Czytając ostatnio pojawiające się notki na Salonie24 poświęcone stosowaniu "klapsów" (czytaj kar cielesnych) w wychowaniu dziecka odnoszę wrażenie, że nadal sporo osób uznaje je za wyjątkowo skuteczny, szybki w działaniu (efekt "od ręki") oraz niezbędny element wychowawczo-dyscyplinujący.
Skąd takie przekonanie? Nie wiem.
Może po prostu sporo z nas nie zna innych sposobów. Mamy natomiast w głowie przekonanie, że: skoro nas tak wychowywano i wyszliśmy na ludzi to znaczy, że stosowanie klapsów (kar cielesnych) musi być dobre teraz bo sprawdziło się wcześniej na nas.
No cóż... Spróbujmy sobie zatem wyobrazić, że inna Władza np. policjant z drogówki, ma możliwość stosowania wobec niesfornych kierowców kar w postaci paru batów "na zad" zamiast "mało skutecznych" zwykłych mandatów karnych. W końcu "klaps" to "skuteczna i sprawdzona metoda wychowawcza. Jak odpowiedzielibyście na pytanie Władzy w stylu: Czy zgadzacie się przyjąć (na d...) 5 batów karnych?
Oburzające? Przecież są społeczeństwa i kraje, które akceptują chłostę jako element "wychowawczy" w stosunku do własnych współziomków, obywateli.
Na szczęście w naszym cywilizowanym kraju władza policjanta ma prawne i społeczne ograniczenia. I policjant nie może swobodnie wybierać w arsenale kar, nawet jeżeli niektóre z nich uznaje za wyjątkowo skuteczne. Więcej... Ten sam policjant jest nawet zobowiązany chronić naszą godność i nietykalność przed zakusami innych ludzi, którzy chcieliby np. samodzielnie wymierzyć nam karę w postaci klapsa, policzka lub kopa w wiadome miejsce. Prawo nas chroni. Nikt (nawet policjant) nie może bezkarnie i swobodnie wymierzać takie samowolne kary obywatelowi.
Ale czy tylko dorosłemu obywatelowi?
Spróbujmy sobie wyobrazić, że ktoś (policjant, nauczyciel, katecheta, przechodzień na ulicy) próbuje w ten sposób - za pomocą klapsa, zdyscyplinować nasze dziecko. Nie jakieś dziecko. Nasze dziecko.
Czy jesteśmy w stanie zaakceptować, że obca osoba stosuje wobec naszego dziecka kary w postaci klapsa, pacnięcia linijką w łapę, wytargania za ucho itp.?
Myślę, że większość z nas nie akceptowałaby takiego postępowania obcych ludzi (nawet funkcjonariuszy) wobec własnego dziecka. Choć jeszcze niedawno takie kary cielesne stosowane np. przez nauczycieli w szkołach były społecznie akceptowane i tolerowane.
Jeżeli uznajemy, że nikt obcy nie może bezkarnie wymierzać klapsów naszemu dziecku, a sami takie kary wobec niego stosujemy to: Czy nie jest to aby przejaw myślenia, że jako rodzice mamy monopol na stosowanie takich kar wobec dziecka? Monopol i prawo, które sami sobie nadaliśmy. Bo czy władza rodzicielska daje nam takie prawo?
Pamiętajmy, że każda władza (także rodzicielska) podlega ograniczeniom i jest nierozerwalnie związana z odpowiedzialności za tych, którzy tej władzy podlegają.
***
A teraz ja spróbuję sobie wyobrazić siebie w roli rodzica, który chce wyegzekwować wobec dzieci swoją władzę, a jedyne co zna to metoda klapsa..
Smutny świat klapsów ;)
OdpowiedzUsuńJa bym umarła z powodu wyrzutów sumienia...
Dziecku trzeba dokładnie dać do zrozumienia kiedy robi coś źle. Jeżeli te zobaczy, że zrobi coś złego i nie będzie żadnej konsekwencji to będzie robić to dalej. Jest to bardzo proste. Groźby bez pokrycia jeszcze gorzej działają. Jednak niekoniecznie karą musi być właśnie klaps
OdpowiedzUsuń@Pariso
UsuńTak. O konieczności tego aby być wobec dziecka konsekwentnym wiedzą niby wszyscy.
Dziecku trzeba wyznaczać granice i dawać pozytywne wzorce. Kary cielesne nie są do tego dobrą metodą.
Pozdr
M