Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dziecko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dziecko. Pokaż wszystkie posty

środa, 15 grudnia 2021

Usługi elektroniczne. Tak dziecko może nabić rachunek za telefon

 Ostatnio jestem coraz bardziej przekonany o tym, że smartfony szkodzą dzieciom. Są wręcz jak używki... i to te ciężkie, z gatunku uzależniających.

Niestety mogą to być też drogie używki... Bo dziecko już uzależnione nie będzie miało umiaru w czerpaniu przyjemności z korzystania ze smartfona.

Cóż... A już ofiarowanie dziecku telefonu z abonamentem to kuszenie losu.

Ostatnio na moim rachunku (kilka aktywnych numerów telefonicznych) zaczęły pojawiać się opłaty za usługi elektroniczne.

Ponieważ sam nic nie zlecałem to zacząłem sprawdzać komu się takie coś przytrafiło.

No i okazało się, że to moja starsza córka uległa jakieś aplikacji (chyba gra) i coś tam kliknęła na ekranie smartfona.

Tak więc jeśli na waszym rachunku pojawi się coś takiego:


To znaczy, że ktoś mniej lub bardziej świadomie korzysta z płatnych opcji gier lub aplikacji zainstalowanych w smartfonie.

Jedna taka to niby nie problem... Ale kilka, kilkanaście i to uruchomionych jako usługa cykliczna może znacząco wpłynąć na wysokość rachunku za telefon.

Cóż... W opcjach domyślnych np. Orange (mój operator) nie za bardzo chroni mniej świadomych użytkowników.

Blokadę takich usług lepiej włączyć. I trzeba zrobić to samemu. Bo operator jest jakby to powiedzieć częścią tego interesu. A usługa Zamów z Orange jest komercyjna i operator swoje z tego ma.

Tak wiec w opcjach konta dla telefonu dziecka  warto włączyć blokadę usług elektronicznych:


Bo usunięcie już włączonego i cyklicznie powtarzającego się obciążenia wynikającego z uruchomionej za pomocą usług elektronicznych subskrypcji jest trudniejsze.

czwartek, 21 października 2021

Czas na i dla dzieci - wartość większa od pieniędzy

 Mitologia tzw "świadomego rodzicielstwa" mówi nam, że decyzję o poczęciu i narodzeniu dziecka trzeba podjąć we właściwym czasie. W czasie, w którym dorosły człowiek jest już gotowy na to by opiekować się dzieckiem.

Jest to mit bo... Bo ważniejsze od samej decyzji tak naprawdę jest to czy ten czas w ogóle się ma. 

Czy ma się czas dla dziecka i jego potrzeb? A będzie ono wymagało od rodziców dużej zdolności do znajdowania czasu, który będzie przeznaczony na zapewnienie dziecku właściwego rozwoju.

Dziecko może pojawić się w naszym życiu całkiem przypadkowo, bez czasu poświęconego na jego "planowanie"... Ważniejsze jest to aby potem był czas na jego wychowanie.

A z tym czasem i zdolnością rodziców do poświęcania swego czasu dla dzieci jest imo coraz gorzej.

Tak Program Rodzina 500 Plus dał jakiś zastrzyk finansowy, sporo rodzin wyciągnął z nędzy.

Ale program ten nie wpłynął jakoś znacząco na dzietność w naszym kraju. Nie wpłynął, bo nie mógł wpłynąć. Do decyzji o podjęciu się roli rodzica trzeba innej inspiracji niż możliwość uzyskania "świadczenia wychowawczego". Bo za żadne pieniądze nie kupimy sobie czasu jaki trzeba poświęcić na wychowanie dziecka.

A ten czas nadal nam się odbiera...

Bo ile czasu dla dziecka może poświęcić kobieta, która kończy pracę późnym wieczorem? Rano odstawi dzieciaka do szkoły, a po południu kto się nim zajmie? 

Ile czasu dla dziecka ma ojciec wiecznie w delegacji?... Taki wracający do domu tylko po to aby przeprać swoje rzeczy.

No ale przecież podobno wszyscy chcemy aby markety były pootwierane nawet do północy. Bo czas na zakupy jest najważniejszy. Może nawet ważniejszy niż czas jaki powinniśmy poświęcić sobie, małżonkowi, dziecku?

Może dlatego nadal mamy problem z tym aby uznać niedzielę za dzień, który poświęcamy sprawom ważniejszym niż zakupy, zarabianie pieniędzy i robienie większych lub mniejszych biznesów?

Tak... Niedziela jako dzień (czas) przeznaczony np. dla rodziny jest wartością większą niż jakiekolwiek pieniądze jakie można by w tym dniu zarobić.

Dlatego jeśli naprawdę chcemy ułatwić ludziom decyzje o świadomym rodzicielstwie (taką prawdziwą a nie mit) to mówmy nie tylko o pieniądzach. Oddajmy ludziom czas na rodzinę i dzieci. 

Oddajmy czas na realizację naturalnej potrzeby... Bo większość z nas chce mieć rodzinę i dzieci.

sobota, 17 lipca 2021

Mózg nastolatka

 

Płat czołowy 

Odpowiada za bliżej nieokreślone ruchy, drgawki i napady śmiechu. Ale podstawowe procesy jakie tu zachodzą to kojarzenie treści z internetu, komunikatorów oraz smsów.


Płat potyliczny

Odpowiada za błędny wzrok i niebywałą zdolność do skupienia na ekranie smartfona lub komputera. U nastolatków jest to najwyraźniej bardzo aktywna część mózgu.


Płat ciemieniowy

U nastolatka nadal w fazie rozwoju co przejawia się permanentnym brakiem zdolności do skupienia uwagi na rzeczach innych niż ekran komputera lub smartfona, trudnościami w zrozumieniu podstawowych działań matematycznych i w ogóle sensu nauczania tego przedmiotu.


Płat skroniowy

Ten najwyraźniej działa zupełnie odmiennie niż u osoby dorosłej. Umożliwia słuchanie muzyki i innych dźwięków, które są nieprzyswajalne dla zgredów. Ma zablokowaną funkcję wyczuwania smrodu w pokoju nastolatka. Natomiast jest wyjątkowo aktywny w przetwarzaniu bodźców słuchowych (usłyszy wszystko co nie powinien) oraz przynudzanie i/lub darcie ryja (nastoletnie funkcje mowy).

piątek, 2 lipca 2021

Rewolucja kosztem dzieci, cel nie zawsze uświęca środki

 W XXI wieku nasz cywilizowany świat nagle zaczął się przejmować losem dzieci. Wykazując jednak przy tym wyjątkowo krótką oraz wybiórczą pamięć. Bo z naszej pamięci szybko zniknęła świadomość, że szczęśliwe i beztroskie dzieciństwo było jeszcze niedawno czymś dostępnym dla bardzo małej grupy społecznej.

Przejmujemy się losem dzieci na przełomie XiX i XX w z irlandzkich sierocińców oraz kanadyjskich szkół dla Indian, a zapominamy, że w tym samym czasie dzieci z rodzin robotniczych w cywilizowanych krajach miały równie ciężkie warunki do życia. Zapominamy o tym, że śmiertelność dzieci w owym czasie była nieporównywalnie wyższa niż w czasach, w których żyjemy.

Zapominamy o tym, że w tym czasie w cywilizowanej Anglii dzieci były zatrudniane do prac zdecydowanie zbyt ciężkich i zbyt niebezpiecznych. Bo czy dziś bylibyśmy w stanie zaakceptować, że w europejskich fabrykach zatrudnia się dzieci do pracy przy maszynach?

W europejskich nie... Ale na to jak wygląda życie i przymus pracy dla dzieci w innych rejonach świata już chyba z wygody czasem przymykamy oczy.

Czy ktoś kiedykolwiek rozliczył przemysłowców z tego, że kiedyś dla zbudowania swoich fortun gotowi byli zatrudniać dzieci do pracy w kopalniach? Do pracy w warunkach, które był zbyt trudne aby mogli je wykonywać dorośli?

Nie... Chyba nikt takiego rozliczenia nie przeprowadził. 

Tak jak nikt nie rozliczył niemieckich przemysłowców i innych europejskich kolaborantów z fortun osiąganych dzięki pracy niewolników w niemieckich obozach morderczej pracy.

Tak... Współczesny świat chce rozliczać Kościół z tego jak były prowadzone internaty i sierocińce na przełomie XIX i XX w. Ale o dzieciach, które były ofiarami rewolucji społecznej i przemysłowej w Europie nikt nie chce pamiętać.

A dzieci jako najsłabsze ogniwo w łańcuchu zależności społecznych zawsze są najbardziej narażone na negatywne skutki wszelkich gwałtownych zmian, rewolucji, wojen... Cóż... ofiar wśród dzieci jeszcze nie tak dawno nikt właściwie nie liczył. Normą było chowanie ich w bezimiennych grobach, o których szybko zapominano.

Takie rzeczy były normą nie gdzieś w Azji, Afryce... Tak wyglądała Europa na przełomie XIX i XX w. 

A dziś?

Dziś też jesteśmy świadkami rewolucji... Bo tak należy określić szybkie zmiany jakie zachodzą w społeczeństwach. I nadal udajemy, że zmiany te nie mają negatywnego wpływu na życie naszych dzieci. 

Dzieci, które są najszybciej zapominanymi ofiarami każdej rewolucji. 

czwartek, 24 czerwca 2021

Dziecko, które kiedyś bało się wszystkiego


 I pomyśleć, że to dziecko kiedyś bało się właściwe wszystkiego. A podczas burzy chowało się pod łóżko. 
A dziś nawet solidna burza z piorunami i gradem nie robi już takiego wrażenia.
Co więcej... Skoki na trampolinie z kulkami gradu są okazją do świetnej zabawy. 


sobota, 29 sierpnia 2020

Komu zależy na tym aby dzieci 1 września wróciły do szkół?

Otóż odnoszę wrażenie, że stroną, która wykazuje największe zainteresowanie tym aby dzieci 1 września rozpoczęły normalną (no, tak w miarę normalną) naukę szkolną jest Ministerstwo Edukacji Narodowej. Covid covidem ale uczyć się jakoś trzeba i już... I najwyraźniej w MEN doszli jednak do wniosku, że zdalne nauczanie się nie sprawdza. Premier i minister od finansów też pewnie mieli w tym swój udział bo... Taka przerwa od nauki szkolnej nie jest i nie była za darmo. Te pieniądze na zasiłki dla rodziców, którzy zamiast pracować musieli opiekować się dziećmi nie były przecież tylko wirtualne.

Czy szkołom (dyrektorom i nauczycielom) zależy na tym aby dzieciaki uczyły się w szkołach, a nie zdalnie?

Tu już nie byłbym pewien odpowiedzi. Bo jak znam to środowisko to jest ono w tej kwestii bardzo podzielone. Nauka zdalna nauczycielom generalnie się nie podoba ale... powrót do szkoły budzi w nich wielkie obawy. Obawy o to, że system jednak nie podoła i nie zapewni nikomu (ani uczniom, ani nauczycielom) bezpiecznych warunków do nauki i pracy.

Czy są to obawy uzasadnione?

W mojej opinii nie są bezpodstawne. Bo co prawda należy się się zgodzić z oceną MEN, że nie wszędzie zagrożenie jest tak duże aby zamykać szkoły ale.... Ale w większość dużych szkół jest takie zgęszczenie, klasy są tak liczne, że wręcz nie ma fizycznej możliwości zapewnienia bezpiecznej odległości podczas zajęć. Nawet pojedynczych ławek w klasach. I nie ma szans aby nauczyciel był w stanie upilnować grupkę dzieci tak aby te nie wymieniały się przedmiotami, kanapkami, słodyczami, wirusami...

Dodajmy do tego, że spora część kadry nauczycielskiej to osoby już trochę starsze, które od lat w zawodzie utrzymuje chęć dotrwania do emerytury. A lęk o własne zdrowie może w którymś momencie okazać się silniejszy niż taka motywacja do pracy.

Czy do szkół chcą wrócić uczniowie?

Myślę, że większość dzieci chce powrotu do szkoły i już się cieszą na wieść o tym, 1 września dostana taka możliwość. Ale nie czarujmy się... Dzieciaki nie tęsknią za szkołą, nauczycielami oraz nauką. Po miesiącach "kwarantanny" brak im przede wszystkim normalnych (a nie tylko wirtualnych) kontaktów z rówieśnikami. I szczerze mówią to myślę, że większość z nich przeżyje szok gdy zorientują się, że szkoła nadal robi wszystko aby ograniczyć kontakty między uczniami.

Tak więc uczniowie bardzo szybko mogą zmienić zdanie na ten temat.

A co z rodzicami?

A rodziców zdanie to chyba najmniej było brane pod uwagę... Zresztą tu o uzyskanie jasnej deklaracji byłoby imo jeszcze trudniej  niż w przypadku dzieci. Bo tu lęk o bezpieczeństwo może równo konkurować z przemęczeniem wynikającym z konieczności łączenia pracy zawodowej z opieką nad dzieckiem. A opinie rodziców mogą okazać się jeszcze bardziej zmienne niż pragnienia ich dzieci.

 

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Lato w ogrodzie, czyli jak przetrwać upał z dziećmi

Jest gorąco... Słupek czegoś barwionego na czerwono pokazuje na termometrze ponad +30 C w cieniu. Na słońcu pewnie by mu skali zabrakło.

Nie wiem jak radzą sobie ludzie w blokach... Ja po prostu błogosławie ten moment, w którym podjąłem decyzję o wyprowadzce na wieś. Bo w klatce na blokowisku raczej bym nie wytrzymał.

Tego cienia jakie dają drzewa w ogrodzie nie ma w mieście. Tej ciszy nie ma w miejskim parku... Trawa w moim ogrodzie wręcz zachęca do tego aby się na niej rozłożyć. Nawet bez kocyka.

Basenik napełniony woda i dzieci (i nie tylko dzieci) mogą się chlapać, taplać, pluskać... I nikomu nie przeszkadza, że się trochę rozlatało. Nawet to jest z pożytkiem bo wodę z baseniku można wykorzystać jeszcze do podlewania ogródka. Nic tu się nie zmarnuje. Nic nie zostanie wylane do kanalizacji.

Tylko pies zaszył się pod krzakiem... Tak mój kundel nie lubi wody i nie umie pływać. Taki z niego osobnik o odmiennym podejściu do wody.

W takich warunkach da się jakoś przeżyć ten upał... Nawet jak się zjawi z (nie)zapowiedzianą wizytą rodzinka z miasta.

 

czwartek, 26 marca 2020

Dziennik elektroniczny (Librus) a zdalne nauczanie

Ostatnio w kontekście tzw. zdalnego nauczania pojawiło się sporo głosów krytyki pod adresem systemu Librus, który to przez nauczycieli jest wykorzystywany jako podstawowe narzędzie do kontaktu z uczniami i ich rodzicami. Program jest krytykowany głównie za to, że się... wiesza, że nie można się zalogować, że nie wiadomo, o co w tym chodzi.
Ale tak po prawdzie...
System Librus w wersji, z którą zazwyczaj mamy do czynienia, doskonale sprawdza się jako dziennik elektroniczny. Jest bardzo dobrym narzędziem do komunikacji na linii szkoła (nauczyciele, wychowawcy) z uczniami i ich rodzicami. Pozwala na sprawdzenie ocen, jakie otrzymuje dziecko (niedostatecznej już nie da się zataić), a także kontrolowanie frekwencji (wszelkie nieobecności też są odnotowane).
Jest też możliwość prowadzenia normalnej komunikacji tekstowej (tak jak w poczcie e-mail) pomiędzy nauczycielem a rodzicem. I co ważne autor wiadomości ma możliwość sprawdzenia, czy adresat korzysta z tego systemu i docierają do niego wiadomości.

W mojej ocenie wprowadzenie tego dziennika elektronicznego było posunięciem bardzo korzystnym, które spowodowało małą (ale dobrą) rewolucję w kontaktach nauczycieli z rodzicami uczniów. Właściwie straciło rację bytu coś, co kiedyś nazywano wywiadówką. Bo w końcu oceny i frekwencję można śledzić online.
Zebrania szkolne zmieniły swój charakter. Już nie ma potrzeby omawiać na nich ocen i wyników nauczania. Można się skupić na innych zagadnieniach wychowawczych. A o ocenach i pracy konkretnego dziecka najlepiej rozmawia się bezpośrednio z nauczycielem podczas indywidualnych konsultacji, których termin można ustalić dzięki systemowi Librus. I to można chwalić...

Natomiast aby było jasne... System ten nie powstał w celu prowadzenia zdalnych lekcji. Nie ma w nim odpowiednich narzędzi.
Jedyne co można to - wysyłać tzw. zadania domowe. A zadanie domowe to nie jest lekcja. Zadanie domowe można traktować wyłącznie jako uzupełnienie do lekcji. A wystawianie np. ocen wyłącznie na podstawie zadań domowych byłoby w mojej opinii czymś niewłaściwym.

czwartek, 19 marca 2020

Szkolne pospolite ruszenie i biegunka Gazety Wyborczej

Mamy za sobą trzy dni z oficjancie obowiązującym zawieszeniem zajęć w szkołach oraz innych placówkach oświatowych. I już mamy pospolite ruszenie w środowisku nauczycielskim. Zaangażowanie grona nauczycielskiego w podsyłanie dzieciom materiałów do "samodzielnej" nauki w domu zdecydowanie przerosło to co sam mogłem sobie wyobrazić.

(Samodzielnej w cudzysłowie bo i tak wymaga to dużego zaangażowania ze strony rodziców).

Okazuje się, że właściwie wszyscy nauczyciele moich córek (nawet pani od wf) coś chcą im podesłać, coś zaproponować i naprawdę wkładają w to dużo pracy, a także sporo serca.

Aż jestem pod wrażeniem... I piszę to naprawdę szczerze, beż żadnej skrywanej ironii.
Naprawdę serce rośnie gdy widzi się takie zaangażowanie na rzecz edukacji dzieci i młodzieży.

Ale, że jest to pewien rodzaj pospolitego ruszenia to i efekty niestety mają charakter działań raczej partyzanckich. Ale o to już nie można mieć pretensji do samych nauczycieli. Po prostu nie ma jednolitego systemu. Nikt nie przewidział wcześniej jak w takiej sytuacji nauczyciel ma kontaktować się z uczniami. A jak nie ma systemowego rozwiązania to każdy orze jak może.

Część zadań jest wysyłana przez dziennik elektroniczny (Librus), część mailowo, inni próbują przez facebooka, ktoś tam próbuje się umawiać z uczniami na "wideoczat"... I ja sam muszę przyznać, że już gubię się w tym gdzie szukać tych tak licznie podsyłanych przez nauczycieli materiałów do prowadzenia lekcji w domu.

I niestety w tym miejscu ujawnia się prawda o tym, że rodzic sam raczej nie ogarnie tego materiału... Szybko zacznie przeklinać i czekać na dzień, w którym dziecko pójdzie normalnie do szkoły.

No cóż... Dopóki nie powstanie jakieś rozwiązanie systemowe w kwestii zdalnego nauczania, a dzieci nadal nie będą mogły chodzić do szkoły to tak to będzie niestety wyglądać.
Ale jak już napisałem - nie można mieć o to pretensji do nauczycieli.

I w tym miejscu pojawia się pewna drażliwa kwesta, na którą bardzo szybko zwróciła uwagę redakcja Gazety Wyborczej. Otóż gwałtowne poruszenie we wnętrznościach redakcyjnych nastąpiło na wieść o tym, że nauczyciele, którzy nie prowadzą takich zdalnych lekcji i nie podsyłają materiałów do samodzielnej nauki nie otrzymają też pełnego uposażenia za ten czas przerwy w zajęciach szkolnych.

Patrz: Koronawirus tnie pensje nauczycieli

Ale tu bym się zapytał szanownej redakcji. Czy to naprawdę jest sprawiedliwe płacić po równo wszystkim bez wyjątku i bez względu na zaangażowanie?

Cóż... Nauczyciele, którzy podjęli działania aby utrzymać kontakt z uczniami i dalej przynajmniej próbują prowadzić ich edukację powinni być docenieni.
Nie widzę powodu aby im obcinać pensje tylko dlatego, ze ktoś poczuje się gorzej słysząc, że inni dostali więcej.

A, że dziś chyba nikt jeszcze nie wie kiedy zajęcia w szkołach zostaną wznowione to i emocje mogą być tu duże.

poniedziałek, 16 marca 2020

Chrońmy dzieci przed stresem, który im się udziela

W sposób oczywisty w obliczu zagrożenia jakim jest epidemia choroby wywołanej koronawirusem nasze myśli jakoś częściej kierują się w stronę osób starszych. Osób, które są szczególnie narażone na niebezpieczeństwo ciężkich powikłań, a nawet śmierci w wyniku infekcji.
Ale w tym czasie nie wolno nam zapomnieć też o dzieciach. One też przeżywają te trudne dni razem z nami. Nasz stres, nasze obawy im też się udzielają.
Nasze obawy o zdrowie naszych starszych już matek i ojców są dla dzieci też źródłem lęku. One też mniej lub bardziej świadomie będą razem z nami odczuwać taki lęk... Lęk o życie i zdrowie swoich babć i dziadków.
Będą się bać także o nasze zdrowie. Mogą odczuwać obawę, że choroba pozbawi ich tego poczucia bezpieczeństwa jakie dają zdrowi i silni rodzice.
Będą się bać także o swoje życie i zdrowie... I w pokonaniu tego lęku nie wystarczy zbywanie ich krótką informacją, że dzieci przechodzą zazwyczaj tę chorobę bez poważniejszych skutków. One i tak będą bać się przede wszystkim naszym lękiem, który im się będzie udzielał.
Dlatego traktujmy ich obawy poważnie i poświęćmy im trochę czasu aby mogły poczuć, że w tej sytuacji nie są dla nas tylko balastem, który został w domu.

Starajmy się też chronić nasze dzieci przed nieodpowiedzialnymi słowami dorosłych.
Niestety ostatnio słyszałem wypowiedź pewnej kobiety, która o dzieciach wyrażała się jak o gryzoniach, które w dawnych wiekach roznosiły w miastach śmiertelne choroby.
A przecież to, że szkoły, przedszkola i żłobki mogą być ogniskami zarażeń nie wynika tylko z tego, że są to placówki, w których przebywa dużo dzieci.  Powodem w znacznym stopniu bywa nieodpowiedzialność dorosłych, którzy na siłę wysyłają chore dziecko do żłobka, przedszkola lub szkoły.

Dlatego te najbliższe dni, a może i tygodnie, to duże wyzwanie dla rodziców oraz opiekunów. Bo dzieciom trzeba zapewnić nie tylko bezpieczne zajęcia oraz opiekę w sytuacji gdy szkoły oraz inne placówki oświatowe są zamknięte. Trzeba im także pomóc w radzeniu sobie ze stresem oraz lękami wynikającymi z odczuwanego przez dzieci stanu zagrożenia.

środa, 11 marca 2020

Odwołanie zajęć w szkołach i innych placówkach ośiwatowych

O tym jakie konsekwencje może wywołać odwołanie zajęć lekcyjnych w szkołach i zamknięcie tych placówek mogliśmy się przekonać rok temu przy okazji strajku nauczycieli.
Tak... Jest to kłopotliwe. Bo dla dzieci, które nie mają zajęć szkolnych trzeba zorganizować opiekę. I to nie dotyczy wyłącznie najmłodszych dzieci... Bo nastolatki pozbawione nadzoru szybko zaczną wpadać na różne, czasem niezbyt mądre, sposoby zorganizowania sobie czasu.
Ale powiedzmy sobie szczerze... Jeśli rząd już zdecydował się na odwołanie wszystkich imprez masowych na terenie całego kraju to... Decyzja o zawieszeniu zajęć w szkołach i innych placówkach oświatowych będzie naturalną konsekwencją działań zapobiegawczych rozprzestrzenianiu się zarżeń koronawirusem. I w sumie nie wiem tak naprawdę dlaczego te decyzje nie były ze sobą połączone. Bo imo pod względem epidemiologicznym to zajęcia w szkołach można traktować dokładnie tak samo jak imprezy masowe - wielu ludzi w jednym miejscu. Tu nawet w jednym budynku.
Dlatego też raczej nie ma się co zastanawiać nad tym czy szkoły powinny zostać zamknięte. Można natomiast zadawać pytanie czy już rząd powinien wprowadzać takie rozwiązanie na terenie całego kraju. Bo jak informują media niektóre samorządy już podjęły takie decyzje.


A nie czarujmy się... Żłobki, przedszkola, szkoły to idealne środowisko dla wszelkich zarażeń chorobami wirusowymi.
Niestety znaczna część rodziców wysyła swoje dzieci do szkoły, przedszkola, żłobka mimo, że już dostrzega u swojego dziecka objawy jakiejś choroby. Bo może się uda, bo może nikt nie zauważy, bo może mi dniówka nie przepadnie...


Ktoś powie, ze koronawirus stanowi zagrożenie głównie dla osób starszych, a dzieci... No właśnie... Co z dziećmi? To, że dzieci przechodzą najczęściej tę chorobę bezobjawowo nie oznacza, że nie mogą jej przenosić na osoby starsze.


A tak poza tym... Zamknięcie szkół i innych placówek oświatowych spowoduje, że mniej osób będzie przemieszczać się po ulicach. Będzie mniej samochodów na ulicach i mniej ludzi w środkach komunikacji publicznej.


***
Przed chwilą premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej ogłosił odwołanie zajęć w szkołach od najbliższego poniedziałku na dwa tygodnie.
Ale już jutro zajęć nie będzie a szkoły tylko będą zapewniać opiekę dla dzieci, które przyszły mimo wszystko do szkoły.





wtorek, 17 grudnia 2019

Dr Dolittle w krakowskim teatrze Groteska

Czy warto wybrać się do krakowskiego teatru Groteska na spektakl "Dr Dolittle"?

Oczywiście... Bo przedstawienie ma coś co pozwala wytrwać na nim tak dziecku jak i dorosłemu. Jest dynamika, trochę zabawy i całkiem niezłych popisów wokalnych.
Jest też morał o tym, że zwierzęta też czują i trzeba o nie dbać.

Tylko... Nie zostawiajcie dziecka samego na spektaklu.
Dlaczego o tym piszę?
Bo ja musiałem przez prawie godzinę pocieszać czyjeś dziecko, które mama postanowiła zostawić samo na wspomnianym spektaklu.
A gdy na scenę wpadła grupa aktorów udających tańczące małpy to... dziecko niemal wpadło w histerię. Zaczęło płakać i rozpaczliwie wtulać w bok najbliższej dorosłej osoby - czyli mój bok.
I tak z jednej strony miałem przerażone dziecko, a z drugiej swoją córkę, która ze zdziwieniem patrzyła kto tak tuli się do jej własnego, osobistego ojca.

Cóż... Jakoś dotrwaliśmy do przerwy. Dziewczynka jednak dała się uspokoić i przyjęła do wiadomości, że to wszystko jest tak trochę udawaną, dobrą zabawą. Ale mojej koszuli puścić nie chciała...

W takcie przerwy odnaleźliśmy w teatralnej restauracji mamę przestraszonego dziecka i emocje opadły...

Ale w sumie nie wiem kto w pewnym momencie był bardziej zszokowany. To przerażone dziecko, czy ja.

niedziela, 15 grudnia 2019

Patostream lepszego sortu

Po przeczytaniu kilku testów poświęconych "twórczości" rapera (?) Mata postanowiłem przełamać się i spróbować wsłuchać tekstu utworu "Patointeligencja".



Zgroza... Nawet nie ten natłok wulgaryzmów. Bo to podobno mieści się w konwencji gatunku ale... To jest zwyczajne słabe. Naprawdę nie ma czym się podniecać.
Nie wiem dlaczego ale są modne ostatnio w sieci różne tzw patostreamy (kanały z relacjami "live" z czegoś co ma nas bulwersować) i ten wytwór młodego rapera (?) jakoś mi raczej wpisuje się ten rodzaj przekazu. Zaszokować i przyciągnąć podglądaczy/klikaczy.
A że w krótkim czasie klip "Patointeligencja" zaliczył ponad 3 mln wyświetleń to... cel został osiągnięty.


A że znudzonych dobrobytem młodych ludzi pociąga świat "gangsta" to żadna nowość.

poniedziałek, 25 listopada 2019

Eurowizja Junior, czyli dziecko jako lekarstwo na kompleksy "dorosłych"

- Dlaczego szkoła przestała organizować konkursy plastyczne dla dzieci?
Takie pytanie zadałem jednej z nauczycielek pewnej szkoły podstawowej. A w odpowiedzi usłyszałem, że:
- Organizowanie tych konkursów straciło sens bo część prac była wykonywana przez rodziców (w domyśle: matki) chcących zapewnić swoim pociechom wygraną.
Cóż... Najwyraźniej niektórzy rodzice nie mogą się powstrzymać i muszą... Muszą przenosić na dziecko swoje własne kompleksy.


Oglądam w tv konkurs piosenki "Eurowizja Junior" i... Przypominają mi się te słowa nauczycielki o konkursach plastycznych dla dzieci.
Tak... Nazwanie konkursu "Eurowizja Junior" festiwalem piosenki dziecięcej byłoby nadużyciem.
Ale szkoda się nad tym rozwodzić... Właściwie to każdy współczesny konkurs można by nazwać nadużyciem. Od biegów sprinterskich "kobiet" po wybory parlamentarne. Ale dzięki temu kilka afrykańskich krajów może cieszyć się z medalu olimpijskiego a Klaudia Jachira z mandatu poselskiego.
Ale wracając do konkursu Eurowizja Junior...
Uff... Ależ ktoś chciał się dowartościować nazywając wynik ostatniego konkursu "historycznym". I to "całej Polski"...
Normalnie jak w czasach wielkich sukcesów Adama Małysza.
Cała Polska skacze na nartach a śpiewać każdy może... Lepiej lub gorzej.
Ach jak bardzo potrzebujemy takich sukcesów. Jak bardzo chcemy pokazywać innym, że jesteśmy lepsi.
A jak sami nie możemy to... Przynajmniej niech nasze dzieci będą lepsze od innych dzieci.


Tylko czy dzieciom tego do szczęścia potrzeba?

środa, 30 października 2019

Alkoholizm i rozpijanie młodzieży. Zaraza gorsza od tęczowej

Słucham w nocy radia i co słyszę?...
W Gorzowie Wielkopolskim pogotowie "zwinęło" z placu zabaw nieprzytomną 11-letnią dziewczynkę. I nie był to wypadek... We krwi dziecka (jak teraz mogę doczytać) było 1,5 prom. alkoholu (tak podaje GW).
W pierwszym odruchu chciałoby się powiedzieć: ale patologia. Albo: ale patologia w tym Gorzowie...
Ale zaraz, zaraz... Nie uwierzę, że to dziecko samo kupiło alkohol. Więcej... Nie chce mi się wierzyć, że w ogóle ktoś mógłby 11-stolatce sprzedać alkohol.
Tę dziewczynkę ktoś po prostu upił (dopuścił się przestępstwa) lub pozostawił alkohol w miejscu dostępnym dla dziecka (zaniedbanie).
I nie czarujmy się... Takie wypadki zdarzają się nie tylko w Gorzowie Wielkopolskim.


Ale czy ktoś się tym przejmie?


Bo moim zdaniem o wpływie spożywania alkoholu przez młodych powinniśmy mówić równie mocno jak podczas dyskusji o tzw edukacji seksualnej.
Bo ta "edukacja" w ogóle będzie niepotrzebna (a właściwie g*wno warta) jeśli młodzi ludzie nie będą świadomi jakim zagrożeniem dla nich jest spożywanie (nawet nie nadużywanie) alkoholu. Ta "edukacja" nic nie da jeśli nadal wśród młodych ludzi będzie rozszerzać się moda na melanże, a alkohol będzie dla nich łatwo dostępny.
Bo nie czarujmy się... Do większość przypadkowych i ryzykownych zachowań seksualnych dochodzi wśród ludzi, którzy wcześniej pili alkohol.
Edukacja o antykoncepcji... Beczka śmiechu. Po paru głębszych i mocnym rozgrzaniu nikt już nie będzie pamiętał o tym co było na lekcji w szkole.
A później co? Dzieciaki "wyedukowane" a wskaźniki przypadkowych ciąż i tak rosną...
Czy nie tak jest przypadkiem w UK?


Cóż... Kiedyś takie sprawy imo w wystarczający sposób regulował obyczaj. Po prostu kiedyś nie było przyzwolenia na picie przez osoby młode. A w szczególny sposób były przed tym chronione młode kobiety...
Tak. Tak właśnie uważam. Że ten tradycyjny brak akceptacji dla picia przez młode kobiety był czymś dobrym. Że w gruncie rzeczy służył ochronie młodych dziewcząt/młodych kobiet przed złymi skutkami picia.
A dziś co mamy?
Mamy wręcz przyzwolenie na "równouprawnienie" w spożyciu alkoholu. Dziś już nie dziwi nikogo pijana kobieta, która snuje się lub zatacza po ulicy.
A jakie później są tego efekty?
W Polsce rodzi się więcej dzieci dotkniętych Alkoholowym Zespołem Płodowym (FAS) niż dzieci z zespołem Downa.

wtorek, 22 października 2019

Dziecięca modlitwa do Matki Bożej Różańcowej

Młodsza córka (8 lat) dostała jako zadanie z religii napisać swoja modlitwę do Matki Bożej Różańcowej.
Matko Boża Różańcowa proszę Cię o:
O zdrowie dla praBadci
O miłość dla całej rodziny
O to rżebym się nigdnie rostała z moimi rodzicami.

Kilka słów od dziecka skierowanych do Matki. Matki, która zrozumie nawet mimo problemów z zapisaniem słów. Słów, które mówią o tym co jest naprawdę ważne dla dziecka.

Słów, które mówią nam też o tym czym dla dziecka jest utrata rodziców.

piątek, 26 lipca 2019

Paysafecard a bezpieczeństwo dziecka i naszych danych w sieci

Moją starszą córkę powoli odbiera mi społeczność :(
I nie chodzi mi tu o to, że coraz bardziej ważna jest dla niej grupa rówieśnicza.
Niestety nasze dzieci coraz częściej i coraz szybciej odbiera nam społeczność internetowa. I niestety nie da się już całkowicie odciąć dziecka od portali społecznościowych oraz gier online...
Takie czasy.
Tych zmian społecznych nie da się już zatrzymać, a udawanie, że problem nie istnieje lub próba odizolowania się od tego świata (wirtualnych znajomości) nic nie pomoże.

No więc... Moja córka też znalazła sobie taką grę sieciową, która pozwala jej na realizację pewnych swoich pasji i... Na to by mieć też to co inni mają. A podobno wszyscy (ze szkoły) w to grają.

Jednak sama możliwość grania w podstawową wersję gry, w pewnym momencie okazała się niewystarczająca. Moje dziecko zaczęło się domagać aby umożliwić mu pozyskanie "konta VIP" w rzeczonej grze. A takie konto nie jest już za darmo. Tu twórca gry znalazł sobie sposób na wyciągnięcie realnych pieniędzy od graczy.

Chcesz mieć "VIPa" to zapłać...

Cena takiego pakietu VIP niby nie jest wielka. Jakieś kilkanaście złotych za tydzień, ale...
No właśnie dla dorosłego szybko pojawia się jakieś ale. Bo przecież odpowiedzialny człowiek nie będzie w jakiejś grze podawał danych o swojej karcie płatniczej/kredytowej, nie będzie wysyłał smsów premium pod bliżej nieznane numery, ani podawał swoich danych osobowych w formularzach płatności serwisu, o którym właściwie nic nie wie... Nie wie kto nim administruje i jak wykorzystuje pozyskane dane.

Dziecko ogarnięte pasją i chęcią zaspokojenia swojej potrzeby jednak nie będzie mieć takich dylematów. Dać mu możliwość to zacznie wysyłać płatne smsy lub spróbuje wymusić użycie przez rodzica karty płatniczej...

Cóż... Ja mojej córce smsy premium zablokowałem zaraz po tym jak dostała ode mnie telefon. Taki ze mnie tyran... Ale w końcu to ja płacę rachunki. Więc nie mam tu żadnych dylematów.

Sam karty płatniczej nie używam do kupowania "byle czego" w sieci. I nawet płacz dziecka mnie nie zmiękczy... Taki potwór jestem.

Ale aby złagodzić ból dziecka, które koniecznie chce choć na tydzień spróbować nowych funkcji w grze postanowiłem obejść ten problem.

Przez serwis allegro kupiłem kod paysafecard (coś jak karta zdrapka, kod doładowania do telefonu). Taką kartę, kod można kupić też na poczcie lub niektórych sklepach (np. Żabka). Ten kod też pozwala na wykupienie konta w grze ale moja płatność przechodzi już przez zweryfikowany wcześniej serwis aukcyjny, na którym i tak już mam konto.

Poszło... Kod zadziałał.

Teraz będę sprawdzał co dalej zrobi dziecko. Czy nasyci się nowymi opcjami w grze? I przestanie zanudzać o wykupowanie tych dodatkowych funkcji.
Czy też jego żądania będą wręcz narastać?

czwartek, 30 maja 2019

On chciał mnie zabić

Beata (Mama Czarodzieja) oraz Karolina (Mama Bąbla) wyrażają na swoich blogach emocje po emisji przez stację TVN reportażu o rodzinie, która odrzuciła adoptowanego syna.

Uwaga TVN. Pozbyli się adoptowanego dziecka

Trudno szanownym blogerkom odmówić racji w tym co piszą o tej sprawie. Ja też jestem w szoku po obejrzeniu tego materiału.
A sposób w jaki dorosła kobieta i dorosły mężczyzna mówią o swoich decyzjach oraz o dziecku, które im powierzono jest zwyczajnie przerażający.

To, że u chłopca pojawiły się problemy psychiczne, że widział jakieś postacie... To w ogóle mnie nie przeraża.
Przeraża mnie natomiast absolutny brak emocji w tym jak "rodzice" mówią o swoim dziecku.

Ale jest tam też więcej dziwnych i przerażających słów.
W zaprezentowanym przez TVN reportażu kobieta mówi, że adoptowany chłopiec chciał ją zabić. Że w ostatniej chwili powstrzymała jego rękę uzbrojoną w nóż...

Cóż... To już chyba było obliczone na wywołanie reakcji u widzów albo jest obrazem tego co działo się w psychice wspomnianej kobiety. Takiego pierwotnego lęku... Że to "obce" (czytaj: nie moje) dziecko będzie chciało mnie zabić.

Naprawdę lepiej by było gdyby ci ludzie nigdy nie spotkali się z dziećmi, które prawnie powierzono pod ich opiekę...

Wiem, że dziecko może doprowadzić rodzica do pasji lub rozpaczy. Moje córki też potrafią mnie rozwścieczyć, a nawet wku*wić (tak to słowo najlepiej oddaje pewien stan emocjonalny). Ale jedyne czego tu bym się bał to tego, że sam mógłbym źle zareagować, nie opanować emocji i... skrzywdzić dziecko.


Niestety prawda jest  brutalna...
Przedstawiona w reportażu historia rodzinna jest niestety koronnym dowodem na to, że dokładna selekcja kandydatów do roli rodziców adopcyjnych oraz ścisłe przestrzeganie związanych z adopcją procedur jest niestety koniecznością.

To wszystko jest obliczone na to by przysposobienie nie kończyło się dramatem. Dramatem kolejny raz porzuconego dziecka.

czwartek, 25 kwietnia 2019

Nieplanowane "wakacje"

Strajk nauczycieli trwa już trzeci tydzień. W międzyczasie minęły też Święta Wielkanocne... Dzieci siedzą w domu na przymusowych i nieplanowanych wakacjach. Bo tego nie da się już nazwać po prostu przerwą świąteczną. Z prawdziwymi wakacjami ma to tez niewiele wspólnego. Nie wiadomo kiedy ta "przerwa" się skończy, a dzieci tak naprawdę nie odpoczywają.

Przez pierwszy tydzień dzieciakom mogło się to nawet podobać. To, że nie ma szkoły, że nie trzeba rano tak wcześnie wstawać, a przede wszystkim to, że nie ma zadań domowych. Tak... Moje dzieci bardzo nie lubią zadań domowych.

Ale teraz widać, że ta przymusowa (spowodowana strajkiem nauczycieli) przerwa w nauce zaczyna je już nużyć. Widać, że zaczyna im brakować normalnego rytmu dnia i kontaktu z rówieśnikami w szkole. Od swoich córek coraz częściej słyszę, że chciałyby już wrócić do szkoły.

U rodziców też może to powodować coraz większe zdenerwowanie. Widzę to po sobie... Starsza córka właściwie mogłaby już sama zostać w domu, ale młodsza (7 lat) nadal wymaga stałej opieki. Cóż... Moja żona choć też nauczycielka to jednak pracuje (nie uczestniczy w tym cyrku). Ja też właśnie zacząłem nową robotę. Zapewnienie opieki dzieciom w czasie gdy powinny być w szkole staje się coraz bardziej kłopotliwe. Możemy co prawda liczyć na wsparcie babci, ale... Możliwości babć tez bywają ograniczone.

Dziś ja muszę zapewnić w ciągu dnia dzieciom opiekę i jakieś zajęcie. A od rana są wściekłe i tylko szukają powodu do zwady... Jak wściekłe osy gryzą się o byle co.


A tak przy okazji...

Jak ktoś myśli, że starty spowodowane strajkiem (niezrealizowany program) można odrobić przedłużając rok szkolny jeszcze na lipiec to... Niech się taki ktoś dobrze zastanowi. Bo normalne wakacje w lipcu wielu już ma dokładnie zaplanowane i nie nikt nie przyjmie do wiadomości wytłumaczenia, że z powodu strajku tak trzeba. Dzieci i rodzice nie strajkują. To nie jest ich sprawa.

Ps
Od najbliższej soboty Broniarz & ZNP zawieszają akcję strajkową... Do września.
Czyli możemy liczyć na ciąg dalszy tej komedii pomyłek.

***



czwartek, 4 kwietnia 2019

Szwedzkie podejście do praw dziecka (człowieka)

Jak pamiętam z kursów w Ośrodku Adopcyjnym TPD w Krakowie to Szwecja jest czasami stawiana jako wzór do naśladowania w społecznym podejściu do pieczy zastępczej oraz "troskliwej, instytucjonalnej opieki państwa nad dzieckiem i rodziną".
Ale już wtedy miałem wątpliwości, czy rzeczywiście ten szwedzki model jest naprawdę taki godny naśladowania. I niestety byłem w stanie głośno wyrażać te swoje wątpliwości, co wyraźnie nie podobało się pracownicom krakowskiego OA TPD.

***

Dziś czytam w sieci i oglądam w Wiadomościach historię ojca, który wywiózł swoje córki ze szwedzkiego raju i został zatrzymany na lotnisku w Warszawie. Zdesperowany Rosjanin postanowił nielegalnie wywieźć swoje dzieci, które szwedzka opieka umieściła w rodzinie zastępczej.
Ktoś powie... zdarza się. Owszem. Zdarza się, że służby socjalne interweniują i umieszczają dzieci w opiece zastępczej. Ale czy naprawdę humanitarnym i zgodnym z poszanowaniem dla praw dziecka (człowieka) jest umieszczanie dzieci w rodzinie, która jest względem nich zupełnie obca także w sensie kulturowym i religijnym? Bo ja tego szwedzkiego stylu nie jestem w stanie zaakceptować. A w tym wypadku szwedzkie służby umieściły dzieci wychowane przez prawosławnych Rosjan w muzułmańskiej rodzinie zastępczej.

Jednym z podstawowych praw dziecka (i człowieka), które to prawo potwierdza szereg międzynarodowych konwencji, jest prawo do własnej tożsamości. Częścią tej tożsamości człowieka/dziecka jest też jego więź z kulturą, językiem ojczystym oraz posiadanym systemem wartości (religia, normy moralne).
Niestety ale obawiam się, że szwedzki system w swej postępowości i dziwnym (w mojej ocenie) podejściu do neutralności zaczął zwyczajnie ignorować te kulturowe i religijne potrzeby dziecka.

A może Szwedzi sami już zatracili poczucie własnej tożsamości i... W związku z tym nie czują potrzeby szanowania jej u innych?

***
O sprawie można przeczytać m.in. na stronie internetowej Rzecznika Praw Dziecka:
https://brpd.gov.pl/aktualnosci/nocna-interwencja-rzecznika-praw-dziecka-dzieci-zostaja-przy-ojcu-w-polsce