Chodząc ulicami Krakowa nauczyłem się ignorować treści na licznych plakatach i bilbordach. Natłok i nachalność tej formy reklamy sprawia, że odruchowo stajemy się na nią obojętni.
Jednak koło bilbordu fundacji ad vocem obojętnie przejść nie mogłem:
Bilbord wisi/wisiał/ dokładnie na wprost jednego z wejść do Galerii Krakowskiej. Miejsca tłumnie odwiedzanego przez młodych mieszkańców Krakowa oraz turystów. Może młodzi przyszli rodzice (matki, ojcowie) też zwrócą uwagę na treść i przekaz bilbordu fundacji ad vocem.
Może treść tego plakatu choć kilku osobom przypomni o tym jakie mogą być skutki spożywaniu alkoholu. To przypominanie wydaje się być szczególnie ważne dziś gdy tworzy się pewien rodzaj "kultury picia", który dopuszcza też spożywanie alkoholu, a wręcz jego nadużywanie, przez młode kobiety.
Warto zajrzeć też na stronę fundacji ad vocem: www.advocem.org.pl i przeczytać np. o skutkach oddziaływania alkoholu we krwi matki na rozwijający się organizm związanego z nią dziecka w fazie płodowej. Choćby po to by skonfrontować własne przekonania o tym czy i kiedy alkohol szkodzi. Bo może część z nich to mity.
Czy mając wiedzę o możliwych skutkach picia alkoholu można już tak z "czystym sumieniem" namawiać kogoś do jego spożywania?
Bo kultura to nie tylko w tym by wiedzieć ile można, z kim i kiedy... Ale także w tym by umieć samemu odmówić i nie proponować usilnie picia komuś kto nie chce.
***
Ze strony advocem.org.pl:
- dzieci z FAS rodzą się nie tylko w rodzinach określanych jako "patologiczne"...
- w Polsce rodzi się więcej dzieci z FAS niż z zespołem Downa...
- FAS to choroba... nieuleczalna. Można tylko łagodzić jej skutki.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą świadome rodzicielstwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą świadome rodzicielstwo. Pokaż wszystkie posty
sobota, 29 grudnia 2018
niedziela, 24 czerwca 2018
Szkoła dla Rodziców, czyli o dzieciach nie tylko w adopcyjnym kręgu
Od marca do czerwca miałem możliwość uczestnictwa w zajęciach Szkoły dla Rodziców i Wychowawców organizowanych przez Powiatową Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną. Zajęcia te poświęcone były tematowi:
"Jak mówić do dzieci aby nas słuchały, jak słuchać, żeby do nas mówiły"
Dało mi to okazję do zapoznania się z przykładami nowych sposobów na pracę z dziećmi tak by łagodzić konflikty, umiejętnie kierować rozwojem dziecka, jak uczyć o konsekwencjach niewłaściwego postępowania bez stosowania kar oraz jak nagradzać by nagroda była motywacją a nie formą przekupstwa.
Była to też dobra okazja aby o problemach wychowawczych podyskutować nie tylko z psychologiem specjalistą ale też z grupą rodziców. I ten element pracy grupowej okazał się dla mnie szczególnie ważny.
W grupie uczestników tych zajęć byłem jedynym "rodzicem adopcyjnym" więc o dzieciach rozmawialiśmy bez szczególnego skupienia na tym co wynika z faktu przysposobienia oraz mojej innej drogi do rodzicielstwa. I muszę przyznać, że bardzo podbudowała mnie ta możliwość dyskutowania o rodzinie i wychowaniu dzieci bez etykietki: "rodzina adopcyjna".
Mam nadzieję, że i ten mój blog będzie coraz bardziej o rodzinie... bez dodatkowych etykietek. :)
***
A tak patrząc np. na dyskusje toczone na forum Nasz-Bocian czasem myślę, że takie zamykanie się w dyskusji tylko do wąskiego kręgu "ludzi ze środowiska" bywa nawet szkodliwe. Odruchowo szukamy grupek, w których tylko utwierdzamy się w już posiadanych poglądach, a doświadczenia innych przyjmujemy tylko gdy spełniają nasze oczekiwania.
"Jak mówić do dzieci aby nas słuchały, jak słuchać, żeby do nas mówiły"
Dało mi to okazję do zapoznania się z przykładami nowych sposobów na pracę z dziećmi tak by łagodzić konflikty, umiejętnie kierować rozwojem dziecka, jak uczyć o konsekwencjach niewłaściwego postępowania bez stosowania kar oraz jak nagradzać by nagroda była motywacją a nie formą przekupstwa.
Była to też dobra okazja aby o problemach wychowawczych podyskutować nie tylko z psychologiem specjalistą ale też z grupą rodziców. I ten element pracy grupowej okazał się dla mnie szczególnie ważny.
W grupie uczestników tych zajęć byłem jedynym "rodzicem adopcyjnym" więc o dzieciach rozmawialiśmy bez szczególnego skupienia na tym co wynika z faktu przysposobienia oraz mojej innej drogi do rodzicielstwa. I muszę przyznać, że bardzo podbudowała mnie ta możliwość dyskutowania o rodzinie i wychowaniu dzieci bez etykietki: "rodzina adopcyjna".
Mam nadzieję, że i ten mój blog będzie coraz bardziej o rodzinie... bez dodatkowych etykietek. :)
***
A tak patrząc np. na dyskusje toczone na forum Nasz-Bocian czasem myślę, że takie zamykanie się w dyskusji tylko do wąskiego kręgu "ludzi ze środowiska" bywa nawet szkodliwe. Odruchowo szukamy grupek, w których tylko utwierdzamy się w już posiadanych poglądach, a doświadczenia innych przyjmujemy tylko gdy spełniają nasze oczekiwania.
niedziela, 26 marca 2017
Rodzic kwalifikowany, czyli manowce myślenia o "świadomym" rodzicielstwie
Często w rozmowach o rodzinie i dzieciach słyszę, że trzeba być na to gotowym. Mówią to znajomi, którzy już od lat ciągle odkładają decyzję... Bo ciągle nie czuja się gotowi.
Czy można się jakoś przygotować np. na kursach
Może tym znajomym powinienem polecić jakiś kurs, który pozwoli na dobre przygotowanie się do roli rodzica? Tylko czy w ogóle są takie kursy i czy mają one jakiś sens?
Sam czasem dla żartu nazywam się "rodzicem kwalifikowanym". Kwalifikowanym bo mam świadectwo kwalifikacji - taki dokument wydany przez Ośrodek Adopcyjny (w moim wypadku aż dwa świadectwa z dwóch ośrodków). Tylko, że tego świadectwa nie można traktować jak świadectwa ukończenia kursu na rodzica. Kandydaci na rodziców adopcyjnych uczestniczą co prawda w kursie i różnych spotkaniach ze specjalistami, ale jest to raczej sposób na poznanie kandydatów i ich selekcja, a nie nauka bycia rodzicem. Ośrodek Adopcyjny szuka kandydatów już gotowych do roli rodzica, a nie uczy tej sztuki.
To co nas uczy jak być rodzicem
Do roli rodzica uczymy się od momentu naszych narodzin. Uczymy się od własnych rodziców. Oni są pierwszymi nauczycielami życia. Szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dziecko. Dziecko rosnące w atmosferze miłości i troskliwej opieki właśnie tego będzie się uczyć od rodziców. Będzie ich naśladować. Rodzice, którzy potrafili się cieszyć z własnego rodzicielstwa przekażą to swoim dzieciom. A prawdziwe "świadectwo kwalifikacji" wystawia życie.
***
Niestety w dzisiejszym świecie tradycyjny wzorzec rodziny jest stale podważany. Wzorca jak ma wyglądać nasze życie i rodzina nie czerpiemy już z przykładu danego przez rodziców. Dajemy sobie wmówić, że zanim zdecydujemy się na rodzinę i dzieci to powinniśmy najpierw zadbać o karierę, odpowiednio wysokie dochody, odpowiednie mieszkanie, itp. Zapominamy natomiast o gotowości do kochania i zdolności do przyjęcia z radością wyzwań, które czasem przychodzą niespodziewanie.
Czy można się jakoś przygotować np. na kursach
Może tym znajomym powinienem polecić jakiś kurs, który pozwoli na dobre przygotowanie się do roli rodzica? Tylko czy w ogóle są takie kursy i czy mają one jakiś sens?
Sam czasem dla żartu nazywam się "rodzicem kwalifikowanym". Kwalifikowanym bo mam świadectwo kwalifikacji - taki dokument wydany przez Ośrodek Adopcyjny (w moim wypadku aż dwa świadectwa z dwóch ośrodków). Tylko, że tego świadectwa nie można traktować jak świadectwa ukończenia kursu na rodzica. Kandydaci na rodziców adopcyjnych uczestniczą co prawda w kursie i różnych spotkaniach ze specjalistami, ale jest to raczej sposób na poznanie kandydatów i ich selekcja, a nie nauka bycia rodzicem. Ośrodek Adopcyjny szuka kandydatów już gotowych do roli rodzica, a nie uczy tej sztuki.
To co nas uczy jak być rodzicem
Do roli rodzica uczymy się od momentu naszych narodzin. Uczymy się od własnych rodziców. Oni są pierwszymi nauczycielami życia. Szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dziecko. Dziecko rosnące w atmosferze miłości i troskliwej opieki właśnie tego będzie się uczyć od rodziców. Będzie ich naśladować. Rodzice, którzy potrafili się cieszyć z własnego rodzicielstwa przekażą to swoim dzieciom. A prawdziwe "świadectwo kwalifikacji" wystawia życie.
***
Niestety w dzisiejszym świecie tradycyjny wzorzec rodziny jest stale podważany. Wzorca jak ma wyglądać nasze życie i rodzina nie czerpiemy już z przykładu danego przez rodziców. Dajemy sobie wmówić, że zanim zdecydujemy się na rodzinę i dzieci to powinniśmy najpierw zadbać o karierę, odpowiednio wysokie dochody, odpowiednie mieszkanie, itp. Zapominamy natomiast o gotowości do kochania i zdolności do przyjęcia z radością wyzwań, które czasem przychodzą niespodziewanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)