piątek, 23 marca 2018

Czego uczy długie czekanie na dziecko?

Czego może nauczyć się człowiek, który musiał długo czekać na pojawienie się w jego życiu upragnionego dziecka?
Czy to czekanie może w ogóle czegokolwiek nauczyć?


Otóż uczy ono przede wszystkim pokory. Uczy świadomości, że nie wszystko zależy od naszych wyborów. Że nie zawsze chcieć to móc. Że nie rozporządzamy naszym ciałem i nie możemy mu nakazać by działało tak jak nam się wydaje powinno działać.
Tak... Hasło: "Moja macica, mój wybór" jest fałszem. Ale o tym niektóre z kobiet chodzących na tzw "czarne marsze" dowiedzą się gdy zrozumieją, że ta "jej macica" może nie słuchać poleceń gdy przyjdzie ta właściwa chwila na ciążę.

Czego jeszcze może nauczyć długie czekanie na uśmiech dziecka i jego radosny śmiech w domu?

Czasem może nauczyć, że nie ma dzieci lepszych lub gorszych. Nie ma mniej lub bardziej wartych życia i kochania. Tylko czasem nikt na nie nie czeka.

2 komentarze:

  1. Miałam nie pisać bo na tym blogu nie o ten marsz chodzi ale chyba jednak trochę źle zrozumiałeś 'moje macice'...a może to mnie jakoś ruszyło.
    Ja pracuje z dziećmi chorymi,czasami nawet ciężko i...nie wolno nam oceniać kobiet,często obojga rodziców,ze chcą mieć wybór.I złości mnie ten temat Downów.To nie o ten zespół chorób tak naprawdę chodzi.Moja koleżanka ,sporo lat temu byłą w ciąży z bezczaszkowym dzieckiem.To co czuli,to co przeżywali..tego pewnie nie zapomną nigdy.
    I tak jak człowiek ma prawo do odmówienia leczenia uciążliwą chemioterapią, tak tu tez trzeba dać ludziom prawo wyboru.
    Jeżeli ktoś jest katolikiem,to przecież nie ma problemu,ma swoje zasady ale,nie narzucajmy ludziom wyborów.
    To tak,jak by ktoś nam narzucał,ze mamy wziąć po jednym dziecku z DOwnem- z Domu dziecka-wiesz,ile jest takich dzieci?. I ...jak byś wtedy zareagował,zaznaczam-narzucał Ci a nie dawał wybór.
    I..drugie.Czy byłeś lub miałeś kontakt z domami pomocy,tzw,ZOL-e dla dzieci,których nikt nie odebrał ze szpitala,bo miały małe czy też duże wady?
    Można nakazać urodzić ale nie można nakazać pokochać.A ja mam kontakt z tymi dziećmi i dlatego cztery pokolenia mojej rodziny szły w tym marszu.Dwie osoby -służba zdrowia pracująca właśnie z upośledzonymi dziećmi,młodzi wraz ze swoimi partnerami-wolontariusze pracujący z młodzieżą,mój kolega,facet po 50, pracujący z młodzieżą upośledzoną/społecznie/
    Nie oceniajcie tych ludzi z marszu,że tak nie rozumieją o co chodzi.
    Babcia

    OdpowiedzUsuń
  2. Babciu zgadzam sie z toba w 100%, zmuszanie nic tu nie da. Znam wiele rodzin z bardzo chorymi dziećmi - i nawet oni bardzo świadomie są za kompromisem, wlasnie dlatego, że wiedzą ile energii, miłości, pokory trzeba włożyć w życie z takim dzieckiem. Aby znosić to godnie, trzeba być pewnym że tego sie chce, że jest sie na to gotowym. Zmuszanie to tragedie i rodzin i chorych.
    Są różne sytuacje życiowe, my też świadomie zapoznajemy sie z historią dziecka, z chorobami - po to bo znamy swoje granice i wiemy co udźwigniemy a co nie. Znam wiele osób, ktore mówią nam wprost "nie mogłabym adoptowac" - czy sa gorsi? Nie! Ludzie są inni i każdy powinien sam decydowac o tym z czym da rade a z czym nie.

    OdpowiedzUsuń