Niedługo minie rok od naszego pierwszego spotkania z dziećmi. Rok, który pozwolił na odkrycie nowego wymiaru w relacji z drugim człowiekiem. Prawdę związku dorosłego człowieka z dzieckiem.
Myśląc o przysposobieniu starszego dziecka mieliśmy wiele obaw. Obaw, które należy uznać za zupełnie uzasadnione i naturalne... Bowiem lęk jest czymś naturalnym, a zdolność do przewidywania zagrożeń i odczuwania lęku przed zagrożeniem istniejącym tylko w naszej wyobraźni jest cechą, która różni nas od zwierząt. Ten lęk ma nas chronić przed podejmowaniem pochopnych i lekkomyślnych decyzji.
Jeszcze podczas kursu dla kandydatów na rodziców adopcyjnych ktoś tłumaczył nam, że z przysposobieniem starszego dziecka jest jak z podjęciem decyzji o zawarciu związku małżeńskiego. Spotykamy na swojej drodze kogoś kto ma już zebrany bagaż przeżyć i doświadczeń. Osobę już ukształtowaną w warunkach, na które nie mieliśmy wpływu. Tak więc jeżeli narzeczeni mogą odczuwać obawy:
- czy ich związek będzie trwały,
- czy zdołają się nawzajem zaakceptować,
- czy dadzą radę wytrwać na dobre i na złe
....
To dlaczego podobnego lęku nie mieliby odczuwać ludzie rozważający adopcję starszego dziecka?
Ale przykład małżeństwa jest też źródłem nadziei. Bo jeżeli pochodzący z różnych rodzin ludzie (mężczyzna i kobieta) są w stanie stworzyć trwały związek, akceptować się wzajemnie i wytrwać mimo przeciwności, które napotykają w życiu... To ich małżeństwo jest wielkim skarbem oraz dokładnie tym czego skrzywdzone dziecko potrzebuje by znów uwierzyć w ludzi, dobroć i miłość.
Trafne porównanie! Ja poszłabym nawet dalej, nie wiem, czy się zgodzisz, że często to nawet jak zawarcie małżeństwa z kimś np. po rozwodzie, czy innych trudnych przeżyciach. Bo jednak co innego związek z osobą pełną nadziei na wspólne życie a pełną nadziei na lepszy niż do tej pory los.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla całej rodzinki :)
Owszem można taki związek porównywać do spotkania ludzi "pokaleczonych" przez życie. Ale z sytuacją ludzi po rozwodach lub tzw rodzin patchworkowych wolałbym tego nie porównywać... Znam też rodziny przeżywające ten rodzaj doświadczeń.
UsuńPozdrawiam i dziękuję za komentarz
M
Bardziej chodziło mi o ludzi (dzieci) właśnie "pokaleczonych", rozwód to był tylko przykład. Tworzenie nowej rodziny to nie to samo co małżeństwo. Ale mechanizm podobny, dlatego zgadzam się z tym co napisałeś.
Usuńpzdr :)
Przysposobienie starszego dziecka jest rzuceniem się na bardzo głęboką wodę i to nie tylko ze względu na jego wcześniejsze, często traumatyczne doświadczenia. Brakuje tych wszystkich etapów "od niemowlaka do przedszkolaka", podczas których dorosły człowiek naturalnie uczy się, jak być rodzicem i równie naturalnie nawiązuje więź z dzieckiem. A w takim przypadku, jak Twój, spotykają się dwa w pewien sposób ukształtowane światy, które teraz trzeba jak najszybciej połączyć w jeden. Mimo wszystko wierzę (a Twój blog jeszcze mnie w tym przekonaniu umacnia), że jest to piękna droga, która może uszczęśliwić obie strony.
OdpowiedzUsuń@Lady Makbet
UsuńDzięki... Wzmacniasz moją motywację w prowadzeniu bloga... i nie tylko.
Pozdr
M