Nie jest to coś dziwnego bo i sporo "zwykłych" rodzin uważa, że najpierw człowiek powinien się dorobić i zapewnić sobie m.in. odpowiednie warunki mieszkaniowe, a dopiero potem "może sobie pozwolić" na myślenie o rodzinie i dzieciach. Ale życie przynosi niespodzianki i dziecko "trafia się" często wcześniej niż w pierwotnych planach zakładano. Na szczęście w większości wypadków świat się z tego powodu nie wali, a jedynie kolejność wydarzeń ulega przeszeregowaniu i priorytety przewartościowaniu.
Zasadnicza różnica polega na tym, że "zwykłych rodzin" raczej nikt nie kwalifikuje i nie ocenia "merytorycznie" i "z urzędu" pod względem przygotowania i predyspozycji do tego by mogli zostać także rodzicami. No chyba, że jakiś wyjątkowo upierdliwy teść, szczególnie wredna teściowa lub jakaś wiedźma z sąsiedztwa.
Wymagane dochody
W zestawie wymaganych przez Ośrodek Adopcyjny (OA) dokumentów jakie będą musieli przedstawić kandydaci na rodziców adopcyjnych będzie jakaś forma zaświadczenia o osiąganych dochodach. Nie ma jednolitej formy zaświadczeń bo i formy ich uzyskiwania są różne.
Nie ma też określonych minimalnych dochodów koniecznych do uzyskania kwalifikacji
Zaświadczenie jest po to aby wykazać później przed sądem, że rodzina ma w ogóle dochody i jest stabilna, samodzielna finansowo. Natomiast można założyć, że przydałoby się aby łączne dochody podzielone przez ilość osób w rodzinie (tzw dochód na członka rodziny) były wyższe niż minimum socjalne. Tylko licząc ten dochód wypadałoby już uwzględnić dziecko/dzieci, które mamy zamiar przysposobić.
Wg Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych (jest taka instytucja, a jak) średnio liczone minimum socjalne w Polsce w roku 2017wynosiło... około 900 zł na osobę w rodzinie (Uwaga! Wartość netto).
Jak dla mnie kwota ta jest szokująco niska. Ale to już temat na oddzielną dyskusję o skali ubóstwa i/lub jak kto woli zamożności polskich rodzin.
W każdym bądź razie dla OA ważne będzie niekoniecznie to jak duża jest to kwota (byle była wystarczająca). OA będzie zapewne interesowało też jak kandydaci radzą sobie w życiu i pracy. Ile czasu poświęcają na pracę zawodową. Czy zostaje im poza pracą jeszcze trochę czasu na dom i życie rodzinne... Może będą zawracali uwagę ile w naszych rozmowach z pracownikiem OA zajmuje temat pracy, a ile poświęcamy rodzinie, rozrywce, zainteresowaniom...
No bo w końcu nie samym chlebem człowiek żyje.
Ze swojego doświadczenia mogę dodać, że pojawienie się dzieci w rodzinie urealniło moje pojmowanie o tym ile można wydać na dom i rodzinę. Jak pod opiekę 2 dorosłych (pracujących) trafi 2 dzieci to wydatki nie wzrosną x2. Nie ma takiego przelicznika... Wszystko będzie zależeć od naszego sposobu gospodarowania i skali potrzeb.
I jeszcze jedno...
Warto mieć jednak jakieś oszczędności. Bo na początku wydatki potrafią zaskoczyć.
W pierwszym miesiącu "wyszło" nam tak około 6000 zł ekstra bo trzeba było kupić właściwie wszystko. Od kurtek zimowych i butów po meble do pokoju dziecięcego (wtedy dziewczyny zajmowały jeden wspólny pokój - tak jak w DD).
Wymagane warunki mieszkaniowe
W mojej głowie długo było zakodowane przekonanie, że: każde dziecko powinno mieć zapewniony swój oddzielny pokój. Nie pamiętam już skąd u mnie się ono pojawiło i na jakiej podstawie. Raczej nikt w OA mi tego nie zasugerował. Nie wiem skąd się to i mnie wzięło, ale takie "święte przekonanie" miałem.
Jednak jak się okazało to i w tej dziedzinie nie ma jakoś szczególnie sprecyzowanych wymogów. Rodzina po prostu ma mieć gdzie mieszkać. Czy lokal zajmowany przez rodzinę spełnia wymogi mu stawiane to już określają przepisy budowlane, a pracownik OA nie jest inspektorem nadzoru budowlanego. ;)
Mieszkanie nie musi być duże. Ważne by były w nim warunki do życia i rozwoju rodziny z dzieckiem (dziećmi). I wcale nie musi być perfekcyjnie czyste. Nawet wskazane jest by nosiło ślady użytkowania... Ale i dbałości o jego stan.
Może mieć znaczenie to czy mieszkanie jest wynajmowane, czy też jest własnością rodziny. Ale sam fakt wynajmowania mieszkania nie będzie tu jakoś decydujący. Ważne będzie jak rodzina sobie z tym radzi. Może też jak często zmienia miejsce zamieszkania... O tym wszystkim można jednak szczerze rozmawiać z ludźmi pracującymi w OA.
Ale może to tylko mnie się tak łatwo o tym gada bo mieszkam z rodziną we własnym domu na wsi. Niektórzy nawet twierdzą, że w dużym domu. Choć jak dla mnie to całkiem duży, to jest trawnik i ogród do skoszenia.
Tak... Dom na wsi ma swoje zalety. Sąsiadom raczej nie przeszkadzają głośne zabawy (
To dobrze, że te wymagania są dość elastyczne. Gdyby jeszcze to miało w jakiś sposób odbierać komuś szansę na adopcję, to byłoby straszne...
OdpowiedzUsuńPS. Mieszkamy chyba niedaleko od siebie ;)
@Dziubasowa
UsuńKraków mam za górką ;)
Ja się muszę do niego stoczyć mocno w dół :D
Usuń@Dziubasowa
UsuńNo to trzeba zorganizować jakieś spotkanie "na szczycie".
Ale chyba już po szczęśliwym rozwiązaniu. :)
Bardzo chętnie, będziemy w kontakcie, może się uda umówić na jakiś spacer - podobno jeszcze ma być w miarę ciepło tej jesieni ;)
Usuń