wtorek, 10 listopada 2020

Uczę się żyć bez planów

Powiedziano mi, że będę uczył się przez całe życie... I słowa te spełniły się w pełni.

Najpierw próbowałem nauczyć się żyć z jakimś tam założonym planem. Nauka, praca, dom, rodzina... Kolejne etapy, które miały dać poczucie dobrze realizowanego planu. Ale czy dobrego życia?

Cóż... Życie nauczyło mnie jednak, że nie da się go zaplanować. Nawet jeśli wszystko wcześniej szło jak po sznurku w końcu przyjdzie moment prawdy.

Dla mnie była to droga do rodzicielstwa. Bo tego, że będzie ona trwać aż piętnaście lat nigdy bym sobie nie zaplanował.

Ale te piętnaście lat to też było życie... Trochę dziwne ale życie. Bo, każdy rok był jakby jednak elementem planu... Planu, który zakładał, że może w tym roku się uda.

I udało się. Po latach i nie tak jak to pierwotny plan zakładał... Jak widać Bóg miał inne plany i czekał na naszą gotowość do ich akceptacji. Bo rodzicielstwo adopcyjne to zawsze oznacza gotowość na przyjęcie dziecka "nieplanowanego".... Oczekiwanego, kochanego, ale zupełnie innego niż wszelkie nasze wcześniejsze wyobrażenia o dziecku oraz rodzicielstwie.

Może to doświadczenie sprawiło, że gdy dziś słyszę o tym, że "odpowiedzialne rodzicielstwo" to: dziecko zaplanowane, dziecko wolne od wad, dziecko na miarę oczekiwań... Gdy słyszę takie sformułowania to ogarnia mnie uczucie, że są to pojęcia z jakiegoś obcego mi świata. Świata, w którym są plany ale nie ma otwartości na prawdziwe życie. Życie, które nie chce podporządkować się naszym planom.

I może ta pandemia też jest po to by przypomnieć nam o życiu, które wymyka się spod naszej kontroli. Nie planuję wakacji, nie planuję jak mają wyglądać Święta Bożego Narodzenia, nie tworzę sobie planów na ferie. Uczę się żyć z dnia na dzień i cieszyć tym co każdy dobrze przeżyty dzień mi przynosi.




 

poniedziałek, 26 października 2020

Byle do wiosny - Zdalne nauczanie 2.0

Młodsze dziecko nadal wysyłam do szkoły. Starsza już na zdalnym...

Ponieważ mam też opiekować się żoną, która jest na rekonwalescencji, dostałem od życia możliwość zapoznania się przyjemnościami jakie zazwyczaj spoczywają na barkach naszych żon/matek.

Wyszykuj młodszą córkę do szkoły... Starszej dopilnuj aby nie przespała zdalnych lekcji... Kanapka dla młodszej... Gdzie jest ta cholerna maseczka i czemu książki jeszcze nie spakowane.

Po drodze jeszcze do apteki bo kończą się opatrunki.

Na szczęście zakupy mogę zrobić później i nie muszę zdążyć prze godzinami dla seniorów.

Teraz gazem do domu...

Uff... Do końca miesiąca jestem na zwolnieniu.

Co będzie jak będę to wszystko jeszcze musiał pogodzić z pracą.

Żona mówi, że dam radę.

Pewnie tak.


Byle do wiosny.

 

Ps

Połowa z zaplanowanych na dziś zajęć zdalnych została odwołana.

piątek, 16 października 2020

Panika medialna jako choroba towarzysząca

 To, że media nakręcają atmosferę  nie jest jakimś odkryciem. Ale w przypadku covid19 tę medialną gorączkę można chyba uznać za jedna z głównych chorób towarzyszących.

Czytam w gazetach (a szczególnie w jednej Gazecie):

- jest źle

- wkrótce zabraknie łóżek w szpitalach,

- brakuje lekarzy

- za mało testów

- już jesteśmy druga Lombardią...

Po co to wszystko? Po to żeby tytuły lepiej się sprzedawały?

Niestety sam mogłem poczuć jak destrukcyjnie działa to na ludzka psychikę.

Od kilku miesięcy moja żona jest pacjentką onkologiczną. Ale bez paniki... Problem ujawnił się przypadkowo podczas rutynowego badania, które wcale nie było prowadzone w tym kierunku. I na szczęście zmiana został odkryta na etapie dającym duże szanse na skuteczne leczenie.

Ale ile się ostatnio nadenerwowałem to moje... Jak to mogło działać na stan ludzi oczekujących na podobne zabiegi mogę się już tylko domyślać.

Bo już słyszałem, że szpitale odwołują wszelkie zabiegi. Że będą leczyć tylko covid19...

Na szczęście nie jest to prawdą. Szpitale nie przestały leczyć pacjentów onkologicznych. Nie zaprzestano w nich innych funkcji związanych z ratowaniem ludzkiego życia.

Nie jest też  na szczęście prawdą twierdzenie, że jakoby środowisko lekarskie zaczęło tchórzyć. Że lekarze nie chcą leczyć...

Naprawdę większość z nich robi co może aby pomagać ludziom i ratować życie oraz zdrowie pacjentów.

Jeżeli słyszycie, że w jakimś szpitalu brakuje personelu do normalnego funkcjonowania szpitala (o ile w czasach covidowych szpital może funkcjonować normalnie) to wiedzcie, że niekoniecznie chodzi tu o lekarzy. Personel to też pielęgniarki, technicy oraz salowe... Ci wszyscy ludzie są niezbędni. Sami lekarze nie ogarną tej kuwety.

Co prawda w krakowskim szpitalu im Narutowicza ośmiu anestezjologów akurat teraz postanowiło złożyć wypowiedzenia  bo nie dogadali się w kwestiach płacowych... Ale to nie są wszyscy lekarze w naszym kraju.

Naprawdę większość wyrabia wielokrotność przewidzianych norm.

A my przynajmniej postarajmy się nie dokładać im roboty. Nośmy te maseczki, myjmy ręce, zachowujmy dystans i w ogóle stosujmy się do zaleceń.

O covidzie możemy sobie prywatnie myśleć co tam nam pasuje. Ale dla zdrowia ogólnego starajmy się nie robić afery z tego, że nakazano nam nosić maseczki w miejscach publicznych.

No i może dla własnego zdrowia unikajmy serwisów, które nie informują a tylko nakręcają atmosferę paniki medialnej.

Screen z serwisu gazeta.pl Z treści artykułu wynika jednak, że wspomniany szpital nie zostanie przekształcony w placówkę jednoimienną i leczenie pacjentów onkologicznych nie zostanie przerwane.
 



sobota, 29 sierpnia 2020

Komu zależy na tym aby dzieci 1 września wróciły do szkół?

Otóż odnoszę wrażenie, że stroną, która wykazuje największe zainteresowanie tym aby dzieci 1 września rozpoczęły normalną (no, tak w miarę normalną) naukę szkolną jest Ministerstwo Edukacji Narodowej. Covid covidem ale uczyć się jakoś trzeba i już... I najwyraźniej w MEN doszli jednak do wniosku, że zdalne nauczanie się nie sprawdza. Premier i minister od finansów też pewnie mieli w tym swój udział bo... Taka przerwa od nauki szkolnej nie jest i nie była za darmo. Te pieniądze na zasiłki dla rodziców, którzy zamiast pracować musieli opiekować się dziećmi nie były przecież tylko wirtualne.

Czy szkołom (dyrektorom i nauczycielom) zależy na tym aby dzieciaki uczyły się w szkołach, a nie zdalnie?

Tu już nie byłbym pewien odpowiedzi. Bo jak znam to środowisko to jest ono w tej kwestii bardzo podzielone. Nauka zdalna nauczycielom generalnie się nie podoba ale... powrót do szkoły budzi w nich wielkie obawy. Obawy o to, że system jednak nie podoła i nie zapewni nikomu (ani uczniom, ani nauczycielom) bezpiecznych warunków do nauki i pracy.

Czy są to obawy uzasadnione?

W mojej opinii nie są bezpodstawne. Bo co prawda należy się się zgodzić z oceną MEN, że nie wszędzie zagrożenie jest tak duże aby zamykać szkoły ale.... Ale w większość dużych szkół jest takie zgęszczenie, klasy są tak liczne, że wręcz nie ma fizycznej możliwości zapewnienia bezpiecznej odległości podczas zajęć. Nawet pojedynczych ławek w klasach. I nie ma szans aby nauczyciel był w stanie upilnować grupkę dzieci tak aby te nie wymieniały się przedmiotami, kanapkami, słodyczami, wirusami...

Dodajmy do tego, że spora część kadry nauczycielskiej to osoby już trochę starsze, które od lat w zawodzie utrzymuje chęć dotrwania do emerytury. A lęk o własne zdrowie może w którymś momencie okazać się silniejszy niż taka motywacja do pracy.

Czy do szkół chcą wrócić uczniowie?

Myślę, że większość dzieci chce powrotu do szkoły i już się cieszą na wieść o tym, 1 września dostana taka możliwość. Ale nie czarujmy się... Dzieciaki nie tęsknią za szkołą, nauczycielami oraz nauką. Po miesiącach "kwarantanny" brak im przede wszystkim normalnych (a nie tylko wirtualnych) kontaktów z rówieśnikami. I szczerze mówią to myślę, że większość z nich przeżyje szok gdy zorientują się, że szkoła nadal robi wszystko aby ograniczyć kontakty między uczniami.

Tak więc uczniowie bardzo szybko mogą zmienić zdanie na ten temat.

A co z rodzicami?

A rodziców zdanie to chyba najmniej było brane pod uwagę... Zresztą tu o uzyskanie jasnej deklaracji byłoby imo jeszcze trudniej  niż w przypadku dzieci. Bo tu lęk o bezpieczeństwo może równo konkurować z przemęczeniem wynikającym z konieczności łączenia pracy zawodowej z opieką nad dzieckiem. A opinie rodziców mogą okazać się jeszcze bardziej zmienne niż pragnienia ich dzieci.

 

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Lato w ogrodzie, czyli jak przetrwać upał z dziećmi

Jest gorąco... Słupek czegoś barwionego na czerwono pokazuje na termometrze ponad +30 C w cieniu. Na słońcu pewnie by mu skali zabrakło.

Nie wiem jak radzą sobie ludzie w blokach... Ja po prostu błogosławie ten moment, w którym podjąłem decyzję o wyprowadzce na wieś. Bo w klatce na blokowisku raczej bym nie wytrzymał.

Tego cienia jakie dają drzewa w ogrodzie nie ma w mieście. Tej ciszy nie ma w miejskim parku... Trawa w moim ogrodzie wręcz zachęca do tego aby się na niej rozłożyć. Nawet bez kocyka.

Basenik napełniony woda i dzieci (i nie tylko dzieci) mogą się chlapać, taplać, pluskać... I nikomu nie przeszkadza, że się trochę rozlatało. Nawet to jest z pożytkiem bo wodę z baseniku można wykorzystać jeszcze do podlewania ogródka. Nic tu się nie zmarnuje. Nic nie zostanie wylane do kanalizacji.

Tylko pies zaszył się pod krzakiem... Tak mój kundel nie lubi wody i nie umie pływać. Taki z niego osobnik o odmiennym podejściu do wody.

W takich warunkach da się jakoś przeżyć ten upał... Nawet jak się zjawi z (nie)zapowiedzianą wizytą rodzinka z miasta.

 

piątek, 15 maja 2020

Ile internetu potrzebuje rodzina?

Normalnie chyba bym sobie nawet nie zadawał takich pytań. Po prostu bym korzystał z tego co daje dostęp do sieci internet.
Ale okazało się, że przymusowy pobyt dzieci w domu oraz zdana praca żony wystawiły nasz domowy internet na próbę.

Otóż nie mam łącza po kablu... Do mnie na wieś nie dobijają się firmy oferujące dostęp światłowodowy. Do wyboru mam radiówkę lub internet od operatora komórkowego.

Z tymi radiówkami to różnie bywa... U mnie szału nie ma bo teren górzysty, zalesiony i nie każdy nadajnik jest w zasięgu.

Z operatorami komórkowymi było źle ale poprawiło się po wprowadzeniu sieci LTE.

I tak swego czasu udało mi się uzyskać internet LTE od jednego z operatorów komórkowych, który został połączony z rachunkami za telefony. Cenowo oferta była podobna do tego co oferowała radiówka ale tu... jeszcze mam w cenie abo na 3 telefony.

W tym mam też internet taki niby bez limitów... Niby bo jest w tym haczyk. A haczyk w tym, że z pełną prędkością jaką daje LTE mam aż (albo tylko 250 GB/miesiąc).

Mało?
Bez dzieci wystarczało mi spokojnie 20 GB/miesiąc.

Dużo?
Po pierwszym tygodniu zdalnego nauczania (2 dzieci + żona nauczycielka) okazało się, że te 250 GB to wystarczy na 3 tygodnie.

No bo oczywiście dzieci nie ograniczą się tylko do udziału w lekcjach online. Parę godzin na YouTube, jakieś gry sieciowe, muzyka "z neta" na komórce i internet ucieka jak woda z dziurawej beczki.

Nie ma co tu ukrywać. Jeśli nie chcemy ograniczać dostępu do sieci to i śeć musimy mieć naprawdę bez ograniczeń. Zwłaszcza gdy w domu są dzieci przymusowo (lub nie przymusowo) oderwane od innych form kontaktu z rówieśnikami.

Ps
A tu wykres wykorzystania jednego z pakietów internetowych.


wtorek, 5 maja 2020

Kiedy nauczanie wróci do szkół?

System edukacji w Polsce poszedł na koronawagary i jak na razie nic nie wskazuje na to aby szybko wrócił do szkoły.
Chodzą co prawda pogłoski o tym aby przywrócić jakieś zajęcia dla młodszych dzieci ale z edukacją raczej nie ma to nic wspólnego. Tu chodzi raczej o zapewnienie opieki dla maluchów, których zgodnie z prawem rodzic nie może pozostawić bez opieki w czasie gdy sam idzie do pracy.
Prognozować kiedy dzieci i młodzież wrócą do szkoły aby podjąć normalną naukę (a nie zdalną fikcję) dziś jednak się nie odważę. Po prostu na dzień dzisiejszy w ogóle nie widzę takiej możliwości.
Bo czy Wy wyobrażacie sobie lekcję, którą prowadzi nauczyciel w maseczce na twarzy?
I nie chodzi mi tylko o dyskomfort pracy takiego nauczyciela. Bo jednak większość (zdecydowana) pedagogów to dorośli i w miarę dojrzali ludzie, którym można wytłumaczyć dlaczego jest to konieczne.
Ale z dziećmi może być już gorzej... Dla nich nauczyciel w masce będzie po prostu śmieszny lub straszny.


A jak komuś się wydaje, że wytłumaczy coś dzieciom (także tym starszym) i będą one podczas lekcji ściśle przestrzegać zasad bezpieczeństwa, że same będą siedzieć w maseczkach... Jak komuś tak się wydaje to lepiej niech już dziś szykuje się na kolejne fale epidemii.
I jeszcze jedna taka mała rzecz...
Jak bezpiecznie zorganizować zajęcia w szkołach, w których jest takie przepełnienie, że nauka odbywała się na dwie zmiany, a w klasach poupychano po 35 (i więcej) osób? Tam i bez masek nie było czasem czym oddychać.
Może uda się przeprowadzić egzaminy maturalne i te dla ósmoklasistów. Ale możliwości powrotu do normalnej nauki dla wszystkich uczniów, we wszystkich szkołach nadal nie widzę. Nie widzę i nawet nie potrafię sobie wyobrazić kiedy to będzie możliwe. Bo w mojej opinii znaczna część szkół i bez koronawirusowego zagrożenia nie spełniała podstawowych standardów bezpiecznej nauki.
I tak będzie cały czas, dopóki szkołę będzie się tylko traktować jak przechowalnię dla dzieciaków. Tak będzie nadal...
Bo ludzie zarządzający systemem edukacji w Polsce nadal tkwią mentalnie w PRL.

sobota, 11 kwietnia 2020

W kwietniu przyspieszona wypłata świadczenia z programu Rodzina 500 Plus

Normalnie człowiek powinien się cieszyć z faktu, że dostał pieniądze na konto. Zwłaszcza jeśli dostał je wcześniej niż zazwyczaj.
I tak powinni moim zdaniem się cieszyć ludzie, którzy pieniądze z programu Rodzina 500 Plus dostali w kwietniu już na początku miesiąca... Jeszcze przed Świętami.
Ale jak to u nas. Polak chyba nie byłby Polakiem gdyby i w czymś takim nie zaczął szukać dziury w całym.
Bo już w sieci pojawiły się spekulacje o tym, że pieniądze na 500 Plus się kończą. Że z powodu "koronawirusa" wypłaty zostaną zawieszone. Że kwietniowa wypłata może być ostatnią...
O takich spekulacjach można poczytać np. w serwisie internetowym gazety Głos Koszaliński.
Ktoś podobno pisze do rządu petycje, w których domaga się zawieszenia wypłat z programu 500 Plus i przeznaczenia zaoszczędzonych środków na walkę z epidemią.
Ktoś wyciąga z niebytu Ryszarda Petru, który podobno już wcześniej przewidział, że jak będzie 500 Plus to zabraknie pieniędzy na wsparcie dla biznesu... Oj biedny ten biznes w zasięgu wyobraźni naszych pseudoliberalnych demagogów
Eh... Widać, że komuś naprawdę zależy na tym aby posiać w Polsce zamęt. Że mamy epidemię nie tylko wirusową ale i "fejkniusową". Oj będzie się działo w najbliższym czasie... Bo trolle i zagraniczne centrale dezinformacyjne najwyraźniej mają wzmożoną aktywność.

A cóż ja tu mógłbym dodać od siebie?...
Niestety też się martwię jak to będzie. Bo już wiem, że może być krucho w gospodarce i na rynku pracy.
Z wcześniejszej wypłaty świadczenia 500 Plus pochopnych wniosków bym jednak nie wyciągał, bo o ile dobrze pamiętam, to były już wcześniej takie przyśpieszone przelewy... I też przed Świętami.

czwartek, 2 kwietnia 2020

Rozliczenie PIT online - prostsze niż myślałem

Jak już ostatnio pisałem jednym z ubocznych skutków mojego dostosowania się do ograniczeń wynikających z epidemii było nowe podejście do sposobu załatwiania spraw urzędowych.

Patrz: Koronawirus mnie... scyfryzował

W notce tej napisałem, że udało mi się utworzyć Profil Zaufany i rozliczyć z podatków przez serwis podatki.gov.pl

A dziś chcę napisać kilak uwag szczegółowych dotyczących tego sposobu rozliczenia podatków i wysłania deklaracji do urzędu skarbowego.

Po pierwsze...
Aby rozliczyć się przez serwis (portal) podatki,gov.pl tak naprawdę wcale nie jest konieczne posiadanie wspomnianego wcześniej Profilu Zaufanego. Można zalogować się używając swojego numeru pesel - tylko w celu weryfikacji trzeba będzie jeszcze podać kilka danych z poprzedniego roku rozliczeniowego (trzeba mieś pod ręką PIT z zeszłego roku).

Do zalogowania bez Profilu Zaufanego potrzebne są:
1. PESEL
2. dane o przychodach za rok poprzedni (to znajdziesz w PIT, który wysłałeś rok temu)
3. dane o przychodach za rok bieżący (to będzie np. w PIT 11 otrzymanym od pracodawcy).

Jednak moim zadaniem lepiej posiadać Profil Zaufany.

Logowanie wygląda tak:

Na stronie podatki.gov.pl klikamy link: Zobacz Twój e-PIT

Jak już będziemy w dziale Twój e-PIT to:
Czytamy dokładnie informacje dotyczące logowania i wybieramy: Twój e-PIT - zaloguj się

A w kolejnym ekranie wybierz sposób logowania (ja polecam Profil Zaufany)

Bez Profilu Zaufanego trzeba odpowiedzieć n szereg pytań weryfikujących nas jako podatnika


Nie jest to trudne ale za pierwszym razem można spodziewać się pewnych emocji. :)

Jeśli posiadasz Profil Zaufany...
Jeśli tak jak ja posiadasz Profil Zaufany utworzony za pośrednictwem banku to do serwisu podatki.gov.pl logujesz się właściwie jak do swojego banku.



Wystarczy kliknąć na ikonkę z logo naszego banku. Dalej będzie tak jak przy logowaniu do internetowego serwisu bankowego. Potem zostaniemy ponownie przekierowani do serwisu podatkowego.

Jak już uda się zalogować...
Jak już udało mi się zalogować to szybko zorientowałem się, że wszystkie dane potrzebne do rozliczenia są już we wspomnianym serwisie podatki.gov.pl.
Że właściwie czeka na mnie gotowy PIT... Czeka tylko na zatwierdzenie.
Ale... Była to deklaracja przygotowana tak jakbym chciał rozliczyć się sam. Była tam nawet ulga na dzieci i 1% na Organizację Pożytku Publicznego (pewnie kopia z PIT za poprzedni rok).

Na szczęście zmiana sposobu rozliczenia na wspólny z Żoną okazała się bardzo prosta.

Serwis sam proponuje taką możliwość. Wystarczy kliknąć: Rozliczenie wspólne z małżonkiem

Ale aby tego dokonać musimy mieć pod ręką nr PESEL współmałżonka i dane z PIT - tak jak przy logowaniu bez Profilu Zaufanego (i tu raczej nie da się tego obejść).

Podsumowanie
Serwis automatycznie łączy zeznania podatnika i małżonka - trzeba tylko zlecić taką formę rozliczenia.

Automatycznie łączy przychody/dochody oraz koszty uzyskane z różnych źródeł, od różnych pracodawców.

Aby wysłać zeznanie wystarczy wygenerowany PIT zapisać i kliknąć przycisk Wyślij.

Potwierdzenie , że deklaracja dotarła do Urzędu dostajemy błyskawicznie.

Można też wygenerować dokument pdf, który będzie wyglądał dokładnie tak jak papierowa deklaracja i zawsze będzie można go wydrukować aby i w tej formie mieć informacje o tym co wysłaliśmy do urzędu.


Generalnie to nie ma się czego obawiać... 
W deklaracji naprawdę ciężko coś zepsuć. Wszelkie zmiany trzeba zatwierdzić, a system sam sprawdza tworzoną deklarację pod kątem możliwych błędów. Tu raczej nie ma szans, że jakieś pole przypadkowo zostawiliśmy niewypełnione.
Deklaracji nie musimy wysyłać od razu... Możemy zapisać zmiany, a wysłać później np. po ponownym sprawdzeniu.

Mnie od tego sposobu rozliczenia wcześniej zniechęcało to, że nie chciałem na jakiś stronach podawać swoich danych.
A w serwisie podatki.gov.pl moje dane już były... To tylko inny sposób dostępu do Urzędu Skarbowego, który i tak przetwarza nasze dane.


Ps
Wynik pracy nad deklaracją online w serwisie podatki.gov.pl w moim wypadku był dokładnie taki sam jak w programie komputerowym (PITy2019 IPS).

środa, 1 kwietnia 2020

Z niepokojem myślę o nadchodzących Świętach

Powoli już zaczyna mi być kompletnie obojętne kiedy odbędą się wybory... Czy będą tradycyjne, czy korespondencyjne...
Z coraz większym niepokojem myślę za to nadchodzących Świętach.
Obawiam się, że znaczna część ludzi może pęknąć i próbować wyłamać się z tej wspólnej walki o ograniczenie rozprzestrzeniania się epidemii. Niektórzy już dziś narzekają, że ograniczenia narzucone przez władze są zbyt uciążliwe, a ryzyko właściwie niewielkie. Tak myślą bo nie wierzą, że to ich może dotknąć ta zaraza. Że cala ta historia jest jak przydługi film, który można przerwać gdy stanie się już zbyt nużący.
Dlatego pojawia się u mnie myśl, że tuż przed Świętami może zacząć pojawiać się chęć do ucieczki od tych wszystkich ograniczeń.
Bo jak tu sobie wyobrazić święta bez  tego wszystkiego co dotychczas wydawało się oczywiste? Bez swobodnego podróżowania, bez spotkań z rodziną, bez zakupowego szaleństwa...
Tak... Raczej nie spodziewam się aby kryzysowa sytuacja zachęciła nas do duchowego przeżycia Świat Wielkanocnych. Raczej tylko uwypukli to czego nam brak i jak bardzo jesteśmy uzależnieni od tej swobody i ceremoniału...
Ale jak tu świętować gdy obok rozgrywa się ludzka tragedia?
Jak poczuć radość Zmartwychwstania jeśli nie chcemy pamiętać, że wcześniej było cierpienie i śmierć Zbawiciela.

poniedziałek, 30 marca 2020

Koronawirus mnie... scyfryzował

Z powodu epidemii wiele instytucji i urzędów ograniczyło swoją działalność lub wręcz zrezygnowało z obsługi bezpośredniej petentów. A nawet jak coś jest jeszcze otwarte to mnie jednak jakoś mniej się chce fatygować osobiście i... narażać np. na stanie w kolejce. Tak... Jakoś już odechciało mi się osobistego składania dokumentów np. w Urzędzie Skarbowym.
Wiem, że urzędy skarbowe na razie nie przyjmują petentów ale nawet jak powiedzmy w maju zaczną to... i tak to będzie musztarda po obiedzie, bo termin złożenia deklaracji mam do końca kwietnia. I jakoś nikt nic nie mówi o wydłużeniu tych terminów.
Dotychczas PITa liczyłem z wykorzystaniem programu komputerowego ale samą deklarację i tak składałem osobiście w US w formie papierowej. I żadne dotychczasowe zachęty nie zdołały mnie wcześniej nakłonić do tego by próbować tej sztuki online.
Złamał mnie dopiero koronawirus...
Ponieważ nie wiem kiedy epidemia ustąpi i kiedy będzie można zacząć funkcjonować bez ograniczeń zapobiegających jej rozprzestrzenianiu zostałem niejako przymuszony do tego aby wreszcie dostosować się do funkcjonowania w cyfrowych urzędach i załatwiania spraw online.
Dotychczas wystarczało mi, że mam konto w banku z dostępem przez internet. Ale teraz to trochę za mało.
Na szczęście to konto w banku dało mi możliwość utworzenia Profilu Zaufanego.
I tak jednego dnia udało mi się utworzyć Profil Zaufany, a dzięki niemu utworzyć później swoje Internetowe Konto Pacjenta i... rozliczyć podatek dzięki serwisowi podatki.gov.pl
Nawet nie sądziłem, ze pójdzie mi z tym tak szybko i sprawnie... I w sumie muszę teraz szczerze wyznać, że właściwie to szkoda, że wcześniej sam się nie zdecydowałem na takie rozwiązania.
Cóż... Nawet z ograniczeń wynikających z walki z epidemią mogą wyniknąć jakieś pozytywne zmiany. Może dzięki temu stałem się bardziej otwarty na nowe technologie i świat cyfrowych dokumentów?

A tak przy okazji...
Jeśli online można rozliczyć się z podatku, złożyć wniosek o dowód osobisty, zameldować się... To w sumie dlaczego nie można w taki sposób oddać głosu w wyborach?

czwartek, 26 marca 2020

Dziennik elektroniczny (Librus) a zdalne nauczanie

Ostatnio w kontekście tzw. zdalnego nauczania pojawiło się sporo głosów krytyki pod adresem systemu Librus, który to przez nauczycieli jest wykorzystywany jako podstawowe narzędzie do kontaktu z uczniami i ich rodzicami. Program jest krytykowany głównie za to, że się... wiesza, że nie można się zalogować, że nie wiadomo, o co w tym chodzi.
Ale tak po prawdzie...
System Librus w wersji, z którą zazwyczaj mamy do czynienia, doskonale sprawdza się jako dziennik elektroniczny. Jest bardzo dobrym narzędziem do komunikacji na linii szkoła (nauczyciele, wychowawcy) z uczniami i ich rodzicami. Pozwala na sprawdzenie ocen, jakie otrzymuje dziecko (niedostatecznej już nie da się zataić), a także kontrolowanie frekwencji (wszelkie nieobecności też są odnotowane).
Jest też możliwość prowadzenia normalnej komunikacji tekstowej (tak jak w poczcie e-mail) pomiędzy nauczycielem a rodzicem. I co ważne autor wiadomości ma możliwość sprawdzenia, czy adresat korzysta z tego systemu i docierają do niego wiadomości.

W mojej ocenie wprowadzenie tego dziennika elektronicznego było posunięciem bardzo korzystnym, które spowodowało małą (ale dobrą) rewolucję w kontaktach nauczycieli z rodzicami uczniów. Właściwie straciło rację bytu coś, co kiedyś nazywano wywiadówką. Bo w końcu oceny i frekwencję można śledzić online.
Zebrania szkolne zmieniły swój charakter. Już nie ma potrzeby omawiać na nich ocen i wyników nauczania. Można się skupić na innych zagadnieniach wychowawczych. A o ocenach i pracy konkretnego dziecka najlepiej rozmawia się bezpośrednio z nauczycielem podczas indywidualnych konsultacji, których termin można ustalić dzięki systemowi Librus. I to można chwalić...

Natomiast aby było jasne... System ten nie powstał w celu prowadzenia zdalnych lekcji. Nie ma w nim odpowiednich narzędzi.
Jedyne co można to - wysyłać tzw. zadania domowe. A zadanie domowe to nie jest lekcja. Zadanie domowe można traktować wyłącznie jako uzupełnienie do lekcji. A wystawianie np. ocen wyłącznie na podstawie zadań domowych byłoby w mojej opinii czymś niewłaściwym.

niedziela, 22 marca 2020

Opieka nad starszymi ludźmi w krajach EU. Bogactwo nie zastąpi prawdziwych więzi

Czasami odnoszę wrażenie, że epidemia spowodowana koronawirusem niektórym przypomniała o tym, że wśród nas żyją także ludzie starsi. Ludzie, którzy w wymagają troskliwej opieki. Ludzie, których życie często wręcz jest zależne od tego czy ktoś zadba o zaspokojenie ich podstawowych potrzeb.
Niestety kult młodości sprawił, ze temat starości jest niemodny. Lepiej go wypierać ze swojej świadomości, a starców izolować... Tak... Może brzmi to okrutnie ale tak to właśnie wygląda. Rozpad więzi rodzinnych prowadzi do tego, że ludzie starsi swą jesień życia muszą przechodzić w poczuciu osamotnienia lub wręcz porzucenia przez najbliższych - zamknięci we własnych domach lub skoszarowani w domach starców.
Jeżeli w Wielkiej Brytanii pojawił się pomysł, że aby ograniczyć skutki epidemii wystarczy zamknąć w domach ludzi starszych to...
To jest to właśnie brutalna prawda o kondycji moralnej bogatych społeczeństw Europy zachodniej.
Ale nie ma co tu jakoś szczególnie oburzać się na Brytyjczyków. W końcu nie oni pierwsi, nie oni jedyni... Szerzące się w bogatej Europie poglądy o tym jak "dobra" jest eutanazja wyraźnie pokazują, że osoby starsze mogą w tych bogatych społeczeństwach czuć się jak element zbędny. Jak rzecz, która się już zużyła i trzeba się jej jakoś pozbyć.
Niestety stan opieki nad starszymi ludźmi obnaża wstydliwą prawdę o bogatych społeczeństwach Europy. Bo jeżeli nie ma w nich tych podstawowych więzi, takich jak więzi rodzinne, to trudno oczekiwać, że będą zdolne do odczuwania innych więzi społecznych. Że w gruncie rzeczy są to społeczeństwa budowane przez egoistów.
A jak ktoś jeszcze nie wierzy w to, że bogactwo nie zastąpi więzi rodzinnych oraz społecznych to niech sobie poczyta pewien artykuł w polskojęzycznym serwisie Deutsche Welle
https://www.dw.com/pl/problem-z-polskimi-opiekunkami-w-niemczech-powodem-koronawirus/a-52846294
Z treści tego artykułu wynika, że Niemcy mają poważny problem. Boją się, że z powodu koronawirusowej epidemii oraz ograniczeń w ruchu granicznym między Polską a Niemcami zabraknie u nich opiekunek dla osób starszych. Że jedyną nadzieją może być to, że w opiece tej Polki zostaną zastąpione przez Ukrainki lub Rumunki.
I jakoś autorowi artykułu do głowy chyba nie przyszło aby się zastanowić dlaczego bogaci Niemcy sami nie chcą zajmować się swoimi Matkami, swoimi Ojcami.

czwartek, 19 marca 2020

Szkolne pospolite ruszenie i biegunka Gazety Wyborczej

Mamy za sobą trzy dni z oficjancie obowiązującym zawieszeniem zajęć w szkołach oraz innych placówkach oświatowych. I już mamy pospolite ruszenie w środowisku nauczycielskim. Zaangażowanie grona nauczycielskiego w podsyłanie dzieciom materiałów do "samodzielnej" nauki w domu zdecydowanie przerosło to co sam mogłem sobie wyobrazić.

(Samodzielnej w cudzysłowie bo i tak wymaga to dużego zaangażowania ze strony rodziców).

Okazuje się, że właściwie wszyscy nauczyciele moich córek (nawet pani od wf) coś chcą im podesłać, coś zaproponować i naprawdę wkładają w to dużo pracy, a także sporo serca.

Aż jestem pod wrażeniem... I piszę to naprawdę szczerze, beż żadnej skrywanej ironii.
Naprawdę serce rośnie gdy widzi się takie zaangażowanie na rzecz edukacji dzieci i młodzieży.

Ale, że jest to pewien rodzaj pospolitego ruszenia to i efekty niestety mają charakter działań raczej partyzanckich. Ale o to już nie można mieć pretensji do samych nauczycieli. Po prostu nie ma jednolitego systemu. Nikt nie przewidział wcześniej jak w takiej sytuacji nauczyciel ma kontaktować się z uczniami. A jak nie ma systemowego rozwiązania to każdy orze jak może.

Część zadań jest wysyłana przez dziennik elektroniczny (Librus), część mailowo, inni próbują przez facebooka, ktoś tam próbuje się umawiać z uczniami na "wideoczat"... I ja sam muszę przyznać, że już gubię się w tym gdzie szukać tych tak licznie podsyłanych przez nauczycieli materiałów do prowadzenia lekcji w domu.

I niestety w tym miejscu ujawnia się prawda o tym, że rodzic sam raczej nie ogarnie tego materiału... Szybko zacznie przeklinać i czekać na dzień, w którym dziecko pójdzie normalnie do szkoły.

No cóż... Dopóki nie powstanie jakieś rozwiązanie systemowe w kwestii zdalnego nauczania, a dzieci nadal nie będą mogły chodzić do szkoły to tak to będzie niestety wyglądać.
Ale jak już napisałem - nie można mieć o to pretensji do nauczycieli.

I w tym miejscu pojawia się pewna drażliwa kwesta, na którą bardzo szybko zwróciła uwagę redakcja Gazety Wyborczej. Otóż gwałtowne poruszenie we wnętrznościach redakcyjnych nastąpiło na wieść o tym, że nauczyciele, którzy nie prowadzą takich zdalnych lekcji i nie podsyłają materiałów do samodzielnej nauki nie otrzymają też pełnego uposażenia za ten czas przerwy w zajęciach szkolnych.

Patrz: Koronawirus tnie pensje nauczycieli

Ale tu bym się zapytał szanownej redakcji. Czy to naprawdę jest sprawiedliwe płacić po równo wszystkim bez wyjątku i bez względu na zaangażowanie?

Cóż... Nauczyciele, którzy podjęli działania aby utrzymać kontakt z uczniami i dalej przynajmniej próbują prowadzić ich edukację powinni być docenieni.
Nie widzę powodu aby im obcinać pensje tylko dlatego, ze ktoś poczuje się gorzej słysząc, że inni dostali więcej.

A, że dziś chyba nikt jeszcze nie wie kiedy zajęcia w szkołach zostaną wznowione to i emocje mogą być tu duże.

poniedziałek, 16 marca 2020

Chrońmy dzieci przed stresem, który im się udziela

W sposób oczywisty w obliczu zagrożenia jakim jest epidemia choroby wywołanej koronawirusem nasze myśli jakoś częściej kierują się w stronę osób starszych. Osób, które są szczególnie narażone na niebezpieczeństwo ciężkich powikłań, a nawet śmierci w wyniku infekcji.
Ale w tym czasie nie wolno nam zapomnieć też o dzieciach. One też przeżywają te trudne dni razem z nami. Nasz stres, nasze obawy im też się udzielają.
Nasze obawy o zdrowie naszych starszych już matek i ojców są dla dzieci też źródłem lęku. One też mniej lub bardziej świadomie będą razem z nami odczuwać taki lęk... Lęk o życie i zdrowie swoich babć i dziadków.
Będą się bać także o nasze zdrowie. Mogą odczuwać obawę, że choroba pozbawi ich tego poczucia bezpieczeństwa jakie dają zdrowi i silni rodzice.
Będą się bać także o swoje życie i zdrowie... I w pokonaniu tego lęku nie wystarczy zbywanie ich krótką informacją, że dzieci przechodzą zazwyczaj tę chorobę bez poważniejszych skutków. One i tak będą bać się przede wszystkim naszym lękiem, który im się będzie udzielał.
Dlatego traktujmy ich obawy poważnie i poświęćmy im trochę czasu aby mogły poczuć, że w tej sytuacji nie są dla nas tylko balastem, który został w domu.

Starajmy się też chronić nasze dzieci przed nieodpowiedzialnymi słowami dorosłych.
Niestety ostatnio słyszałem wypowiedź pewnej kobiety, która o dzieciach wyrażała się jak o gryzoniach, które w dawnych wiekach roznosiły w miastach śmiertelne choroby.
A przecież to, że szkoły, przedszkola i żłobki mogą być ogniskami zarażeń nie wynika tylko z tego, że są to placówki, w których przebywa dużo dzieci.  Powodem w znacznym stopniu bywa nieodpowiedzialność dorosłych, którzy na siłę wysyłają chore dziecko do żłobka, przedszkola lub szkoły.

Dlatego te najbliższe dni, a może i tygodnie, to duże wyzwanie dla rodziców oraz opiekunów. Bo dzieciom trzeba zapewnić nie tylko bezpieczne zajęcia oraz opiekę w sytuacji gdy szkoły oraz inne placówki oświatowe są zamknięte. Trzeba im także pomóc w radzeniu sobie ze stresem oraz lękami wynikającymi z odczuwanego przez dzieci stanu zagrożenia.

środa, 11 marca 2020

Odwołanie zajęć w szkołach i innych placówkach ośiwatowych

O tym jakie konsekwencje może wywołać odwołanie zajęć lekcyjnych w szkołach i zamknięcie tych placówek mogliśmy się przekonać rok temu przy okazji strajku nauczycieli.
Tak... Jest to kłopotliwe. Bo dla dzieci, które nie mają zajęć szkolnych trzeba zorganizować opiekę. I to nie dotyczy wyłącznie najmłodszych dzieci... Bo nastolatki pozbawione nadzoru szybko zaczną wpadać na różne, czasem niezbyt mądre, sposoby zorganizowania sobie czasu.
Ale powiedzmy sobie szczerze... Jeśli rząd już zdecydował się na odwołanie wszystkich imprez masowych na terenie całego kraju to... Decyzja o zawieszeniu zajęć w szkołach i innych placówkach oświatowych będzie naturalną konsekwencją działań zapobiegawczych rozprzestrzenianiu się zarżeń koronawirusem. I w sumie nie wiem tak naprawdę dlaczego te decyzje nie były ze sobą połączone. Bo imo pod względem epidemiologicznym to zajęcia w szkołach można traktować dokładnie tak samo jak imprezy masowe - wielu ludzi w jednym miejscu. Tu nawet w jednym budynku.
Dlatego też raczej nie ma się co zastanawiać nad tym czy szkoły powinny zostać zamknięte. Można natomiast zadawać pytanie czy już rząd powinien wprowadzać takie rozwiązanie na terenie całego kraju. Bo jak informują media niektóre samorządy już podjęły takie decyzje.


A nie czarujmy się... Żłobki, przedszkola, szkoły to idealne środowisko dla wszelkich zarażeń chorobami wirusowymi.
Niestety znaczna część rodziców wysyła swoje dzieci do szkoły, przedszkola, żłobka mimo, że już dostrzega u swojego dziecka objawy jakiejś choroby. Bo może się uda, bo może nikt nie zauważy, bo może mi dniówka nie przepadnie...


Ktoś powie, ze koronawirus stanowi zagrożenie głównie dla osób starszych, a dzieci... No właśnie... Co z dziećmi? To, że dzieci przechodzą najczęściej tę chorobę bezobjawowo nie oznacza, że nie mogą jej przenosić na osoby starsze.


A tak poza tym... Zamknięcie szkół i innych placówek oświatowych spowoduje, że mniej osób będzie przemieszczać się po ulicach. Będzie mniej samochodów na ulicach i mniej ludzi w środkach komunikacji publicznej.


***
Przed chwilą premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej ogłosił odwołanie zajęć w szkołach od najbliższego poniedziałku na dwa tygodnie.
Ale już jutro zajęć nie będzie a szkoły tylko będą zapewniać opiekę dla dzieci, które przyszły mimo wszystko do szkoły.





środa, 4 marca 2020

O projekcie ustawy antyprzemocowej - z uwagą ale krytycznie

Media się skupiły na wyczekiwaniu na pierwszy przypadek koronawirusa w PL (i się doczekały), a tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości pochwaliło się nowym projektem tzw "ustawy antyprzemocowej". Ustawy, która ma zawierać rozwiązania prawne "skutecznie chroniące" ofiary przed sprawcami przemocy domowej (lub jak kto woli w rodzinie).



Główna zmiana ma polegać na tym, że policja i żandarmeria wojskowa mają otrzymać nowe możliwości w przypadku interwencji w sprawach, w których doszło do drastycznych aktów przemocy domowej (w rodzinie). Otóż służby te wg nowych rozwiązań mogły by w trybie natychmiastowym nakazać sprawcy takiej przemocy opuścić zajmowany razem z jego ofiarami lokal (mieszkanie) i zakazać mu zbliżania się do niego. Co więcej do realizacji tego celu służby te będą mogły stosować także "środki przymusu bezpośredniego"...

Taki nakaz mógłby obowiązywać nawet 14 dni. O dalszym postępowaniu już decydowałby sąd ale tu też sądy zostaną zobowiązane do szybszych działań. Bo na odpowiedź w sprawie wniosku o "separację" sprawcy od ofiar sąd miałby tylko 3 dni. A pisma sądowe z nakazem mogłaby w trybie przyspieszonym przekazać policja, a nie sąd za pośrednictwem poczty.

Co ciekawe to sprawca przemocy mógłby być zmuszony do opuszczenia lokalu (mieszkania) nawet jeśli twierdzi, że nie ma gdzie się udać. Policja może takiemu "petentowi" wskazać np. adres najbliższej noclegowni lub schroniska dla bezdomnych.

Uff... PiSizm i ziobryzm w jednym... Ale jak się spojrzy na teksty w Wysokich Obcasach to takie rozwiązanie naszym (?) "postępowym" feministkom, czarnym parasolkom i KON-STY-TUC-JO-Nalistkom też się podoba... Oczywiście przy założeniu, że jest to po to aby przed przemocą ze strony mężczyzn chronić bezbronne kobiety.


I tu ujawniają się problemy, które pozwalają na krytyczne spojrzenie na takie rozwiązanie.

Bo mimo, że podobne rozwiązania podobno już od lat funkcjonują np. w Austrii to jest się tu do czego przyczepić.

- Otóż moim zdaniem w naszych warunkach rozwiązanie to szybko stanie się narzędziem do "policyjnego" rozwiązywania zatargów partnersko - małżeńskich. Zwłaszcza zatargów majątkowych... Może się zdarzyć, policjanci będą coraz częściej wzywani do różnych form przemocy domowej (w rodzinie). A mechanizm ten będzie wykorzystywany do tego aby niechcianego już partnera (męża/żonę/konkubenta/konkubinę) pozbyć się nie tylko z papierów (rozwód) ale i z mieszkania.

- Zmiany te nie wpłyną imo znacząco na los dzieci w przypadku gdy sprawcami przemocy domowej (w rodzinie) są rodzice (ojciec i/lub matka) lub rodzic plus konkubent... Cóż w takich wypadkach nadal trzeba będzie dzieci zabierać do "bezpiecznego" pogotowia opiekuńczego. A z tym bezpieczeństwem w placówkach interwencyjnych to już bywa różnie. Może Ministerstwo Sprawiedliwości pochyliłoby się jednak z większą uwagą nad problematyką dzieci jako ofiar przemocy domowej (w rodzinie) i ochrony ich w placówkach opieki zastępczej. Bo tu imo nadal rząd Dobrej Zmiany chowa głowę w piasek.

- Nie wiadomo też jak maiłoby to działać w przypadku gdy sprawcą przemocy jest np. osoba nieletnia/niepełnoletnia... Niestety ale zdarza się, że dorastające dziecko (jeszcze dziecko) jest już na tyle silne i bezczelne aby dręczyć swoich opiekunów. A takimi dręczonym opiekunami mogą być np. starzejący się już dziadkowie.

- Czy dotyczyłoby to tylko powtarzających się przypadków gdy już jest założona tzw niebieska karta? Czy głośna kłótnia to już jest przemoc?

- Brakuje mi tu (mee too) np. takich możliwości jak możliwość postawienia sprawcy przed wyborem... Podejmujesz terapię, idziesz dobrowolnie na odwyk albo przymusowo zostaniesz odizolowany od swoich ofiar.

- Eksmisja na bruk źle mi się kojarzy.

No cóż... Pewnie Ministerstwo Sprawiedliwość wprowadzi ten projekt w życie a my będziemy mogli na żywo obserwować skutki takiej nowelizacji. Nowelizacji, która policji dostarczy imo wiele powodów do bardzo niewdzięcznej roli w przypadku interwencji w zatargach między małżonkami/partnerami.


A tak przy okazji to "feministkom" chciałbym przypomnieć, że co prawda w policyjnych statystkach najczęściej sprawcą przemocy domowej (w rodzinie) jest mężczyzna pod wpływem alkoholu ale... Ani alkoholizm, ani skłonność do stosowania przemocy nie jest domeną wyłącznie mężczyzn. A za pomocą różnych form przemocy psychicznej to "delikatne" kobiety potrafią skutecznie maltretować nawet męskich "twardzieli".

piątek, 31 stycznia 2020

Ile jest sierot w Rosji? Adopcja po rosyjsku

Napisałem już parę notek o statystykach dotyczących skali osierocenia dzieci w Polsce. Pisałem o tym jak w liczbach wygląda adopcja dzieci w Polsce, w Niemczech i w krajach UE. Ale od dłuższego czasu zbieram się aby napisać coś o tym jak wygląda sytuacja dzieci osieroconych w krajach położonych na obszarze byłego ZSRR, a szczególnie w Rosji.
Sęk w tym, że wszystko wskazuje na to, że władze Rosji robią wiele aby ukryć przed opinią publiczną (własną i światową) jaka jest skala osierocenia w Rosji.

Wystarczy rzut oka na Wikipedię... W serwisie anglojęzycznym podaje się liczbę 650 tys. dzieci (dane na rok 2011), które są pozbawione opieki rodziców (https://en.wikipedia.org/wiki/Orphans_in_Russia). Natomiast w rosyjskojęzycznej Wikipedii jest mowa o 48 tys. dzieci zarejestrowanych w Federalnym Banku Danych (https://ru.wikipedia.org/wiki/%D0%A1%D0%B8%D1%80%D0%BE%D1%82%D1%81%D1%82%D0%B2%D0%BE_%D0%B2_%D0%A0%D0%BE%D1%81%D1%81%D0%B8%D0%B8).

Jakby na to nie patrzeć to... Rzuca się w oczy, że liczby te się muszą rozmijać bo dotyczą tak naprawdę innych statystyk.

Serwisy zachodnie (w tym media w Polsce) powołują się zazwyczaj na dane publikowane przez organizacje międzynarodowe (np. raporty UNICEF), a te wskazują na to, że w Rosji może żyć około 700 tys. dzieci pozbawionych opieki rodziców, w tym około 200 tys. w opiece instytucjonalnej.
https://www.unicef.org/sitan/files/ru_en_situation-analysis_170907.pdf
https://www.unicef.org/sitan/files/ru_en_situation-analysis_170907.pdf
Grafika, którą zamieszczam powyżej pochodzi z Raportu UNICEF o sytuacji dzieci w Rosji, który został opublikowany w 2007 r. Późniejszych nie znalazłem...

Skąd natomiast pochodzi liczba 48 tys. osieroconych dzieci jaką podaje rosyjskojęzyczna Wikipedia?
Najwyraźniej to jest liczba, którą władze Rosji uznały za taką jaka może być ujawniona.

Na stronie internetowej organizacji Измени одну жизнь (https://changeonelife.ru/) odnajdujemy dane, które mówią o tym, że w Rosji jest 44 tys. dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej, ale organizacja ta przyznaje się jednocześnie do sporządzenia 48 tys. wideoankiet dzieci, dla których poszukuje nowych rodziców/opiekunów.

W mojej ocenie można zatem przyjąć, że liczba 48 tys. sierot odnosi się wyłącznie do liczby dzieci objętych rządowym (federalnym) programem poszukiwania rodzin gotowych do przejęcia opieki nad dzieckiem. A jaka jest rzeczywista skala osierocenia w Rosji to... możemy się tylko domyślać.

Ale w Rosji (najwyraźniej) wszystko jest inne niż znanych nam rejonach świata.

Nawet poszukiwanie rodzin gotowych do przygarnięcia osieroconych dzieci wygląda tam inaczej niż to co znamy z Polski i innych krajów UE.

Na stronach takich jak https://changeonelife.ru/ lub https://mama.ria.ru/ znajdziemy odpowiedź czym są wspomniane wcześniej widoankiety. To umieszczone w sieci prezentacje dzieci do adopcji... Można oglądać, wybierać, wyszukiwać na podstawie kryteriów takich jak płeć dziecka, data urodzenia, rejon pobytu...
Nie zamieszczam zrzutów z tych stron bo sam uważam za niemoralne takie upublicznianie wizerunku dziecka. Ostrzegam też, że wchodzenie na te strony może u ludzi wrażliwych wywołać bardzo silne uczucia.

Aby było jasne... Strony, o których tu piszę nie są tworzone przez osoby prywatne czy "jakieś" organizacje. Strona internetowa mama.ria.ru jest częścią serwisu RIA Novosti, który należy do państwowej agencji informacyjnej Россия сегодня. To jest narzędzie w ręku władz Rosji i taka jest polityka władz na Kremlu.

wtorek, 28 stycznia 2020

Ferie na śniegu? Tylko pod Mogielicą

Starsza na nartach, a młodsza na sankach. W tle Mogielica
W Małopolsce rozpoczęły się ferie zimowe, a... zima tylko z nazwy. Śniegu nie ma nawet jak na lekarstwo. I jak tu dać dzieciom szanse do zabawy? Jak mają przetestować świeżo nabyte umiejętności (starsza córka nauczyła się "biegać" na nartach)? Jak przetestować dopiero co nabyte nowe sanki?

Cóż... Znów się okazało, że naturalna pokrywa śnieżna jest tylko pod Mogielicą. Bo nawet na stokach Ćwilina było tyle co lukru na pączkach. Na przełęczy Gruszowiec tylko zmarznięte błoto. Podobnie na Przełęczy Rydza Śmigłego (Chyszówki).

Ale za to był dobry dojazd do parkingu Zalesie-Wyrębiska. A przy starej leśniczówce już było na czym poszaleć. :)


sobota, 25 stycznia 2020

Adoptuj

Jeśli czujesz potrzebę mieć przy sobie istotę, która będzie się cieszyć z samego faktu, że ma Ciebie.
Istotę, która z radością pójdzie z Tobą na spacer we wszystkie Twoje ulubione miejsca.
Istotę szczęśliwą tym, że znalazła miejsce w Twoim domu. Domu najpiękniejszym ze wszystkich...
Istotę cieszącą się z jedzenia, które jej dajesz... Z każdej otrzymanej zabawki... Z każdej wspólnej zabawy...

To adoptuj psa...

A jak jesteś w stanie przez lata znosić marudzenia i humory. Że wszystko jest nie takie, że inni mają lepsze, że wszystko jest bez sensu...

To może nadajesz się na rodzica adopcyjnego.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Prawicowe media nie doceniają tego czym jest styl życia

W jednym z komentarzy pisząca w serwisie Salon24.pl blogerka Karolina Nowicka zarzuciła prawicowym (w jej ocenie) mediom i politykom brak zainteresowania tematem tzw ekologii. I w sumie mógłbym przyznać jej sporo racji... Bo rzeczywiście w mediach, które nie są w nurcie lewicowo-liberalnym pewne tematy są jakby nie traktowane serio. A chodzi mi tu o tematykę, która czasem bywa określana jako styl życia (lifestyle).
A tak należy traktować ideologię i pewien styl życia kreowany przez tzw środowiska ekologiczne. Tak... Jest to styl życia. Podobnie jak wegetarianizm, czy weganizm... To nie są już tylko preferencje kulinarne czy rodzaj diety - to styl życia. Styl, który wpływa także na wybory życiowe (także polityczne).
Ale brak eko i wege w mediach "prawicowych" mógłbym jakoś zrozumieć. Bo w formie zideologizowanej w naturalny sposób szybko stały się one elementem nurtu lewicowo - liberalnego.
Natomiast martwi mnie niedocenianie przez część mediów tematyki życia rodzinnego. Że i tu tematy związane z rodzicielstwem, wychowywaniem dzieci, a także relacji w rodzinie zostały przejęte przez zideologizowane media o profilu lewicowo-liberalnym. Przejęte, a właściwie zawłaszczone w czymś co bywa określane jako parenting.
Gdy zacząłem szukać miejsca gdzie mógłbym się zaangażować w tematykę związaną z przysposobieniem i wychowaniem dzieci oraz spróbować przekazać coś na ten temat z perspektywy ojca, który ma raczej konserwatywne poglądy to... Ze zdziwieniem odkryłem, że właściwie nie mam gdzie. Bo znaczna część mediów zajmujących się tą tematyką kreuje Styl Życia, który jest niezgodny z podstawowymi dla mnie wartościami. Media te są związane z lewicującymi-liberałami (np. portal mamadu - mutacja naTemat), są finansowane przez jakieś szemrane fundacje (np. Fundacja Batorego) lub wprost biorą pieniądze od klinik in vitro i zajmują się głównie promowaniem tej metody wspierania płodności (np. serwis chcemybycrodzicami.pl).
Uff... Dobrze, że jest taki Salon24 i czasem udaje się tam przebić z tematyką rodzinną.


A dlaczego uważam, że temat rodziny oraz stylu życia jest ważny i nie należy go bagatelizować?
Ano spójrzmy na Amerykę... Tam tzw amerykański styl życia jest wymieniany w grupie najważniejszych wartości tuż obok demokracji oraz wolności. I nie jest to przypadek... Amerykanie wiedzą, że ten styl spaja ich i tworzy z nich naród.
Dla nas Polaków ten oparty na rodzinie styl życia powinien mieć szczególną wartość. Bo był czas gdy Polski nie było na mapie ale trwała jako idea w polskich rodzinach.
A nasz Polski Styl Życia oparty o tradycyjne wartości rodzinne jest najlepszym gwarantem trwałości naszego państwa i naszej wolności. Bez tego rozpłyniemy się w morzu pustych idei.

poniedziałek, 6 stycznia 2020

W poszukiwaniu zimy

Jak się dobrze przyjrzysz to zobaczysz Tatry
Zima nas nie rozpieszcza. Temperatury takie jakieś właściwe jesienne lub wczesnowiosenne. Śnieg można oglądać tylko na obrazkach z miejsc gdzie nas akurat nie ma...
Czasem się zastanawiam czy moje córki tak naprawdę wiedzą jak wygląda zima. Bo odkąd jesteśmy razem to jeszcze nie widziały naszego domu pod solidną warstwą śnieżnej pokrywy na dachu.

Dziś w poszukiwaniu zimy wybraliśmy się w stronę położonej o 50 km na południe od naszego domu Przełęczy Słopnickiej i zlokalizowanej pod Mogielicą trasy dla narciarstwa biegowego.

Przeczucie nas nie zawiodło. Po ostatnich opadach trasę pokrywa do 40 cm białego puchu. Ale jest to zjawisko lokalne... Wystarczy zejść, zjechać trochę niżej do wsi Słopnice i aby zebrać garść śniegu to trzeba go zeskrobać z chodnika.

Ale trzeba się cieszyć z tego co jest. Ja cieszę się też z tego, że wreszcie po 3 latach znalazłem okazję aby przez chwilę poczuć tę przyjemność z przemieszczania się na deskach po śniegu.
Czułem co prawda, że długa przerwa już zrobiła swoje... Nogi jakoś nie chciały trzymać... Ale płuca pracowały i serce pompowało krew z radością.

Swoich sił na nartach biegowych spróbowała też moja starsza córka. I muszę przyznać, że robi szybkie postępy. Co jak co ale ma naprawdę talent do wszystkiego co wymaga sprawności i dobrej koordynacji ruchów.
Tak wygląda śnieg... Jakby ktoś już zdążył zapomnieć


niedziela, 5 stycznia 2020

Polskie prawo nadal nie chroni dzieci i nie uznaje ich prawa do życia

Prokuratura Rejonowa w Miastku umorzyła postępowanie przeciw kobiecie, która urodziła dziecko w stanie nietrzeźwości. Rodząca matka była pijana (1,09 prom.), a dziecko miało... tylko 0,9 prom.

https://pomorska.pl/prokuratura-jeszcze-raz-zbada-sprawe-matki-z-miastka-ktora-po-alkoholu-urodzila-dziecko-wczesniej-uznala-ze-to-kobieta-byla/ar/c1-14690557

Jako powód umorzenia sprawy podano, że:

"Matka nie ponosi odpowiedzialności za swoje zachowanie względem płodu.  Zgodnie z prawem dziecko staje się dzieckiem w chwili rozpoczęcia akcji porodowej. Możemy to oceniać jednoznacznie z punktu widzenia moralno-etycznego. Prawo jednak rozgranicza kiedy mamy do czynienia z płodem, a kiedy z człowiekiem. Działanie tej kobiety polegające na piciu alkoholu, odbywało się w czasie ciąży czyli dotyczyło płodu. Człowiekiem stajemy się bowiem z chwilą narodzin."

Tak przynajmniej twierdzi prokurator, który prowadził sprawę.

Sprawę, której wg prokuratury właściwie nie ma. Bo przecież nie można "dorosłej kobiecie" zabronić spożywania alkoholu. A najwyraźniej to, że dziecko urodziło się z pełnoobjawowym FAS (płodowy zespół alkoholowy) nie ma dla prokuratury w Miastku związku z piciem alkoholu przez matkę w trakcie ciąży.


Dlaczego uważam, że przypadek ten stanowi dowód na to, że polskie prawo nadal nie chroni dzieci i nie zapewnia ich prawa do życia?

Ponieważ ww kobieta spożywała alkohol w sytuacji gdy już była świadoma tego, że jest w ciąży. Wg wszelkiego prawdopodobieństwa piła także tuż przed porodem... Niewiedzą o szkodliwości picia alkoholu i jakie może mieć to skutki dla zdrowie i życia jej dziecka też raczej nie może się tłumaczyć.

Brutalnie rzecz ujmując... Nie mogła już "legalnie zabić" aborcją ale mogła bez prawnych konsekwencji zniszczyć życie dziecka alkoholem. Bo nawet nie można jej skierować na terapię odwykową.


Moim zdaniem zdecydowanie brak w naszym prawie zapisów wyraźnie piętnujących spożywanie alkoholu przez kobiety w ciąży oraz surowych kar dla osób, które nakłaniają ciężarną do picia, podają jej alkohol, nie zgłaszają do właściwych instytucji informacji o ciężarnych kobietach, które spożywają alkohol.


Ps

W Polsce rodzi się więcej dzieci upośledzonych (ciężko upośledzonych) w wyniku oddziaływania alkoholu na rozwijający się płód niż dzieci z zespołem Downa.