Pokazywanie postów oznaczonych etykietą choroba. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą choroba. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 1 lutego 2018

Opieka nad chorym dzieckiem

Nagła choroba dziecka niestety zawsze może się przydarzyć.
Jeszcze wieczorem jest w miarę ok. Rano wstajesz, dzieci jeszcze śpią, żona zawiezie je później na zajęcia w przedszkolu i szkole. Ty spokojne jedziesz do pracy...
Po 2 godzinach masz telefon. Jednak starsza córka (11 lat) ma gorączkę i zwymiotowała. Nie ma siły by zjeść śniadanie. O wysłaniu jej do szkoły w tym stanie nie ma nawet mowy.
Zaczyna się ustalanie kto zostanie z dzieckiem. Bo jedenastolatki nie można w takim stanie zostawić samej w domu. Żona jest nauczycielką i szybkie załatwienie zastępstw na bieżący dzień mogłoby wywołać solidne zamieszanie w szkole, w której pracuje. Wybór pada zatem na mnie...
Zgłaszam szybko gdzie trzeba tą nagłą potrzebę i jadę do dziecka.

***
Przepisy znam w stopniu imo wystarczającym. Wiem, że pracownikowi przysługuje w ciągu roku 60 dni opieki nad dzieckiem w wieku do 14 lat na podstawie zwolnienia lekarskiego i 2 dni na podstawie wniosku (ale tu pracodawca może odmówić).
Tyle teorii... A w praktyce wiem, że sporo rodziców boi się korzystać z przysługujących im praw do opieki nad dzieckiem. Bo w pracy mają być aktywni, mobilni i dyspozycyjni. I tę dyspozycyjność ciężko czasem pogodzić z potrzebami dziecka.
Czym to skutkuje? Ano tym, że zdarzają się rodzice, którzy posyłają na siłę dziecko do żłobka, przedszkola lub szkoły mimo, że wiedzą o chorobie swojej pociechy. Próbują ukryć ten stan licząc na to, że nikt w placówce nie zorientuje się, że z dzieckiem jest coś nie tak, a jego stan się nie pogorszy. Tak podrzucone innym chore dziecko zaraża inne dzieci i rozszerza problem na inne rodziny. Czasem pracownik żłobka, przedszkola lub szkoły musi wzywać rodziców bo dziecko jest w takim stanie, że wymaga leczenia i opieki domowej. A wtedy nerwy puszczają takiemu rodzicowi. Bo trzeba się zwolnić z pracy, bo dniówka zerwana itp., itd.

***
Wiem, że nie ma lekko. Że istnieje przymus ekonomiczny, który zmusza rodziców aby oboje byli aktywni zawodowo jeżeli chcą zapewnić rodzinie jakieś założone warunki bytowe. Ale dziecko potrzebuje przede wszystkim opieki i bliskości z rodzicem w trakcie choroby. Zdalnie tego nie da się zapewnić.
Zdaję sobie sprawę, że wymagania jakie zwłaszcza przed młodymi ludźmi (rodzicami) stawia praca zawodowa często powodują u nich lęk przed założeniem lub powiększeniem rodziny. Tego lęku Program Rodzina 500 Plus nie złagodzi.

***
A jak opieka nad chorym dzieckiem wygląda w przypadku dzieci przysposobionych (adoptowanych)?
Wygląda dokładnie tak samo. Bo rodzic adopcyjny w prawach i obowiązkach opiekuna nad dzieckiem nie rożni się od innych, konwencjonalnych rodziców.
Jest tylko jedno ale... Za to duże ale...
Mianowicie chodzi o tzw okres preadopcji, czyli czas między ustanowieniem przez sąd osobistej styczności z dzieckiem (dziecko może przebywać, mieszkać z przyszłymi rodzicami), a formalnym przysposobieniem (uprawomocnienie się decyzji o przysposobieniu). W tym czasie przyszli rodzice, którzy już faktycznie sprawują opiekę na dzieckiem/dziećmi właściwie nie mają żadnych praw. Jeżeli w preadopcji mają dziecko w wieku poniżej 7 lat to mogli jeszcze skorzystać z urlopu macierzyńskiego już w tym czasie. Ale jeżeli zdecydowali się na dziecko starsze... To niech ich Pan Bóg ma w opiece, zdrowie niech dziecku służy, a okres preadopcji niech trwa jak najkrócej.

Notki powiązane:
1. Dziecko bez opieki. Co na to prawo?
2. Przepisy mogą zniechęcać do adopcji starszego dziecka


sobota, 4 listopada 2017

Grypa szaleje w jelitach

Nie wiem jak ta przypadłość fachowo się nazywa ale przychodzi niespodziewanie, a w trzewiach urządza sobie dyskotekę, po której kości czują się jak poobijane cepem.

Do naszego domu wpadła w nocy i najpierw dopadła mnie. Przez pół nocy jak w piosence:
Do przodu, do tyłu
W górę i w dół...
Następnego dnia, po tej fatalnej nocy, dopadło małżonkę. Tak ją wymęczyło, że ledwo mogła ustać sama na nogach.

Rodzice chorzy, a tu trzeba dziećmi się zająć. Bo dziewczyny (na szczęście) przypadłość ta ominęła.

- Mamo jeść.

A mamie na sam widok jedzenia słabo się robi.

- Tato pobaw się ze mną.

A tata się czuje jak po zastosowaniu najlepszego lekarstwa na katar.
O co chodzi z tym lekarstwem na katar? Zażyjcie silny środek przeczyszczający i spróbujcie kichnąć jak "przyśpieszacz" zacznie działać.

Choroba cię wykańcza, a ty masz zająć się jeszcze dzieckiem.
W takich sytuacjach zaczynasz rozumieć co naprawdę znaczy powiedzenie:
"Usr...j się, a nie daj się"

Strach pomyśleć co by było jakby dzieci też dopadło.