Jeśli toś ma na tyle lat by jeszcze pamiętać czasy PRL to pamięta też zapewne serial "Czterdziestolatek". A jak pamięta ten serial to w pamięci ma też zapewne odcinek, w którym bohater serialu (inż. Karwowski) po awansie (społecznym oraz zawodowym) decyduje się na remont mieszkania. A ponieważ wkracza też do świata elit PRL (awans na stanowisko dyrektorskie) to i wyremontowane M inżyniera Karwowskiego musi nabrać elitarnego charakteru. Stąd "stylowe" łuki i... portret przodka na ścianie.
Sęk w tym, że inż. Karwowski jednak nie posiada tak naprawdę własnych pamiątek rodzinnych. A obraz, który zawisł na ścianie został kupiony w Desie i przedstawia kogoś kogo nasz bohater nawet nie zna.
A wszystko po to aby w mieszkaniu na peerelowskim blokowisku stworzyć namiastkę elitarnej siedziby rodowej.
No właśnie... Piszę o tym tu nie po to aby dogryzać elitom PRL i/lub III RP. Otóż przyjmując do swojej rodziny dziecko, zwłaszcza starsze dziecko, dajemy mu nie tylko miejsce w naszym sercu i kącik w naszym domu. Oddajemy mu także część nasze tożsamości. Dajemy mu babcie, dziadków, ciocie, wujków... Dajemy mu całą naszą rodzinę i nasze historie rodzinne.
Tylko jak to dziecku przekazać by ta otrzymana część naszej historii, naszej tożsamości nie była dla niego jak ten portret przodka w mieszkaniu inż. Karwowskiego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz