Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lęk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lęk. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 24 czerwca 2021

Dziecko, które kiedyś bało się wszystkiego


 I pomyśleć, że to dziecko kiedyś bało się właściwe wszystkiego. A podczas burzy chowało się pod łóżko. 
A dziś nawet solidna burza z piorunami i gradem nie robi już takiego wrażenia.
Co więcej... Skoki na trampolinie z kulkami gradu są okazją do świetnej zabawy. 


poniedziałek, 19 lutego 2018

Adopcja i życie po traumie

Trauma to uraz psychiczny wywołany silnym stanem emocjonalnym (przeżyciem) związanym z przykrym i/lub niebezpiecznym wydarzeniem w życiu człowieka. Uraz ten charakteryzuje się ponadto trwałymi lub długotrwałymi zmianami w psychice człowieka.

Definicja niby oczywista ale pojęcie to jednak bywa nadużywane. Aby było jasne muszę tu dodać, że to o czym będę pisał w dalszej części notki nie ma nic wspólnego z takimi przykrościami jak upadek na rowerze, pierwszy dzień w szkole lub nawet śmierć kotka czy pieska.
Tu będzie o skutkach takich przeżyć jak osierocenie, utrata najbliżej rodziny, odrzucenie lub porzucenie przez własną rodzinę, długotrwale zaniedbania oraz przemoc doznana od tych, którzy powinni zapewnić dziecku bezpieczeństwo, a okazali się być jego oprawcami.

***
Rodzice adopcyjni, a szczególnie ci decydujący się na przysposobienie starszego dziecka, muszą zmierzyć się ze skutkami traum swojego dziecka, ale też często borykać się ze skutkami traumy własnej bezdzietności. Różnica jest taka, że rodzice jako osoby dorosłe muszą z własną traumatyczną przeszłością uporać się sami. Nie mogą liczyć na to, że przysposobione dziecko pomoże im pokonać ból po utracie dziecka, które miało im się po prosu urodzić. Natomiast dziecko przysposobione będzie wymagać od rodziców dużego zaangażowania w pomoc w zaleczeniu jego blizn na duszy.

Trauma rodziców
Jak bolesne i trwałe są urazy na sercach ludzi dotkniętych zmaganiem z bezdzietnością można poczuć czytając blogi poświęcone staraniom o dziecko i próbach wyjścia ze stanu "opanowania przez niepłodność".
W tym miejscu muszę się jednak przyznać, że sam nie lubię używać określenia "niepłodność". Mnie dokuczał brak dziecka, a nie nieudane próby jego poczęcia. Ból sprawiały mi cierpienia fizyczne i psychiczne mojej żony, a nie brak ciąży i "brzuszka".
Ale może ta niechęć do określenia "niepłodność" to taki mój sposób na radzenie sobie z problemem. Problemem, którego przyczyn nigdy nie było dane nam poznać.

Traumy dziecka
O przeszłości przysposabianego dziecka będziemy wiedzieć tyle ile powiedzą nam lub dadzą przeczytać z akt w Ośrodku Adopcyjnym (OA). Im dziecko starsze tym więcej będzie o różnych przykrych oraz dramatycznych wydarzeniach z jego życia. Na szczęście będziemy mogli też liczyć na opinię psychologiczną i całkiem sporą porcję danych o aktualnym stanie psychicznym oraz emocjonalnym dziecka.

Gdy przyjechaliśmy na pierwsze spotkanie z naszymi dziećmi najpierw musieliśmy wysłuchać w OA dokładnego opisu aktualnej sytuacji dzieci oraz podpisać dokument potwierdzający, że takich informacji nam udzielono. Pracownik prowadzący sprawę poinformował nas także o własnych odczuciach i obserwacja z wywiadu wcześniej przeprowadzonego w Domu Dziecka (DD).
Gdy dojechaliśmy już do DD to też przed spotkaniem z dziećmi odbyliśmy jeszcze rozmowę z dyrekcją placówki oraz osobami, które zajmowały się dziećmi w czasie ich dwuletniego pobytu w DD. Tu bez "owijania w bawełnę" przedstawiono nam problemy jakie mogą nas czekać jeżeli zdecydujemy się na adopcję dzieci. Pięcio- i dziesięciolatki, których życiorysy zawierały już więcej dramatycznych zwrotów niż to co mógłby napisać o sobie niejeden dorosły człowiek.

Tak ustawieni poszliśmy na spotkanie z "przeznaczeniem"...

Konfrontacja z życiem po traumie
Już po pierwszym spotkaniu było dla nas jasne jaką decyzję podejmiemy. Następny wyjazd był już po to by złożyć w sądzie odpowiednie dokumenty i uzyskać prawo do zabrania dzieci do domu (tzw preadopcja).
I tak tydzień po pierwszym spotkaniu dziewczynki były już razem z nami w naszym domu.
Pierwsze tygodnie po przyjeździe dzieci były spokojne. Dziewczynki zachowywały się tak jak dzieci oddane pod opiekę dobrej Cioci i sympatycznego Wujka.
Jak ktoś liczy, że dziecko od pierwszego spotkania rzuci się mu na szyję z okrzykiem Mama lub Tata to jednak może się przeliczyć.
My jeszcze przez prawie trzy miesiące musieliśmy się czuć jak Ciocia i Wujek. Ale te trzy miesiące to ponoć był proces zachodzący wręcz w błyskawicznym tempie. Mówiono nam, że wielu rodziców musi znacznie dłużej czekać na to aż usłyszą te upragnione słowa: Mamo, Tato...
Starsze dzieci pamiętają swoje rodziny pochodzenia i muszą same zaakceptować nową. I trudno im czasem powiedzieć słowo, które przywołuje jeszcze ból po utracie tej, która miała być "tylko jedna".
A Wam jak łatwo przyszło powiedzieć do teściowej: Mamo?

Budynek pełen dzieci
Dzień, w którym starszą córkę po po raz pierwszy zaprowadziliśmy do nowej szkoły. Weszła jak przestraszone zwierzątko. Zamknięta w sobie, przerażona... Na pytania odpowiadała tylko monosylabami.

To nie było jak pojawienie się dziecka w nowej szkole. Psycholog mówi, że naszym dzieciom zmiana szkoły może kojarzyć się z dniem, w którym znalazły się w Domu Dziecka.

Postrzyżyny
Czas mija i grzywy dzieciom rosną. Trzeba włoski przyciąć by dziewczynki nie wyglądały jak leśne stwory. Mamy sąsiadkę fryzjerkę więc umawiamy się na strzyżenie w naszym domu. Wydaje się, że to zapewni absolutnie bezstresową atmosferę.
A tu zonk... Dzieci na widok akcesoriów fryzjerskich wpadają w  panikę. Kładą się na podłodze i zaczynają rozpaczliwie płakać. Przez chwilę czuję się tak jak w mojej wyobraźni mógłby czuć się obozowy kapo doprowadzający nowe więźniarki na ścięcie włosów...

W końcu udaje się dziewczynki przekonać, że strzyżenie nie boli i, że to dla ich dobra. Ale chyba nigdy się nie dowiem jaki uraz z przeszłości był powodem tego nagłego napadu lęku.

Krew i ból
Starsza córka panicznie boi się wszystkiego co łączy się z bólem lub krwią. Nawet mała ranka, kropelka krwi powoduje, że dziecko zaczyna panikować. Na fotelu dentystycznym panikuje i stomatolog ma duże problemy z wykonaniem prostego zabiegu.
Czasem zdarza się, że córeczka zaczyna skarżyć się na dotkliwy ale trudny do określenia ból. Uspokaja się po podaniu jakiegokolwiek środka "przeciwbólowego". Raz podałem jej gęsty sok malinowy mówiąc, że to lek... Też zadziałało.

Potem zasnęła oparta o mnie. A ja głaskałem ją po główce co jakiś czas dotykając ukrytej pod czupryną blizny na czole. Dobry lekarz szył, z daleka tej blizny nie widać...
Blizny na ciele łatwiej ukryć. Te na duszy co jakiś czas pokazują się same.

poniedziałek, 20 marca 2017

Dziecko jako źródło lęku u osoby dorosłej

Lęk przed
Jeszcze dziecka nie ma, a już pojawia się lęk. Lęk, że może się przydarzyć... dziecko oczywiście. Ten lęk w sytuacjach skrajnych powoduje, że na ulicach miast pojawiają się grupki ubranych na czarno, mało atrakcyjnych kobiet (feministki) oraz odzianych w futra pań w wieku pomenopauzalnym, które głośno domagają się prawa do ochrony przed ewentualnością pojawienia się dziecka w ich życiu. Ale lęk ten dotyka nie tylko kobiety i starsze panie. Prawa do "pigułki PO" domagają się też niektóre samce z redakcji pewnego dziennika satyryczno - politycznego (np. słynny Seweryn "Pier...nie rodzę").

Lęk po
Gdy w życiu dorosłych już pojawi się dziecko lub dzieci to lęki nie ustępują. Więcej - pojawiają się nowe źródła lęku. Że jako rodzic mam być taki albo owaki... Że dziecko ma być takie, a nie inne... Że jak się czegoś dziecku nie zapewni to będzie dramat... Że w szkole to zdziczenie ("słoneczko" i takie tam gierki)... A w internetach napisali, że "Niebieski wieloryb" zabija dzieci...
Ufff... Takie myśli nie są dobrą zapowiedzią na szczęśliwe dzieciństwo i rodzicielstwo.

Oswoić lęk
A przecież ten lęk jest czymś zupełnie normalnym. Zazwyczaj gdy spodziewamy się jakiejś znaczącej zmiany w naszym życiu odczuwamy taki niepokój. Czasem ten niepokój działa na nas motywująco (np. chcemy się dobrze przygotować do zmiany). Niestety czasem lęk jest tak duży, że powoduje silną blokadę i chęć ucieczki.
Z własnego doświadczenia mogę napisać, że najwięcej obaw (tak nie byłem/nie jestem od nich całkiem wolny) miałem przed tym jak w moim życiu pojawiły się dzieci. A ponieważ jestem ojcem z przysposobienia, który dosyć długo czekał na swoje dzieci, to też i miałem dużo czasu na hodowanie tych wyobrażeń o dzieciach i rodzicielstwie. Bałem się, że może ich nie być... Czułem obawę, że jak się już pojawią to nie dam rady... I takie tam podobne niepokoje. Ale to wszystko były obawy przed tym co istniało tylko w mojej wyobraźni. Gdy przyszedł ten moment, że miałem razem z żoną podjąć decyzję czy chcę poznać dwie dziewczynki, które mogą stać się naszymi córeczkami to też pojawił się taki lęk. Że dzieci są już całkiem duże (5 i 10 lat)... Czy na pewno dam radę... I tak dalej. I co pomogło? Szczera rozmowa o tych obawach z żoną. Zadaliśmy sobie nawzajem pytanie: Kto tej zmiany w życiu może się bardziej obawiać? My czy te dzieci?
I do tego momentu moje myśli zaprząta już tylko chęć pomocy dzieciom, a nie pielęgnowanie własnych obaw.