Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 23 stycznia 2022

Znów jestem dziabnięty. Przedawkowałem?

Dziś dałem się namówić swojej żonie i razem udaliśmy się po trzecią dawkę (tzw przypominającą) szczepionki przeciw Covid-19.

Cóż... Jak już wcześniej pisałem (w poprzednich notkach na ten temat) to na własnej skórze przekonałem się, że szczepionka nie gwarantuje mi, ani komukolwiek, że nie zachoruję. Ale nadal pozwala mieć nadzieję, że dzięki szczepieniom przechodzi się te chorobę w sposób znośny dla organizmu.

Możecie mieć oczywiście inne zdanie ale... Z tej możliwości w sumie niewiele wynika. Uparte nieszczepienie się to taki sam eksperyment na własnym zdrowiu jak nieleczenie. Bo w końcu nigdy tak do końca nie wiadomo co w tych pigułkach i innych medykamentach jest, a firmy farmaceutyczne piszą o tym tylko bardzo drobnym drukiem w ulotkach.

Cóż... Taka jest prawda, że to czym nas leczą musimy przyjmować na wiarę... Tak w oparciu o zaufanie do lekarza, który nas leczy.

I tak na wiarę dałem się dziś zaszczepić preparatem firmy Pfizer. Mimo, że dwie pierwsze dawki jakie otrzymałem to była Astra Zeneca.

Tak ktoś to urządził i podobno tak ma być.

Do wyboru miałem tylko szczepionki Pfizer i Moderna. I jakoś musiałem uwierzyć, że taka zmiana mi nie zaszkodzi.

A Wy jak myślicie?

Przedawkowałem?

piątek, 26 listopada 2021

Jestem zaszczepionym ozdrowieńcem

Dziś kończy się izolacja jaką nałożył na mnie system po pozytywnym wyniku testu na obecność materiału genetycznego wirusa wywołującego COVID-19 w moich drogach oddechowych.

Dzwonię do lekarza aby potwierdzić koniec izolacji. Tak... Działam kierowany instrukcją z sms od Ministerstwa Zdrowia.

Lekarz pyta się o objawy, a ja go informuję, że od kilku dni czuję się świetnie i nie mam żadnych objawów (gorączka, dreszcze, kaszel). Jedyne na co mogę narzekać to nadal przytępiony smak i węch.

Lekarz potwierdza koniec izolacji i mówi, że jestem tzw ozdrowieńcem.

Ale to wiem tylko od lekarza.

Nie potwierdzę tego np. na Internetowym Koncie Pacjenta. Nie uzyskam na IKP certyfikatu ozdrowieńca. System twierdzi, że mam ważny paszport covidowy uzyskany po drugim szczepieniu i nie mogę być jednocześnie "zaszczepieńcem" i "ozdrowieńcem".

Jak chcę certyfikat to ma go sobie sam załatwić u lekarza lub w punkcie szczepień... 

W sumie to mi to bakłażanem zwisa bo paszportu covidowego nikt ode mnie nie wymagał, a moc tych certyfikatów imo jest właściwie żadna.

Zaszczepieni też chorują...

Mnie wystarczy ulga wynikająca z tego, że zarazę przeszedłem łagodnie, bez powikłań i konieczności hospitalizacji.

Z antyszczepionkowcami dyskutować nie będę. Im niech wystarczy to, że byłem chory mimo zaszczepienia. 

piątek, 19 listopada 2021

Dlaczego szczepionka nie uchroniła mnie przed zachorowaniem na COVID-19?

W zasadzie od początku powinienem mieć świadomość, że fakt zaszczepienia nie daje 100% ochrony. Ale może naiwnie, może bezpodstawnie, jednak miałem taką nadzieję, że to mnie naprawdę zabezpieczy.

Cóż... Jednak aby być uczciwym muszę się przyznać, że w dotychczasowych kalkulacjach jednak nie uwzględniłem tu czynnika ludzkiego.

Otóż nie wziąłem pod uwagę, że jednak mam w domu nastoletnią córkę, która ma silne przekonanie, że młodość gwarantuje niezniszczalność, a koledzy i internet to najlepsze źródło wiedzy na temat tego czy warto się szczepić.

No więc moja córa ma poglądy na temat szczepień podobne do grasujących tu sympatyków Konfy. Równie "logiczne" i tak samo nie podlegające dyskusji.

Cóż... Upartego w swych teoriach nastolatka i/lub Konfederaty nikt i nic nie przekona nawet do próby wyjścia poza ustalony z kolegami schemat myślenia i plan działania.

Ale mam nadzieję, że moja córa z wiekiem jednak nabierze innych cech. 

Co do posłów i sympatyków Konfy nie mam już takich złudzeń. 


A wracając do tematu notki...

Jak moja córa złapała w szkole tego COVIDa i przywlekła go do rodzinnego domu to... żadna szczepionka pozostałym domownikom pomóc już nie mogła. 

Tak jak Linia Maginota nie obroniła Francji w 1940 r przed agresją niemiecką.

Wirus dostał w prezencie kuriera, który sam wniósł zarazę omijając wszelkie zabezpieczenia.

czwartek, 18 listopada 2021

Dlaczego w IKP nie ma informacji o kwarantannie/izolacji?

 Na tak zadane pytanie administratorzy serwisu Internetowe Konto Pacjenta (IKP)mają prostą odpowiedź:

"Informacja o kwarantannie nie pojawiła się w IKP, ponieważ laboratorium nie wpisało jeszcze wyniku do systemu IT. Zostań w domu, jeśli zostałeś poinformowany o skierowaniu na kwarantannę."

Ale czy jest to odpowiedź pełna i rzeczowa?

Bo jakoś na PUE ZUS informacje o kwarantannie/izolacji pojawiają się bez opóźnień. 

Lokalny sanepid też bardzo szybko dostaje informacje o wyniku testu za pośrednictwem "systemów IT".


Dlatego mam przeczucie, że podawana przez administratorów serwisu IKP odpowiedź jest dla osób, które nie korzystają np. z ZUS PUE i nie słuchają tego o czym mówi konsultant/konsultantka z sanepidu.

A prawdziwa przyczyna jest taka jak i przypadku informacji o zwolnieniu lekarskim. Te też w serwisie IKP pojawiają się czasem ze znacznym opóźnieniem.

Coś czuję, że w tej sprawie poszczególne elementy "systemów IT" nie współpracują ze sobą, a PUE ZUS ma priorytet względem IKP. 


Ale podano wytłumaczenie, którego użytkownik serwisu IKP nie jest w stanie sprawdzić. Więc musi je przyjąć i już...



środa, 17 listopada 2021

Czekając na wynik testu na obecność COVID-19

 Cóż... Czekając na wynik wspomnianego w tytule notki testu muszę niestety potwierdzić, że:

- Tę zarazę nadal można otrzymać jako niechciany prezent.

- Fakt zaszczepienia (pełnego) nie zapewnia 100% ochrony przed otrzymaniem takiego niechcianego prezentu.

Tak wiec mimo, że mam przyjęte obie dawki szczepionki przeciw COVID-19 to wczoraj zdecydowałem się na wykonanie testu sprawdzającego czy i ja nie jestem jednak chory.

Dlaczego?

Od kilku dni obie moje córki są na kwarantannie bo szkoła, do której uczęszczają okazała się być wylęgarnią COVID-19. Chorują uczniowie i nauczyciele.

Ale to jeszcze nie jest formalnie powodem do wykonania testu przez osobę zaszczepioną. Tak... zaszczepieni nie są kierowani z automatu na kwarantanne i/lub test sprawdzający.

Niestety po kilku dniach u starszej z córek pojawiły się objawy... Gorączka, łamanie w kościach, ból mięśni etc. 

Dwa dni później podobne objawy u żony.

Co gorsze... Żona wykonała test i wyszedł jej wynik pozytywny.

Tak wiec teraz moja małżonka jest w izolacji domowej.

Cóż... Nie mam jakiś (imo) szczególnych objawów (wieczorami temp. do 37 stopni z groszami i ból głowy) ale to już podobno wystarczy.

Tak wiec nie czekając postanowiłem wczoraj wieczorem sam skierować się na test za pośrednictwem formularza internetowego.

Formalnie nie jestem na kwarantannie ale sam z własnej woli siedzę w domu i czekam na wynik testu.


Podsumowując

Prewencyjne zamykanie szkół jednak miało jakiś sens. Dzieci nie da się opanować. Niestety część kadry pedagogicznej też jest jak dzieci. Do mnie od wczoraj wydzwania sanepid z pytaniami czy kontaktowałem się osobą taką a taką, czy byłem na zebraniu szkolnym w dniu... 

Tak dyrekcja szkoły wpadła na fantastyczny pomysł, że zebrania z rodzicami, które spokojnie mogły odbyć się online, będą zorganizowanie w tradycyjnej formie.


Paniom z powiatowego sanepidu naprawdę współczuję. Mają teraz dużo pracy, a nikt nie upomni się o ich uposażenia. A z tego co wiem to o zarobkach na poziomie tych jakie mają nauczyciele to mogą tylko pomarzyć. 


Aktualizacja

Po 24 godzinach od wykonania otrzymałem wynik testu. 

Pozytywny

niedziela, 24 stycznia 2021

Zgłosiłem rodziców jako chętnych do szczepienia przeciw Covid19

Rodzice od kilku dni próbowali zarejestrować sobie znanymi sposobami, czyli przez kontakt telefoniczny z przychodnią. Ale wszelkie te próby kończyły się wnioskiem, że słuchawki po drugiej stronie nikt nie odbiera.

Próba zgłoszenia się smsem (jest taka opcja) też im się nie udawała.

Jako dobry syn postanowiłem im pomóc.

Rodzice nie posiadają konta w banku z dostępem przez internet. Nie mają profilu zaufanego i o wszelkich takich nie chcą nawet słyszeć.

Zatem e-rejestracja przez serwis pacjent.gov.pl właściwie odpada. Zresztą DemoklesPlus już opisał swoje przeboje z próbą rejestracji matki.

Ale czytam uważnie to co podają w serwisie: https://www.gov.pl/web/szczepimysie/zgloszenia


Rejestracja na szczepienia dla seniorów 70+

Jeżeli masz 70 lat lub więcej oraz posiadasz PESEL - możesz zarejestrować się już na termin szczepienia. Rejestracji możesz dokonać na kilka sposobów: poprzez e-rejestrację na pacjent.gov.pl, dzwoniąc na Infolinię Narodowego Programu Szczepień 989 lub kontaktując się bezpośrednio z wybranym przez siebie punktem szczepień (tutaj znajdziesz mapę i dane kontaktowe).

Jeżeli jednak w Twojej okolicy nie ma już dostępnych wolnych terminów, możesz wypełnić  formularz zgłoszenia. Skontaktujemy się z Tobą, gdy sytuacja się zmieni i pojawią się nowe wolne terminy.


O! czyli nie trzeba się od razu samemu rejestrować... Można wysłać zgłoszenie chęci przez formularz i tu nie jest wymagane posiadanie profilu zaufanego.

No to próbuję...

Próbuje przez przeglądarkę na komputerze rodziców. Ale tu nadal Windows 7 i widocznie czegoś brak w systemie bo formularz nie przechodzi.

Próbuję przez przeglądarkę w telefonie i... po chwili dostaję e-mail, że zgłoszenie zostało przyjęte.

Teraz pozostało czekać na efekt, czyli jak szybko ktoś skontaktuje się z rodzicami i zaproponuje im termin.


Jak będę coś wiedział to napiszę.



 

piątek, 16 października 2020

Panika medialna jako choroba towarzysząca

 To, że media nakręcają atmosferę  nie jest jakimś odkryciem. Ale w przypadku covid19 tę medialną gorączkę można chyba uznać za jedna z głównych chorób towarzyszących.

Czytam w gazetach (a szczególnie w jednej Gazecie):

- jest źle

- wkrótce zabraknie łóżek w szpitalach,

- brakuje lekarzy

- za mało testów

- już jesteśmy druga Lombardią...

Po co to wszystko? Po to żeby tytuły lepiej się sprzedawały?

Niestety sam mogłem poczuć jak destrukcyjnie działa to na ludzka psychikę.

Od kilku miesięcy moja żona jest pacjentką onkologiczną. Ale bez paniki... Problem ujawnił się przypadkowo podczas rutynowego badania, które wcale nie było prowadzone w tym kierunku. I na szczęście zmiana został odkryta na etapie dającym duże szanse na skuteczne leczenie.

Ale ile się ostatnio nadenerwowałem to moje... Jak to mogło działać na stan ludzi oczekujących na podobne zabiegi mogę się już tylko domyślać.

Bo już słyszałem, że szpitale odwołują wszelkie zabiegi. Że będą leczyć tylko covid19...

Na szczęście nie jest to prawdą. Szpitale nie przestały leczyć pacjentów onkologicznych. Nie zaprzestano w nich innych funkcji związanych z ratowaniem ludzkiego życia.

Nie jest też  na szczęście prawdą twierdzenie, że jakoby środowisko lekarskie zaczęło tchórzyć. Że lekarze nie chcą leczyć...

Naprawdę większość z nich robi co może aby pomagać ludziom i ratować życie oraz zdrowie pacjentów.

Jeżeli słyszycie, że w jakimś szpitalu brakuje personelu do normalnego funkcjonowania szpitala (o ile w czasach covidowych szpital może funkcjonować normalnie) to wiedzcie, że niekoniecznie chodzi tu o lekarzy. Personel to też pielęgniarki, technicy oraz salowe... Ci wszyscy ludzie są niezbędni. Sami lekarze nie ogarną tej kuwety.

Co prawda w krakowskim szpitalu im Narutowicza ośmiu anestezjologów akurat teraz postanowiło złożyć wypowiedzenia  bo nie dogadali się w kwestiach płacowych... Ale to nie są wszyscy lekarze w naszym kraju.

Naprawdę większość wyrabia wielokrotność przewidzianych norm.

A my przynajmniej postarajmy się nie dokładać im roboty. Nośmy te maseczki, myjmy ręce, zachowujmy dystans i w ogóle stosujmy się do zaleceń.

O covidzie możemy sobie prywatnie myśleć co tam nam pasuje. Ale dla zdrowia ogólnego starajmy się nie robić afery z tego, że nakazano nam nosić maseczki w miejscach publicznych.

No i może dla własnego zdrowia unikajmy serwisów, które nie informują a tylko nakręcają atmosferę paniki medialnej.

Screen z serwisu gazeta.pl Z treści artykułu wynika jednak, że wspomniany szpital nie zostanie przekształcony w placówkę jednoimienną i leczenie pacjentów onkologicznych nie zostanie przerwane.
 



sobota, 29 sierpnia 2020

Komu zależy na tym aby dzieci 1 września wróciły do szkół?

Otóż odnoszę wrażenie, że stroną, która wykazuje największe zainteresowanie tym aby dzieci 1 września rozpoczęły normalną (no, tak w miarę normalną) naukę szkolną jest Ministerstwo Edukacji Narodowej. Covid covidem ale uczyć się jakoś trzeba i już... I najwyraźniej w MEN doszli jednak do wniosku, że zdalne nauczanie się nie sprawdza. Premier i minister od finansów też pewnie mieli w tym swój udział bo... Taka przerwa od nauki szkolnej nie jest i nie była za darmo. Te pieniądze na zasiłki dla rodziców, którzy zamiast pracować musieli opiekować się dziećmi nie były przecież tylko wirtualne.

Czy szkołom (dyrektorom i nauczycielom) zależy na tym aby dzieciaki uczyły się w szkołach, a nie zdalnie?

Tu już nie byłbym pewien odpowiedzi. Bo jak znam to środowisko to jest ono w tej kwestii bardzo podzielone. Nauka zdalna nauczycielom generalnie się nie podoba ale... powrót do szkoły budzi w nich wielkie obawy. Obawy o to, że system jednak nie podoła i nie zapewni nikomu (ani uczniom, ani nauczycielom) bezpiecznych warunków do nauki i pracy.

Czy są to obawy uzasadnione?

W mojej opinii nie są bezpodstawne. Bo co prawda należy się się zgodzić z oceną MEN, że nie wszędzie zagrożenie jest tak duże aby zamykać szkoły ale.... Ale w większość dużych szkół jest takie zgęszczenie, klasy są tak liczne, że wręcz nie ma fizycznej możliwości zapewnienia bezpiecznej odległości podczas zajęć. Nawet pojedynczych ławek w klasach. I nie ma szans aby nauczyciel był w stanie upilnować grupkę dzieci tak aby te nie wymieniały się przedmiotami, kanapkami, słodyczami, wirusami...

Dodajmy do tego, że spora część kadry nauczycielskiej to osoby już trochę starsze, które od lat w zawodzie utrzymuje chęć dotrwania do emerytury. A lęk o własne zdrowie może w którymś momencie okazać się silniejszy niż taka motywacja do pracy.

Czy do szkół chcą wrócić uczniowie?

Myślę, że większość dzieci chce powrotu do szkoły i już się cieszą na wieść o tym, 1 września dostana taka możliwość. Ale nie czarujmy się... Dzieciaki nie tęsknią za szkołą, nauczycielami oraz nauką. Po miesiącach "kwarantanny" brak im przede wszystkim normalnych (a nie tylko wirtualnych) kontaktów z rówieśnikami. I szczerze mówią to myślę, że większość z nich przeżyje szok gdy zorientują się, że szkoła nadal robi wszystko aby ograniczyć kontakty między uczniami.

Tak więc uczniowie bardzo szybko mogą zmienić zdanie na ten temat.

A co z rodzicami?

A rodziców zdanie to chyba najmniej było brane pod uwagę... Zresztą tu o uzyskanie jasnej deklaracji byłoby imo jeszcze trudniej  niż w przypadku dzieci. Bo tu lęk o bezpieczeństwo może równo konkurować z przemęczeniem wynikającym z konieczności łączenia pracy zawodowej z opieką nad dzieckiem. A opinie rodziców mogą okazać się jeszcze bardziej zmienne niż pragnienia ich dzieci.

 

poniedziałek, 16 marca 2020

Chrońmy dzieci przed stresem, który im się udziela

W sposób oczywisty w obliczu zagrożenia jakim jest epidemia choroby wywołanej koronawirusem nasze myśli jakoś częściej kierują się w stronę osób starszych. Osób, które są szczególnie narażone na niebezpieczeństwo ciężkich powikłań, a nawet śmierci w wyniku infekcji.
Ale w tym czasie nie wolno nam zapomnieć też o dzieciach. One też przeżywają te trudne dni razem z nami. Nasz stres, nasze obawy im też się udzielają.
Nasze obawy o zdrowie naszych starszych już matek i ojców są dla dzieci też źródłem lęku. One też mniej lub bardziej świadomie będą razem z nami odczuwać taki lęk... Lęk o życie i zdrowie swoich babć i dziadków.
Będą się bać także o nasze zdrowie. Mogą odczuwać obawę, że choroba pozbawi ich tego poczucia bezpieczeństwa jakie dają zdrowi i silni rodzice.
Będą się bać także o swoje życie i zdrowie... I w pokonaniu tego lęku nie wystarczy zbywanie ich krótką informacją, że dzieci przechodzą zazwyczaj tę chorobę bez poważniejszych skutków. One i tak będą bać się przede wszystkim naszym lękiem, który im się będzie udzielał.
Dlatego traktujmy ich obawy poważnie i poświęćmy im trochę czasu aby mogły poczuć, że w tej sytuacji nie są dla nas tylko balastem, który został w domu.

Starajmy się też chronić nasze dzieci przed nieodpowiedzialnymi słowami dorosłych.
Niestety ostatnio słyszałem wypowiedź pewnej kobiety, która o dzieciach wyrażała się jak o gryzoniach, które w dawnych wiekach roznosiły w miastach śmiertelne choroby.
A przecież to, że szkoły, przedszkola i żłobki mogą być ogniskami zarażeń nie wynika tylko z tego, że są to placówki, w których przebywa dużo dzieci.  Powodem w znacznym stopniu bywa nieodpowiedzialność dorosłych, którzy na siłę wysyłają chore dziecko do żłobka, przedszkola lub szkoły.

Dlatego te najbliższe dni, a może i tygodnie, to duże wyzwanie dla rodziców oraz opiekunów. Bo dzieciom trzeba zapewnić nie tylko bezpieczne zajęcia oraz opiekę w sytuacji gdy szkoły oraz inne placówki oświatowe są zamknięte. Trzeba im także pomóc w radzeniu sobie ze stresem oraz lękami wynikającymi z odczuwanego przez dzieci stanu zagrożenia.

środa, 11 marca 2020

Odwołanie zajęć w szkołach i innych placówkach ośiwatowych

O tym jakie konsekwencje może wywołać odwołanie zajęć lekcyjnych w szkołach i zamknięcie tych placówek mogliśmy się przekonać rok temu przy okazji strajku nauczycieli.
Tak... Jest to kłopotliwe. Bo dla dzieci, które nie mają zajęć szkolnych trzeba zorganizować opiekę. I to nie dotyczy wyłącznie najmłodszych dzieci... Bo nastolatki pozbawione nadzoru szybko zaczną wpadać na różne, czasem niezbyt mądre, sposoby zorganizowania sobie czasu.
Ale powiedzmy sobie szczerze... Jeśli rząd już zdecydował się na odwołanie wszystkich imprez masowych na terenie całego kraju to... Decyzja o zawieszeniu zajęć w szkołach i innych placówkach oświatowych będzie naturalną konsekwencją działań zapobiegawczych rozprzestrzenianiu się zarżeń koronawirusem. I w sumie nie wiem tak naprawdę dlaczego te decyzje nie były ze sobą połączone. Bo imo pod względem epidemiologicznym to zajęcia w szkołach można traktować dokładnie tak samo jak imprezy masowe - wielu ludzi w jednym miejscu. Tu nawet w jednym budynku.
Dlatego też raczej nie ma się co zastanawiać nad tym czy szkoły powinny zostać zamknięte. Można natomiast zadawać pytanie czy już rząd powinien wprowadzać takie rozwiązanie na terenie całego kraju. Bo jak informują media niektóre samorządy już podjęły takie decyzje.


A nie czarujmy się... Żłobki, przedszkola, szkoły to idealne środowisko dla wszelkich zarażeń chorobami wirusowymi.
Niestety znaczna część rodziców wysyła swoje dzieci do szkoły, przedszkola, żłobka mimo, że już dostrzega u swojego dziecka objawy jakiejś choroby. Bo może się uda, bo może nikt nie zauważy, bo może mi dniówka nie przepadnie...


Ktoś powie, ze koronawirus stanowi zagrożenie głównie dla osób starszych, a dzieci... No właśnie... Co z dziećmi? To, że dzieci przechodzą najczęściej tę chorobę bezobjawowo nie oznacza, że nie mogą jej przenosić na osoby starsze.


A tak poza tym... Zamknięcie szkół i innych placówek oświatowych spowoduje, że mniej osób będzie przemieszczać się po ulicach. Będzie mniej samochodów na ulicach i mniej ludzi w środkach komunikacji publicznej.


***
Przed chwilą premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej ogłosił odwołanie zajęć w szkołach od najbliższego poniedziałku na dwa tygodnie.
Ale już jutro zajęć nie będzie a szkoły tylko będą zapewniać opiekę dla dzieci, które przyszły mimo wszystko do szkoły.





środa, 13 marca 2019

Skóra "żywcem" z Taty i Mała książeczka o...

- Zabierz córeczki do miasta. Zawieź starszą na zajęcia z..., a młodszą do lekarza. Pokaż lekarzowi plamki na skórze dziecka.
- A przy okazji wpadnij do biblioteki. Oddaj dziecięce książki i pożycz coś nowego.

Zlecenie od żony. Bez tego to przeciętny ojciec (podobno) tylko by "gnił" przed telewizorem lub monitorem komputera.

A ja tam lubię takie wypady z córkami, bo zawsze coś ciekawego się przytrafi.

***
Idziemy do lekarza pokazać "te plamki" i pęcherzyki na skórze dziecka.
Lekarz ogląda i stwierdza, że to rodzaj reakcji uczuleniowej tzw. skóra atopowa.
Potem medyk spogląda na mnie i mówi:
- Ta przypadłość jest dziedziczna. I jak widzę to pan też ma z tym problem.
- Córeczka ma skórę jakby żywcem zdjętą z taty... (uśmiech, szczery)

Też się uśmiecham. Bo młodsza córcia coraz bardziej robi się taka "córunia tatunia".
A tego, że jednak nie jesteśmy kolejnym dowodem na dziedziczność "skóry atopowej" jednak mi się nie chce tłumaczyć.
Niech zostanie, że skóra "żywcem" z taty.

***
Wracając zaglądamy do biblioteki miejskiej. Młoda ma tam swoją kartę i sama buszuje między regałami wypożyczalni dla dzieci. Tak, może sobie swobodnie grzebać w całym księgozbiorze...
Nie wiem kto wpadła na ten pomysł ale...

Ma to swoje wady. Dziecko coś wyciągnie z półki, potem się rozmyśli i... nie pamięta już skąd książeczkę wzięło. Kłopot dla pani prowadzącej bibliotekę.

Może też dziecko wyciągnąć z półki coś co wprawi w zakłopotanie rodzica.

Np. Mała książeczka o...
Słyszałem o tej serii małych książeczek. Ale tylko słyszałem.
A tymczasem podchodzi do mnie dziecko z uśmiechniętą buzią i pokazuje co znalazło na półce:
"Mała książeczka o miłości"
Po okładce sądząc to wygląda jak kolorowe czytadło dla dzieci. W treści też w zasadzie trudno doszukać się tam czegoś wyjątkowo gorszącego. Na YouTubie (TwojejTubie) więcej imo sprośności...
Ale ilustracja przedstawiająca dwie całujące się panie jednak skłania mnie do rozpoczęcia kombinacji jak tu "tę pozycję" odłożyć na półkę.
Coś kombinuję i mówię, że: tę książeczkę to najpierw tata z mamą muszą przeczytać i zastanowić się czy...
Ale córka nie daje mi szans bo już ma trzy inne kolorowe książeczki i sama mówi, że "tę" jednak możemy zostawić.

Uff... Ja jednak nie jestem wielbicielem postępu wyrażającego się głównie w "rewolucji obyczajowej".

Ale od tematu uciec się nie da... Będzie wracał.

piątek, 8 lutego 2019

Robot do przypominania o myciu zębów

Moja młodsza córka dostała w szkole zadanie aby razem z tatą wykonać model robota (technika dowolna). Warunek konieczny... Praca ma być wykonana razem z tatą. Nie przez tatę. Ma być to wspólna praca ojca i dziecka.

Pracę zaczynamy od poszukiwań z czego można by tu takiego robota sklecić. Próba przegrzebania zakamarków domowych ujawnia przy okazji, że... przydałoby się tu i ówdzie zrobić porządek. A w domu jest całkiem sporo przedmiotów nadających się do konstrukcji robota.

Oto efekt wspólnej pracy...

Robot

Robot jest w 100% eko... Ekologiczny i ekonomiczny. Nic nie trzeba było dokupić. Robot został zbudowany z części, które zagracały szafki i gdyby ktoś je uznał za śmieci to mogłyby wylądować w kuble na odpady.
Teraz uzyskały nowe życie i nabrały nowej wartości, a nie zaśmiecają szaf lub garażu. Nie trafiły też do śmietnika.

Robot wykonany na podstawie planów (szkiców) technicznych dziecka.
Dzieci mają bardzo dobre pomysły... Jednak w ich realizacji potrzebują wsparcia. Nóż do tapet, klej na gorąco i inne niebezpieczne narzędzia na razie lepiej niech będą w ręku taty, a nie siedmiolatki. Jednak te ręce taty mają działać według dziecięcych wytycznych.

Ostatnim (a właściwie jedynym) problemem było wymyślenie z czego można by tu wykonać łapki robota. Czy będą to jakieś chwytaki? Może haczyki? A może coś jak ludzkie dłonie?
I tu ujawnia się siła dziecięcej wyobraźni.
Dwie stare szczoteczki do zębów zamontowane w ramionach robota to pomysł mojej córki. A robot będzie przypominał o myciu zębów...
Choć jak przypuszczam pewnie córcia wolałaby takiego prawdziwego robota, który naprawdę myłby za nią zęby rano i wieczorem.
Bo córunia bardzo nielubi tej czynności.

sobota, 29 grudnia 2018

Mamo, nie krzywdź - kampania fundacji "Ad vocem"

Chodząc ulicami Krakowa nauczyłem się ignorować treści na licznych plakatach i bilbordach. Natłok i nachalność tej formy reklamy sprawia, że odruchowo stajemy się na nią obojętni.
Jednak koło bilbordu fundacji ad vocem obojętnie przejść nie mogłem:

Bilbord wisi/wisiał/ dokładnie na wprost jednego z wejść do Galerii Krakowskiej. Miejsca tłumnie odwiedzanego przez młodych mieszkańców Krakowa oraz turystów. Może młodzi przyszli rodzice (matki, ojcowie) też zwrócą uwagę na treść i przekaz bilbordu fundacji ad vocem.

Może treść tego plakatu choć kilku osobom przypomni o tym jakie mogą być skutki spożywaniu alkoholu. To przypominanie wydaje się być szczególnie ważne dziś gdy tworzy się pewien rodzaj "kultury picia", który dopuszcza też spożywanie alkoholu, a wręcz jego nadużywanie, przez młode kobiety.

Warto zajrzeć też na stronę fundacji ad vocem: www.advocem.org.pl i przeczytać np. o skutkach oddziaływania alkoholu we krwi matki na rozwijający się organizm związanego z nią dziecka w fazie płodowej. Choćby po to by skonfrontować własne przekonania o tym czy i kiedy alkohol szkodzi. Bo może część z nich to mity.

Czy mając wiedzę o możliwych skutkach picia alkoholu można już tak z "czystym sumieniem" namawiać kogoś do jego spożywania?

Bo kultura to nie tylko w tym by wiedzieć ile można, z kim i kiedy... Ale także w tym by umieć samemu odmówić i nie proponować usilnie picia komuś kto nie chce.

***
Ze strony advocem.org.pl:
- dzieci z FAS rodzą się nie tylko w rodzinach określanych jako "patologiczne"...
- w Polsce rodzi się więcej dzieci z FAS niż z zespołem Downa...
- FAS to choroba... nieuleczalna. Można tylko łagodzić jej skutki.

czwartek, 8 listopada 2018

Karta uodpornienia (karta szczepień) dziecka

Czytając o nowych przypadkach zachorowań na odrę oraz o tym jak ważne w profilaktyce chorób zakaźnych są szczepienia ochronne chcąc nie chcąc przypomniałem sobie o pewnym ważnym dokumencie.
O karcie uodpornienia, która nazywana jest czasem kartą szczepień.

Co to jest?
Karta uodpornienia jest to podstawowy dokument zawierający historię szczepień konkretnego pacjenta. Karta taka powinna być założona dziecku zaraz po jego narodzinach i być przechowywana w jednostce zajmującej się podstawowa opieką zdrowotną danego pacjenta. W niej mają być odnotowane wszystkie zastosowane szczepienia ochronne i wpisane terminy kolejnych szczepień.
Niestety mimo postępującej cyfryzacji karta uodpornienia (karta szczepień) jest w naszym kraju nadal dokumentem papierowym. Można wystawić elektroniczną fakturę, testuje się e-recepty, już można wystawić elektroniczne L4 (nie tylko dla policjanta) ale historia szczepień nadal na papierze.

Ma to swoje wady.
Jak zmieniamy lekarza to... ta papierowa karta musi wędrować razem z nami.
Jest tam gdzie jest nasz lekarz i inne placówki nie maja do niej wglądu. A choroby i nagłe przypadki nie wybierają miejsca.
Lekarz o terminie kolejnego szczepienia przypomni sobie dopiero jak zajrzy do karty.



Karta uodpornienia dziecka przysposobionego (adoptowanego)
I tu zaczyna się prawdziwy problem. Karta wystawiona bezpośrednio po urodzeniu dziecka zawiera zazwyczaj dane rodziny pochodzenia dziecka i jego pierwotny numer pesel. Po przysposobieniu dane dziecka (nazwisko i nr pesel, czasem imiona) się zmieniają. Ale na papierowej karcie uodpornienia (szczepień) nie można oficjalnie dokonywać żadnych zmian. Ujawnianie, nawet lekarzowi, danych o rodzinie pochodzenia dziecka też może być niezgodne z prawem. A większość lekarzy zwyczajnie nie wie jak postępować z takim dokumentem. Partyzantka na całego...

Może Ministerstwo Zdrowia wysiliłoby się wreszcie na jakieś wytyczne dla lekarzy rodzinnych/pierwszego kontaktu jak postępować w tej specyficznej sytuacji!?

No ale może jednak szybciej doczekam się przejścia na cyfrową formę przechowywania danych o szczepieniach pacjenta i tam już będzie można uwzględnić odpowiednią ochronę danych oraz powiązanie z numerem pesel pacjenta, a także to, że dane pacjenta mogą się zmieniać w trakcie jego życia.

wtorek, 3 kwietnia 2018

Wesz - gość niepożądany

Ostrzeżenia o tym, że u dzieci pojawiają się przypadki wszawicy wiszą w okolicznych przedszkolach od dawna. Także w szkołach rodzice są instruowani o tym, że jest taki problem i jak reagować w przypadku stwierdzenia obecności Pediculus humanus /wesz ludzka/ u dziecka.
Ostrzeżenia czytałem, szkolnych prelekcji też słuchałem z należytą uwagą ale... Zajęty innymi sprawami wychowawczymi cieszyłem się, ze naszą rodzinę problem z pasożytami szczęśliwie omija.
A tu niemiła niespodzianka. Na Święta wprosiła się z niepożądaną wizytą we włosy młodszej córki aby podzielić się jajeczkiem.
Ha, ha, ha... Niezły dowcip. Równie zabawny jak wniesienie wozu na dach stodoły w Prima Aprilis.

Co robić?...
Jak już się zdarzyło to trzeba z tym walczyć i nieproszonego gościa jakoś wykurzyć. Na szczęście w aptekach środków do walki z wszą nie brakuje. Wręcz jest problem z tym co wybrać bo oferta różnych preparatów jest zadziwiająco bogata. A jak stwierdził sprzedawca z apteki: zbyt jest całkiem spory.

Przy okazji mogę tu dodać, że znalezienie czynnej apteki w dzień świąteczny (niehandlowy, wolny od pracy) nie stanowi jakiegoś większego problemu. W internecie listę czynnych aptek znalazłem po pierwszym przeczesaniu ;) zasobów googlem. A nawet bez dostępu do sieci się da bo na drzwiach porządnej apteki, nawet gdy jest zamknięta, wisi informacja o najbliższych aptekach dyżurnych.

Ale wróćmy do naszego nieproszonego gościa i sposobów na jego eksmisję.
Kupiłem preparat w formie szamponu. Podobno dobry ale jednokrotne zastosowanie raczej nie wystarczy. Stosują wszyscy domownicy.
Pościel do prania, rzeczy osobiste: czapki, odzież i takie tam też. Materace w łóżkach potraktowane odkurzaczem.

Jak ktoś zna jeszcze jakie sprawdzone i skuteczne sposoby na pozbycie się intruza i zapobieganie jego powrotom to będę wdzięczny za podzielenie się tą wiedzą w komentarzach.

***
Pisałem kiedyś o tym dlaczego dzieci tak często łapią różne choroby (infekcje) w przedszkolach i żłobkach. Że w znacznej mierze wynika to z ukrywana przez rodziców objawów u już chorych dzieci po to aby nie brać zwolnienia na chore dziecko. I coś mi podpowiada, że problem powracających przypadków wszawicy ma podobną naturę.

czwartek, 1 marca 2018

Mróz i suche powietrze a zdrowie dziecka

W nocy (około 1.00) obudził mnie głośny kaszel młodszej córki. Tak głośny, że mógłby obudzić niedźwiedzia w zimowym letargu.
Pierwsza moja myśl skierowała się w stronę zmartwienia czy to aby nie jakaś choroba przyplątała się do mojej córeczki. A tak dobrze znosiła dotychczas tę niezbyt korzystną dla zdrowia zimę.
Ale następna moja myśl kazała mi szukać wody do picia bo gardło sam czułem podrażnione i przeraźliwie spragnione łyku wody.
Może ta suchość powietrza w mieszkaniu szkodzi nie tylko mnie, ale powoduje też kaszel u mojego dziecka? - pomyślałem
Sprawdziłem, że córka nie ma oznak podwyższonej temperatury i przyniosłem mokry ręcznik, który rozwiesiłem na grzejniku w jej pokoju.

Reszta nocy upłynęła spokojnie. Bez napadów głośnego kaszlu dziecka.

***
Rano wyszedłem aby uruchomić samochód. Po mroźnej nocy silnik wystartował z głośnym i rozpaczliwym rzężeniem, ale szyb nie musiałem właściwe skrobać bo przy tak suchym powietrzu niewiele lodu powstało przez noc na szybie.
Wskaźnik temperatury w samochodzie pokazywał -22 C

-22 C w samochodzie


***
Taka temperatura sprawia, że już naprawdę zaczynamy się bać o zdrowie dzieci i swoje własne. Ale czasami zapominamy, że sam mróz w normalnych warunkach nam aż tak bardzo nie szkodzi. Jest ryzyko wychłodzenia, ale przed nim łatwo się zabezpieczyć. Wystarczy odpowiednia odzież i ograniczenie czasu przebywania poza budynkiem.
Niestety zmaganie z zimnem osłabia organizm. A to już rzeczywiście może otwierać drogę różnym chorobom. Zatem trzeba pilnować też właściwej diety i nie ma tak, że dziecko może iść do szkoły bez zapewnienia odpowiedniego posiłku w ciągu dnia. Młody organizm musi dostać właściwą porcję kalorii. A tego nie zapewnią słodycze i czipsy.
Jest zimno więc odruchowo podkręcamy piec lub regulatory na grzejnikach. Ale komfort w mieszkaniu to nie tylko temperatura. Trzeba też zapewnić odpowiednią wilgotność powietrza. Bo przesuszona śluzówka nosa i gardło są bardzie podatne na to co roznosi się drogą kropelkową. A nie czarujmy się: Od zarazków nie da się całkiem odizolować.

Ale miejmy nadzieję, że te mrozy już szybko miną. Bo śniegu i tak za mało, a już powoli zaczynały u mnie krokusy wschodzić. I karma dla ptaków się kończy :(

czwartek, 1 lutego 2018

Opieka nad chorym dzieckiem

Nagła choroba dziecka niestety zawsze może się przydarzyć.
Jeszcze wieczorem jest w miarę ok. Rano wstajesz, dzieci jeszcze śpią, żona zawiezie je później na zajęcia w przedszkolu i szkole. Ty spokojne jedziesz do pracy...
Po 2 godzinach masz telefon. Jednak starsza córka (11 lat) ma gorączkę i zwymiotowała. Nie ma siły by zjeść śniadanie. O wysłaniu jej do szkoły w tym stanie nie ma nawet mowy.
Zaczyna się ustalanie kto zostanie z dzieckiem. Bo jedenastolatki nie można w takim stanie zostawić samej w domu. Żona jest nauczycielką i szybkie załatwienie zastępstw na bieżący dzień mogłoby wywołać solidne zamieszanie w szkole, w której pracuje. Wybór pada zatem na mnie...
Zgłaszam szybko gdzie trzeba tą nagłą potrzebę i jadę do dziecka.

***
Przepisy znam w stopniu imo wystarczającym. Wiem, że pracownikowi przysługuje w ciągu roku 60 dni opieki nad dzieckiem w wieku do 14 lat na podstawie zwolnienia lekarskiego i 2 dni na podstawie wniosku (ale tu pracodawca może odmówić).
Tyle teorii... A w praktyce wiem, że sporo rodziców boi się korzystać z przysługujących im praw do opieki nad dzieckiem. Bo w pracy mają być aktywni, mobilni i dyspozycyjni. I tę dyspozycyjność ciężko czasem pogodzić z potrzebami dziecka.
Czym to skutkuje? Ano tym, że zdarzają się rodzice, którzy posyłają na siłę dziecko do żłobka, przedszkola lub szkoły mimo, że wiedzą o chorobie swojej pociechy. Próbują ukryć ten stan licząc na to, że nikt w placówce nie zorientuje się, że z dzieckiem jest coś nie tak, a jego stan się nie pogorszy. Tak podrzucone innym chore dziecko zaraża inne dzieci i rozszerza problem na inne rodziny. Czasem pracownik żłobka, przedszkola lub szkoły musi wzywać rodziców bo dziecko jest w takim stanie, że wymaga leczenia i opieki domowej. A wtedy nerwy puszczają takiemu rodzicowi. Bo trzeba się zwolnić z pracy, bo dniówka zerwana itp., itd.

***
Wiem, że nie ma lekko. Że istnieje przymus ekonomiczny, który zmusza rodziców aby oboje byli aktywni zawodowo jeżeli chcą zapewnić rodzinie jakieś założone warunki bytowe. Ale dziecko potrzebuje przede wszystkim opieki i bliskości z rodzicem w trakcie choroby. Zdalnie tego nie da się zapewnić.
Zdaję sobie sprawę, że wymagania jakie zwłaszcza przed młodymi ludźmi (rodzicami) stawia praca zawodowa często powodują u nich lęk przed założeniem lub powiększeniem rodziny. Tego lęku Program Rodzina 500 Plus nie złagodzi.

***
A jak opieka nad chorym dzieckiem wygląda w przypadku dzieci przysposobionych (adoptowanych)?
Wygląda dokładnie tak samo. Bo rodzic adopcyjny w prawach i obowiązkach opiekuna nad dzieckiem nie rożni się od innych, konwencjonalnych rodziców.
Jest tylko jedno ale... Za to duże ale...
Mianowicie chodzi o tzw okres preadopcji, czyli czas między ustanowieniem przez sąd osobistej styczności z dzieckiem (dziecko może przebywać, mieszkać z przyszłymi rodzicami), a formalnym przysposobieniem (uprawomocnienie się decyzji o przysposobieniu). W tym czasie przyszli rodzice, którzy już faktycznie sprawują opiekę na dzieckiem/dziećmi właściwie nie mają żadnych praw. Jeżeli w preadopcji mają dziecko w wieku poniżej 7 lat to mogli jeszcze skorzystać z urlopu macierzyńskiego już w tym czasie. Ale jeżeli zdecydowali się na dziecko starsze... To niech ich Pan Bóg ma w opiece, zdrowie niech dziecku służy, a okres preadopcji niech trwa jak najkrócej.

Notki powiązane:
1. Dziecko bez opieki. Co na to prawo?
2. Przepisy mogą zniechęcać do adopcji starszego dziecka


czwartek, 11 stycznia 2018

Maska przeciwsmogowa dla dziecka

Co co to jest w ogóle maska przeciwsmogowa?
Najprościej rzecz biorąc jest to produkt sprzedawany jako indywidualna ochrona dróg oddechowych przed szkodliwym oddziaływaniem zanieczyszczonej atmosfery. Większość z tych produktów ma funkcjonalność taką jak stosowane w przemyśle półmaski przeciwpyłowe (takie jak ta na rycinie poniżej).
Półmaska przemysłowa (foto. wikipedia)
Sporo osób to stosuje. Chodząc po ulicach Krakowa widzę naprawdę dużo ludzi w maskach przeciwsmogowych. I coraz częściej też dzieci.
Ja od razu się przyznam, że nie lubię tego środka ochrony dróg oddechowych. Czasem muszę go stosować w pracy lub ogrodzie. Maseczki (półmaski) używam tylko doraźnie gdy naprawdę jest taka potrzeba. Maska przeciwpyłowa (półmaska) taka jak na powyższym zdjęciu, czy też taka bardziej "wypaśna" (ostatnio modne wśród rowerzystów i biegaczy)  chroni drogi oddechowe przed pyłem zawieszonym. Ma jednak też pewne wady. Nie daje ochrony dla oczu, a podrażnione oczy to u mnie jeden z pierwszych objawów kontaktu ze smogiem. Moje oczy reagują szybciej niż gardło. Natomiast noszenia na co dzień pełnej maski zapewniającej ochronę dla dróg oddechowych i oczu nie jestem sobie w stanie wyobrazić ze względów praktycznych.
Widoczna na zdjęciu półmaska to przemysłowa (laboratoryjna) jednorazówka. I ta jednorazowość ma być traktowana dosłownie. Maski się nie czyści, nie regeneruje... po zużyciu ma trafić do kosza. Tak samo imo należy traktować wkłady filtrujące w modnych ostatnio maskach przeciwsmogowych. Ich żywotność też jest ograniczona i powinny być często wymieniane. Bo oddychanie to nie tylko zaciąganie powietrza z zewnątrz, które maska (półmaska) ma oczyścić. Podczas wydechu wypuszczamy z płuc ciepłe i wilgotne powietrze, które też musi przejść przez maskę. Z czasem na kontakcie twarzy z maską (półmaską) tworzy się ciepłe i wilgotne środowisko sprzyjające rozwojowi różnych mikroorganizmów (nie zawsze przyjaznych).
Tak więc taka maseczka może być stosowana, ale zgodnie z przeznaczeniem i odpowiednio często zmieniana.

Ochrona dziecka przed szkodliwym oddziaływaniem zanieczyszczeń i trucizn w powietrzu
Zapewnienie ochrony dla dróg oddechowych dziecka jest szczególnie trudne. Typowe maski (półmaski) przeciwpyłowe (przeciwsmogowe) są produkowane w rozmiarach dostosowanych do twarzy dorosłego człowieka. A i dorosły ma czasem problem z ich dopasowaniem tak by maseczka dokładnie (szczelnie) przylegała do twarzy. Jeżeli maseczka nie jest szczelna, nie przylega właściwie do twarzy to jej stosowanie mija się z celem. A maseczka z niewymienianymi zgodnie z zaleceniami wkładami filtrującymi będzie bardziej szkodzić niż pomagać.
Na rysunku poniżej możemy zobaczyć zestawy opracowane w celu ochrony dzieci przed oddziaływaniem bojowych środków trujących. Dwie wojny dostarczyły dużo doświadczeń w tej dziedzinie.
Foto.: wikipedia
Czy chcielibyśmy by tak wyglądał nasz spacer z dzieckiem?

A prawda jest taka, że jeżeli chcemy by nasze dzieci dorastały w przyjaznej dla nich atmosferze (dosłownie) to raczej powinniśmy się domagać skutecznych działań na rzecz poprawy jakości powietrza w miejscach, w których żyjemy. Maskę (półmaskę) zawsze można mieć. Ale tak jak kalosze lub rękawice gumowe - na wszelki wypadek.
Niestety aby dziecku zapewnić zdrowy rozwój należy dać mu możliwość życia w zdrowym środowisku. A jak już przyszło nam mieszkać w zanieczyszczonym mieście to należy dołożyć starań by dziecko (i my z nim) mogło jak najczęściej i jak najdłużej przebywać poza strefą oddziaływania zanieczyszczeń. Mniej spacerów po mieście, więcej wyjazdów w tereny niezurbanizowane. A jak już musieliśmy przebywać z dzieckiem w zanieczyszczonej smogiem okolicy to należy po powrocie do domu przemyć dziecku buzię i oczyścić nosek.

Niestety czasem odnoszę też wrażenie, że sporo osób (także rodziców) traktuje noszenie masek przeciwsmogowych jak element stylu życia. Taka moda...

piątek, 21 lipca 2017

Pierwsza wizyta u dentysty i pierwszy zgryz

Udało mi się dziś przyjść z moją starszą córką do dentysty. Nie było łatwo ją przekonać do konieczności poddania się zabiegom stomatologicznym, bo Oliwia bardzo boi się wszystkiego co może być związane z bólem, krwią lub opieką medyczną.
Gabinet wybrałem na podstawie opinii znajomych i rodziny. Szukałem stomatologa, który ma delikatne podejście do dzieci i zrozumie, że dziecko może się bać. Z tego powodu uznałem, że jest też właściwym poinformować lekarza stomatologa o niedawnej adopcji.
Informacja o przysposobieniu została przyjęta ze zrozumieniem. Razem z dentystka ustaliliśmy, że oprócz właściwego leczenia i zadbania o stan zębów ważne będzie też takie prowadzenie jego wizyt w gabinecie stomatologicznym by oszczędzić dziecku niepotrzebnego stresu i lęku.
Niestety już pierwsza wizyta ujawniła, ze stan uzębienia córki wymaga poważniejszych zabiegów i będzie konieczna tez konsultacja z ortodontą. I tu ujawniają się wcześniejsze zaniedbania w opiece nad dzieckiem.