poniedziałek, 30 marca 2020

Koronawirus mnie... scyfryzował

Z powodu epidemii wiele instytucji i urzędów ograniczyło swoją działalność lub wręcz zrezygnowało z obsługi bezpośredniej petentów. A nawet jak coś jest jeszcze otwarte to mnie jednak jakoś mniej się chce fatygować osobiście i... narażać np. na stanie w kolejce. Tak... Jakoś już odechciało mi się osobistego składania dokumentów np. w Urzędzie Skarbowym.
Wiem, że urzędy skarbowe na razie nie przyjmują petentów ale nawet jak powiedzmy w maju zaczną to... i tak to będzie musztarda po obiedzie, bo termin złożenia deklaracji mam do końca kwietnia. I jakoś nikt nic nie mówi o wydłużeniu tych terminów.
Dotychczas PITa liczyłem z wykorzystaniem programu komputerowego ale samą deklarację i tak składałem osobiście w US w formie papierowej. I żadne dotychczasowe zachęty nie zdołały mnie wcześniej nakłonić do tego by próbować tej sztuki online.
Złamał mnie dopiero koronawirus...
Ponieważ nie wiem kiedy epidemia ustąpi i kiedy będzie można zacząć funkcjonować bez ograniczeń zapobiegających jej rozprzestrzenianiu zostałem niejako przymuszony do tego aby wreszcie dostosować się do funkcjonowania w cyfrowych urzędach i załatwiania spraw online.
Dotychczas wystarczało mi, że mam konto w banku z dostępem przez internet. Ale teraz to trochę za mało.
Na szczęście to konto w banku dało mi możliwość utworzenia Profilu Zaufanego.
I tak jednego dnia udało mi się utworzyć Profil Zaufany, a dzięki niemu utworzyć później swoje Internetowe Konto Pacjenta i... rozliczyć podatek dzięki serwisowi podatki.gov.pl
Nawet nie sądziłem, ze pójdzie mi z tym tak szybko i sprawnie... I w sumie muszę teraz szczerze wyznać, że właściwie to szkoda, że wcześniej sam się nie zdecydowałem na takie rozwiązania.
Cóż... Nawet z ograniczeń wynikających z walki z epidemią mogą wyniknąć jakieś pozytywne zmiany. Może dzięki temu stałem się bardziej otwarty na nowe technologie i świat cyfrowych dokumentów?

A tak przy okazji...
Jeśli online można rozliczyć się z podatku, złożyć wniosek o dowód osobisty, zameldować się... To w sumie dlaczego nie można w taki sposób oddać głosu w wyborach?

czwartek, 26 marca 2020

Dziennik elektroniczny (Librus) a zdalne nauczanie

Ostatnio w kontekście tzw. zdalnego nauczania pojawiło się sporo głosów krytyki pod adresem systemu Librus, który to przez nauczycieli jest wykorzystywany jako podstawowe narzędzie do kontaktu z uczniami i ich rodzicami. Program jest krytykowany głównie za to, że się... wiesza, że nie można się zalogować, że nie wiadomo, o co w tym chodzi.
Ale tak po prawdzie...
System Librus w wersji, z którą zazwyczaj mamy do czynienia, doskonale sprawdza się jako dziennik elektroniczny. Jest bardzo dobrym narzędziem do komunikacji na linii szkoła (nauczyciele, wychowawcy) z uczniami i ich rodzicami. Pozwala na sprawdzenie ocen, jakie otrzymuje dziecko (niedostatecznej już nie da się zataić), a także kontrolowanie frekwencji (wszelkie nieobecności też są odnotowane).
Jest też możliwość prowadzenia normalnej komunikacji tekstowej (tak jak w poczcie e-mail) pomiędzy nauczycielem a rodzicem. I co ważne autor wiadomości ma możliwość sprawdzenia, czy adresat korzysta z tego systemu i docierają do niego wiadomości.

W mojej ocenie wprowadzenie tego dziennika elektronicznego było posunięciem bardzo korzystnym, które spowodowało małą (ale dobrą) rewolucję w kontaktach nauczycieli z rodzicami uczniów. Właściwie straciło rację bytu coś, co kiedyś nazywano wywiadówką. Bo w końcu oceny i frekwencję można śledzić online.
Zebrania szkolne zmieniły swój charakter. Już nie ma potrzeby omawiać na nich ocen i wyników nauczania. Można się skupić na innych zagadnieniach wychowawczych. A o ocenach i pracy konkretnego dziecka najlepiej rozmawia się bezpośrednio z nauczycielem podczas indywidualnych konsultacji, których termin można ustalić dzięki systemowi Librus. I to można chwalić...

Natomiast aby było jasne... System ten nie powstał w celu prowadzenia zdalnych lekcji. Nie ma w nim odpowiednich narzędzi.
Jedyne co można to - wysyłać tzw. zadania domowe. A zadanie domowe to nie jest lekcja. Zadanie domowe można traktować wyłącznie jako uzupełnienie do lekcji. A wystawianie np. ocen wyłącznie na podstawie zadań domowych byłoby w mojej opinii czymś niewłaściwym.

niedziela, 22 marca 2020

Opieka nad starszymi ludźmi w krajach EU. Bogactwo nie zastąpi prawdziwych więzi

Czasami odnoszę wrażenie, że epidemia spowodowana koronawirusem niektórym przypomniała o tym, że wśród nas żyją także ludzie starsi. Ludzie, którzy w wymagają troskliwej opieki. Ludzie, których życie często wręcz jest zależne od tego czy ktoś zadba o zaspokojenie ich podstawowych potrzeb.
Niestety kult młodości sprawił, ze temat starości jest niemodny. Lepiej go wypierać ze swojej świadomości, a starców izolować... Tak... Może brzmi to okrutnie ale tak to właśnie wygląda. Rozpad więzi rodzinnych prowadzi do tego, że ludzie starsi swą jesień życia muszą przechodzić w poczuciu osamotnienia lub wręcz porzucenia przez najbliższych - zamknięci we własnych domach lub skoszarowani w domach starców.
Jeżeli w Wielkiej Brytanii pojawił się pomysł, że aby ograniczyć skutki epidemii wystarczy zamknąć w domach ludzi starszych to...
To jest to właśnie brutalna prawda o kondycji moralnej bogatych społeczeństw Europy zachodniej.
Ale nie ma co tu jakoś szczególnie oburzać się na Brytyjczyków. W końcu nie oni pierwsi, nie oni jedyni... Szerzące się w bogatej Europie poglądy o tym jak "dobra" jest eutanazja wyraźnie pokazują, że osoby starsze mogą w tych bogatych społeczeństwach czuć się jak element zbędny. Jak rzecz, która się już zużyła i trzeba się jej jakoś pozbyć.
Niestety stan opieki nad starszymi ludźmi obnaża wstydliwą prawdę o bogatych społeczeństwach Europy. Bo jeżeli nie ma w nich tych podstawowych więzi, takich jak więzi rodzinne, to trudno oczekiwać, że będą zdolne do odczuwania innych więzi społecznych. Że w gruncie rzeczy są to społeczeństwa budowane przez egoistów.
A jak ktoś jeszcze nie wierzy w to, że bogactwo nie zastąpi więzi rodzinnych oraz społecznych to niech sobie poczyta pewien artykuł w polskojęzycznym serwisie Deutsche Welle
https://www.dw.com/pl/problem-z-polskimi-opiekunkami-w-niemczech-powodem-koronawirus/a-52846294
Z treści tego artykułu wynika, że Niemcy mają poważny problem. Boją się, że z powodu koronawirusowej epidemii oraz ograniczeń w ruchu granicznym między Polską a Niemcami zabraknie u nich opiekunek dla osób starszych. Że jedyną nadzieją może być to, że w opiece tej Polki zostaną zastąpione przez Ukrainki lub Rumunki.
I jakoś autorowi artykułu do głowy chyba nie przyszło aby się zastanowić dlaczego bogaci Niemcy sami nie chcą zajmować się swoimi Matkami, swoimi Ojcami.

czwartek, 19 marca 2020

Szkolne pospolite ruszenie i biegunka Gazety Wyborczej

Mamy za sobą trzy dni z oficjancie obowiązującym zawieszeniem zajęć w szkołach oraz innych placówkach oświatowych. I już mamy pospolite ruszenie w środowisku nauczycielskim. Zaangażowanie grona nauczycielskiego w podsyłanie dzieciom materiałów do "samodzielnej" nauki w domu zdecydowanie przerosło to co sam mogłem sobie wyobrazić.

(Samodzielnej w cudzysłowie bo i tak wymaga to dużego zaangażowania ze strony rodziców).

Okazuje się, że właściwie wszyscy nauczyciele moich córek (nawet pani od wf) coś chcą im podesłać, coś zaproponować i naprawdę wkładają w to dużo pracy, a także sporo serca.

Aż jestem pod wrażeniem... I piszę to naprawdę szczerze, beż żadnej skrywanej ironii.
Naprawdę serce rośnie gdy widzi się takie zaangażowanie na rzecz edukacji dzieci i młodzieży.

Ale, że jest to pewien rodzaj pospolitego ruszenia to i efekty niestety mają charakter działań raczej partyzanckich. Ale o to już nie można mieć pretensji do samych nauczycieli. Po prostu nie ma jednolitego systemu. Nikt nie przewidział wcześniej jak w takiej sytuacji nauczyciel ma kontaktować się z uczniami. A jak nie ma systemowego rozwiązania to każdy orze jak może.

Część zadań jest wysyłana przez dziennik elektroniczny (Librus), część mailowo, inni próbują przez facebooka, ktoś tam próbuje się umawiać z uczniami na "wideoczat"... I ja sam muszę przyznać, że już gubię się w tym gdzie szukać tych tak licznie podsyłanych przez nauczycieli materiałów do prowadzenia lekcji w domu.

I niestety w tym miejscu ujawnia się prawda o tym, że rodzic sam raczej nie ogarnie tego materiału... Szybko zacznie przeklinać i czekać na dzień, w którym dziecko pójdzie normalnie do szkoły.

No cóż... Dopóki nie powstanie jakieś rozwiązanie systemowe w kwestii zdalnego nauczania, a dzieci nadal nie będą mogły chodzić do szkoły to tak to będzie niestety wyglądać.
Ale jak już napisałem - nie można mieć o to pretensji do nauczycieli.

I w tym miejscu pojawia się pewna drażliwa kwesta, na którą bardzo szybko zwróciła uwagę redakcja Gazety Wyborczej. Otóż gwałtowne poruszenie we wnętrznościach redakcyjnych nastąpiło na wieść o tym, że nauczyciele, którzy nie prowadzą takich zdalnych lekcji i nie podsyłają materiałów do samodzielnej nauki nie otrzymają też pełnego uposażenia za ten czas przerwy w zajęciach szkolnych.

Patrz: Koronawirus tnie pensje nauczycieli

Ale tu bym się zapytał szanownej redakcji. Czy to naprawdę jest sprawiedliwe płacić po równo wszystkim bez wyjątku i bez względu na zaangażowanie?

Cóż... Nauczyciele, którzy podjęli działania aby utrzymać kontakt z uczniami i dalej przynajmniej próbują prowadzić ich edukację powinni być docenieni.
Nie widzę powodu aby im obcinać pensje tylko dlatego, ze ktoś poczuje się gorzej słysząc, że inni dostali więcej.

A, że dziś chyba nikt jeszcze nie wie kiedy zajęcia w szkołach zostaną wznowione to i emocje mogą być tu duże.

poniedziałek, 16 marca 2020

Chrońmy dzieci przed stresem, który im się udziela

W sposób oczywisty w obliczu zagrożenia jakim jest epidemia choroby wywołanej koronawirusem nasze myśli jakoś częściej kierują się w stronę osób starszych. Osób, które są szczególnie narażone na niebezpieczeństwo ciężkich powikłań, a nawet śmierci w wyniku infekcji.
Ale w tym czasie nie wolno nam zapomnieć też o dzieciach. One też przeżywają te trudne dni razem z nami. Nasz stres, nasze obawy im też się udzielają.
Nasze obawy o zdrowie naszych starszych już matek i ojców są dla dzieci też źródłem lęku. One też mniej lub bardziej świadomie będą razem z nami odczuwać taki lęk... Lęk o życie i zdrowie swoich babć i dziadków.
Będą się bać także o nasze zdrowie. Mogą odczuwać obawę, że choroba pozbawi ich tego poczucia bezpieczeństwa jakie dają zdrowi i silni rodzice.
Będą się bać także o swoje życie i zdrowie... I w pokonaniu tego lęku nie wystarczy zbywanie ich krótką informacją, że dzieci przechodzą zazwyczaj tę chorobę bez poważniejszych skutków. One i tak będą bać się przede wszystkim naszym lękiem, który im się będzie udzielał.
Dlatego traktujmy ich obawy poważnie i poświęćmy im trochę czasu aby mogły poczuć, że w tej sytuacji nie są dla nas tylko balastem, który został w domu.

Starajmy się też chronić nasze dzieci przed nieodpowiedzialnymi słowami dorosłych.
Niestety ostatnio słyszałem wypowiedź pewnej kobiety, która o dzieciach wyrażała się jak o gryzoniach, które w dawnych wiekach roznosiły w miastach śmiertelne choroby.
A przecież to, że szkoły, przedszkola i żłobki mogą być ogniskami zarażeń nie wynika tylko z tego, że są to placówki, w których przebywa dużo dzieci.  Powodem w znacznym stopniu bywa nieodpowiedzialność dorosłych, którzy na siłę wysyłają chore dziecko do żłobka, przedszkola lub szkoły.

Dlatego te najbliższe dni, a może i tygodnie, to duże wyzwanie dla rodziców oraz opiekunów. Bo dzieciom trzeba zapewnić nie tylko bezpieczne zajęcia oraz opiekę w sytuacji gdy szkoły oraz inne placówki oświatowe są zamknięte. Trzeba im także pomóc w radzeniu sobie ze stresem oraz lękami wynikającymi z odczuwanego przez dzieci stanu zagrożenia.

środa, 11 marca 2020

Odwołanie zajęć w szkołach i innych placówkach ośiwatowych

O tym jakie konsekwencje może wywołać odwołanie zajęć lekcyjnych w szkołach i zamknięcie tych placówek mogliśmy się przekonać rok temu przy okazji strajku nauczycieli.
Tak... Jest to kłopotliwe. Bo dla dzieci, które nie mają zajęć szkolnych trzeba zorganizować opiekę. I to nie dotyczy wyłącznie najmłodszych dzieci... Bo nastolatki pozbawione nadzoru szybko zaczną wpadać na różne, czasem niezbyt mądre, sposoby zorganizowania sobie czasu.
Ale powiedzmy sobie szczerze... Jeśli rząd już zdecydował się na odwołanie wszystkich imprez masowych na terenie całego kraju to... Decyzja o zawieszeniu zajęć w szkołach i innych placówkach oświatowych będzie naturalną konsekwencją działań zapobiegawczych rozprzestrzenianiu się zarżeń koronawirusem. I w sumie nie wiem tak naprawdę dlaczego te decyzje nie były ze sobą połączone. Bo imo pod względem epidemiologicznym to zajęcia w szkołach można traktować dokładnie tak samo jak imprezy masowe - wielu ludzi w jednym miejscu. Tu nawet w jednym budynku.
Dlatego też raczej nie ma się co zastanawiać nad tym czy szkoły powinny zostać zamknięte. Można natomiast zadawać pytanie czy już rząd powinien wprowadzać takie rozwiązanie na terenie całego kraju. Bo jak informują media niektóre samorządy już podjęły takie decyzje.


A nie czarujmy się... Żłobki, przedszkola, szkoły to idealne środowisko dla wszelkich zarażeń chorobami wirusowymi.
Niestety znaczna część rodziców wysyła swoje dzieci do szkoły, przedszkola, żłobka mimo, że już dostrzega u swojego dziecka objawy jakiejś choroby. Bo może się uda, bo może nikt nie zauważy, bo może mi dniówka nie przepadnie...


Ktoś powie, ze koronawirus stanowi zagrożenie głównie dla osób starszych, a dzieci... No właśnie... Co z dziećmi? To, że dzieci przechodzą najczęściej tę chorobę bezobjawowo nie oznacza, że nie mogą jej przenosić na osoby starsze.


A tak poza tym... Zamknięcie szkół i innych placówek oświatowych spowoduje, że mniej osób będzie przemieszczać się po ulicach. Będzie mniej samochodów na ulicach i mniej ludzi w środkach komunikacji publicznej.


***
Przed chwilą premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej ogłosił odwołanie zajęć w szkołach od najbliższego poniedziałku na dwa tygodnie.
Ale już jutro zajęć nie będzie a szkoły tylko będą zapewniać opiekę dla dzieci, które przyszły mimo wszystko do szkoły.





środa, 4 marca 2020

O projekcie ustawy antyprzemocowej - z uwagą ale krytycznie

Media się skupiły na wyczekiwaniu na pierwszy przypadek koronawirusa w PL (i się doczekały), a tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości pochwaliło się nowym projektem tzw "ustawy antyprzemocowej". Ustawy, która ma zawierać rozwiązania prawne "skutecznie chroniące" ofiary przed sprawcami przemocy domowej (lub jak kto woli w rodzinie).



Główna zmiana ma polegać na tym, że policja i żandarmeria wojskowa mają otrzymać nowe możliwości w przypadku interwencji w sprawach, w których doszło do drastycznych aktów przemocy domowej (w rodzinie). Otóż służby te wg nowych rozwiązań mogły by w trybie natychmiastowym nakazać sprawcy takiej przemocy opuścić zajmowany razem z jego ofiarami lokal (mieszkanie) i zakazać mu zbliżania się do niego. Co więcej do realizacji tego celu służby te będą mogły stosować także "środki przymusu bezpośredniego"...

Taki nakaz mógłby obowiązywać nawet 14 dni. O dalszym postępowaniu już decydowałby sąd ale tu też sądy zostaną zobowiązane do szybszych działań. Bo na odpowiedź w sprawie wniosku o "separację" sprawcy od ofiar sąd miałby tylko 3 dni. A pisma sądowe z nakazem mogłaby w trybie przyspieszonym przekazać policja, a nie sąd za pośrednictwem poczty.

Co ciekawe to sprawca przemocy mógłby być zmuszony do opuszczenia lokalu (mieszkania) nawet jeśli twierdzi, że nie ma gdzie się udać. Policja może takiemu "petentowi" wskazać np. adres najbliższej noclegowni lub schroniska dla bezdomnych.

Uff... PiSizm i ziobryzm w jednym... Ale jak się spojrzy na teksty w Wysokich Obcasach to takie rozwiązanie naszym (?) "postępowym" feministkom, czarnym parasolkom i KON-STY-TUC-JO-Nalistkom też się podoba... Oczywiście przy założeniu, że jest to po to aby przed przemocą ze strony mężczyzn chronić bezbronne kobiety.


I tu ujawniają się problemy, które pozwalają na krytyczne spojrzenie na takie rozwiązanie.

Bo mimo, że podobne rozwiązania podobno już od lat funkcjonują np. w Austrii to jest się tu do czego przyczepić.

- Otóż moim zdaniem w naszych warunkach rozwiązanie to szybko stanie się narzędziem do "policyjnego" rozwiązywania zatargów partnersko - małżeńskich. Zwłaszcza zatargów majątkowych... Może się zdarzyć, policjanci będą coraz częściej wzywani do różnych form przemocy domowej (w rodzinie). A mechanizm ten będzie wykorzystywany do tego aby niechcianego już partnera (męża/żonę/konkubenta/konkubinę) pozbyć się nie tylko z papierów (rozwód) ale i z mieszkania.

- Zmiany te nie wpłyną imo znacząco na los dzieci w przypadku gdy sprawcami przemocy domowej (w rodzinie) są rodzice (ojciec i/lub matka) lub rodzic plus konkubent... Cóż w takich wypadkach nadal trzeba będzie dzieci zabierać do "bezpiecznego" pogotowia opiekuńczego. A z tym bezpieczeństwem w placówkach interwencyjnych to już bywa różnie. Może Ministerstwo Sprawiedliwości pochyliłoby się jednak z większą uwagą nad problematyką dzieci jako ofiar przemocy domowej (w rodzinie) i ochrony ich w placówkach opieki zastępczej. Bo tu imo nadal rząd Dobrej Zmiany chowa głowę w piasek.

- Nie wiadomo też jak maiłoby to działać w przypadku gdy sprawcą przemocy jest np. osoba nieletnia/niepełnoletnia... Niestety ale zdarza się, że dorastające dziecko (jeszcze dziecko) jest już na tyle silne i bezczelne aby dręczyć swoich opiekunów. A takimi dręczonym opiekunami mogą być np. starzejący się już dziadkowie.

- Czy dotyczyłoby to tylko powtarzających się przypadków gdy już jest założona tzw niebieska karta? Czy głośna kłótnia to już jest przemoc?

- Brakuje mi tu (mee too) np. takich możliwości jak możliwość postawienia sprawcy przed wyborem... Podejmujesz terapię, idziesz dobrowolnie na odwyk albo przymusowo zostaniesz odizolowany od swoich ofiar.

- Eksmisja na bruk źle mi się kojarzy.

No cóż... Pewnie Ministerstwo Sprawiedliwość wprowadzi ten projekt w życie a my będziemy mogli na żywo obserwować skutki takiej nowelizacji. Nowelizacji, która policji dostarczy imo wiele powodów do bardzo niewdzięcznej roli w przypadku interwencji w zatargach między małżonkami/partnerami.


A tak przy okazji to "feministkom" chciałbym przypomnieć, że co prawda w policyjnych statystkach najczęściej sprawcą przemocy domowej (w rodzinie) jest mężczyzna pod wpływem alkoholu ale... Ani alkoholizm, ani skłonność do stosowania przemocy nie jest domeną wyłącznie mężczyzn. A za pomocą różnych form przemocy psychicznej to "delikatne" kobiety potrafią skutecznie maltretować nawet męskich "twardzieli".