piątek, 15 maja 2020

Ile internetu potrzebuje rodzina?

Normalnie chyba bym sobie nawet nie zadawał takich pytań. Po prostu bym korzystał z tego co daje dostęp do sieci internet.
Ale okazało się, że przymusowy pobyt dzieci w domu oraz zdana praca żony wystawiły nasz domowy internet na próbę.

Otóż nie mam łącza po kablu... Do mnie na wieś nie dobijają się firmy oferujące dostęp światłowodowy. Do wyboru mam radiówkę lub internet od operatora komórkowego.

Z tymi radiówkami to różnie bywa... U mnie szału nie ma bo teren górzysty, zalesiony i nie każdy nadajnik jest w zasięgu.

Z operatorami komórkowymi było źle ale poprawiło się po wprowadzeniu sieci LTE.

I tak swego czasu udało mi się uzyskać internet LTE od jednego z operatorów komórkowych, który został połączony z rachunkami za telefony. Cenowo oferta była podobna do tego co oferowała radiówka ale tu... jeszcze mam w cenie abo na 3 telefony.

W tym mam też internet taki niby bez limitów... Niby bo jest w tym haczyk. A haczyk w tym, że z pełną prędkością jaką daje LTE mam aż (albo tylko 250 GB/miesiąc).

Mało?
Bez dzieci wystarczało mi spokojnie 20 GB/miesiąc.

Dużo?
Po pierwszym tygodniu zdalnego nauczania (2 dzieci + żona nauczycielka) okazało się, że te 250 GB to wystarczy na 3 tygodnie.

No bo oczywiście dzieci nie ograniczą się tylko do udziału w lekcjach online. Parę godzin na YouTube, jakieś gry sieciowe, muzyka "z neta" na komórce i internet ucieka jak woda z dziurawej beczki.

Nie ma co tu ukrywać. Jeśli nie chcemy ograniczać dostępu do sieci to i śeć musimy mieć naprawdę bez ograniczeń. Zwłaszcza gdy w domu są dzieci przymusowo (lub nie przymusowo) oderwane od innych form kontaktu z rówieśnikami.

Ps
A tu wykres wykorzystania jednego z pakietów internetowych.


wtorek, 5 maja 2020

Kiedy nauczanie wróci do szkół?

System edukacji w Polsce poszedł na koronawagary i jak na razie nic nie wskazuje na to aby szybko wrócił do szkoły.
Chodzą co prawda pogłoski o tym aby przywrócić jakieś zajęcia dla młodszych dzieci ale z edukacją raczej nie ma to nic wspólnego. Tu chodzi raczej o zapewnienie opieki dla maluchów, których zgodnie z prawem rodzic nie może pozostawić bez opieki w czasie gdy sam idzie do pracy.
Prognozować kiedy dzieci i młodzież wrócą do szkoły aby podjąć normalną naukę (a nie zdalną fikcję) dziś jednak się nie odważę. Po prostu na dzień dzisiejszy w ogóle nie widzę takiej możliwości.
Bo czy Wy wyobrażacie sobie lekcję, którą prowadzi nauczyciel w maseczce na twarzy?
I nie chodzi mi tylko o dyskomfort pracy takiego nauczyciela. Bo jednak większość (zdecydowana) pedagogów to dorośli i w miarę dojrzali ludzie, którym można wytłumaczyć dlaczego jest to konieczne.
Ale z dziećmi może być już gorzej... Dla nich nauczyciel w masce będzie po prostu śmieszny lub straszny.


A jak komuś się wydaje, że wytłumaczy coś dzieciom (także tym starszym) i będą one podczas lekcji ściśle przestrzegać zasad bezpieczeństwa, że same będą siedzieć w maseczkach... Jak komuś tak się wydaje to lepiej niech już dziś szykuje się na kolejne fale epidemii.
I jeszcze jedna taka mała rzecz...
Jak bezpiecznie zorganizować zajęcia w szkołach, w których jest takie przepełnienie, że nauka odbywała się na dwie zmiany, a w klasach poupychano po 35 (i więcej) osób? Tam i bez masek nie było czasem czym oddychać.
Może uda się przeprowadzić egzaminy maturalne i te dla ósmoklasistów. Ale możliwości powrotu do normalnej nauki dla wszystkich uczniów, we wszystkich szkołach nadal nie widzę. Nie widzę i nawet nie potrafię sobie wyobrazić kiedy to będzie możliwe. Bo w mojej opinii znaczna część szkół i bez koronawirusowego zagrożenia nie spełniała podstawowych standardów bezpiecznej nauki.
I tak będzie cały czas, dopóki szkołę będzie się tylko traktować jak przechowalnię dla dzieciaków. Tak będzie nadal...
Bo ludzie zarządzający systemem edukacji w Polsce nadal tkwią mentalnie w PRL.