sobota, 25 listopada 2017

piątek, 24 listopada 2017

Prowizorka

Prowizorka to chyba "najtrwalszy" element w życiu.
naprawa płytek na schodach
Doświadczenie życiowe uczy mnie, że wiele rzeczy i spraw, które miały być rozwiązaniem tylko tymczasowym, do czasu aż zastąpi je coś właściwego, docelowego staje się z czasem rozwiązaniem na stałe.

wtorek, 21 listopada 2017

Patologia zastępcza

Powodem odbierania rodzicom dzieci i umieszczania ich w placówkach opiekuńczych jest zazwyczaj potrzeba zapewnienia im ochrony przed przemocą lub drastycznymi przypadkami zaniedbania w domu rodzinnym. Jak już pisałem kiedyś na Salonie 24, sama bieda w domu rodzinnym nie jest wystarczającym powodem do odbierania dzieci.
Odebranie dziecka rodzicom zawsze jest decyzją, którą podejmuje się z trudem i wymaga ona wielkiej odpowiedzialności. Zawsze będzie to decyzja budząca kontrowersje. Czy dziecko odbiera polska placówka opiekuńcza, czy np. niemiecki Jugendamt to zawsze ktoś będzie się czuł tą decyzją skrzywdzony. Sam nigdy nie chciałbym w takiej czynności uczestniczyć i szczerze współczuje ludziom, którzy z racji swojej funkcji (pracownicy socjalni, policjanci) muszą realizować decyzje o odebraniu dziecka rodzinie.

Niestety czasem się zdarza, że placówka do której zostało skierowane dziecko, po odebraniu go rodzinie, nie spełnia podstawowego wymogu jakim jest zapewnienie dziecku bezpieczeństwa. Tak jak to miało miejsce niedawno w Lublinie, gdzie do Pogotowia Opiekuńczego trafił 9-letni chłopiec. Dziecko to już na terenie tej placówki padło ofiarą przemocy. Dwóch starszych podopiecznych tego ośrodka (11 i 12 lat) miało dopuścić się wobec młodszego dziecka przemocy o charakterze seksualnym. A lokalne wydanie Gazety Wyborczej opisało to zdarzenie jako "gwałt na dziecku".

O tym co się stało na terenie Pogotowia Opiekuńczego w Lublinie wiemy tyle ile podano w mediach. Bo prokuratura, która zajęła się już sprawą, nie podaje szczegółów ze względu na wiek poszkodowanego i sprawców czynu. Sprawa jest w toku, wszyscy chłopcy są pod nadzorem i opieką specjalistów, dyrektor wspomnianego Pogotowia Opiekuńczego nie pełni już swojej funkcji - sam zrezygnował. Jednak bez względu na to jak sprawa się zakończy należy jasno stwierdzić, że na terenie pogotowia doszło do zdarzenia, na które nie ma i nie może być przyzwolenia. Pogotowie Opiekuńcze ma być jak "żona Cezara". Nie może ciążyć na nim nawet cień podejrzenia, że dziecko tam trafiające może nie być chronione przed przemocą. Bo właśnie z powodu potrzeby zapewnienia takiej ochrony zostało tam umieszczone.

Takie zdarzenia są szkodliwe dla całego systemu pieczy zastępczej. Powodują one powstawanie niesłusznych opinii także o innych placówkach opiekuńczo-wychowawczych.

A oto przykład do czego prowadzi histeryczny odbiór informacji o zdarzających się niestety przypadkach patologii w systemie pieczy zastępczej:
***
"W domu dziecka dzieciak jest gwałcony przez współwiężniów/opiekunów, a jak dorośnie - powtórzy te zachowania."
Komentarz blogerki Animela pod notką Ironicznego Anglosasa na Salon24.pl (pisownia oryginalna).
***
Na szczęście droga Animelo większość placówek przestrzega norm i zasad. Chociaż praca z dziećmi po przejściach jest zawsze trudna i często niewdzięczna.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Dziecko wyrzucone do sieci

Chcesz się chwilę, dłuższą chwilę lub na jeszcze dłuższą chwilę pozbyć dziecka? To daj mu komputer lub tablet (smartfon) z dostępem do sieci.
Tylko nie zdziw się jak po pewnym czasie okaże się, że w te sposób pozbyłeś/pozbyłaś się dziecka i/lub części jego życia na dobre.

Ochrona danych i wizerunku dziecka
Gdy odbieraliśmy nasze córki z DD panie opiekunki na wszelki wypadek przestrzegły nas przed zamieszczanie wizerunku dzieci w ogólnodostępnych serwisach internetowych. Dlaczego? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Bo nie chodzi tylko o to, że ktoś mógłby w ten sposób rozpoznać dzieci. Choć muszę przyznać, że adopcja starszego dziecka i takie obawy może powodować u rodzica. Najważniejsze jest to, że wizerunek naszego dziecka jest taką samą wartością jak jego i nasze dane osobowe. I taktujmy zdjęcia dzieci tak jak drażliwe dane osobowe, tak jak nasz adres zamieszkania, numer telefonu, numer pesel, numer karty płatniczej... Tak jak wszystkie dane, które chcielibyśmy ochronić przed użyciem wbrew naszej woli.
Niby jest to oczywiste ale jednak sporo rodziców zamieszcza wręcz seryjnie zdjęcia swoich dzieci w różnych serwisach, zwłaszcza tych społecznościowych.

Facebook
Aby samodzielnie utworzyć konto w serwisie społecznościowym Facebook to zgodne z regulaminem tego serwisu trzeba mieć ukończone 13 lat (tak wymaga Facebook). Ale moja starsza córka (11 lat) już pytała mnie czy będzie mogła mieć konto na Facebooku - bo jej koleżanki z klasy już od dawna mają. I moje wykręty o tym, że Facebook jest dla dorosłych są już za słabe do przekonania dziecka. Rodzice rodzicom gotują taki los. :(
Co gorsza niedawno młodsza córka (6 lat) też zdradziła się z całkiem sporą wiedzą na temat Facebooka. Skąd? Bo jedna z koleżanek w zerówce już ma smartfona i konto na Facebooku. Ręce opadają...
Dziecko, nawet całkiem małe dziecko, bardzo szybko nauczy się korzystać z telefonu, tabletu lub komputera. Szybko też nauczy się jak śmieszne (w jego ocenie) filmy lub zdjęcia wrzucić na Fejsa. Ale co się później stanie z tymi treściami, kto je obejrzy, komu zostaną udostępnione i jak ktoś je wykorzysta to już nie jest i nie będzie zmartwieniem dzieciaka zagubionego w sieci. A jak komuś się wydaje, że zdjęcia i filmy wrzucone na Facebook pozostaną tylko w kręgu znajomych to mu spokojnych snów życzę. I oby w realu nie natrafił kiedyś na podrasowane zdjęcia własnego dziecka lub takie obdarzone soczystymi i niewybrednymi komentarzami. Bo Facebook działa na zasadzie łańcuszka i treści w nim zamieszczone wędrują od znajomego do znajomego... A znajomi naszych znajomych to mogą być już całkiem obce dla nas osoby.

Gry i inne aplikacje
Niebezpieczne miejsca to nie tylko serwisy społecznościowe, takie jak Facebook. Także gry sieciowe oraz aplikacje w telefonie, tablecie mogą być źródłem wycieku danych o naszym dziecku do sieci. Część z tych aplikacji wymaga od użytkownika logowania, a podczas rejestracji (tworzenia konta) prosi o podawanie danych, które niekoniecznie powinny trafić do sieci.
Gdy pewnego dnia odkryłem, że moja starsza córka dorwała się do mojego telefonu i w Google Maps samodzielnie ustawiła lokalizację domu podając swoje imię i nazwisko uznałem, że konieczna jest z nią dłuższa rozmowa o tym co wolno lub czego nie należy wpisywać w komputerze, telefonie lub innym urządzeniu podłączonym do sieci. I choć bardzo starałem się wytłumaczyć dziecku dlaczego nie powinno podawać swoich danych gdy jakiś program o to poprosi to raczej nie sądzę, że dziecko zrozumiało do końca moje intencje i nauki jakie chciałem w tej rozmowie przekazać. Ale obiecała, że w na przyszłość będzie się mnie pytać o zgodę i pomoc w korzystaniu z programów (aplikacji), które chcą aby coś w nich wpisywać. I jak na razie to działa.

Kontakty międzyludzkie
Tak na zakończenie jeszcze tylko krótka opowieść o kontaktach dziecka z kolegami.
Przychodzę kiedyś z wizytą do znajomej i zgaduję w pewnym momencie jej syna, który przez cały czas mojej obecności siedzi przed komputerem.
- Jak tam... Grasz?
- Czekam na kolegów. Umówiliśmy się na grę - pada odpowiedź
- Aha. Przyjdą kumple i będziecie grać tu razem? - zadałem pytanie godne już chyba tylko starego zgreda.
- Nie. Kolegów mam na Fejsie. Grać będziemy przez sieć...

piątek, 17 listopada 2017

Nielegalna adopcja w państwie teoretycznym

Art. 211a Kodeksu Karnego
Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, zajmuje się organizowaniem adopcji dzieci wbrew przepisom ustawy, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Tyle prawo, a życie pokazuje jak trudny do wyegzekwowania jest ten przepis prawny.

Gdyby patrzeć wyłącznie na statystyki policyjne to można by sądzić, że jest to zjawisko marginalne i zdarzają się tylko pojedyncze przypadki takiej nielegalnej adopcji dziecka.

Rok Liczba postępowań wszczętych Liczba przestępstw stwierdzonych
2016 9 2
2015 15 0
2014 10 9
2013 10 2
2012 8 1
Tabela zawiera dane ze strony: statystyka.policja.pl

Wydawałoby się też, że zmiany przepisach z 2015 r dotyczące tzw adopcji ze wskazaniem skutecznie ograniczą zjawisko handlu dziećmi i adopcji poza systemem kwalifikacyjnym (Ośrodki Adopcyjne). Po zmianach taka forma adopcji z pominięciem typowej procedury kwalifikacyjnej miała być możliwa tylko dla osób spokrewnionych z dzieckiem lub współmałżonka rodzica biologicznego dziecka (ojczyma lub macochy). Pozostali chętni na dziecko "ze wskazaniem" musieliby i tak wykazać się kwalifikacjami uzyskanymi w odpowiedniej placówce (Ośrodek Adopcyjny).

Jednak chwila poszukiwań w sieci i widzimy, że chętnych na "szybsze załatwienie sprawy" nadal nie brakuje.

(Kliknij aby powiększyć)

Oto screen ze strony internetowej z ofertami. Nie podaję linku do ww strony bo nie chcę być posądzany o to, że reklamuje ten proceder.

***

W mojej ocenie niestety sam system kwalifikowania i doboru kandydatów na rodziców adopcyjnych (Ośrodki Adopcyjne) w znacznej mierze generuje zainteresowanie możliwościami ominięcia długotrwałych procedur adopcyjnych. Typowe procedury w Ośrodkach Adopcyjnych bywają oceniane jako droga przez mękę. Wymogi stawiane kandydatom są często uznawane za absurdalne, a ich słabe oparcie w prawie powoduje, że część kandydatów może mieć wrażenie, że cała ta adopcja działa na podstawie "widzi mi się" pań z Ośrodków Adopcyjnych. A fakt, że praktycznie każdy ośrodek ma własny, indywidualny zestaw wymagań w mojej ocenie tylko "utwierdza" wątpiących. O takich wątpliwościach miałem okazję nieraz rozmawiać, a rozmowy te dotyczyły zwłaszcza wymaganego stażu małżeńskiego oraz wymaganej różnicy wieku miedzy przysposabiającym a dzieckiem.

***

Cóż...
Art. 211a Kodeksu Karnego grozi karą za "nielegalną adopcję", ale ta groźba najwyraźniej nie działa wystarczająco. Bo jak tu wykazać "korzyść majątkową", a innych "korzyści osobistych" nie przewidziano. No i kto jest tym "organizatorem" nielegalnej adopcji... Matka, która oddaje dziecko "w dobre ręce", para pragnąca "przyjąć maluszka" do serca i rodziny, a może właściciel serwisu internetowego, na którym zamieszczono takie ogłoszenia?

środa, 15 listopada 2017

Co zrobić z trampoliną ogrodową na zimę?

Trampolinę nasze dzieci dostały w prezencie od rodziny. Całkiem spora i solidna - max. dopuszczalne obciążenie 150 kg. I przez całe lato służyła dzielnie do rodzinnych zabaw.
trampolina Zipro
Ale co z trampoliną zrobić  jesienią gdy już pierwsze mrozy zaczynają dokuczać nocami?

Trampolina jest duża ale jej konstrukcja jest na tyle lekka, że dwóch facetów dałoby radę przenieść ją w całości. Niestety aby w ten sposób schować trampolinę pod dach trzeba by dysponować pomieszczeniem o wymiarach stodoły. Tak więc ten pomysł pozostawmy posiadaczom dużych stodół, które już raczej nie są używane w sposób dla nich właściwy. Służą za rupieciarnię, a nie magazyn paszy.

Może okryć taka trampolinę plandeką i zostawić w ogrodzie?
Imo niezbyt dobry pomysł. Śnieg jest ciężki i plandekę najpewniej pozrywa gdyby położyć ją na niezdemontowanej konstrukcji trampoliny. Rurki podtrzymujące siatkę boczną pierwsze by się połamały. A wiatr też miałby na czym używać, gdyby trampolinę zamienić w żagiel z plandeki.

Siatki boczne i rurki je podtrzymujące należy zdemontować.

Jak już zdjąłem siatkę i rurki, na których siatkę rozpięto to zacząłem się przyglądać macie i sprężynom, które ją naciągają. Pozostawić ją napiętą na zimę i wystawić na działanie mrozu? Nie. To też nie jest dobry pomysł.
No i zdemontowałem także matę.

Pozostała już tylko konstrukcja stelaża, na której była rozciągnięta mata. Ale i tu po oględzinach okazało się, że w rurkach zbiera się woda deszczowa. Zostawić je na mrozie to lód zrobi swoje. Mam już doświadczenie co zamarzająca woda potrafi zrobić z metalowymi profilami w ogrodzeniu. A zresztą... większą część konstrukcji i tak już rozebrałem. Więc stelaż został zdemontowany, umyty i wysuszony.

I tak doszedłem do tego, że: trampolinę należy rozebrać po zakończeniu sezonu.

Nie mam stodoły aby wpakować do niej trampolinę w całości, a w garażu ma być miejsce także dla samochodu, a nie tylko dla ogrodowego rupiecia. Rupiecia, który jednak sprawia dzieciakom wiele radości i warto zadbać o niego by w następnym sezonie jeszcze posłużył.

Mam nadzieję, że wiosną odnajdę wszystkie części z trampoliny. ;)

wtorek, 14 listopada 2017

Życie obok śmierci

Pierwsza była wiadomość, że człowiek, który podpalił się pod PeKiNem był z miasta po drugiej stronie wielkiego lasu. U nas okolica spokojna i wydawało by się, że życie toczy się tu z dala od wielkiej polityki. Ale media już zrobiły z tej śmierci sprawę polityczną. Miejscowi wolą milczeć.

W tym samym mieście, niedługo po śmierci wspomnianego wcześniej człowieka, doszło do kolejnej tragedii. Mąż zamordował żonę... Podobno świadkiem zbrodni było małe dziecko. W tym wypadku "znieczulica" chciała szybko zapomnieć o tym tragicznym wydarzeniu. W zapomnieniu miało pomóc szybkie zaszufladkowanie wydarzenia do kategorii: kolejna zbrodnia w rodzinie patologicznej. Ale i tu coś jest nie tak... Media nagle odkryły, że sprawca był kiedyś rzecznikiem znanego klubu sportowego. Proste szufladkowanie nie działa. Patologia nie wynika wyłącznie z biedy i/lub nałogów.

Jeszcze nie ucichło w mediach o tych dwóch przypadkach tragicznej śmierci gdy w sąsiedniej wsi doszło do kolejnej tragedii. Młody, szesnastoletni chłopak został pchnięty nożem i zmarł. Podobno poszło o dziewczynę. Poszedł na dyskotekę i już do domu nie wrócił... Zwykły dzieciak. Co gorsze o sprawcy też można by podobnie napisać. I jak tu zrozumieć co sprawiło, że ktoś niszczy cudze życie, życie ofiary i jego rodziny oraz niszczy własne życie skazując się na wegetację z piętnem mordercy.

czwartek, 9 listopada 2017

Kochaj, nie zabijaj

Moja starsza córka dostała jako zadanie domowe (4 klasa szkoły podstawowej) napisać trzy zadania na temat jakie wg niej są podstawowe Prawa Dziecka. W pracy mogła posiłkować się wiedzą zaczerpniętą z Internetu.

Oto co moje dziecko napisało:
Dziecko ma prawo do życia.
Dziecko ma swoją własną tożsamość.
Każde dziecko powinno mieć rodziców i być kochane.

I chyba każdy z nas, bez względu na poglądy, wiarę oraz formy wyrażania swoich wierzeń/poglądów, zgodzi się z tym co napisało moje dziecko. Trochę w tym widać, że córeczka korzystała z Wikipedii (Prawa Dziecka), ale ostatnie zdanie jest już imo bardzo wyraźnym przekazem od dziecka, które w swoim życiu doznało osierocenia oraz braku rodzicielskiej miłości.

Pewnie każdy z nas wie, że miłość oraz jej okazywanie są bardzo ważne w relacjach rodzica z dzieckiem. Ale może nie każdy z nas ma świadomość, że brak tych uczuć lub ich niedobór jest patologią w rodzinie. Że brak uczucia miłości działa na dziecko równie destrukcyjnie jak przemoc. Że brak miłości może zabić duszę dziecka i stanowi śmiertelne zagrożenia także dla jego życia.

Miłość to uczucie, którego nie można zastąpić.
Nie ma nic co mogłoby być zamiast niej.

***
Czytam opublikowany wczoraj Komunikat Prezydium Episkopatu Polski:
Apel Prezydium Konferencji Episkopatu Polski w sprawie ochrony prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci

I cieszę się, że Episkopat po raz  kolejny potwierdza uznanie prawa do życia jako podstawowego prawa dziecka i każdego człowieka. Że przypomina o tym, że życie zaczyna się już w momencie poczęcia. I nikt nie ma prawa decydować o tym kiedy jest ono już niewarte istnienia.
Ciesze się też, że Episkopat w swoim apelu dostrzega również adopcję dziecka jako wybór za życiem i wybór miłości.
Natomiast zmartwiło mnie użycie sformułowania:
"Zamiast aborcji - adopcja".
Rozumiem intencje biskupów skupionych w Prezydium Episkopatu Polski ale adopcja nie jest zamiast. Bo nic nie ma zamiast miłości. Miłość rodzica adopcyjnego jest tą samą miłością jak każdej kochającej matki, każdego kochającego ojca. Rodzic adopcyjny może obdarzyć swoje dziecko dokładnie tym co powinno otrzymywać od samego początku swojego istnienia.

Czasem ktoś może nie być w stanie, może nie potrafić pokochać swojego dziecka ale może dać dziecku szansę na życie i miłość. Naprawdę... Nie zamiast.

5 ważnych rzeczy, które powinienem zrobić jesienią

Tak sobie podczytuje bogi o rodzicielstwie aby coś tam się nowego i wartościowego dowiedzieć. A że większość takich blogów piszą młode mamy to i po babsku są pisane. Ale czasem trafia się prawdziwy kwiatuszek ;)

5 rzeczy ważnych, które warto zrobić (...) jesienią

Coś dla ciała, coś dla ducha i takie tam...

A co ja ze swojego męsko-ojcowskiego punktu widzenia mógłbym na ten temat napisać?

Oto moje 5 niezbędnych rzeczy przed zimą:
1. Zadbać o opał do kominka
2. Sprawdzić jak tam przetrwały lato zimowe kurtki i buty. Czy dzieci już aby z czegoś nie wyrosły.
3. Wymienić opony w samochodach
4. Spuścić wodę z hydrantu by nie zamarzł
5. Kupić 30 kg słonecznika (czarny, niełuskany) aby dzieci miały frajdę z dokarmiania sikorek i innych ptaszków.

karmnik

Na kosmetyki nie mam czasu. Jak mróz jest za ostry lub skóra zaczyna mi wysychać to zapuszczam brodę.

***
Proszę nie traktować tej notki jednak zbyt poważnie. ;)

środa, 8 listopada 2017

Po zebraniu szkolnym. Garść refleksji o rodzicach i szkole

Kontakt na linii szkoła - rodzice to nie tylko przekazanie informacji o wynikach w nauce i frekwencji. Do tego wystarczy Dziennik elektroniczny dostępny dla rodzica 24 godz. na dobę przez 7 dni w tygodniu. Kto chce znać oceny swojego dziecka będzie korzystał...
Ale są też inne sprawy, które trzeba omówić na tzw Zebraniu Szkolnym. Jakieś komunikaty od dyrekcji, kilka słów od szkolnego pedagoga, ile na Komitet Rodzicielski, sprawy organizacyjne, wyjścia do kina, teatru, etc.

I mnie przypadł teraz obowiązek uczestnictwa w takim zebraniu.


A oto wspomniane w tytule moje refleksje dotyczące samego zebrania, rodziców w nim uczestniczących oraz szkoły:

  1. Frekwencja rodziców: ~50%. Czyli tylko połowa była zainteresowana, mogła, chciała... A co z resztą? Podobno z Dziennika elektronicznego też korzysta tylko połowa rodziców.
  2. Część rodziców nie potrafi w ciszy i skupieniu wysłuchać kilku krótkich komunikatów. A my się dzieciom dziwimy, że nie potrafią w klasie na lekcji usiedzieć.
  3.  Pytanie od rodzica: "Mój syn zna angielski. Chodzi na dodatkowe lekcje. A w szkole ma słabe oceny. Dlaczego?".... Ktoś zna odpowiedź? (podpowiedź: może to coś nauczycielem jest nie tak)...
  4. Głos matki: "Sama jestem nauczycielką i chcę mieć wgląd w sprawdziany pisane przez moje dziecko!... Bo nie wiem czy otrzymuje właściwe oceny." Komuś się tu chyba role pozajączkowały.
  5. I jeszcze coś z dyskusji o Zielonej Szkole... "Może w weekend (długi) majowy?" Czyli co... Szkoła ma zapewnić odpoczynek od dziecka?

Ale chyba głos matki nauczycielki wywarł na mnie największe wrażenie.

Moja żona (też nauczycielka) od dawna twierdzi, że:
Najtrudniej o dziecku w szkole rozmawia się z rodzicem, który też pracuje w oświacie.

sobota, 4 listopada 2017

Grypa szaleje w jelitach

Nie wiem jak ta przypadłość fachowo się nazywa ale przychodzi niespodziewanie, a w trzewiach urządza sobie dyskotekę, po której kości czują się jak poobijane cepem.

Do naszego domu wpadła w nocy i najpierw dopadła mnie. Przez pół nocy jak w piosence:
Do przodu, do tyłu
W górę i w dół...
Następnego dnia, po tej fatalnej nocy, dopadło małżonkę. Tak ją wymęczyło, że ledwo mogła ustać sama na nogach.

Rodzice chorzy, a tu trzeba dziećmi się zająć. Bo dziewczyny (na szczęście) przypadłość ta ominęła.

- Mamo jeść.

A mamie na sam widok jedzenia słabo się robi.

- Tato pobaw się ze mną.

A tata się czuje jak po zastosowaniu najlepszego lekarstwa na katar.
O co chodzi z tym lekarstwem na katar? Zażyjcie silny środek przeczyszczający i spróbujcie kichnąć jak "przyśpieszacz" zacznie działać.

Choroba cię wykańcza, a ty masz zająć się jeszcze dzieckiem.
W takich sytuacjach zaczynasz rozumieć co naprawdę znaczy powiedzenie:
"Usr...j się, a nie daj się"

Strach pomyśleć co by było jakby dzieci też dopadło.

środa, 1 listopada 2017

Cmentarz jako materialne świadectwo kultury i naszego człowieczeństwa

Kiedy istota przedludzka stała się człowiekiem?
By Prof saxx (Own work) [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html), CC-BY-SA-3.0 (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/) or Public domain], via Wikimedia Commons
Z kości dowiemy się, kiedy przybrał postawę wyprostowaną. Kiedy zaczął być podobny z wyglądu do nas.
Ale z kości nie dowiemy się, kiedy zaczął czuć i myśleć. O tym możemy wnioskować na podstawie artefaktów, czyli wytworów jego rąk. Istota, która zaczęła posługiwać się narzędziami nie tylko po to by zaspokoić swoje podstawowe potrzeby (głód, obrona przed drapieżnikiem), ale także za ich pomocą wyrażać swoje emocje (malowidła naskalne, figurki) jest uznawana za naszego bezpośredniego przodka i  już człowieka.
Za cechę typowo ludzką uznaje się też pojawianie się troski o zmarłych i celebrowanego pochówku. Zakłada się, że przedmioty pozostawiane przy zmarłym wskazują na pojawienie się ludzkiej duchowości, że były pozostawiane dla ducha, który pozostaje gdzieś mimo śmierci ciała.
Tak więc pojawienie się cmentarzy jest jednym z wyznaczników początków naszego człowieczeństwa.

***
Gdybyśmy przestali zastanawiać się nad tym, co się dzieje z naszym duchem po śmierci. Gdybyśmy przestali troszczyć się o zmarłych i o stare cmentarze... Czy to nie byłby koniec naszego człowieczeństwa?

Może warto się nad tym zastanowić, gdy pojawia się chęć likwidacji starego, osieroconego cmentarza.