O tym jak wygląda
rodzinny (z dziećmi) wyjazd na wakacje nad polskie morze wiedziałem
dotychczas tylko z opowieści. Opowieści zaczynających się
przeważnie od relacji z koszmaru (?) jakim jest przejazd przez całą
Polskę (Małopolska –> środkowe wybrzeże Bałtyku) samochodem
z dziećmi. I chyba te opowieści o koszmarze podróży z
nieustającym pytaniem:
- Ile jeszcze?
Mocno na mnie
podziałały bo długo się zastanawiałem z żoną jak tu zaplanować
8 – 9 godzinną podroż by ją przeżyć.
Podróż nad morze (rys. Dominika 6 lat, apl. KTuberling, Linux Mint) |
Podróż (z
okolic Wieliczki w stronę Ustki)
Przez chwilę
rozważaliśmy opcję wyjazdu nocą: Może dzieci zasną w
samochodzie?
Ale wizja całonocnej
podróży po upalnym dniu jednak skutecznie zniechęciła nas od
pomysłu wyjazdu wieczorem by być na wybrzeżu wczesnym rankiem.
Zdecydowaliśmy się
na wczesne wstawanie o 3.00 (trzeciej), czyli dla dzieci i tak w
środku nocy.
Bagaże spakowane
dzień wcześniej. Pobudka rodziców na godzinę przed planowanym
wyjazdem. Szybka kawa, prysznic i torby z betami lądują w bagażniku
samochodu. Aż dziw, że wszystko się zmieściło (weszły nawet 2
hulajnogi). Na koniec pozostało „załadowanie” dwóch śpiących
dziewczynek do auta. Ale i to poszło w miarę sprawnie. Starsza
córka tak przezywała wyjazd, że właściwie obudziła się sama.
Młodsza „przeszła” do samochodu na „półśpiocha”.
Chyba była to
właściwa decyzja bo pierwszy etap podróży dziewczynki praktycznie
przespały. Dzienną aktywność rozpoczęły na pierwszym postoju o
około godziny siódmej (4 godz. jazdy) gdy już byliśmy na
autostradzie w okolicach Torunia. Tez postój (około 1 godz.) ze
śniadaniem wszystkim był już potrzebny.
Reszta drogi też
przeszła w miarę sprawnie. Autostradę opuściliśmy na węźle
Kopytkowo (za radą Google Maps). Nowe widoki i podróż przez
nieznane wcześniej rejony Polski skupiły uwagę dzieci na tym co
wokół samochodu, a nie na tym co robi siostra. Młodszą zaczęło
„roznosić” dopiero pod koniec podróży. Ale w sumie trzeba
przyznać, że dzieci bardzo dzielnie zniosły przejazd. I o 12.30
byliśmy już w punkcie docelowym.
Plaża w Jarosławcu |
Inne wrażenia z
podróży, czyli nie tylko dzieci są w aucie
Szykowałem się do
drogi myśląc głównie o tym jak dzieci zniosą podróż. Niestety
przed wyjazdem nie sprawdziłem jak działa ładowarka samochodowa do
telefonu z nawigacją. Dopiero w trakcie jazdy zorientowałem się,
że wtyczka (mikro USB) nie łączy i prądu mam tylko tyle co w
baterii telefonu. Ładowarka, którą mam jest na stałe połączona
z kablem i po uszkodzeniu wtyczki właściwe cała staje się
bezwartościowa. Szybka improwizacja… I telefon został podłączony
innym kablem do gniazda USB radia samochodowego. Działa :) Tak też
można zdobyć prąd.
Autostrada A4
Kraków-Katowice wita nas informacją o utrudnieniach z powodu
remontów. Te remonty są na tym odcinku drogi tak stałym elementem
jak irytacja kierowców wynikająca z wysokości opłaty za przejazd
tą autostrada. Ale o 4 rano ruch jest jeszcze niewielki i droga ta
szybko zostaje za nami.
Jazdę kontynuujemy
po starej „jedynce” (droga ekspresowa). Duży ruch ciężarówek,
na szczęście w przeciwnym kierunku. Fotoradary skutecznie
„regulują” prędkość przemieszczających się pojazdów bo
jakoś mało kto próbuje jechać szybciej niż kodeks zezwala. Co
jakiś czas jazdę urozmaica kartoflisko na prawym pasie ruchu, ale i
te koleiny są tak typowe jak remonty na zarządzanej przez
Stalexport A4.
Od wjazdu na nową
obwodnicę Łodzi przejazd staje się naprawdę przyjemnością.
Jednak w pewnym momencie nawigacja (Google Maps) zaczyna sugerować,
że jeżeli chcemy dojechać do celu w jakimś sensownym czasie to
należy opuścić autostradę i resztę trasy kontynuować po drogach
lokalnych. Wybieramy opcje proponowaną przez Googla. Za nami jedzie
rodzina, która wybiera jazdę autostradą A1 do końca, a potem
objazd Trójmiasta… Ten wybór kończy się dla nich stratą 1,5
godz. - czasu poświęconego na oczekiwanie na bramkach i korkowanie
między Gdańskiem – Gdynią i resztą miast wybrzeża.
I mógłbym tu
jeszcze jakąś ładną laurkę dla Google Maps wkleić, gdyby nie
jeden mały szczegół. Otóż jednak wspomniana aplikacja i Android
na moim telefonie (LG K10LTE, Orange) ma większy apetyt na prąd
niż jest w gnieździe USB radia. Telefon zwyczajnie się wyłączył
tuż przed celem podróży. Aby było śmieszniej to okazało się,
że nie pamiętam nr PIN do odblokowania karty sim w telefonie.
Niedawno wymieniałem kartę i jeszcze nie zakodowałem sobie nowego
PINu.
Na szczęście
telefon żony nadal działał, a w naszym domu na czas naszego
wyjazdu pojawili się teściowie by opiekować się pozostawionymi
zwierzakami. No i musiałem poprosić Teścia aby odszukał kopertę
z kodem do odblokowania telefonu. Całe szczęście, że nie
schowałem jej zbyt dobrze.
Myślę, że człowiek za każdym razem jak wyjeżdża uczy się czegoś nowego, choć czasem trudno coś przewidzieć, dzieciaki przecież dorastają i co roku mają inne potrzeby. Ja uwielbiałam podróże z rodzicami nad morze, nie przeszkadzało mi to, że wtedy nie było autostrad i w zasadzie człowiek jechał cały dzień. A już do tej pory zachodzę w głowę jak jeździli na wakacje moi teściowie - 2 chłopaków+rodzice+pies wilczur w Maluchu ;) Widzę, że Wy też sobie wspaniale poradziliście, Wy znacie potrzeby dzieci najlepiej. Jeszcze raz życzę Wam niezapomnianych wakacji :)
OdpowiedzUsuń@izzy
UsuńJeździłem fiatem 126p... Ale dawno temu jako kawaler. Dzis chyba jednak już nie potrafilbym przerobić go na auto rodzinne.
Pozdr
M
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZawsze musi być ten pierwszy raz, kiedy podejmiemy decyzję o tym aby odwiedzić nasze polskie morze. Ja już wiele lat tam jeżdżę i jestem zdania, że województwo pomorskie jest na tyle atrakcyjne, że można tam spędzać czas znakomicie. DO wyjazdów zarówno bardzo inspiruje mnie informacja z https://livemorepomerania.com/ jak dużo rzeczy jest tam do zobaczenia.
OdpowiedzUsuń