dziecięcej wyobraźni

Wybrałem się dzisiaj z młodszą córką do kina na film "Gnomy Rozrabiają". Kolejna animacja dla dzieci twórców Shreka i pochodnych filmów. Czyli produkcja jakich wiele, ale coś jednak po tym filmie nie daje mi spokoju.



Zaczęło się jeszcze przed seansem.
Chciałem "popisać się" w kasie kina jaka mam rezolutną córcię i poprosiłem ją by sama powiedziała na jaki film chcemy bilety. A córa na cała salę woła:
-  Chce na film "Gnoje Rozrabiają"!
Panie w kasie, czekający i ja tez w śmiech... Ale, ale... Ja tak przy dziecku nigdy nie mówię. Nie mówię o innych osobach per "gnoje". A zwrot: "gnoje rozrabiają" bardzo źle mi się kojarzy.

Ale może tylko za bardzo roztrząsam problem i za dużo myślę o przeszłości moich dzieci.

***
Niestety sam film też nastawił mnie refleksyjnie w tej kwestii. Na ekranie para bohaterów (dziewczynka i jej szkolny kolega) oraz tytułowe gnomy dzielnie walczyli z potworami przechodzącymi z innego wymiaru. Ale wartka akcja i śmieszne gagi musiały iść w parze ze świadomością, że jest to historia dziecka ciągle zmieniającego dom, pozostawianego na całe dnie bez matki... Matki samotnej i zagonionej w pracy.
Film niby kończy się tzw "happy endem". Potwory z nadprzestrzeni zostają pokonane. Ale w realnym świecie łatwiej dziecku pokonać potwory z innego wymiaru niż odzyskać matkę.

wtorek, 13 lutego 2018

Adopcja a ulga podatkowa (prorodzinna) na dziecko

Rodzice adopcyjni oraz opiekunowie zastępczy tak jak i inne osoby wychowujące dzieci mogą skorzystać z ulgi prorodzinnej na dzieci.
Jednak w przypadku rodzin zastępczych został jasno określony termin od kiedy takie prawo opiekunom przysługuje: określa go orzeczenie sądu lub umowa ze starostą o ustanowieniu opieki zastępczej.
Natomiast w przypadku adopcji nie mam już takiej jasności. Gdyby ulga przysługiwała od momentu ustanowienia bezpośredniej styczności (opieki) nad dzieckiem - tzw preadopcja, to mógłbym skorzystać z tej ulgi już rozliczając PIT za 2016 i odpisać ulgę za 1 miesiąc (gudzień). To był pierwszy pełny miesiąc, w którym dzieci były pod naszą opieką. Ale preadopcja nie daje pełnej władzy rodzicielskiej i nie czyni z nas jeszcze tak właściwie opiekunami prawnymi dziecka. A posiadanie praw rodzicielskich jest tu wymagane.
Zatem w mojej ocenie w przypadku adopcji (przysposobienia) dziecka lepiej zaczekać do momentu uprawomocnienia się decyzji sądu o przysposobieniu i do wystawienia przez właściwy USC nowego aktu urodzenia dziecka oraz nadania mu nowego Numeru PESEL. W takim wypadku pierwszym miesiącem, za który mogłem dokonać odpisu był styczeń 2017. I tak postąpiłem wypełniając deklarację podatkową za rok 2017.

Uwaga! W formularzach PIT nie powinno się wpisywać innych danych o dziecku niż te, do których mamy prawo. Nie należy wpisywać danych rodziny pochodzenia dziecka oraz nr PESEL sprzed zmiany po przysposobieniu.


Jak rozliczyć?
Jeżeli rozliczamy się z fiskusem składając deklarację PIT-36 lub PIT-37 to możemy skorzystać z ww ulgi (prorodzinnej) na dzieci. Aby dokonać takiego odpisu należy do właściwego formularza deklaracji podatkowej (PIT-36 lub PIT-37) załączyć dodatkowy formularz PIT-O.
W formularzu PIT-O wystarczy podać nr PESEL dziecka/dzieci oraz zaznaczyć za jaki czas przysługuje ulga (zaznaczyć właściwe miesiące lub zaznaczyć, że dotyczy całego roku).
Do zeznania podatkowego nie musimy załączać zaświadczeń lub odpisów z aktu urodzenia. Te dokumenty mogą nam być natomiast potrzebne w razie kontroli. Ja w każdym bądź razie nie załączam do PITa żadnych zaświadczeń o przysposobieniu. Zobaczymy czu Urząd Skarbowy wezwie mnie do kontroli aby sprawdzić skąd nagle dwójka dzieci wzięła się w mojej rodzinie ;) lub dlaczego do tej pory nie korzystałem z ulg. Bo z danych w PIT-O wynika, że dzieci nie urodziły się w 2017 roku.

Ulga przysługuje zasadniczo na dziecko do chwili osiągnięcia przez nie pełnoletności. Ale jeżeli dziecko kontynuuje naukę i nadal pozostaje z rodzicami w wspólnocie majątkowej to możliwość odpisu przedłuża się do 25 roku życia dziecka. Tu w razie kontroli będzie potrzebne zaświadczenie o uczęszczaniu już pełnoletniego dziecka do szkoły.
Jeżeli pełnoletnie dziecko jednak mimo kontynuowania nauki założy własną rodzinę lub osiągnie w ciągu roku dochody powyżej 3090 zł to jego rodzice  tracą prawo do wspomnianej ulgi. Tak 3090 zł... Za mało by się samodzielnie utrzymać, ale wystarczająco by skasować ulgę. Nie specjalnie to zachęca młodych do szukania sobie np. legalnej pracy aby dorobić na wakacje.



PIT 2017
Okno programu PITY 2017 IPS


Prawidłowe wypełnienie formularzy ułatwi nam użycie programu komputerowego. Ja używam i polecam darmowy do użytku niekomercyjnego program PITY 2017 IPS. Warunkiem używania programu jest tylko przekazanie 1% na dowolnie wybraną przez siebie Organizację Pożytku Publicznego (OPP). Program ten został opracowany dla komputerów z systemem Windows, ale jak sam sprawdziłem dzięki Wine dobrze działa też na maszynach z systemem Linux.

Rozliczamy PIT na komputerze z systemem Linux

Ile można odliczyć?
  • W przypadku rodziny z jednym dzieckiem można odliczyć 92,67 zł miesięcznie, czyli do 1112,04 zł za cały rok. Ale w przypadku jednego dziecka dochody rodziny nie mogą przekraczać ustalonych limitów.
  • Przy dwójce dzieci mamy też po 92,67 zł miesięcznie na każde dziecko. Czyli za cały rok za dwójką dzieci można odpisać w sumie 2224,08 zł (po 1112,04 zł na każde z nich).
  • Przy trójce dzieci na trzecie z nich odpis wzrasta do 166,67 zł miesięcznie, czyli do 2000,04 zł rocznie na trzecie dziecko;
  • Jeżeli rodzina jest jeszcze liczniejsza to na czwarte i każde kolejne dziecko przysługuje 225,00 zł miesięcznie, czyli do 2700,00 zł rocznie z tytułu wychowania czwartego i kolejnego dziecka.
Warto jednak pamiętać, że przy niskich dochodach rodziny sumy jakie wcześniej napisałem  mogą się okazać iluzoryczne. Jak rodzina nie posiada wystarczających dochodów to i odpisywać nie będzie miała z czego.

Deklaracja podatkowa a świadczenie wychowawcze Rodzina 500 Plus
Pieniądze otrzymane w ramach programu Rodzina 500 Plus nie podlegają opodatkowaniu i nie trzeba tego dochodu rodziny wpisywać w formularze PIT. Świadczenie z Programu 500+ i opisana w tej notce ulga podatkowa to zupełnie różne, niezależne od siebie formy wspierania rodziny. Można równocześnie korzystać z obu tych form.

Aktualizacja [20.03.2018]
Zwrot podatku wpłynął już na moje konto. Urząd Skarbowy nie wzywał mnie do złożenia wyjaśnień. Deklaracja PIT została uznana.

piątek, 9 lutego 2018

Nieudana propozycja - jak z tym żyć i przeżyć

Już samo czekanie na ten telefon z Ośrodka Adopcyjnego (OA) czasem nas prawie wykańcza. Czekamy by się odezwał. I że usłyszymy propozycję, która będzie tą, na którą z takim utęsknieniem oczekujemy.
Niestety nie zawsze to co usłyszymy w OA jest zgodne z tym co zdążyło się narodzić w naszych wyobrażeniach. Pojawia się propozycja adopcji dziecka zdecydowanie starszego niż zakładaliśmy, dziecka obarczonego chorobami, o których nawet nie myśleliśmy lub obciążonego problemami, które budzą w nas strach.
Niestety może się zdarzyć, że ta wyczekiwana wiadomość z Ośrodka Adopcyjnego okaże się być propozycją, której nie jesteśmy w stanie przyjąć.

Jak już pisałem w notce pt.: "Ośrodek Adopcyjny. Obraz nędzy i rozpaczy" nam też dosyć szybko po zakończeniu kursu kwalifikacyjnego OA złożył pierwszą (i w przypadku tego OA jedyną) propozycję przysposobienia dziecka. Propozycję, której nie byliśmy w stanie przyjąć.
Muszę w tym miejscu przyznać się, że wydarzenie to bardzo źle na mnie wpłynęło. Niestety jest coś we mnie co sprawia, że przyczyn takich niepowodzeń zaczynam szukać po swojej stronie A fakt odmowy zaczął wywoływać u mnie myśl, że być może skrzywdziłem dziecko, które oczekiwało mojej pomocy...
Z perspektywy lat, a mija ich od tego wydarzenia już sześć oraz późniejszych doświadczeń muszę stwierdzić, że:
- Propozycja adopcji ośmioletniego dziecka w tamtej sytuacji była naprawdę trudna do przyjęcia.

A oto powody, dla których tak uważam:
1. Cały czas wtedy zakładaliśmy, że maksymalny wiek dziecka jakie moglibyśmy przyjąć to 5 lat. Propozycja adopcji starszego aż o 3 lata była dla nas kompletnym szokiem.
2. Przez cały kurs kwalifikacyjny uczestniczyliśmy w zajęciach z ludźmi, którzy oczekiwali na niemowlaka. Bardzo mało było o problematyce adopcji starszych dzieci. Może i w naszych głowach tliły się jakieś marzenia o maluszku?
3. W przypadku dziecka w tym wieku nie przysługiwałyby nam, żadne prawa do urlopu macierzyńskiego, a w tym wypadku nawet rodzicielskiego. A jest to w gruncie rzeczy bardzo istotne.
4. Dziecko pochodziło właściwie z bardzo bliskiego sąsiedztwa. Z tego samego miasta. Gdzieś w głowie była myśl, że niemal codziennie będziemy mijać miejsca, w których dziecko już bywało. Że niemal codziennie będzie ryzyko napotkania ludzi, którzy znają dziecko i dziecko ich zna. A szczególnie rodzinę pochodzenia.
5. Decyzję "kazano" nam podjąć w ciągu jednego dnia. Bo jak nie, to inni czekają... A wybaczcie... Podjąć decyzję o związku na całe życie w takim tempie? Już pisałem, że decyzja o adopcji starszego dziecka jest wg mnie jak wybór małżonka (patrz: TUTAJ). Mało kto decyduje się na związek małżeński po pierwszym spotkaniu, tak z dnia na dzień, po pierwszym telefonie od nowo poznanej panny/kawalera.

Cóż... Niestety dążenie do celu polega na tym, że po drodze trzeba pokonywać trudności. Trzeba czasem omijać przeszkody. Czasem podnosić się po bolesnym upadku. A z upadku najszybciej się podnosi gdy wspiera nas ktoś naprawdę bliski. Mąż żonę, żona męża... Jeżeli decyzję podjęliśmy razem to łatwiej będzie nam przyjąć także jej gorycz.
Tak... Jednomyślność w przypadku adopcji dziecka jest ważna nie tylko w przypadku decyzji na tak. Jeżeli naprawdę razem podjęliśmy decyzję o nieprzyjęciu propozycji z OA to łatwiej nam się będzie z tym pogodzić.
Gorzej gdy o odrzuceniu propozycji zadecydował strach lub niemoc decyzyjna jednego z małżonków. Wtedy trudniej się pozbierać.

Stąd moja rada skierowana do tych jeszcze oczekujących.
Zawsze bądźcie razem. W każdej decyzji i w każdej sytuacji. Razem pokonacie wszystkie przeszkody. Razem wstaniecie po każdym upadku.

Dziś po latach. Gdy już w naszym życiu pojawiły się tak długo oczekiwane dzieci. Mam coraz większą świadomość, że tamta decyzja o odrzuceniu propozycji z Ośrodka Adopcyjnego była nam w gruncie rzeczy potrzebna. Potrzebna by okrzepnąć. Uświadomić sobie swoje lęki i obawy. Przemyśleć kilka spraw. Przygotować nas do świadomej decyzji.

Do tego, że dziś mogę śmiało napisać, że:
Żadnej decyzji w swoim życiu nie żałuję.

niedziela, 4 lutego 2018

Dziewczynka z wyspy gdzieś na oceanie

Pod koniec października 2016 zadzwoniła do nas Pani z Ośrodka Adopcyjnego. Powiedziała, że gdzieś w Polsce są dwie dziewczynki, które czekają na rodziców. Pani z OA nie mówiła, że to jest już propozycja. Zadzwoniła by dać nam do myślenia czy w ogóle możemy rozważać przysposobienie dwóch sióstr w wieku (wtedy) 5 i 10 lat. Mieliśmy oddzwonić z odpowiedzią po Wszystkich Świętych.
Dostaliśmy czas do namysłu.
Można było pogadać, pomyśleć, porozmawiać z rodziną... Ale jak tu wyobrazić sobie siebie tak od razu w roli mamy i taty dla dwojga już "tak dużych" dzieci?
A szczególnie dręczyło mnie: Jak tu sobie wyobrazić "swoją" dziesięcioletnią już córeczkę? Jak w ogóle wygląda takie dziecko? Niby wiesz... Ale przecież masz wyobrazić sobie to swoje.

***
Tak się złożyło, że w czasie gdy mieliśmy się zastanawiać w telewizji można było obejrzeć film "Wyspa Nim" (2008). Proste kino familijne ze znaną aktorką w jednej z głównych ról: Jodie Foster - tu jako pisarka Alexandra Rover. Ale główną bohaterką tego filmu jest właśnie 11 letnia dziewczynka, która wraz z ojcem mieszka na wyspie gdzieś pośród bezmiaru wielkiego oceanu Pacyficznego.
Pamiętam, że podczas oglądania (wtedy) tego filmu żona powiedziała do mnie:
- Przyjrzyj się. Tak może wyglądać nasze dziecko.

No i się spełniło. Dziś po ponad roku telewizja ponownie nadała ten film. Oglądamy razem, we czwórkę, a ja znacząco spoglądam na żonę i pytam czy pamięta jak to było gdy jeszcze się zastanawialiśmy.



****

A tak z perspektywy czasu myślę sobie, że to było bardzo dobre posunięcie ze strony OA.
Rzucić temat do przemyślenia, dać czas do namysłu, nie ponaglać w podejmowaniu decyzji, dać czas uczuciom by działały... Bo rozum tu niewiele pomoże.

czwartek, 1 lutego 2018

Opieka nad chorym dzieckiem

Nagła choroba dziecka niestety zawsze może się przydarzyć.
Jeszcze wieczorem jest w miarę ok. Rano wstajesz, dzieci jeszcze śpią, żona zawiezie je później na zajęcia w przedszkolu i szkole. Ty spokojne jedziesz do pracy...
Po 2 godzinach masz telefon. Jednak starsza córka (11 lat) ma gorączkę i zwymiotowała. Nie ma siły by zjeść śniadanie. O wysłaniu jej do szkoły w tym stanie nie ma nawet mowy.
Zaczyna się ustalanie kto zostanie z dzieckiem. Bo jedenastolatki nie można w takim stanie zostawić samej w domu. Żona jest nauczycielką i szybkie załatwienie zastępstw na bieżący dzień mogłoby wywołać solidne zamieszanie w szkole, w której pracuje. Wybór pada zatem na mnie...
Zgłaszam szybko gdzie trzeba tą nagłą potrzebę i jadę do dziecka.

***
Przepisy znam w stopniu imo wystarczającym. Wiem, że pracownikowi przysługuje w ciągu roku 60 dni opieki nad dzieckiem w wieku do 14 lat na podstawie zwolnienia lekarskiego i 2 dni na podstawie wniosku (ale tu pracodawca może odmówić).
Tyle teorii... A w praktyce wiem, że sporo rodziców boi się korzystać z przysługujących im praw do opieki nad dzieckiem. Bo w pracy mają być aktywni, mobilni i dyspozycyjni. I tę dyspozycyjność ciężko czasem pogodzić z potrzebami dziecka.
Czym to skutkuje? Ano tym, że zdarzają się rodzice, którzy posyłają na siłę dziecko do żłobka, przedszkola lub szkoły mimo, że wiedzą o chorobie swojej pociechy. Próbują ukryć ten stan licząc na to, że nikt w placówce nie zorientuje się, że z dzieckiem jest coś nie tak, a jego stan się nie pogorszy. Tak podrzucone innym chore dziecko zaraża inne dzieci i rozszerza problem na inne rodziny. Czasem pracownik żłobka, przedszkola lub szkoły musi wzywać rodziców bo dziecko jest w takim stanie, że wymaga leczenia i opieki domowej. A wtedy nerwy puszczają takiemu rodzicowi. Bo trzeba się zwolnić z pracy, bo dniówka zerwana itp., itd.

***
Wiem, że nie ma lekko. Że istnieje przymus ekonomiczny, który zmusza rodziców aby oboje byli aktywni zawodowo jeżeli chcą zapewnić rodzinie jakieś założone warunki bytowe. Ale dziecko potrzebuje przede wszystkim opieki i bliskości z rodzicem w trakcie choroby. Zdalnie tego nie da się zapewnić.
Zdaję sobie sprawę, że wymagania jakie zwłaszcza przed młodymi ludźmi (rodzicami) stawia praca zawodowa często powodują u nich lęk przed założeniem lub powiększeniem rodziny. Tego lęku Program Rodzina 500 Plus nie złagodzi.

***
A jak opieka nad chorym dzieckiem wygląda w przypadku dzieci przysposobionych (adoptowanych)?
Wygląda dokładnie tak samo. Bo rodzic adopcyjny w prawach i obowiązkach opiekuna nad dzieckiem nie rożni się od innych, konwencjonalnych rodziców.
Jest tylko jedno ale... Za to duże ale...
Mianowicie chodzi o tzw okres preadopcji, czyli czas między ustanowieniem przez sąd osobistej styczności z dzieckiem (dziecko może przebywać, mieszkać z przyszłymi rodzicami), a formalnym przysposobieniem (uprawomocnienie się decyzji o przysposobieniu). W tym czasie przyszli rodzice, którzy już faktycznie sprawują opiekę na dzieckiem/dziećmi właściwie nie mają żadnych praw. Jeżeli w preadopcji mają dziecko w wieku poniżej 7 lat to mogli jeszcze skorzystać z urlopu macierzyńskiego już w tym czasie. Ale jeżeli zdecydowali się na dziecko starsze... To niech ich Pan Bóg ma w opiece, zdrowie niech dziecku służy, a okres preadopcji niech trwa jak najkrócej.

Notki powiązane:
1. Dziecko bez opieki. Co na to prawo?
2. Przepisy mogą zniechęcać do adopcji starszego dziecka