W serwisie salon24.pl (i nie tylko) trwa dyskusja na temat celowości
wprowadzania do szkół "edukacji seksualnej". Tylko problem w tym, że...
dzieci edukację już mają zapewnioną. Mają edukację matematyczną,
polonistyczną, historyczną (tu imo za mało)... Mają też lekcje z
biologii i przedmiot o nazwie Wychowanie do życia w rodzinie... Tak.
Taki przedmiot już może być wprowadzany do szkół i nic złego się nie
dzieje... Część zajęć jest wspólna dla dziewcząt i chłopców, a część w
grupach... Oddzielnie dziewczęta, oddzielnie chłopcy. I jeśli te zajęcia
są dobrze prowadzone i dzieci mogą od wychowawcy dowiedzieć się o tym,
że dorastają, a ich ciało oraz psychika się zmienia to... Nie ma w tym
nic złego.
Problem natomiast jest w tym, że wielu rodziców nie potrafi, nie umie
lub co gorsze... nie chce rozmawiać z dzieckiem na jakikolwiek drażliwy
temat. I wcale nie musi to dotyczyć sprawy tak poważnej jak odpowiedź
na pytanie: Skąd się biorą dzieci?
Znaczna część rodziców notorycznie czuje się przemęczona,
przepracowana lub ciągle odczuwa brak czasu potrzebnego na to by zająć
się dzieckiem. To oni liczą na to, że szkoła załatwi za nich pracę
wychowawczą nad dzieckiem.
Niektórzy nie rozmawiają bo... się wstydzą. I też liczą, że te sprawy załatwi za nich szkoła.
Cóż... Ze swojego doświadczenia mogę napisać, że dzieci potrzebują
nie tyle dokładnych odpowiedzi (np. szczegółowych instrukcji) ale by
dorośli czasem traktowali ich problemy poważnie i mieli czas na
wysłuchanie dziecka. A dziecko takich zdolności oczekuje przede
wszystkim od swoich rodziców... Szkoła tej potrzeby im nie zaspokoi.
Dlatego uważam, że większy zysk osiągnęlibyśmy gdyby upowszechnić
wśród rodziców chęć do rozwijania własnych kompetencji rodzicielskich.
Każdy rodzic powinien imo mieć możliwość skorzystania z kursów, które
uczyłyby o tym:
Jak rozmawiać z dziećmi aby nas słuchały. Jak słuchać dzieci aby do nas mówiły...
Takie kursy są organizowane np. przez powiatowe poradnie
pedagogiczno-psychologiczne ale imo nic złego by się nie stało jakby
były one także organizowane przez szkoły.
A jakby ktoś chciał wiedzieć to w takich kursach uczestniczyłem i uważam, że sporo z nich dobrego wyniosłem.
Więcej na ten temat w notce: Szkoła dla rodziców
Moim zdaniem kluczowe jest sformułowanie: "jeśli te zajęcia są dobrze prowadzone". Z tego co słyszę i czytam w wiadomościach od zaprzyjaźnionych rodziców - najczęściej jednak nie są prowadzone ani dobrze, ani zgodnie z aktualnym stanem naukowej wiedzy. Dodatkowo jeszcze mocno nacechowane ideologicznie, co jest już w ogóle poniżej wszelkiej krytyki - ponieważ informacje przekazywane dziecku w szkole powinny być wolne od ideologii.
OdpowiedzUsuńOczywiście... Najgorsze w tym, ze cały ten spór jaki powstał wokół tej edukacji jest nacechowany ideologią i już właściwie nie ma tu szans na merytoryczną dyskusję.
UsuńHisteryczne marsze Czarnych Parasolek, ani sianie lęku prze zboczeniami z drugiej strony nic tu nie pomoże.
Dlatego też coraz bardziej jestem przekonany o tym , że lepiej kształci rodziców a oni niech już sami decydują o tym jak przekazać zdobytą wiedzę swoim dzieciom.
Pozdr
M