A ja wczoraj miałam taką sytuację. Stoimy sobie na mszy, jak zwykle przy dobrej pogodzie na zewnątrz, dziewczynki się bawią, zbierają kasztany. Nagle dołącza do nich znajomy chłopczyk ze żłobka z E. grupy zeszłorocznej. Już nie pierwszy raz go spotykamy. Jakież było moje zdziwienie jak moje dziewczyny wraz z nim przyniosły nam stokrotki, a ten chłopczyk do mnie "Mama to dla ciebie" hmm. Mąż pyta:"Chcesz mi coś powiedzieć?" ;) Ja oczywiście na to, że tak, mam syna i go ukrywam, ale tak poważnie to myślałam, że się pomylił. Ale potem powtórzył kolejny i kolejny raz. Stał jego ojciec i się uśmiechał, trwała msza, więc też trudno było o jakąkolwiek rozmowę na ten temat. Myślałam, że może nie ma mamy, ale potem pojawiła się. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby jakieś dziecko nazwało mnie mamą, nie przeszkadza mi to, to tylko dziecko, widocznie się pomyliło. Tylko tak sobie myślę, że moje dziewczyny wiedzą kto to mama i tata i nigdy w ten sposób nie zwróciły się do nikogo innego. Ciocia tak. Ale mama? Przepraszam za tak obszerną historię w komentarzu, ale tak mi się skojarzyło... Pozdrawiam, Izzy
@izzy Ciekawa ta sytuacja podczas mszy. Zdarzyło się, że jakieś dziecko chwyciło mnie za rękę bo myślało, że to dłoń taty. Ale szybko ją cofało gdy tylko się zorientowało, że coś jest nie tak. Wydaje mi się, że nie była to pomyłka. Może jakiś rodzaj zabawy, wymyślony razem z Twoimi córkami. Dzieci potrafią zaskakiwać. Na początku naszego związku z dziećmi, gdy jeszcze córeczki mówiły do nas ciocia, wujek... Starsza co jakiś czas podrzucała karteczki z napisem MAMA, TATA lub układała w te słowa literki, magnesy na lodówce. Tak jakby ćwiczyła jak to powiedzieć i czy już można.
Dzieci na pewno nie bawiły się w "dom" ani nic podobnego. Raczej biegały dookoła kapliczki i po drodze zatrzymywały się na 30 sekund, by zebrać kasztany, kamyki czy kwiatki. Potem podbiegały i dawały mnie i mężowi. Podejrzewam, że chłopczyk ten słyszał jak moje dzieci mówią "mama", "tata" więc się dołączył. Nie będę się tu doszukiwać drugiego dna, ale sytuacja była dla mnie dziwna. Przybiegał, przytulał się i mówił "mama" .... Hmm.
@izzy Nawet sie przytulał! Rzeczywiście dziwne to. Zwłaszcza jak sobie przypomnę ile naszym dziewczynom zajęło przekonanie się do: mamo, tato. A ten chłopiec tak sam z siebie?
Tak sam, nie zachęcałam go ;) Myślę, że po prostu mnie polubił i tyle, choć na miejscu jego rodziców popracowałabym trochę nad sama nie wiem... więzią? Kto jest kim i dlaczego?
@izzy Dziwne jak dla mnie ale nie mam kryształowej kuli, która powiedziałaby mi co było przyczyną tego zachowania. Natomiast przykład ten daje mi do myślenia w kontekście mojej irytacji gdy kuzynka, prawie rówieśnica starszej z moich córek, zaczęła do swoich cioć mówić po imieniu. Chyba moje obawy, że to burzy porządek w rodzinie były uzasadnione.
Piękne i wzruszające. Aż serce zapiera, bo z dziecięcej miłości stworzone. :). Szkoda, że my dorośli, czasami się takimi laurkami nie obdarowujemy. W końcu wyraża więcej, niż tysiąc słów. Mała rzecz, a cieszy. Wystarczy chcieć.
Piękne i wzruszające <3
OdpowiedzUsuńA ja wczoraj miałam taką sytuację. Stoimy sobie na mszy, jak zwykle przy dobrej pogodzie na zewnątrz, dziewczynki się bawią, zbierają kasztany. Nagle dołącza do nich znajomy chłopczyk ze żłobka z E. grupy zeszłorocznej. Już nie pierwszy raz go spotykamy. Jakież było moje zdziwienie jak moje dziewczyny wraz z nim przyniosły nam stokrotki, a ten chłopczyk do mnie "Mama to dla ciebie" hmm. Mąż pyta:"Chcesz mi coś powiedzieć?" ;) Ja oczywiście na to, że tak, mam syna i go ukrywam, ale tak poważnie to myślałam, że się pomylił. Ale potem powtórzył kolejny i kolejny raz. Stał jego ojciec i się uśmiechał, trwała msza, więc też trudno było o jakąkolwiek rozmowę na ten temat. Myślałam, że może nie ma mamy, ale potem pojawiła się. Nigdy nie spotkałam się z tym, żeby jakieś dziecko nazwało mnie mamą, nie przeszkadza mi to, to tylko dziecko, widocznie się pomyliło. Tylko tak sobie myślę, że moje dziewczyny wiedzą kto to mama i tata i nigdy w ten sposób nie zwróciły się do nikogo innego. Ciocia tak. Ale mama?
Przepraszam za tak obszerną historię w komentarzu, ale tak mi się skojarzyło...
Pozdrawiam,
Izzy
@izzy
UsuńCiekawa ta sytuacja podczas mszy.
Zdarzyło się, że jakieś dziecko chwyciło mnie za rękę bo myślało, że to dłoń taty. Ale szybko ją cofało gdy tylko się zorientowało, że coś jest nie tak.
Wydaje mi się, że nie była to pomyłka. Może jakiś rodzaj zabawy, wymyślony razem z Twoimi córkami. Dzieci potrafią zaskakiwać.
Na początku naszego związku z dziećmi, gdy jeszcze córeczki mówiły do nas ciocia, wujek... Starsza co jakiś czas podrzucała karteczki z napisem MAMA, TATA lub układała w te słowa literki, magnesy na lodówce. Tak jakby ćwiczyła jak to powiedzieć i czy już można.
Pozdrawiam serdecznie
Mariusz
Dzieci na pewno nie bawiły się w "dom" ani nic podobnego. Raczej biegały dookoła kapliczki i po drodze zatrzymywały się na 30 sekund, by zebrać kasztany, kamyki czy kwiatki. Potem podbiegały i dawały mnie i mężowi. Podejrzewam, że chłopczyk ten słyszał jak moje dzieci mówią "mama", "tata" więc się dołączył. Nie będę się tu doszukiwać drugiego dna, ale sytuacja była dla mnie dziwna. Przybiegał, przytulał się i mówił "mama" .... Hmm.
Usuń@izzy
UsuńNawet sie przytulał!
Rzeczywiście dziwne to. Zwłaszcza jak sobie przypomnę ile naszym dziewczynom zajęło przekonanie się do: mamo, tato. A ten chłopiec tak sam z siebie?
Pozdr
M
Tak sam, nie zachęcałam go ;) Myślę, że po prostu mnie polubił i tyle, choć na miejscu jego rodziców popracowałabym trochę nad sama nie wiem... więzią? Kto jest kim i dlaczego?
Usuń@izzy
UsuńDziwne jak dla mnie ale nie mam kryształowej kuli, która powiedziałaby mi co było przyczyną tego zachowania.
Natomiast przykład ten daje mi do myślenia w kontekście mojej irytacji gdy kuzynka, prawie rówieśnica starszej z moich córek, zaczęła do swoich cioć mówić po imieniu. Chyba moje obawy, że to burzy porządek w rodzinie były uzasadnione.
Pozdr
M
Piękne i wzruszające. Aż serce zapiera, bo z dziecięcej miłości stworzone. :). Szkoda, że my dorośli, czasami się takimi laurkami nie obdarowujemy. W końcu wyraża więcej, niż tysiąc słów. Mała rzecz, a cieszy. Wystarczy chcieć.
OdpowiedzUsuń