Już w zeszłym roku szkoła i jej okolice huczały od plotek na temat jakiegoś osobnika, który miał jakoby nagabywać (a może i napastować) dziewczynki wychodzące ze szkoły.
W tym roku już nie tylko plotka o takim typie (typach?) ostrzega. Ostrzeżenie pojawiało się też w korespondencji przekazywanej przez dziennik elektroniczny. Już chyba trzeba nad tym problemem zacząć się poważnie zastanawiać. Dziennik elektroniczny to w końcu już oficjalny kanał informacyjny.
Okolica, w której żyję jest bardzo tradycyjna i takie zachowania (nagabywanie i dwuznaczne zainteresowanie) wobec dzieci nie są tu akceptowane. Sytuacja robi się chwilami tak napięta, że nie chciałbym być w skórze typa podejrzanego o takie niecne zamiary wobec dziecka.
Ale nie tylko w szkole i jej okolicach słyszę o "narastającym problemie" napaści na dzieci. Napaści wyjątkowo paskudnej bo... aż wstyd o tym pisać: "co ON chciał zrobić temu dziecku.
Cechą wspólną wszystkich tych pogłosek jest to, że napastnikiem zawsze jest jakiś ON a napadniętym dzieckiem zawsze Mała Dziewczynka... I zawsze jest to oparte na "pewnym źródle": znajoma znajomej to słyszała w...
***
Cóż... Wiem, że żyjemy w dosyć wrednych czasach i wiele kiedyś nieprzekraczalnych granic już dawno zostało zatartych. Ale czy wierzyć pogłoskom, które momentami wkraczają na jakiś grząski grunt zbiorowej histerii?
Jako dziecko załapałem się jeszcze na opowieści o czarnej Wołdze, której napęd miała zapewniać "krew porwanych przez jej kierowcę dzieci".
Brr... Aż mnie czasem otrząśnie jak sobie przypomnę jakie to było straszne i... głupie.
Co chciano osiągnąć opowieściami o czarnej Wołdze to mogę się tylko domyślać.
Może chodziło tylko o to by dzieci nie biegały po drodze i nie narażały się na ryzyko wpadnięcia pod samochód. Ale może było w tym i drugie głębsze dno.
Włoga - samochód produkcji ZSRR kojarzony z autem służbowym używanym przez notabli partyjnych w okresie PRLu.