Czytając o nowych przypadkach zachorowań na odrę oraz o tym jak ważne
w profilaktyce chorób zakaźnych są szczepienia ochronne chcąc nie chcąc
przypomniałem sobie o pewnym ważnym dokumencie.
O karcie uodpornienia, która nazywana jest czasem kartą szczepień.
Co to jest?
Karta uodpornienia jest to podstawowy dokument zawierający historię
szczepień konkretnego pacjenta. Karta taka powinna być założona dziecku
zaraz po jego narodzinach i być przechowywana w jednostce zajmującej się
podstawowa opieką zdrowotną danego pacjenta. W niej mają być odnotowane
wszystkie zastosowane szczepienia ochronne i wpisane terminy kolejnych
szczepień.
Niestety mimo postępującej cyfryzacji karta uodpornienia (karta
szczepień) jest w naszym kraju nadal dokumentem papierowym. Można
wystawić elektroniczną fakturę, testuje się e-recepty, już można
wystawić elektroniczne L4 (nie tylko dla policjanta) ale historia
szczepień nadal na papierze.
Ma to swoje wady.
Jak zmieniamy lekarza to... ta papierowa karta musi wędrować razem z nami.
Jest tam gdzie jest nasz lekarz i inne placówki nie maja do niej wglądu. A choroby i nagłe przypadki nie wybierają miejsca.
Lekarz o terminie kolejnego szczepienia przypomni sobie dopiero jak zajrzy do karty.
Karta uodpornienia dziecka przysposobionego (adoptowanego)
I tu zaczyna się prawdziwy problem. Karta wystawiona bezpośrednio po
urodzeniu dziecka zawiera zazwyczaj dane rodziny pochodzenia dziecka i
jego pierwotny numer pesel. Po przysposobieniu dane dziecka (nazwisko i
nr pesel, czasem imiona) się zmieniają. Ale na papierowej karcie
uodpornienia (szczepień) nie można oficjalnie dokonywać żadnych zmian.
Ujawnianie, nawet lekarzowi, danych o rodzinie pochodzenia dziecka też
może być niezgodne z prawem. A większość lekarzy zwyczajnie nie wie jak
postępować z takim dokumentem. Partyzantka na całego...
Może Ministerstwo Zdrowia wysiliłoby się wreszcie na jakieś wytyczne
dla lekarzy rodzinnych/pierwszego kontaktu jak postępować w tej
specyficznej sytuacji!?
No ale może jednak szybciej doczekam się przejścia na cyfrową formę
przechowywania danych o szczepieniach pacjenta i tam już będzie można
uwzględnić odpowiednią ochronę danych oraz powiązanie z numerem pesel
pacjenta, a także to, że dane pacjenta mogą się zmieniać w trakcie jego
życia.
Ja już gdzieś kiedyś pisałam, że u nas to było tak fajnie zorganizowane, że zabierając dziecko dostawałeś tylko odpis książeczki zdrowia i karty uodpornienia. Nie było tam żadnych danych. Jedyne co to naraziłam się na zły wzrok pani pielęgniarki, która wyraźnie dała mi do zrozumienia, że "to ważny dokument i gubić go się nie powinno" ;) Lekarze o adopcji wiedzą, natomiast uważaliśmy, że informowanie o tym fakcie pielęgniarkę niczego by nie wniosło (no może poza zaspokojeniem jej ciekawości, jakim sposobem zgubiliśmy obydwie karty i książeczki)
OdpowiedzUsuńAle wyobraź sobie, że wczoraj rozmawiałam ze znajomą, której siostra adoptowała 5-letnią dziewczynkę i mają ogromny problem, ponieważ MB nie przekazała karty i nie wyraża żadnych chęci, by pomóc odtworzyć historię szczepień. To trudna sytuacja, dlatego też uważam, że tak ważny dokument powinien być w wersji elektronicznej. Wtedy unikniemy jakichkolwiek problemów właśnie przy adopcji, nie mówiąc już o zwykłych przypadkach, kiedy to karta ginie.
U nas w żłobku panie zażyczyły sobie oryginału do dokumentów u pielęgniarki. Nie zgodziłam się i wykręciłam tym, że nasza karta jest w Lux Medzie i mogę tylko przynieść kopię. Problemu nie było.
@izzy
UsuńPamiętam Twój wpis o tym jak żłobek zażyczył sobie oryginału karty szczepień. I do dziś nie wiem na jakiej podstawie (prawnej) wysunął takie żądanie. Karta uodpornienia ma być przechowywana w instytucji zajmującej się podstawową opieką zdrowotną (poz) dziecka.
Od nas kiedyś organizator tzw zielonej szkoły zażądał odpisu z karty szczepień... Dostał zaświadczenie z poz o tym, że dziecko posiada wszystkie wymagane prawem szczepienia dla jego wieku i... Tyle wystarczyło. U nas dalej czasem różne instytucje uprawiają bezyślną papierologię (tzw. dupochrony).
Natomiast przypadek przywłaszczenia przez MB karty uodpornień dziecka to ewidentne złamanie prawa. Historię szczepień można odtworzyć wyłącznie na podstawie dokumentacji medycznej. Jeśli nie ma tej karty w ośrodku, który do tej pory zajmował się dzieckiem to powinna tam być adnotacja komu ją wydano.
No właśnie nie mam pojęcia na jakiej podstawie. W sumie powinnam była o to zapytać, ale wiesz jak to jest czasem po prostu na początku człowiek musi się pewnych rzeczy nauczyć.
UsuńTak te dupochrony to jakiś koszmar, ale mam znajomą dyrektorkę przedszkola w innym mieście i to co ona mi opowiada o rodzicach, jacy są roszczeniowi, jak potrafią krwi napsuć, to ja si nie dziwię, że czasem po prostu ludzie wolą się zabezpieczyć na wszelki wypadek, gdyby mieli do czynienia z durnotą. Byle to wszystko było w granicach rozsądku, tak jak piszesz, że zażądali karty na Zieloną Szkołę, przyniosłeś zaświadczenie i jest ok. Nikt się nie upierał.
Z tą dziewczynką jest tak, że karty nigdy nie było, bo jak podejrzewamy MB najzwyczajniej w świecie gdzieś zapodziała. Najgorsze, że nie robi nic (nie zrobiła), by jednak ten ważny dokument odnaleźć, czy odtworzyć. Teraz jest ogromny problem, by zrobić to samemu. Gdzie dziecko było szczepione? Jak dawno?
@Izzy
UsuńKarty nigdy nie było czy została zagubiona/ukryta/zniszczona przez MB?
To znaczna, wręcz ogromna różnica. A jedno i drugie to przestępstwo.
Mnie natomiast intryguje w tej historii jeszcze coś innego. Karta uodpornienia to jeden z podstawowych dokumentów, który system powinien zabezpieczyć przejmując od MB dziecko i umieszczając je w pieczy zastępczej. I nie ma znaczenia czy dziecko było w dd czy rz. Tak jak żłobek chciał mieć zaświadczenie o szczepieniach tak tym bardziej instytucja opieki zastępczej powinna o to zadbać.
To nie Twoja znajoma sama powinna szukać tego dokumentu. To OA i poprzedni prawny opiekun powinni wcześniej zadbać o zabezpieczenie dokumentacji medycznej dziecka jeszcze przed skierowaniem go do adopcji. Coś tu jest nie tak...
Rodzic adopcyjny sam nie wyciągnie karty dziecka od lekarza/przychodni. A jeśli by tak próbował to narażałby się na ujawnienie danych gdzie trafiło dziecko.
Nam Karty przysłał OA już po uprawomocnieniu się sądowej decyzji o przysposobieniu. Wcześniej nie można. Musi być zachowana ciągłość prawna.
U nas też żłobek żądał oryginału. Ja to nawet rozumiem. I właściwie trudno się dziwić, że przy ustalaniu zasad rekrutacji nikt nie bierze pod uwagę RA. Gorzej, że niektórzy nie wykazują żadnej elastyczności, kiedy pojawiają się problemy...
OdpowiedzUsuń@LM
UsuńBo nie da się ukryć, że nowa karta szczepień powinna być wystawiana z urzędu tak jak nowy nr pesel.
Obowiązkowe szczepienia są narzucane prze państwo i to reprezentujący je system powinien gwarantować możliwość wywiązywania się z tego obowiązku.
Pozdr
M