Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 lutego 2019

Największy dar, jaki możemy dać dziecku to... miłość

Wielu ludzi ze strachem myśli o swoim rodzicielstwie. Gnębi ich nieustanny lęk o to czy swojemu dziecku zapewnili wszystko co powinien "dobry rodzic".

Aby zapewnić dziecku dobre dzieciństwo oraz szczęśliwą przyszłość matki i ojcowie prześcigają się w wymyślaniu jakie to dodatkowe zajęcia powinni mu zorganizować, jak tu zarobić na wszystko co potrzebne dziecku by nie czuło się gorsze w kontaktach z rówieśnikami. A czasem już od kołyski planują mu przyszłość tak by później ich dziecko było szczęśliwe... A szczęście to ma wyrażać się błyskotliwą karierą i sukcesem zawodowym.

Ale czy dzieci od nas rodziców naprawdę tego potrzebują?

Otóż myślę, że podany przez redakcję Salonu24 przykład państwa Ireny i Macieja Kaczyńskich to piękny dowód na to, że każdy z nas może dać swojemu dziecku największy dar. Dar, którego nie zastąpią żadne kursy, gadżety, prestiżowe studia... Dar bezgranicznej, bezwarunkowej miłości.

https://www.salon24.pl/u/magazyn/934986,anielka-umarla-ciezko-chora-ale-rodzice-wymodlili-cud-narodzin-odrzucili-aborcje

Dzieci chcą abyśmy kochali je takie jakimi są, a nie za spełnianie naszych oczekiwań. Nie chcą abyśmy planowali im przyszłość... Chcą z nami żyć każdą chwilą i chcą czuć, że każda ta chwila jest też dla nas radością ze wspólnego życia.

Nawet jeśli to życie jest tylko chwilą.

***
Tekst ten ukazał się pierwotnie w serwisie Salon24.pl pod adresem:
https://www.salon24.pl/u/hephalump/935495,najwiekszy-dar-jaki-mozemy-dac-dziecku

Zachęcam też do lektury komentarzy pod tą notką na Salonie.

sobota, 26 stycznia 2019

Zimna Wojna. Film o miłości zbyt trudnej

O filmie Pawła Pawlikowskiego pt Zimna Wojna (2018) napisano już wiele recenzji, ale ja nie chcę tu kolejnej tworzyć. Film po prostu warto obejrzeć aby poczuć coś o nim samemu...
Dlatego jestem wdzięczny mojej żonie za to, że wczoraj wyciągnęła mnie do małego kina na krakowskim Podgórzu (KinoKawiarnia KIKA) na ten film.
Co by nie mówić... Połączenie doskonałości reżyserskiej z pięknem zdjęć Łukasza Żala oraz siły uczuć płynących z każdej sceny musi robić wrażenie. A to wszystko jeszcze podkreślone muzyką, która trafia do serca i duszy.

Jak już mowa o sercu i duszy to film ten imo jest z gatunku tych, które potrafią wstrząsnąć całym naszym wnętrzem... Z wątrobą włącznie. I nie chodzi mi tu o ilość alkoholu jaki przelewa się w scenach filmowych.

Kiedyś porównałem miłość, która pojawia się miedzy rodzicami a przysposobionym (adoptowanym) dzieckiem do miłości małżeńskiej (Adopcja starszego dziecka jest jak...). Do miłości na styku dwóch różnych światów. Światów czasem rozdzielonych barierą.
Wtedy skupiłem się na nadziei jaką dają przykłady udanych, szczęśliwych małżeństw. Nadziei na to, że miłość może trwale połączyć ludzi. Nawet jeśli już niosą ze sobą bagaż nawyków, doświadczeń i przeżyć kształtowanych w zupełnie innych warunkach. W innych światach...

Film Pawła Pawlikowskiego pokazuje jednak, że uczucie potrafi mocno połączyć ludzi nawet wtedy gdy bariera, która ich dzieli jest Żelazną Kurtyną, a wszystkie próby jej pokonania kończą się fiaskiem. Bo miłość to uczucie obdarzone siłą i mocą, która potrafi budować wbrew przeszkodom losu ale może też bezwzględnie niszczyć tych, którzy wpadli w sidła miłości niespełnionej.


czwartek, 9 listopada 2017

Kochaj, nie zabijaj

Moja starsza córka dostała jako zadanie domowe (4 klasa szkoły podstawowej) napisać trzy zadania na temat jakie wg niej są podstawowe Prawa Dziecka. W pracy mogła posiłkować się wiedzą zaczerpniętą z Internetu.

Oto co moje dziecko napisało:
Dziecko ma prawo do życia.
Dziecko ma swoją własną tożsamość.
Każde dziecko powinno mieć rodziców i być kochane.

I chyba każdy z nas, bez względu na poglądy, wiarę oraz formy wyrażania swoich wierzeń/poglądów, zgodzi się z tym co napisało moje dziecko. Trochę w tym widać, że córeczka korzystała z Wikipedii (Prawa Dziecka), ale ostatnie zdanie jest już imo bardzo wyraźnym przekazem od dziecka, które w swoim życiu doznało osierocenia oraz braku rodzicielskiej miłości.

Pewnie każdy z nas wie, że miłość oraz jej okazywanie są bardzo ważne w relacjach rodzica z dzieckiem. Ale może nie każdy z nas ma świadomość, że brak tych uczuć lub ich niedobór jest patologią w rodzinie. Że brak uczucia miłości działa na dziecko równie destrukcyjnie jak przemoc. Że brak miłości może zabić duszę dziecka i stanowi śmiertelne zagrożenia także dla jego życia.

Miłość to uczucie, którego nie można zastąpić.
Nie ma nic co mogłoby być zamiast niej.

***
Czytam opublikowany wczoraj Komunikat Prezydium Episkopatu Polski:
Apel Prezydium Konferencji Episkopatu Polski w sprawie ochrony prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci

I cieszę się, że Episkopat po raz  kolejny potwierdza uznanie prawa do życia jako podstawowego prawa dziecka i każdego człowieka. Że przypomina o tym, że życie zaczyna się już w momencie poczęcia. I nikt nie ma prawa decydować o tym kiedy jest ono już niewarte istnienia.
Ciesze się też, że Episkopat w swoim apelu dostrzega również adopcję dziecka jako wybór za życiem i wybór miłości.
Natomiast zmartwiło mnie użycie sformułowania:
"Zamiast aborcji - adopcja".
Rozumiem intencje biskupów skupionych w Prezydium Episkopatu Polski ale adopcja nie jest zamiast. Bo nic nie ma zamiast miłości. Miłość rodzica adopcyjnego jest tą samą miłością jak każdej kochającej matki, każdego kochającego ojca. Rodzic adopcyjny może obdarzyć swoje dziecko dokładnie tym co powinno otrzymywać od samego początku swojego istnienia.

Czasem ktoś może nie być w stanie, może nie potrafić pokochać swojego dziecka ale może dać dziecku szansę na życie i miłość. Naprawdę... Nie zamiast.

sobota, 29 lipca 2017

O uczuciu, które leczy duszę

W maju 2015 napisałem w serwisie Salon24.pl tekst pt. Bajka o Chłopcach. Napisałem go pod wpływem przeżyć związanych z procesem adopcyjnym po jednej z rozmów w OA.
Tekst ten jednak tak naprawdę nie jest bajką. Jest to prawdziwa historia o chłopcu i jego dziadku. Moim Dziadku.

Oto ta historia:

Chłopca zabrali z domu wiosną. Mama pachniała i była piękna jak zawsze. Tata bardziej poważny. Przed odjazdem kupili Chłopcu jeszcze prezent – drewnianego „konika”. Może był to piesek, ale Chłopcu się zapisał jako konik. Taka figurka z drewnianych koralików i krążków w kształcie zwierzątka.
Ze szpitala pamięta tylko białe, sterylne ściany. I dzień, w którym koralikowe zwierzątko rozbiegło się jak przestraszone stado po podłodze... Jak szkło z rozbitego lustra, które zamroziło serce innego chłopca z bajki.
Czystość szpitala przytłumiła zapach Matki. Taka czystość bez smaku i ludzkiego zapachu. Szklano-metalowa. Tylko w niedzielę - ciepłe, mocne dłonie Ojca przypominały o Domu.
Jesienią Chłopiec wrócił do Domu. Wszyscy się cieszyli. Mówili, że się udało, że będzie zdrowy. Ale wprawne oko Matki szybko dostrzegło, że coś w Chłopcu się zmieniło. Nie chciał się przytulić, nie bawił się Jej włosami, nawet nie płakał...
Ludzie mówili, że zapomni. Że za jakiś czas wszystko samo wróci do stanu jaki był przed wyjazdem Chłopca. Ale może jakiś szklano-metalowy kawałek zbyt głęboko utkwił w jego sercu... A może Chłopiec nadal próbował wyjść z kojca w pogoni za uciekającym konikiem.
Chłopiec nie widział, a może nie chciał zauważyć, że w Domu czekała na niego Siostra. Siostra, której wcześniej nie było. Dziewczynka była mała i bardzo ruchliwa. Jej głos i zapach wypełniał cały Dom. Tak jakby chciała skupić na sobie uwagę wszystkich domowników.
Matka po cichu płakała widząc co się dzieje z jej Synkiem. Ale im bardziej chciała go przytulić, tym bardziej ją odpychał. Ciągle tylko szukał schronienia w ramionach Ojca.
Latem Ojciec zabrał Synka na wakacje do Dziadka Stefana czyli swojego Ojca. Dla Chłopca Dziadek był po prostu Dziadkiem. Dużo starszym, tajemniczym mężczyzną z nieodłącznym psem Burkiem.
Dziadek miał jednak jedną bardzo ważną cechę. Miał bardzo dużo czasu i cierpliwości dla wnuka. Potrafił całe dnie opowiadać Chłopcu bajki i chodzić z nim po gospodarstwie. Czasem zaprzęgał konia do wozu i zabierał wnuka na przejażdżki w pola.
Może to ciepło głosu Dziadka, a może żar Dziadkowych opowieści sprawiły, że lody w sercu Chłopca zaczęły puszczać. Zaczął się uśmiechać i reagować na zaczepki. Domagał się by jeszcze raz opowiedzieć bajkę. Więc Dziadek mówił i mówił. O Tesi i małym wróbelku, o chłopie i wężu, o żołędziu, dyni i Marku poprawiającym Pana Boga.
Chłopiec nie odpychał już odtąd Matki. To Ona była Skarbem Dzieci z bajek Dziadka. Siostra była podobna do Tesi, Calineczki albo innej księżniczki. A Dziadek? Dziadek czasami zmieniał się w małego Stefka.
Niektórzy ludzie mówili, że to wiejskie powietrze, jajeczko od prawdziwej kury i świeże mleko tak dobrze zadziałały. Ale takie opowieści zostawmy dla dorosłych, którzy są czasem jak dzieci. Starzy, mądrzy ludzie wiedzieli co się stało. Raz widzieli wóz, którym jechało trzech chłopców. Innym razem wyraźnie słyszeli jak śmieją się próbując wyłowić zachodzące słońce ze stawu.
Starzy ludzie wiedzieli, że lód pękał nie w jednym, ale w dwóch sercach.
Dziadek Stefan jako chłopiec miał młodszego Brata, z którym był bardzo związany. Brat był wesoły i pełen życia. Ale Zło, które rozbija lustra i rozmyślnie psuje dziecięce zabawki, zamroziło serce Brata jesienią 1943 r.
Serce Stefana zamarzało powoli. Zło nie ustępowało, zamrażało serca wielu chłopców. Nie oszczędzało też serc dziewczynek. Zło nie chciało odejść, a przepędzone tylko zmieniło swoją postać. W nowej postaci kazało Stefanowi zapomnieć, że w ogóle miał Brata.
Ale Zło nie jest nie do pokonania. Jest coś, co jest silniejsze od Zła. Otóż Zło nigdy nie pokona serca pełnego Miłości. Iskierki Miłości rozpalonej w sercach Chłopca i Dziadka rozpuściły lód. Podobnie jak Miłość Gerdy, która uwolniła serce Kaja w bajce Andersena.
Tak więc opowiadajmy dzieciom bajki. Bajki, w których jest wielka mądrość i Skarb Dzieci.
MK
11.05.2015

czwartek, 2 marca 2017

Dziecko nie potrzebuje drogich zabawek

samochód dla misia
Samochód dla misia (Oliwia, 10 lat)


Czego dziecko potrzebuje do szczęścia? Raczej nie drogich zabawek.
Kartonowa paczka po przesyłce pocztowej, nożyczki oraz dziecięca fantazja i w efekcie mamy wspaniałą nowa furę dla miśka (nie beema!!). Konstruowanie tego samochodu było dla Oliwii (10 lat) równie zajmujące jak układanie klocków Lego. A śmiechu może było nawet więcej. Bo klocki układa tak bardziej na poważnie.
Oliwia bardzo lubi gdy zwraca się uwagę na jej pracę. Lubi gdy jest chwalona, podziwiana. Sama też bardzo angażuje się emocjonalnie w tworzone przez siebie konstrukcje.
To nic, że zabawka z kartonu jest nietrwała. Drogie zabawki też szybko się nudzą. A Oliwia ciągle szuka nowych wrażeń. A gdy jeszcze uda się w zabawę zaangażować mamę i tatę... To na twarzy dziecka widać promienny uśmiech.

***

Dziecko zabawki samo potrafi sobie wymyślić. Potrzebuje natomiast bezpieczeństwa oraz poczucia, że jest kochane, a jego wysiłki są doceniane przez rodziców.

***

Tak więc nie trzeba dużo wydawać na zabawki. Lepiej więcej czasu poświecić na wspólną zabawę z dzieckiem.