Może to pierwsze miesiące po adopcji gdy nasze już "oficjalne" córki nadal mówiły do nas: Ciociu i Wujku uczyniły mnie bardziej wrażliwym na to jak dzieci zwracają się do bliskich im dorosłych. Bo wcześniej... przyznaje, że nie zwracałem na to aż takiej uwagi.
Gdy dziewczyny zaczęły mówić do nas: Mamo, Tato uznałem, że proces adopcji wszedł na właściwą drogę i nasz związek z dziećmi zaczął przybierać realną postać, a nie tylko formalną.
***
I tak już zadowolony z budowanej więzi z naszymi dziećmi nagle odkryłem, że 11-letnia siostrzenica mojej żony zwraca się do swoich cioć i wujków po imieniu. Może wcześniej nie zwrócił bym na to uwagi ale teraz zacząłem odczuwać, że denerwuje mnie to. I może dziecko wyczuwa to moje zdenerwowanie bo do mnie jeszcze powie wujku.
***
Wydaje mi się, że taka imo nadmierna poufałość w relacjach dziecko-dorosły burzy jednak pewien porządek. Nie wiem co "młoda" siostrzenica chce osiągnąć? Może chce być traktowana na równi z dorosłymi? Ale ja nie chcę by moje córki brały taki przykład.