poniedziałek, 15 stycznia 2018

Mamusia i syneczek

Odwożę starszą córkę na trening. Zajęcia są na hali, grupa mieszana chłopcy i dziewczęta. Aby zdążyć wbiegamy razem do obiektu, ja dźwigam torbę z rzeczami do przebrania. Rozstajemy się przed drzwiami do szatni - damskiej.

Chwilę po nas wpada na korytarz przed szatniami mamusia z synkiem i wpycha się z nim do szatni, w której przebierają się dziewczęta.
- Może kawaler przebierze się z kolegami w szatni dla chłopców? - rzucam w ich stronę
- Przecież nie wejdę do męskiej szatni. - odpowiada matka
- A co? Syn sam się nie przebierze...? - tak mi się wyrwało
W odpowiedzi otrzymałem spojrzenie, które miało moc wzroku bazyliszka.

***
Sklep z obuwiem sportowym.
Dziarskim krokiem wkracza kobieta a za nią młody już prawie mężczyzna. Młody ale o posturze koszykarza.
- Mój syn wczoraj kupował tu buty. Są nie do pary. Żądam wymiany.
Mama jest zdecydowana w swoich żądaniach, a syn potulnie stoi z tyłu. Schować się nie ma szans bo jest zdecydowanie wyższy od matki.

1. Kupując nie potrafi sam sprawdzić czy w paczce są właściwie dobrane buty.
2. Reklamacji sam też nie potrafi zgłosić.

Jak długo mama jeszcze tak będzie się troszczyć o synka.

***
Poczekalnia do lekarza
Spora kolejka, głównie matki z małymi dziećmi. Czeka też matka z całkiem już dorosłym wydawałoby się dzieckiem. Syn im się udał. Klata jak u żonatego wróbla, rosły i silny chłopak. Z wyglądu trochę jak Tomek Czereśniak z Czterech pancernych. Ale Tomasz to miał też zadziorny i twardy charakter, a nie włos na żel czesany.


Wiem, że jak dziecko nie ukończy 18 lat to do lekarza powinno przychodzić razem z opiekunem. Ale ja pamiętam, że w pewnym wieku tu już byłoby mi wstyd iść z matką.
Ale to może ja jakiś inny (dziwny) byłem.


***
A w czasach gdy nasi przodkowie byli niepiśmienni, wierzyli w różne bóstwa i licha leśne to chłopiec w wieku lat 7 był odbierany od matki i szedł pod opiekę ojca. Towarzyszył temu obrzęd przycięcia włosów - postrzyżyny.
Chłopak pod opieką ojca uczył się jak obrobić ziemię, jak zdobyć zwierzynę oraz jak bronić domu przed niebezpieczeństwem.

7 komentarzy:

  1. Nauka samodzielności jest według mnie bardzo ważna. Staram się to robić delikatnie, bez nacisku, raczej w formie zachęty. Zawsze jestem pod ręką, żeby w razie czego pomóc. Wyznaję bowiem zasadę, pomagaj,ale nie wyręczaj.
    Mam świadomość tego, że w tym właśnie momencie wychowuję przyszłą żonę, matkę, przyjaciółkę itd. Co do chłopców to nie mam doświadczenia, ale na pewno ważne, żeby wyrósł na silnego psychicznie mężczyznę, a nie jakiegoś ciamcioka ;) Mam na myśli oczywiście takiego, który sobie radzi, nie musi być jakimś macho. Ale nic na siłę. Ja do tej pory nienawidzę dzwonić do nieznajomych ludzi, załatwiać spraw urzędowych, być może dlatego, że moja mama mnie wyręczała w tym (wiedziała, że nie lubię)albo ja po prostu taka jestem i tyle. Moja starsza córka jest przebojowa, odważna i zastanawiam się ile w tym genów a ile wychowania. Ale jak widzę mamusię 4.5 latka blokującą wejście do sali w przedszkolu, bo "przyssał" się do niej syn a ona bezradnie opiera się o ścianę to wiem, że tam akurat nie chodzi o geny...

    P.S. Nie jesteś dziwny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @izzy
      Wydaje mi się, że tempo życia i zmiany społeczne wymuszają jednak konieczność angażowania się ojca w wychowanie dzieci. I co więcej coraz bardziej widać, że takie ojcowskie wychowanie jest potrzebne tak synom jak i córkom.
      Tradycyjne podziały już się nie sprawdzają, a nowe dopiero drogi wychowawcze musimy sami przecierać.

      Pozdr
      M

      Usuń
  2. Zauważam to w swojej pracy. Chłopcy naprawdę są przeważnie mniej samodzielni od dziewczynek. I nie widziałam jeszcze ojca tak broniącego córki, jak matki potrafią (ślepo!) bronić swoich synów. Jeden z wykładowców akademickich opowiadał mi o kobiecie, która wpadła z impetem do jego gabinetu, wygłaszając pretensje, że jej syn nie zdał egzaminu na studiach!!! Domyślam się, że jeżeli ów syn kiedyś straci pracę, to do pracodawcy matka również się uda z roszczeniami... Przecież to jest żenujące!
    Nie wiem, skąd się bierze takie zachowanie. Pewnie masz rację, że wpływa na to współczesny model wychowania (choć to w pewnym sensie truizm) i niewłaściwie rozumiana rola ojca.
    Zgadzam się też z Izzy, że wychowanie to naprawdę trudne przedsięwzięcie. Sama jestem typem wyręczającym i świadomie z tym walczę, żeby nie zrobić z dziecka życiowej kaleki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @LM
      Tylko skąd się biorą te nadopiekuńcze matki?
      Odziedziczyły wzorzec po swoich matkach? A może coś nie tak jest w ich związkach małżeńskich?

      Usuń
  3. Za każdym razem kiedy widzę taką sytuację mam przed oczami Księcia z Bajki ze Shreka z tą jego mamuśką, ZAWSZE :)
    Tylko, że to wcale nie jest śmieszne, bo potem to my na takich trafiamy i wolimy czasem już zostać taką starą panną z czterema SAMODZIELNYMI kotami. Już trudno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @dziubasowa
      Ktoś tych Księciuniów Wam wychowuje.

      Ja tam bardzo samodzielny jestem. A z powodu właśnie tej samodzielności moja żona twierdzi, że ze mną też nie ma lekko. ;)

      Pozdr
      M

      Usuń
  4. No właśnie, to wszystko wina teściowej! ;D
    Dziubas na szczęście też należy do tych samodzielnych na swój uparciuchowaty sposób ;)

    OdpowiedzUsuń