wtorek, 4 lipca 2017

Pełna chata

Przez kilka pierwszych dni wakacji mieliśmy w domu coś w rodzaju kolonii dla dzieci. Do dwóch naszych córeczek dołączyła starsza kuzynka i młodszy kuzyn. Dodatkowo w ciągu dnia przychodziły dzieciaki z sąsiedztwa. Momentami w domu i ogrodzie biegało do 10 dzieciaków.
To niezwykła zmiana w naszym życiu. Bo takiej liczby dzieci w naszym otoczeniu jeszcze nie było. A byłem bardzo ciekaw jak będę reagował na te zmianę w życiu.
No i... Nic strasznego. Dzieciaki owszem szalały i momentami wydawało się, że dom rozniosą ale skutecznie zajmowały się sobą. A widok rozbrykanych i szczęśliwych córeczek wyraźnie wskazywał na to, że właśnie tego im było potrzeba.

***

Przy okazji starsza z córeczek zaczęła wykazywać duże zainteresowanie tym kto jest kim w rodzinie. Kto jest dla kogo siostrą, bratem, ciocią, wujkiem. Poprosiła mnie tez o to bym wydrukował jej tablicę z naszym "drzewem rodowodowym", którą wcześniej widziała na komputerze.
Teraz "drzewo" wisi na tablicy magnetycznej w dobrze widocznej części pokoju córki.

***
Imo z powyższych jasno wynika jak bardzo dziecko potrzebuje jednoznacznych i czytelnych znaków przynależności do wspólnoty jaką jest rodzina.

2 komentarze:

  1. Czasem zastanawiam się jak to było, gdy w dzień była w domu cisza. I już nie pamiętam szczerze mówiąc, bo kocham ten chaos i śmiejące się dzieci. Dziesięcioro to i tak szczerze mówiąc wielkie wyzwanie, choć dla nich pewnie im więcej do zabawy tym lepiej :)
    Fajnie,że dziewczynki zaczynają odnajdywać swoje miejsce w rodzinie. Najpierw była mama i tata, a teraz sięgają dalej. Brawo!
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @izzy
      Trzeba pamiętać, ze dzieci wychowujemy właściwe nie dla siebie... Dobrze, że dzięki nam mogą uczyć się też pozytywnych kontaktów ze światem.
      Pozdr
      M

      Usuń