Zaczęło się jeszcze przed seansem.
Chciałem "popisać się" w kasie kina jaka mam rezolutną córcię i poprosiłem ją by sama powiedziała na jaki film chcemy bilety. A córa na cała salę woła:
- Chce na film "Gnoje Rozrabiają"!
Panie w kasie, czekający i ja tez w śmiech... Ale, ale... Ja tak przy dziecku nigdy nie mówię. Nie mówię o innych osobach per "gnoje". A zwrot: "gnoje rozrabiają" bardzo źle mi się kojarzy.
Ale może tylko za bardzo roztrząsam problem i za dużo myślę o przeszłości moich dzieci.
***
Niestety sam film też nastawił mnie refleksyjnie w tej kwestii. Na ekranie para bohaterów (dziewczynka i jej szkolny kolega) oraz tytułowe gnomy dzielnie walczyli z potworami przechodzącymi z innego wymiaru. Ale wartka akcja i śmieszne gagi musiały iść w parze ze świadomością, że jest to historia dziecka ciągle zmieniającego dom, pozostawianego na całe dnie bez matki... Matki samotnej i zagonionej w pracy.
Film niby kończy się tzw "happy endem". Potwory z nadprzestrzeni zostają pokonane. Ale w realnym świecie łatwiej dziecku pokonać potwory z innego wymiaru niż odzyskać matkę.
Też tak mam, że w filmach dla dzieci zwracam baczną uwagę na "drugie dno". Zwłaszcza po adopcji. A ono bywa czasami naprawdę przygnębiające...
OdpowiedzUsuń@LM
UsuńNo to jest nas dwoje...
A pewnie i więcej ludzi tak ma. Dzieci zmieniają sposób patrzenia na świat.
M
Heheh :)
OdpowiedzUsuńTeraz jakoś sporo bajek o problemach współczesnego świata - taki wątki dla dorosłych, żeby się nie nudzili...
@Dziubasowa
UsuńCoś w tym jest. Jak dorosły idzie z dzieckiem do kina na film to wychodzi, że obejrzeli dwa rożne filmy nawet jak siedzieli obok siebie na jednym seansie.
M