wtorek, 6 marca 2018

"Otwarta adopcja" - Coś jak życie w trójkącie?

W jednej z dyskusji na Salonie24 pod notką "Dzieci vs rodzice" zapytano mnie co sądzę na temat tzw. "otwartej adopcji". Muszę się tu jednak przyznać, że początkowo miałem pewne problemy z tym czy właściwie rozumiem o co chodzi z tą "otwartą adopcją". Na szczęście jest internet i portal parentingowy ChcemyByćRodzicami, tu znalazłem tekst, który w całkiem przejrzysty sposób naświetlił problematykę "otwartej adopcji".

Zatem cóż to jest ta "otwarta adopcja"?

"Otwarta adopcja to taka, w której rodziny biologiczna i adopcyjna mają ze sobą kontakt. Bywa, że ciągły."

Tyle zacytuję z portalu chcemybycrodzicami.pl.  Jak ktoś chce przeczytać cały artykuł to link jest: TUTAJ.

---

Niestety nie przypominam sobie aby o takiej formie rodziny adopcyjnej, ktoś w ogóle wspominał podczas kursu i szkoleń dla kandydatów na rodziców adopcyjnych, w których miałem okazję uczestniczyć. Podobno na zachodzie nie jest to jakaś specjalna nowość, ale może nasze polskie Ośrodki Adopcyjne nie chcą straszyć kandydatów informacjami, że takie coś jest w ogóle gdzieś w świecie możliwe.

Wiem, że są rodziny zastępcze (RZ), które funkcjonują tak, że rodzina pochodzenia może kontaktować się z dzieckiem znajdującym się pod opieką tej RZ. Ale to zupełnie inna bajka i właściwie nie ma tu imo co porównywać.

Ale spróbowałem sobie wyobrazić jak mogłaby wyglądać taka "otwarta" rodzina adopcyjna.
A im bardzie próbowałem, tym bardziej uświadamiałem sobie, że jest to coś zupełnie nie do przyjęcia dla mnie. Nie, nie byłbym w stanie przyjąć takiego stanu rzeczy. Nie wyobrażam sobie, że o sprawach wychowawczych lub problemach dziecka mógłbym rozmawiać tak spokojnie przy kawce z "Tą, która miała być jedyną" lub "Tym, który wcześniej bił dziecko bezlitośnie".

Może gdyby chodziło o matkę, która sama zrzekła się praw do swojego dziecka i oddała je do adopcji. Może wtedy wzorem Karoliny (Nasze Bąbelkowo) zdecydowałbym się na napisanie do niej listu. Listu, w którym podziękowałbym jej za to, że starała się oszczędzić dziecku cierpień, że dała mu szansę na szybkie znalezienie nowej rodziny, że ciężar decyzji  i odpowiedzialności wzięła na siebie. Ale chyba byłby to tylko taki jeden, jedyny list, bez adresu zwrotnego.

Nie wiem... Może ktoś inny ma do takich pomysłów bardziej przychylne podejście. Dla mnie jest to całkowicie nie do zaakceptowania.

Natomiast całkowicie uznaję prawo dziecka do wiedzy o swoim pochodzeniu. Popieram jawność i szczerość w rozmowach o adopcji w relacji rodzica z dzieckiem. Nie ma zamiaru nic zatajać i chciałbym kiedyś umieć odpowiedzieć na pytania jakie będą zadawać mi córki. Także o tym skąd pochodzą i dlaczego tak wyglądało ich dzieciństwo. Ale nie ma we mnie zgody na życie w "adopcyjnym trójkącie".

***
Mam znajome, których małżeństwa się z różnych powodów rozpadły. Mąż odszedł do innej, a dziecko zostało przy matce. Co jakiś czas taki były mąż pojawia się jako "niedzielny tata". Ma prawo, taką możliwość dostał od sądu.
Niestety wszystkie te znajome narzekają, że po takiej wizycie dziecko jest kompletnie "rozwalone". Takie regularne rozdrapywanie ran.

Nie wiem czy to porównanie jest adekwatne. Ale u mnie takie skojarzenie się pojawiło.

***
W sumie to nie wiem co może być dobrego w "adopcji otwartej". U mnie pojawiły się tylko złe skojarzenia.

No bo jeśli może być "otwarta adopcja" to może też "otwarte małżeństwa", choć może bardziej właściwe byłoby określenie "otwarte związki partnerskie". I co jakiś czas wizyta byłej/byłego tak dla zachowania lub odświeżenia wspomnień.


***

Filmy polecane przez @Babcia




***
Warto też przeczytać:
Adopcja zrywa biologiczne więzi
Fragment:
"Ochrona rodzin adopcyjnych jest szczególnie ważna. Również w Polsce matka biologiczna traci kontakt z oddanymi do adopcji dziećmi, w celu wzmacniania ich więzi z nowymi rodzicami."


18 komentarzy:

  1. O rany, też sobie zupełnie nie wyobrażam takiego tworu...dziecko "rozwalone" a rodzice adopcyjni? To chyba jakaś dawka niezdrowych emocji dla wszystkich, też nie kojarzy mi się dobrze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dziubasowa
      Ja na taką formę adopcji zdecydowanie bym się nie zgodził. W OA wprost powiedziano nam, że: "bardzo dobrze, że dziewczynki trafią do rodziny mieszkającej daleko od miejsca ich urodzenia". A w wytycznych zasugerowano nam by się nawet nie wybierać w tamte okolice przez najbliższych kilka lat.

      Pozdr
      M

      Usuń
  2. Witam! Jestem tu wlasciwie przypadkowym wizytorem, z racji ze z adopcja mam niewiele wspolnego, oprocz znania osobiscie dwoch rodzin, ktore przysposobily dziecko. Mieszkam na tym wspomnianym przez Ciebie "zachodzie", a jedna ze znajomych rodzin, przeprowadzila wlasnie adopcje otwarta. Wiem wiec z pierwszej reki, jak taki proces przebiega. Nie sadze, zeby adopcje otwarte byly przeprowadzane wsrod dzieci, ktore zostaly odebrane rodzicom biologicznym. To juz na wstepie mija sie z dobrem dziecka. Moi znajomi adoptowali przez prywatna agencje (w ktorej, tak jak w Polsce, musieli odbyc szkolenie i dostac kwalifikacje), a mama biologiczna sama ich wybrala z "katalogu" rodzin. Zabrali synka do domu prosto ze szpitala, dwa dni po narodzinach. Mama biologiczna miala 60 dni na odwolanie sie od swojej decyzji.
    Rodzice adopcyjni widuja sie z matka biologiczna syna raz na kilka tygodni lub miesiecy, nie ma tu odgornego grafiku. Dzieki temu chlopczyk ma tez kontakt z dwojka swoich (pol)braci, z ktorych jednego wychowuje matka, a drugiego dziadkowie. Raz do roku rodzina biologiczna organizuje wielki piknik dla calej blizszej i dalszej rodziny i adopcyjna rodzina malego T. jest rowniez zapraszana. To pozwala mu na poznanie wszystkich kuzynow, wujkow, ciotki, itp. Tu trzeba zaznaczyc, ze wszelkie kontakty z rodzina biologiczna, sa decyzja rodziny adopcyjnej. Moze ona sie zgodzic tylko na spotkanie raz do roku, moze tylko na maile lub zdjecia od czasu do czasu. Moze zrezygnowac z kontaktu w ogole. Moi znajomi po prostu chca, zeby ich syn mial kontakt z matka biologiczna oraz bracmi. Poza tym, tamta rodzina jest po prostu "zwyczajna", nie ma nic wspolnego z patologia, oprocz tego, ze matka biologiczna zostala nia w wieku kilkunastu lat i uznala, ze nie podola wychowaniu dziecka. Obecnie chlopczyk ma prawie 7 lat i wydaje sie zupelnie oswojony z sytuacja. Oczywiscie jest na tyle maly, ze niewiadomo czy i kiedy moga pojawic sie pytania oraz zal, szczegolnie ze jednego z synow matka biologiczna ma przy sobie, drugi jest przysposobiony przez dziadkow, ale to tez przeciez rodzina, a do adopcji zostal oddany tylko ON. Czas pokaze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Agata
      Wielkie dzięki za tak obszerny oraz bardzo rzeczowy komentarz.
      Nie znam tych "zachodnich" realiów adopcyjnych więc pewnie sporo moich obaw wynika z tego, że nie wiem jak to tam w praktyce funkcjonuje.
      Jeżeli ta forma adopcji nie jest odgórnie narzucana i nie dotyczy dzieci, które w swojej rodzinie doznały przemocy to można trochę odetchnąć. Bo to niby wolny wybór... Ale nadal mam wątpliwości czy to właściwa droga.
      Jak pisałem w notce znam rodziny po rozwodach. Znam też takie określane mianem "patchworkowych". I te doświadczenia raczej utwierdzają mnie w negatywnym nastawieniu do takiego pomysłu na adopcję.
      Może rzeczywiście jest to "mniej obciążające" dla matki, która rozważa oddanie dziecka do adopcji. Ale czy jest to dobre dla dziecka?

      Jeszcze raz dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam serdecznie
      M

      Usuń
  3. Znam takie sytuacje ale z USA i Kanady.Tylko....nie zawsze tak pięknie się to kończy,zwłaszcza kiedy dzieci staja się nastolatkami.
    Drugi problem to my Polacy jesteśmy jednak innym narodem,inne mamy emocje/by nie rozwijać tematu innego narodu/
    Czasami adoptowane są dzieci młodsze a starsze o tym wiedzą.Ośrodek/w Polsce/daje rodzicom wybór: mogą zerwać kontakt z rodzeństwem,mogą pozwolić się widywać albo tylko meilowo/to wydaje mi się rozsądne,rodzice adopcyjne sami zdecydują /
    Znam panią dyrektor O.A,po 35 latach pracy powiedziała:dzieci zawsze szukają rodzeństwa z rodzicami -różnie.
    Temat trudny jak ...rodzicielstwo czy to biologiczne czy adopcyjne.Nikt nie mówił,ze będzie łatwo.
    Babcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Babcia
      Dziękuję za przypomnienie o problemie rozdzielonych rodzeństw. Trudno odmawiać prawa do kontaktu z bratem lub siostrą. To takie samo dziecko. A niestety tak bywa, że część rodzeństwa pozostaje z kimś z rodziny biologicznej lub do innej rodziny adopcyjnej.

      Pozdr
      M

      Usuń
  4. Mimo pewnego rodzaju wdzięczności dla mamy biologicznej swojego przyszłego dziecka nie potrafiłabym tak... Chyba to normalne i zdrowe podejście nas, rodziców adopcyjnych.

    Wczoraj oglądałam program "Oddam dziecko w dobre ręcę", choć głownie traktował o "rehomingu" czyli powtórnej adopcji to byłam pełna uznania dla praktyk, które są stosowane u nas - w Polsce. Jak to nazwał mój mąż tam to... "dziki Zachód"... przykre...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @gdziejestsmyk
      Do takich eksperymentów społecznych/wychowawczych w ogóle podchodzę z dużą rezerwą. To, że coś jest praktykowane na zachodzie nie musi się sprawdzać w naszych realiach.

      Napisałem parę krytycznych notek o polskim systemie OA ale w warunkach jakie mamy i tak działają z determinacją godną pochwały.

      Pozdr
      M

      Usuń
  5. Proponuję wszystkim i biologicznym i adopcyjnym rodzicom film.Dla wielu straszny ale dla wielu dopiero otwiera w głowie temat,to nauka dla nas .
    NATHANAEL MATANICK- ReMoved 12 minut a ile smutku
    Babcia

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest też druga część filmu.
    ReMoved Part 2
    Może w pokojach nauczycielskich ,może kościołach by wyświetlić?
    Ten drugi jest dłuższy ale równie ważny i przejmujący.
    Umieść go też proszę.Im więcej ludzi zobaczy tym lepiej.
    Babcia

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj :)
    Ogólnie rzecz biorąc zawsze wychodzę z zalozenia ze jesli jakis uklad pasuje dwóm stronom to ich sprawa...
    Dla mnie jednak to przeczy idei powstawania, rodzenia sie nowej rodziny zlozonych z nas i dziecka, nie wyobrazam sobie takiego kontaktu.
    I tak jak piszesz jestem za pełną wiedza dziecka o adopcji, o rodzicach, o wszystkim co na temat wiem.
    Na taki układ po prostu nigdy bym sie nie zgodzila. Ale jesli ktos sie godzi - spoko. Mam tylko ogromne watpliwosci czy cos takiego jest dobre dla dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Beata A
      Czyli mamy podobnie spojrzenie na temat tzw "otwartej adopcji". I też muszę przyznać, że mam duże wątpliwości czy taka forma trójkąta rodzicielskiego jest nieszkodliwa dla dziecka. Bo pozytywów tu wcale nie widzę.

      Pozdr
      M

      Usuń
    2. Wiesz najlepsze to jest chyba dla rodziny biologicznej...

      Usuń
  8. A dla dzieci? Wydaje się, ze też. Bo wszyscy rodzice są dostępni.Czyli sa ok. Ważny komunikat dla dziecka, które na tym buduje swoja wartość.
    Co ma z tego rodzic ado..?
    L

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy założeniu ze rzeczywiście rodzice biol sa ok - ale mimo wszystko ja teraz nad tym mysląc mysle (piekne zlozenie :) ) ze adopcja odcinajaca kontakty z rodziną biologiczną bardziej mi pasuje :)

      Usuń
    2. @L
      Czy jest to dobre dla dzieci? Nie znam badań więc tu jakimiś wynikami z prac naukowych nie polecę. Przeczucie i wyczucie nakazuje mi wątpić, że jest to dobre dla dziecka. Nie można mieć na raz dwóch mam, dwóch tatusiów... Tak ja na to patrzę.
      A co ma z "otwartej adopcji" rodzina adopcyjna? Ano rodzice mają w niej tylko dodatkowe powody do zmartwień i ewentualnego "strupa na głowie". Ja tam nie specjalnie pragnę by mi własna matka czy teściowa w proces wychowawczy się mieszała (ne już wychowały mnie i żonę), a co dopiero ktoś całkiem z zewnątrz.
      Jak będę potrzebował wsparcia lub rady to wiem gdzie uderzać.

      Ale dziękuję za szczery komentarz

      Pozdr
      M

      Usuń
  9. Witaj.
    Adopcja otwarta to w zasadzie nie adopcja, ale rodzina zastępcza, tylko bez pomocy finansowej.
    Nie można mieć dwóch par rodziców na co dzień, najzwyczajniej dlatego, że są to odmienne systemu wychowania, oczekiwań.
    Kogo ma słuchać dziecko? Którzy są "ważniejsi"?
    Co z więziami?

    Tylko jedno w notce wzbudziło mój sprzeciw.
    Porównanie adopcji do sytuacji dzieci po rozwodzie i stwierdzenia, że kontakt z tata rozdrapuje rany. Owszem, rozdrapuje. Kobiecie, ktork dokonuje projekcji swoich emocji na dziecko. I nie potrafi uznać odrębności dziecka i jego prawa do obojga rodziców.
    To są naprawdę przykre i skomplikowane sprawny... chyba nie warto ich mieszać.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Nena
      Na tyle ile udało mi się doczytać od czasu powstania tej notki to mogę dodać, że właściwie w naszych warunkach prawnych właściwie nie ma podstaw do formalnego funkcjonowania takiej "otwartej adopcji".
      U nas po prostu z automatu przysposobienie zrywa wszelkie więzi prawne dziecka z rodzina pochodzenia. I na taki stały lub okazjonalny kontakt z rodziną pochodzenia rodzice adopcyjni musieliby sami się zgodzić i nikt takich kontaktów nie może wymagać. Nie można też żadnej wiążącej umowy o takiej formie rodziny adopcyjnej zawrzeć.

      I jak widzę z Pani komentarza wątpliwości co do sensu tzw "otwartej adopcji" mamy podobne.

      Do sytuacji dziecka w rodzinie po rozwodzie odniosłem się bo takie przykłady znam. I muszę się też z Panią zgodzić, ze nie jest to najszczęśliwsze porównanie choć pewne mechanizmy mogą być podobne. Zwłaszcza jeśli rozwiedzeni rodzice wykorzystują dziecko do "gierek" i "rozgrywek" ze sobą.

      Pozdr
      M

      Usuń