sobota, 27 stycznia 2018
W kuchni grasuje potwór
Wchodzisz do kuchni, zaglądasz do lodówki, a tam... Pudełko z serkiem, który miał być dziś na śniadanie jest już otwarte i serek napoczęty.
Myślisz.
- O! Ktoś nie mógł się doczekać i spróbował.
Ale spoglądasz dalej w głąb chłodziarki i widzisz, że każdy z pięciu jogurcików też już został wypróbowany.
Ręka sama odruchowo zaczyna szukać jakiejś szmaty lub chochli, która można by pacnąć po łapach potwora grasującego w okolicach lodówki.
Ale uspokajasz się i swoją reakcję ograniczasz do upomnienia pary potworów, że tak nie powinno się robić. Bo oczywiście żaden potwór nie przyzna się do sprawstwa i podjadania.
***
Po paru dniach przeglądając lodówkę stwierdzasz nagle, że ktoś otworzył już opakowanie parówek i jedną skubnął, a to co pozostało jest w takim stanie, że nie wiesz czy jeszcze nadaje się do spożycia.
Na uspokojenie chcesz sobie zafundować coś słodkiego.
Sięgasz do szafki gdzie zostały ukryte słodycze. Zaczynasz grzebać w paczce... A tu tylko szelest papierków po "Michałkach" jeszcze świadczy, że coś tam kiedyś było.
***
Robisz pierogi. Mają być dla wszystkich domowników. Ale jeden z kuchennych potworów ma ochotę na: samo ciasto z pierogów.
Zostawiasz na jakiś czas michę z pierogami bez dozoru. Wracasz, a tu...
Pierogi poobgryzane przez potwora.
Nie zjedzone. Obgryzione dokładnie z tego ciastowego falbanka na brzegu pieroga. Wyglądają jak kluchy, a nie domowe pierogi.
Ręce opadają...
***
Nie wiem czy wszystkie potwory tak mają. Czy tylko te, które już w swoim młodym życiu zaznały niedostatku, a czasem i głodu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hehehe, Dziubas też tak czasem podje coś znienacka. A potem szukam tego i myślę, że może ja wcale tego nie kupiłam? Może tylko mi się wydawało? ;)
OdpowiedzUsuń@dziubasowa
UsuńA Dziubas tak tylko skubnie? Czy zjada w całości?
Daj spokój. Mnie też czasem napada nagła potrzeba wyciągnięcia czegoś z lodówki.
;)
Różnie bywa, jeśli jest to czekolada to znika od razu w całości :)
OdpowiedzUsuńSama właśnie podjadam...
O! To my tak mieliśmy pod namiotem! Potwory przychodziły w nocy, kiedy spaliśmy. Poważnie.
OdpowiedzUsuńA co do lodówki, to chyba to jest tak, że jak zjesz trochę tego trochę tego, to nie oberwie ci się, bo przecież zostawiłeś dla innych, a może w ogóle nikt nie zauważy?
Ja pamiętam jak podjadałam babci Visolvit w saszetkach, myśląc, że się nie doliczy :D Wtedy był deficyt rzeczy słodkich, a to akurat tak fajnie rozpuszczało się w buzi. Nikt mi nigdy nic nie powiedział, więc trwałam w błogim stanie podjadania różnych rzeczy. W domu też. Także wiesz, niekoniecznie podjadanie ma drugie dno, choć zgadzam się, że może.
U mnie też już ten etap, że same dziewczyny wyciągają z lodówki, szczególnie jogurty i serki. Czego młodsza nie sięgnie to siostra pomoże, otworzy i jeszcze łyżeczkę z szuflady dostanie...
pzdr.
@izzy
UsuńMoże rzeczywiście jest to częściowo wręcz pozytywny objaw. Dziewczynki czują się już na tyle pewnie i na tyle syte, że zaczynają już szukać lepszych kawałków dla siebie.
Ale to obgryzienie pierogów to jednak było przegięcie.
Pozdr
M
My mało jemy, więc lodówka przeważnie świeci pustkami. A Synek najbardziej lubi chleb z keczupem, a to zazwyczaj w domu jest.
OdpowiedzUsuń@tygrysimy
UsuńJak widać każde dziecko ma swoje upodobania kulinarne.
Moja młodsza córka na początku chciała tylko barszcz (czerwony) i naleśniki (na słodko). I tak mogłaby co dzień.
Pozdr
M