czwartek, 5 sierpnia 2021

Narodowy Spis Powszechny i pytania o adopcję

 

Dziś wpadłem na pomysł aby wypełnić samodzielnie ankietę Narodowego Spisu Powszechnego za pośrednictwem serwisu https://spis.gov.pl/.

Z tym samodzielnym wypełnianiem to jednak jest trochę nie tak... Bo jeśli podamy w formularzy inne osoby jako zamieszkujące razem z nami w jednym gospodarstwie to tak naprawdę one też już biorą udział w spisie.

Tak więc ostatecznie ankietę spisową wypełniałem razem z żoną i przy współudziale dzieci. Bo one też zostały spisane.

I tu były potrzebne dane wszystkich tych osób. A w szczególności nr pesel.

I mówiąc szczerze to każda osoba podana jako członek najbliższej rodziny powinna w miarę samodzielnie wypełnić swoją część ankiety.

I rzeczywiście później nie muszą już wypełniać oddzielnych ankiet.


Natomiast wyjaśniło mi się jak to jest z pytaniami o adopcję (przysposobienie) dziecka, które jakoby miały się pojawiać w formularzu spisowym. 

Otóż jest tam też formularz, w którym należy określić wzajemne relacje rodzinne osób wskazanych w ankiecie jako zamieszkujące razem ze sobą.

Tylko, że sformułowania tam użyte mogą moim zdaniem wprowadzać w błąd.


Bo co to znaczy wskazać rodziców (także adopcyjnych)?

Ale kombinowałem o co w tym chodzi tylko przez chwilę. Bo stwierdziłem, że nie będę podawał nic co różni się od aktualnego stanu prawnego.

Przy dzieciach podałem odpowiednio jako ojca siebie, a jako matkę swoją żonę. Dokładnie tak jak jest w aktach USC.

Przy sobie wskazałem żonę jako małżonkę i... Przy żonie siebie jako męża.

Znajdujące się przy moim nazwisku pola wyboru: [ojciec], [matka] wyłączyły się same. System ustalił, że mieszkam we wspólnym gospodarstwie z żoną oraz dziećmi i najwyraźniej o to chodziło.

Nie było, żadnych szczegółowych pytań o adopcję...

Natomiast w pytaniach o to od kiedy dana osoba zamieszkuje pod wskazanym adresem wyszło, że dzieci pojawiły się później. 


środa, 4 sierpnia 2021

E-samosąd, czyli igrzyska dla cyfrowego motłochu

 Motłoch zawsze potrzebował dwóch rzeczy do poczucia pełni szczęścia: chleba i igrzysk.

Tak było w czasach rzymskich, jest i teraz. Ludzka psychika się nie zmieniła. Zmieniły się tylko sposoby zaspokajania tych podstawowych potrzeb ludzkiego motłochu.

Chleb, czyli tanią wyżerkę zapewniają dziś względnie tanie produkty sprzedawane w marketach typu stonka. To nic, że są w znacznej mierze podłej jakości. Ważne, że są w miarę tanie i stać na ich zakup prawie każdego.

A jak się już człowiek napcha wyhodowaną na sterydach imitacją mięsa w postaci wysoko przetworzonych wyrobów przypominających wyglądem wędliny. Jak już wypije te parę litrów lury z puszek oznaczonych napisem sugerującym, że jest to piwo. Jak już upcha w siebie syntetyczne zakąski...

To wtedy do pełni satysfakcji brakuje mu już tylko dobrej zabawy przy oglądaniu igrzysk.

Ale nie takich jak te na sportowych arenach w Tokio. Sam wysiłek, pot i łzy to za mało.

Tu potrzeba jeszcze zapachu krwi i flaków. Czyli tego co dawniej dawało obserwowanie walk gladiatorów lub widowiska polegającego na rzucaniu chrześcijan lwom na pożarcie.

Cóż... Tak było kiedyś. Dziś w społeczności już uświadomionej w kwestii praw zwierząt takie traktowanie lwów, tygrysów, czy innych drapieżników byłoby uznane za postępowanie nieludzkie, niehumanitarne.

Współczesny motłoch dostał nowe cyfrowe narzędzie dzięki któremu może sam sobie zorganizować komfortowe przeżywanie takich igrzysk. Taką internetową walkę trollujacych gladiatorów lub krwawe widowisko polegające na publicznym rozszarpywaniu ofiary przez wygłodniałe lwy z portali społecznościowych. 

Ach jakie to emocjonujące, gdy można kogoś rozszarpać i jego krew zmieszać z błotem... Zwłaszcza, że samemu ryzykuje się co najwyżej kontuzję nadgarstka podczas zbyt intensywnego używania myszy i klawiatury komputerowej.

A ile własnych kompleksów można przy tym wyleczyć?

Ile własnych grzechów można przykryć podczas takiego publicznego e-samosądu?


I tu można imo zadać pytanie:

Co chcieli ukryć ci, którym tak bardzo zależało na wskazaniu kierowcy autobusu jako jedynego winnego tragedii w Katowicach?

Jakie własne kompleksy leczyli ci, którzy pastwili się nad śmiercią młodej kobiety pod kołami wspomnianego autobusu?