wtorek, 21 listopada 2017

Patologia zastępcza

Powodem odbierania rodzicom dzieci i umieszczania ich w placówkach opiekuńczych jest zazwyczaj potrzeba zapewnienia im ochrony przed przemocą lub drastycznymi przypadkami zaniedbania w domu rodzinnym. Jak już pisałem kiedyś na Salonie 24, sama bieda w domu rodzinnym nie jest wystarczającym powodem do odbierania dzieci.
Odebranie dziecka rodzicom zawsze jest decyzją, którą podejmuje się z trudem i wymaga ona wielkiej odpowiedzialności. Zawsze będzie to decyzja budząca kontrowersje. Czy dziecko odbiera polska placówka opiekuńcza, czy np. niemiecki Jugendamt to zawsze ktoś będzie się czuł tą decyzją skrzywdzony. Sam nigdy nie chciałbym w takiej czynności uczestniczyć i szczerze współczuje ludziom, którzy z racji swojej funkcji (pracownicy socjalni, policjanci) muszą realizować decyzje o odebraniu dziecka rodzinie.

Niestety czasem się zdarza, że placówka do której zostało skierowane dziecko, po odebraniu go rodzinie, nie spełnia podstawowego wymogu jakim jest zapewnienie dziecku bezpieczeństwa. Tak jak to miało miejsce niedawno w Lublinie, gdzie do Pogotowia Opiekuńczego trafił 9-letni chłopiec. Dziecko to już na terenie tej placówki padło ofiarą przemocy. Dwóch starszych podopiecznych tego ośrodka (11 i 12 lat) miało dopuścić się wobec młodszego dziecka przemocy o charakterze seksualnym. A lokalne wydanie Gazety Wyborczej opisało to zdarzenie jako "gwałt na dziecku".

O tym co się stało na terenie Pogotowia Opiekuńczego w Lublinie wiemy tyle ile podano w mediach. Bo prokuratura, która zajęła się już sprawą, nie podaje szczegółów ze względu na wiek poszkodowanego i sprawców czynu. Sprawa jest w toku, wszyscy chłopcy są pod nadzorem i opieką specjalistów, dyrektor wspomnianego Pogotowia Opiekuńczego nie pełni już swojej funkcji - sam zrezygnował. Jednak bez względu na to jak sprawa się zakończy należy jasno stwierdzić, że na terenie pogotowia doszło do zdarzenia, na które nie ma i nie może być przyzwolenia. Pogotowie Opiekuńcze ma być jak "żona Cezara". Nie może ciążyć na nim nawet cień podejrzenia, że dziecko tam trafiające może nie być chronione przed przemocą. Bo właśnie z powodu potrzeby zapewnienia takiej ochrony zostało tam umieszczone.

Takie zdarzenia są szkodliwe dla całego systemu pieczy zastępczej. Powodują one powstawanie niesłusznych opinii także o innych placówkach opiekuńczo-wychowawczych.

A oto przykład do czego prowadzi histeryczny odbiór informacji o zdarzających się niestety przypadkach patologii w systemie pieczy zastępczej:
***
"W domu dziecka dzieciak jest gwałcony przez współwiężniów/opiekunów, a jak dorośnie - powtórzy te zachowania."
Komentarz blogerki Animela pod notką Ironicznego Anglosasa na Salon24.pl (pisownia oryginalna).
***
Na szczęście droga Animelo większość placówek przestrzega norm i zasad. Chociaż praca z dziećmi po przejściach jest zawsze trudna i często niewdzięczna.

12 komentarzy:

  1. Bardzo ważny wpis. Oddałeś w nim większość moich przemyśleń na ten temat.
    W medialnych dywagacjach na temat wydarzeń z Lublina zabrakło moim zdaniem jednego spostrzeżenia. Mianowicie dzieci, które trafiają do pieczy zastępczej, często już są w jakiej mierze zdemoralizowane. To nie pogotowie opiekuńcze generuje tego typu zachowania, jego zadaniem jest ich eliminacja (o ile jeszcze jest możliwa). O ile zgadzam się absolutnie, że z jakichś powodów tym dzieciom nie zapewniono dostatecznego poziomu bezpieczeństwa, o tyle daleka jestem od wieszania psów na wspomnianym dyrektorze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Lady Makbet
      Wspomniana placówka popełniła dwa karygodne błędy:
      1 - dzieci nie były pod stałym nadzorem;
      2 - po zaistniałym przypadku przemocy dyrektor zwlekał z poinformowaniem o tym fakcie swojego nadzoru;
      To, że do Pogotowia często trafiają dzieci już zdemoralizowane może być niewiadomym dla tzw opinii publicznej ale nie dla pracowników Pogotowia.

      Usuń
  2. Tak, mnie chodziło o opinię publiczną.
    W punktach 1 i 2 napisałeś mniej więcej to, co ja w ostatnim zdaniu. Zmierzałam do tego, że dyrektora należy winić za niedopełnienie obowiązków, ale nie za sam fakt zaistnienia wśród podopiecznych tendencji do przemocy seksualnej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Lady Makbet
      Teraz jeszcze udało mi się odnaleźć artykuł sprzed roku o tym Pogotowiu Opiekuńczym w Lublinie. Już wtedy kontrola MOPR miała zastrzeżenia do pracy placówki. Pisano też o konfliktach między pracownikami Pogotowia.

      Nie tak to powinno wyglądać.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. @Lady Makbet
      Proszę bardzo:
      http://lublin.wyborcza.pl/lublin/1,48724,19732817,po-kontroli-w-pogotowiu-opiekunczym-wyniki-miazdzace-dla-dyrekcji.html

      Ale to Wyborcza i coraz bardziej chcą opłat za czytanie.

      M

      Usuń
  4. Jestem zawsze przerażona do szpiku kości nadużyciami w tej kwestii - jak słyszę co się dzieje w krajach Skandynawskich - albo obok nas, w Niemczech - jak ten sławny Jugendamt odbiera dzieci z byle powodu to skóra mi cierpnie...Może o tym też napiszesz? :) W ramach ciekawostki - w USA możesz adoptować dziecko, ale biologiczny rodzic może sobie o nim przypomnieć i odebrać je w każdej chwili. Szok, co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dziubasowa
      O adopcji w Niemczech już pisałem"
      Adopcja w Niemczech - ciekawe statystyki
      I w gruncie rzeczy wydaje mi się, że Niemcy to kraj, który najbardziej nadaje się do porównywań z Polską. Jugendamty budzą sporo emocji ale i tak działają jeszcze w jakoś pojmowalnych ramach (dla mnie).
      Skandynawia to już kosmos. A Norwegia to już odpał na całego. Tego moim zdaniem ktoś w Polsce wychowany nie jest w stanie pojąć. Ja tego też nie pojmuję.
      Co do tego paradoksu prawnego z USA to rzeczywiście szokuje.

      Pozdr
      M

      Usuń
  5. Faktycznie, musiałam chyba Cię jeszcze nie czytać we wrześniu.
    Taka ciekawostka (kolejna, sypię dziś z nimi jak z rękawa!) dotyczy pomocy dla takich ośrodków - kiedyś znajoma lekarka opowiadała jak przenosili przychodnię w inne miejsce i pozbywali się części materiałów higienicznych, różnych mydeł, ręczników, prześcieradeł etc. Wszystko nowe! Spakowała to w wory i zawiozła do domu dziecka a dyrektorka odmówiła, tłumacząc, że takie mają procedury. Lekarka zabrała rzeczy a dyrektorka wyłoniła się z jakichś tylnych drzwi i przeprosiła. Powiedziała, że weźmie to wszystko ale przy pracownikach oficjalnie nie może. Strach się bać! Czasem myślę, że to co dzieje się wewnątrz ośrodka to jakaś dżungla rządząca się swoimi prawami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dziubasowa
      Dżungla albo sadzawka pełna piranii. Jak jedna pirania "osłabnie" to pozostałe rozszarpią ją bez skrupułów.

      Usuń
  6. Moj syn - Czarodziej - zostawiony zostal przez MB w szpitalu i pierwszej traumy pourodzeniowej dorobil sie lezac tam 4 tyg sam patrząc sobie w sufit (nie mieli dla niego rz) nastepnej w patoligicznej RZ - byl tam 15 miesiecy. Dowiedzielismy sie, ze były tam zaniedbania stosunkowo niedawno, choc podskornie czulam to od samego poczatku. Tam gdzie powinno sie go chronic dodano mu traum. Ta rodzina juz nie istnieje. Cale szczęście...
    O tym jak wazne są dobre RZ widze po dwojce moich kolejnych dzieci - Czarodziej i Czarodziejek byli cudownie zaopiekowani, z Mamuskami mamy kontakt do dzis :) to wielki skarb dla calej ado-rodziny, gdy na swojej drodze takowe sie spotka :)
    Z traumami Czarodzieja walczymy ciągle i teraz gdy ma prawie 7 lat zaczynają sie mocno uwidaczniac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Beata A
      My też pewnych ważnych i drażliwych wydarzeniach w życiu naszych dzieci też dowiedzieliśmy się już po przysposobieniu. Wyszło przy wnikliwym przeglądaniu "Książeczek zdrowia", które dostaliśmy do rąk dopiero po posiedzeniu sądu.
      Nie było to coś "bardzo strasznego" ale szkoda, że mogło wyglądać jakby ktoś coś celowo chciał ukryć... Ale to już było.
      Dom Dziecka, w którym moje córki spędziły dwa lata to i tak był postęp w porównaniu z tym co było wcześniej. A Pani Psycholog z tamtego DD będę dożywotnio wdzięczny. Taki Anioł na Ziemi.
      :)

      Usuń