Od marca do czerwca miałem możliwość uczestnictwa w zajęciach Szkoły dla Rodziców i Wychowawców organizowanych przez Powiatową Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną. Zajęcia te poświęcone były tematowi:
"Jak mówić do dzieci aby nas słuchały, jak słuchać, żeby do nas mówiły"
Dało mi to okazję do zapoznania się z przykładami nowych sposobów na pracę z dziećmi tak by łagodzić konflikty, umiejętnie kierować rozwojem dziecka, jak uczyć o konsekwencjach niewłaściwego postępowania bez stosowania kar oraz jak nagradzać by nagroda była motywacją a nie formą przekupstwa.
Była to też dobra okazja aby o problemach wychowawczych podyskutować nie tylko z psychologiem specjalistą ale też z grupą rodziców. I ten element pracy grupowej okazał się dla mnie szczególnie ważny.
W grupie uczestników tych zajęć byłem jedynym "rodzicem adopcyjnym" więc o dzieciach rozmawialiśmy bez szczególnego skupienia na tym co wynika z faktu przysposobienia oraz mojej innej drogi do rodzicielstwa. I muszę przyznać, że bardzo podbudowała mnie ta możliwość dyskutowania o rodzinie i wychowaniu dzieci bez etykietki: "rodzina adopcyjna".
Mam nadzieję, że i ten mój blog będzie coraz bardziej o rodzinie... bez dodatkowych etykietek. :)
***
A tak patrząc np. na dyskusje toczone na forum Nasz-Bocian czasem myślę, że takie zamykanie się w dyskusji tylko do wąskiego kręgu "ludzi ze środowiska" bywa nawet szkodliwe. Odruchowo szukamy grupek, w których tylko utwierdzamy się w już posiadanych poglądach, a doświadczenia innych przyjmujemy tylko gdy spełniają nasze oczekiwania.
Przeczytałam dwa poradniki o tej tematyce i mam wrażenie, że większość tych porad sprawdza się jedynie na papierze :D Ale nie powiem, pomysły mają dobre. Ale wszystko zależy od temperamentu dziecka... ;)
OdpowiedzUsuń@Dziubasowa
UsuńW przypadku moich dziewczyn to większość standardowo polecanych nowoczesnych metod się nie sprawdza ;)
Ale dla tych kilku, które coś dały i tak było warto.
Nie ma obowiązku stosowania wszystkich proponowanych rozwiązań.
Dla mnie najcenniejsza była rozmowa w grupie z innymi rodzicami. Tak zwyczajnie... Bez adopcyjnego patosu i etosu :))
Masz racje z tym zamykaniem się w kręgu rodzin adopcyjnych.Początki -zrozumiałe-rodzic biologiczny nie zrozumie adopcyjnych problemów.Ale te problemy kiedyś się kończą, zostają zwykłe problemy,typowe dla równolatków.I nawet konieczne jest spotykanie się w gronie zwykłych rodzin/no wiem te adopcyjne nie są niezwykłe ale łatwiej opisać.
OdpowiedzUsuńMam wrażenie,że te fora adopcyjne,to tak jakby wszyscy czekali,że jednak sprawdziło się,są trudności,jednak źle się uczy albo jest uparta.
A spotykamy drugą rodzinę z biologicznym nastolatkiem i...jest dokładnie tak samo uparty i tak samo jak"nasz" nie lubi matematyki.
Babcia
@Babcia
UsuńMnie te rozmowy w kilku sprawach sprowadziły na ziemię. Dokładnie na tej zasadzie, że moje doświadczenia w pracy z dzieckiem nie odbiegają od doświadczeń innych rodziców. Mówiliśmy o podobnych problemach w nauce, o niemal identycznych problemach wychowawczych.
Pozdr
M
Zgadzam się z Tobą w 100% - nie ma co się zamykać. Jesteście RODZINĄ i w zdecydowanej większości aspektów nie jest ważne w jaki sposób Wasze dziecko przyszło na świat. Czy naturalnie, przez cesarskie cięcie, czy też przez serce - kocha się tak samo, żyje się tak samo, a i problemy ma się podobne ;)
OdpowiedzUsuń@Serce Pedagoga
UsuńMnie zdecydowanie pomogło to w odbrazowieniu kilku pomnikowych mitów jakie zaczęły funkcjonować w moim patrzeniu na dzieci. Moje dzieci ;)
Pozdr
M